Tak probuje , na zdrowy chlopski rozum , pojac co stoi za decyzja "drugiej owcy" aby raptem doszla do wniosku , ze jest "bratem Krola"...
To troche S-F , co tu wypisuje ale widze to tak :
Bracia z CK to w wiekszosci juz stare pryki a roboty maja w brod...
A wiec , ktoregos dnia , mowia sobie , trza sie rozejrzec i kogos jeszcze do naszego do naszego kolka wzajemnej adoracji skaptowac ... Najlepiej takiego , no wicie brachole... , do tanca i rozanca ...
No i sie rozgladaja ... Kazdy ma swego jakiegos kandytata , jeden lepszy , drugi gorszy ... No i w koncu dogaduja sie przy kielichu , ze ten jeden bylby najlepszy ... no , brat Sanderson ... . Co prawda , w mysleniu to on nie jest Speedy Gonzales , ale za to lojalny az do bolu ... Taki nam swini nie podlozy , jak ten Raymond dawniej , tfu! oby sie zmartwychstania nie doczekal !
Jeden problem mamy z tym bracholem ... Ma chlopina tylko powolanie ziemskie ...
Na to wstaje zlotousty brat Morris i mowi : ja go znam , pogadam , zobaczymy co sie da zrobic , z bogoslawienstwem Dzehowy...
No i brat Sanderson przemyslal z modlitwa swoje powolanie i okazalo sie , ze juz od dawna nosil w sercu pragnienie zostania "bratem Krola "... Teraz juz nic nie stalo na przeszkodzie w dostaniu sie na najwyzsze pietro kariery teokratycznej ...
Czy tak to sie dokladnie odbylo ? Nie wiem ... Ale cos podobnego moge sobie wyobrazic ...
