Nie głoszę i nie chodzę na zbiórki od koło 4 lat. Wielokrotnie nie oddałam fikcyjnego sprawozdania na czas dając do zrozumienia starszym, że statystyka się nie liczy dla mnie.
Jednak koordynator/nadzorca mojej grupy, a zarazem zboru, nieproszony, "wyświadczał mi przysługę" i w razie potrzeby przepisywał ostatni wynik jaki mu oddałam na kolejny miesiąc...
Powiem szczerze, że nie bardzo to rozumiem i nie wiem jak to odczytać. Tym bardziej, że on wie doskonale, że ja nie chodzę "do służby" od dawna, sam mi to dał do zrozumienia mówiąc, że starsi obserwują kto korzysta ze zbiórek i na tej podstawie widzą kto chodzi do służby.
W ten sposób nigdy nie stałam się nieczynnym głosicielem
Odkąd mieszkamy razem z mężem, on wypełnia za mnie i za siebie fikcyjne sprawozdania, przez rok były to około 2-3 godziny, ale potem pojawiła się wielokrotnie ostra sugestia od wspomnianego starszego, że 6 godzin to jest minimum w tym zborze i on prosi o taki wynik.