Same piosenki, to taka totalna papka. Te kongresowe też są nijakie, ale kiedy puszcza sie na koniec zgromadzenia, plus dodatkowo jest puszczana w wersji wokalnej, to robi wrażenie. Taki tego ma być efekt. Ogolnie nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie fakt, że org zaczyna epatowac na zebraniach. W grudniu na zyciu i sluzbie jest 15 min o piosence, a nastepnie wszyscy maja wstac i ja spiewać.
Cóż, org zaczyna coraz lepiej grac na emocjach poddanych. Chca wprowadzac w stan ekstazy, tak zeby bodźce zewnetrznego świata jak najmniej dotykały owieczki.