Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Świadek, a jednak ma serce! :)  (Przeczytany 1912 razy)

Offline PoProstuJa

Świadek, a jednak ma serce! :)
« dnia: 29 Grudzień, 2017, 21:03 »
Żyję sobie już jakiś czas swoim nowym, "odstępczym" życiem i mam pewne obserwacje.
Kiedy byłam jeszcze w zborze, nie mogłam z całą pewnością się przekonać kto tak na prawdę jest w nim człowiekiem z sercem, a kto tylko skostniałym wyznawcą WTS. A teraz, gdy jestem już poza organizacją, odkrywam na nowo również niektórych moich byłych współwyznawców. I stwierdzam, że nie wszyscy są skostniali ani ślepo zapatrzeni w tę korporację. Owszem, są jeszcze w tej religii, ale widocznie mają ku temu jakieś powody. Ich postawa mnie pokrzepia i myślę, że dla zdrowej równowagi (aby nie było, że są tu opisywane tylko same negatywne przykłady osób bez serca) warto wspominać również o nich.

Może zacznę od najbliższych mi osób (przyjaciół), które zostały w organizacji, mimo, że są całkowicie przebudzone.
Jedna z nich otworzyła oczy głównie za moją sprawą. Najpierw oczywiście myślała, że to co jej opowiadam o WTS to herezje człowieka obłąkanego przez Szatana  ;D Ale wysłuchała mnie i po prostu zmartwiła się moim stanem duchowym zapewniając, że niezależnie od okoliczności będzie utrzymywać ze mną kontakt. Minęło kilka miesięcy i wspomniana osoba dzwoni do mnie żeby opowiedzieć mi różne historie związane z jej nowym zborem. Nie były to miłe historie i osoba ta, posiłkując się polecanymi jej przeze mnie źródłami, zaczęła drążyć tematy dotyczące WTS. Dziś mówi o Świadkach "sekta" i coraz rzadziej chodzi na zebrania. Na razie przynależy do tej religii twierdząc, że nie znalazła (póki co) innej alternatywy. A ja jej do niczego nie namawiam oczywiście. Mamy ze sobą kontakt i jest fajnie :)

Inna osoba (nie podaję płci, bo nigdy nie wiadomo jacy szpiedzy tu zaglądają). Również bliska osoba ze zboru. Dzielę się z nią swoimi wątpliwościami na temat religii Świadków jakieś 1,5 roku temu, na co ta mi odpowiada, że takie wątpliwości miała jeszcze przed chrztem. Ale chrzest wzięła, no bo cała rodzina Świadków. Obecnie na zebraniach jest tylko gościem, w zborze ma pozycję osoby "słabej duchowo", choć były takie momenty, gdy otrzymywała różne zborowe przywileje.
Jest jeszcze w organizacji. I chyba powodem znów jest brak alternatywy na inną religię oraz liczne kontakty towarzyskie w organizacji. Mamy kontakt, choć obecnie już nie osobisty. Wizja, że ktoś mógłby zobaczyć*, że osoba ta spotyka się z odstępcą jest jednak dla niej mocno stresująca (*zobaczyć = donieść do starszych.
U Świadków donoszenie do starszych jest praktyką powszechną i zalecaną). Ale lubimy sobie pogadać telefonicznie. Fajnie jest  ;D

Kolejna osoba. Również mamy kontakt. Osoba ta przebudzała się chyba w podobnym okresie co ja.  Dyskutowaliśmy sobie i tak jakoś zeszliśmy na "odstępcze tematy". Dyskusje były dość częste. W końcu powiedziałam tej osobie, że odchodzę z organizacji. A ona została i na razie nie wyjdzie, bo "do kogo odejdzie?". Odkąd odeszłam z WTS nasz kontakt jest poprawny, ale osoba ta nie porusza już żadnych wątków religijnych w rozmowach, tak jakby nie istniały. Można powiedzieć, że rozmawiamy "o pogodzie". Ale przynajmniej rozmawiamy  :)

Inna osoba, której praktycznie wcale nie widuję, ale słyszę o niej dobre wieści. To osoba o gołębim sercu, która nie odwraca się od osób wykluczonych i każdemu odpowie "dzień dobry". Dodatkowo pomaga jednemu wykluczonemu, który podupadł na zdrowiu.
Nie mam pojęcia czy osoba ta jest przebudzona czy nie. Ale domyślam się, że to życie nauczyło ją aby nikogo nie skreślać z powodu jego zborowej sytuacji. Kiedyś była to osoba piastująca różne ważne funkcje w zborze; dziś odsunięta na "boczny tor" w wyniku watchtowerowej "dobrej zmiany".

Kolejna osoba odezwała się do mnie po moim odłączeniu się  z WTS. Należeliśmy do jednego zboru, ale mieliśmy niewielki kontakt ze sobą. A obecnie chętnie sobie gawędzimy o zborowym życiu często śmiejąc się przy tym. Osoba ta jest kolejną ofiarą "dobrej zmiany" w zborach oraz plotek pewnych braci, w wyniku których została przeczołgana (niewinnie) przez niejeden komitet sądowniczy i pozbawiona wszelkich zborowych przywilejów. Czy planuje odejść? To trudno stwierdzić, bo znów jest brak alternatywy (jaką wybrać religię)? W każdym razie w zborze udziela się już tylko minimalnie. Cały czas dowiaduje się nowych rzeczy na temat WTS - powiedzmy, że to ja zasiałam to "odstępcze ziarenko". Mówi, że wcale nie zmartwi się swoim ewentualnym wykluczeniem ze zboru (choć "pechowo" starsi nie mają powodu do tego wykluczenia). I ciekawostka - odkąd rozluźniły się relacje tej osoby ze zborem, a czas poświęcany na sprawy zborowe i "dreptanie po piętrach" przeznacza dla rodziny (nie-Świadków), okazało się, że relacje w tej rodzinie bardzo się poprawiły! Osoba ta zadeklarowała się z pomocą - że w razie czego mogę na nią liczyć.

I na koniec napiszę jeszcze o tej osobie (choć wcale nie wymieniłam tu wszystkich pozytywnych przykładów). Spotkałam ją dzisiaj na ulicy, przywitałam się i myślałam, że ona odwróci się na pięcie. Ale skąd - przywitała się serdecznie ze mną. Ja jej mówię, że nie chodzę do zboru i nie zamierzam tam wracać. Na co mi odpowiedziała "nigdy nie mów nigdy" i że najważniejsze jest to żeby wierzyć w Biblię i w Jehowę.
To starsza osoba, która ma problemy zdrowotne  i w zborze w związku z tym pojawia się rzadko. Domyślam się, że nie jest odwiedzana przez tabuny Świadków, którzy swoje godzinki muszą odbębnić na głoszeniu. Ma ona w rodzinie Świadków, ale wszyscy rozjechali się po świecie. Mam pewne przypuszczenia, że to właśnie jej rodzina musiała jej "co nieco" powiedzieć o WTS, bo osoba ta pytała się kiedyś o sprzedaż sal w Polsce. I to były pytania z kategorii "podejrzanych"  :)
Nie wiem czy jest to osoba przebudzona czy nie, ale wiem, że ma serce. Z WTS zapewne nie odejdzie, bo przecież "starych drzew się nie przesadza".
To było miłe spotkanie, które zainspirowało mnie do założenia tego wątku.

A czy Wy spotykacie na swojej drodze takich Świadków, którzy POMIMO tkwienia w tej religii "mają serce"?



Offline O Yeah Bunny!

Odp: Świadek, a jednak ma serce! :)
« Odpowiedź #1 dnia: 29 Grudzień, 2017, 21:26 »
Wszyscy którzy w życiu osobistym kierują się wrażliwością emocjonalną z pewnością mają takie usposobienie. Niestety w WTSie zabija się taką wrażliwość poprzez "robienie godzin" i obarczanie "wspaniałymi przywilejami". Po jakim czasie jesteś wyprany emocjonalnie....


Offline PoProstuJa

Odp: Świadek, a jednak ma serce! :)
« Odpowiedź #2 dnia: 29 Grudzień, 2017, 21:40 »
Wszyscy którzy w życiu osobistym kierują się wrażliwością emocjonalną z pewnością mają takie usposobienie. Niestety w WTSie zabija się taką wrażliwość poprzez "robienie godzin" i obarczanie "wspaniałymi przywilejami". Po jakim czasie jesteś wyprany emocjonalnie....

A ja się właśnie zastanawiam jak to się dzieje, że w WTS mimo wszystko ostają się osoby "z sercem"?
Czy to wynik tego, że "pranie" w strażnicowym proszku na nich nie zadziałało, czy też życie ich nauczyło, aby nie osądzać innych, bo raz się jest "na wozie, a raz pod wozem"?

Ja na szczęście nie dałam doszczętnie siebie wyprać (o czym świadczy choćby moje odejście), ale WTS szkody we mnie porobił. Myślę, że byłam zbyt oschła w stosunku do mojej rodziny. Co prawda to oni pierwsi zaczęli, bo wkurzyli się, że ja zostałam Świadkiem. Ale ja nie dążyłam do tego, aby podtrzymywać z nimi kontakt.
Gdybym była "strażnicowym przykładem gorliwości", to dziś praktycznie z nikim z rodziny nie miałabym relacji. Ani z rodziną "ze świata", ani z rodziną wykluczoną.

Cóż mogę rzec - WTS niszczy rodziny. Z pełną premedytacją!


Michał chlu

  • Gość
Odp: Świadek, a jednak ma serce! :)
« Odpowiedź #3 dnia: 29 Grudzień, 2017, 21:48 »
Jak w każdej religii są fanatycy i ludzie normalni. Dziwie się ze jesteś pierwsza osoba która opisuje tego typu przypadki. Ja jestem poza korpo już jakiś czas i mam kontakt z około 50~ osobami. Włącznie z betelczykami, nadzorcami obwodu i pionierami specjalnymi (wszyscy wiedza o tym ze się odłączyłem o czym sam ich poinformowałem). Myśle ze głównie chodzi o dwie rzeczy:

Całe swoje życie poświęciłem dla braci w zborze i teraz to wraca.

Druga kwestia jest mniej ciesząca. Jesteśmy dość majętni i wspieraliśmy bardzo dużo osób finansowo i czasem myśle ze niektórym głupio teraz ze mną nie rozmawiać.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12350
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Świadek, a jednak ma serce! :)
« Odpowiedź #4 dnia: 29 Grudzień, 2017, 21:50 »

  Kiedyś pisałam o pewnym Panu, którego stryj przed laty mówił o dwóch rodzajach wrażliwości. Jedna taka zwykła ludzka, a druga świadkowska. Wtedy mój znajomy się obrażał, dziś wie, że staruszek miał rację.

I ja też się z tym zgadzam, bardzo wiele osób reaguje bardzo charakterystycznie dla świadków, czasem widzę w nich reakcję mojej matki. Często mówią, że są inni, już niby nie chcą być świadkami, a jednak ten rodzaj wrażliwości zostaje.

Nigdy też nie byłam zwolenniczką, że w zborach są tylko źli lub tylko dobrzy ludzie. Jak wszędzie są różni. Jednak tak jak ktoś wcześniej napisała, bycie w organizacji zmienia ludzi. Pierze, płucze,  później modeluje,wyciska i  suszy, tak sobie kształtują swoją armię.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 553
  • Polubień: 14441
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: Świadek, a jednak ma serce! :)
« Odpowiedź #5 dnia: 29 Grudzień, 2017, 22:12 »
A czy Wy spotykacie na swojej drodze takich Świadków, którzy POMIMO tkwienia w tej religii "mają serce"?
Niestety nie mam takiego szczęścia. ŚJ na mój widok reagują alergicznie. Nie wiem czy to tylko do mnie i żony, czy do wszystkich innych którzy opuścili tą destrukcyjną organizację.
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline dziewiatka

Odp: Świadek, a jednak ma serce! :)
« Odpowiedź #6 dnia: 30 Grudzień, 2017, 01:51 »
Tak na kardiologi posiadanie serca potwierdził lekarz.Tak na poważnie znam wielu takich którzy oddaliby ostatni grosz i wszystko co mają by wesprzeć potrzebujących.Tylko u niektórych  spontaniczność została celowo zamordowana przez organizację.Wielu z nich przekonało się że żaden dobry czyn nie pozostanie bez ukarania.


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3499
  • Der bestirnte Himmel über mir...
Odp: Świadek, a jednak ma serce! :)
« Odpowiedź #7 dnia: 30 Grudzień, 2017, 06:36 »
 Troche wspolczuje  SJ , poniewaz musza sie zmagac , dzien po dniu , z bardzo powaznym dylematem : Jak pogodzic zasade milosci do bliznich   z oczekiwaniem na genocyd  jakim bedzie , w ich mniemaniu , Armagedon .
Tu mozna naprawde dostac psychicznego skretu .
Temat nie jest prawie poruszany na zebraniach , w rozmowach prywatnych to juz wcale  , a gdy przycisnac jakiegos SJ do muru i pytac wprost , to uslyszymy , ze "Jehowa zna serca" i tym podobne bzdety .
W konsekwencji  , to "okazywanie serca" znajduje ujscie w  tzw.  dzialalnosci teokratycznej  , trzymaniu sie kurczowo wskazowek z gory   i wmawianiu sobie , ze przeciez my kochamy bliznich , poniewaz im glosimy .
Znam paru bylych i aktualnych SJ i niektorzy z nich to calkiem porzadni ludzie .
Ale , jeden schemat zachowania rzuca sie w oczy : im ktos dalej mentalnie  oddalil sie od Organizacji , tym bardziej staje sie  po prostu   "ludzki"  i tym wiecej jest sklonny okazywac serce innym .