Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: WTS a ...reklama  (Przeczytany 2024 razy)

Offline rose

WTS a ...reklama
« dnia: 16 Maj, 2015, 22:14 »
Przygodę z literaturą  Św.J. zaczęłam w 1980 r. Nie było jeszcze wtedy kolorowej "Strażnicy", tylko małe, jakby powielaczowe broszurki.
Jak wiadomo za komuny niczego w Polsce nie było w nadmiarze, a wielu rzeczy w ogóle nie było.Nie było zatem i reklamy. Polak nie był uodporniony na  jej urok  , język reklamowych spotów był mu zupełnie obcy a i wielu słowo drukowane traktowało nabożnie, dawało mu wiarę.
Co więcej, Kościół Katolicki nie zajmował się specjalnie końcem świata a drukowanych Biblii nie było w sklepach. Komuna nie pozwalała drukować.
Nie różniłam się specjalnie od przeciętnego Polaka, i gdy w broszurce czytałam, jakie cudowne nauki podaje WTS, zachwyciłam się nimi i siadłam pilnie owe broszurki studiować.
Pierwszą Biblię kupiłam właśnie od świadków,  mam ją do dziś. I to był koniec mojego zaufania do WTS, bo teksty biblijne nie zgadzały mi się z komentarzami strażnicowymi.
Żeby było śmieszniej, zupełnie rozeszły mi się nauki WTS o duszy, a raczej jej braku, z tekstami św.Jana i innymi. Byłam zbyt pilną uczennicą.
   Uważam, ze brak reklamy handlowej w Polsce nie uodpornił Polaków na oszustwa języka reklamowego, bezczelnie używanego w gigantycznych rozmiarach przez WTS.
   W poprzednim czy też przedpoprzednim roku pojechałam na jeden dzień na zjazd regionalny  świadków.Już się uodporniłam na wdzięk mowy każdego zachęcającego mnie do osiągnięcia pełni szczęścia przez zakup tego czy owego czy też zrobienie tego i tamtego.
Z prawdziwą przyjemnością wysłuchałam wykładu młodego świadka udowadniającego, jak wielkim sukcesem jest ograniczenie objętości "Strażnicy" z 32 stron do 16 jak i zmniejszenie częstotliwości jej wydawania z dwukrotnego w miesiącu na jednokrotne. Twierdził, że   to      w i e l k i    s u k c e s , bo teraz każdy św.J. będzie miał dużo więcej czasu na opracowanie tematu i dogłębniej go pozna. Pewnie wcześniej robił to po  łebkach z braku czasu. Za wielki sukces uznał też wydanie paru  kolorowych świstków, zamiast  wielostronicowej książeczki, co robiono dawniej.Wielkim sukcesem jest też pewnie zmniejszenie ilości zborów, łączenie kilku w jeden,  organizowanie tylko  dwu spotkań tygodniowo, skrócenie czasu  trwania spotkania.
Każdy świadek może się starać o pracę w reklamie. To naprawdę wspaniała umiejętność: porażkę wmówić jako sukces!


Offline Roszada

Odp: WTS a ...reklama
« Odpowiedź #1 dnia: 16 Maj, 2015, 22:40 »
U nich tak zawsze tak.
Jak w nowym śpiewniku było więcej pieśni niż w poprzednim, to było super.
A jak w kolejnym śpiewniku znów zmniejszyli liczbę to było jeszcze bardziej super.
To amerykańska metoda. :)


Offline rose

Odp: WTS a ...reklama
« Odpowiedź #2 dnia: 17 Maj, 2015, 09:30 »
Ha, ha, ha! To właśnie ich sposób działania.


Mario

  • Gość
Odp: WTS a ...reklama
« Odpowiedź #3 dnia: 17 Maj, 2015, 10:32 »
Przygodę z literaturą  Św.J. zaczęłam w 1980 r. Nie było jeszcze wtedy kolorowej "Strażnicy", tylko małe, jakby powielaczowe broszurki.
Jak wiadomo za komuny niczego w Polsce nie było w nadmiarze, a wielu rzeczy w ogóle nie było.Nie było zatem i reklamy. Polak nie był uodporniony na  jej urok  , język reklamowych spotów był mu zupełnie obcy a i wielu słowo drukowane traktowało nabożnie, dawało mu wiarę.
Co więcej, Kościół Katolicki nie zajmował się specjalnie końcem świata a drukowanych Biblii nie było w sklepach. Komuna nie pozwalała drukować.
Nie różniłam się specjalnie od przeciętnego Polaka, i gdy w broszurce czytałam, jakie cudowne nauki podaje WTS, zachwyciłam się nimi i siadłam pilnie owe broszurki studiować.
Pierwszą Biblię kupiłam właśnie od świadków,  mam ją do dziś. I to był koniec mojego zaufania do WTS, bo teksty biblijne nie zgadzały mi się z komentarzami strażnicowymi.
Żeby było śmieszniej, zupełnie rozeszły mi się nauki WTS o duszy, a raczej jej braku, z tekstami św.Jana i innymi. Byłam zbyt pilną uczennicą.
   Uważam, ze brak reklamy handlowej w Polsce nie uodpornił Polaków na oszustwa języka reklamowego, bezczelnie używanego w gigantycznych rozmiarach przez WTS.
   W poprzednim czy też przedpoprzednim roku pojechałam na jeden dzień na zjazd regionalny  świadków.Już się uodporniłam na wdzięk mowy każdego zachęcającego mnie do osiągnięcia pełni szczęścia przez zakup tego czy owego czy też zrobienie tego i tamtego.
Z prawdziwą przyjemnością wysłuchałam wykładu młodego świadka udowadniającego, jak wielkim sukcesem jest ograniczenie objętości "Strażnicy" z 32 stron do 16 jak i zmniejszenie częstotliwości jej wydawania z dwukrotnego w miesiącu na jednokrotne. Twierdził, że   to      w i e l k i    s u k c e s , bo teraz każdy św.J. będzie miał dużo więcej czasu na opracowanie tematu i dogłębniej go pozna. Pewnie wcześniej robił to po  łebkach z braku czasu. Za wielki sukces uznał też wydanie paru  kolorowych świstków, zamiast  wielostronicowej książeczki, co robiono dawniej.Wielkim sukcesem jest też pewnie zmniejszenie ilości zborów, łączenie kilku w jeden,  organizowanie tylko  dwu spotkań tygodniowo, skrócenie czasu  trwania spotkania.
Każdy świadek może się starać o pracę w reklamie. To naprawdę wspaniała umiejętność: porażkę wmówić jako sukces!

Witaj Rose.
Bardzo ciekawie rozpoczęłaś tę historię.
To prawda. Każda porażka w organizacji jest przekuwana na sukces. Chociaż czasami ciężar winy był przenoszony na szeregowych Św J podczas gdy odpowiedzialni byli członkowie CK.

« Ostatnia zmiana: 17 Maj, 2015, 10:34 wysłana przez Mario »