Moja historia jest prosta.
Choć jestem długie lata w zborze świadków Jehowy, to pierwsze tąpnięcie nastąpiło w 1975 roku. Miałem wtedy 25 lat, wiele rzeczy do mnie nie docierało. Jakoś zbór do którego należałem dzięki rodzicom, nie był zaaferowany tą datą. Wiem, że niektórzy wtedy podkręcali temat jednak... jakoś ani mnie, ani rodziców to nie ruszało. Jednak niektórzy bracia emocjonowali się tym rokiem. Ja się wtedy jednak nie dałem.
Kolejnym punktem zwrotnym była legalizacja świadków Jehowy w Polsce. Wielkie bum, wyjście z lasu (nazywano to wtedy konwencją) na stadiony, ogromna radość. Pozornie wyglądało to dobrze. Do czasu. Zaczęły się pojawiać 'wskazówki'. Wcześniej wiele rzeczy było niedostępnych ale potem. hmmm. wiele procedur stało się widocznych.
Ja to widziałem usługując jako starszy zboru. Choć serce się krajało, to musiałem, ulec większości w komitecie, gdyż wskazówki były ważniejsze. Moje osobiste zdanie było marginalne. Przyznam się, że po cichu, podpowiadałem różnym oskarżonym na komitecie, jak mają się bronić, czy jakie, tajne wskazówki wykorzystać, aby nie dać się wykluczyć. Np. w kwestii odwołania od komitetu sądowniczego. Wciąż im podpowiadam. Pozostali starsi 'wariują' gdy mają do czynienia z tak świadomym 'oskarżonym'. Robię dobrą minę. I tak jest do dzisiaj. To na razie tyle.
Korba również jestem ciekawa Twojej historii. Masz spojrzenie na organizację uwględniające co najmniej ostatnie 40-50 lat!
Widzę, że Ty jesteś starszym z ludzką twarzą (coraz mniej takich w zborach
).
W ogóle smutno mi się czyta, gdy piszesz, że inni starsi się denerwują, gdy ktoś ze zboru się odwoła i mają problem żeby go wykluczyć. Myślałam, że misją zboru jest krzewienie miłości chrześcijańskiej i pomocy wzajemnej. A tymczasem jak wdać są tacy, co mają tylko i wyłącznie ambicję "oczyszczania zboru" za wszelką cenę.
Czasem się zastanawiam po co ma być Sąd Ostateczny, skoro on już się regularnie odbywa - i to z rąk takich nadgorliwych, co każdego grzesznika do parteru chcą sprowadzić! Przy kamienowaniu grzeszników pewnie pierwsi by rzucali całe cegły!
Fajnie, że pomagasz braciom nie być wykluczonymi. Ale skoro jak piszesz przebudziłeś się, to możesz też zacząć im udzielać znacznie cenniejszej pomocy - czyli pokazać w co tak naprawdę wierzą - a nie jest to niestety "Prawda".
Dla człowieka, który szczerze wierzy w nauki CK, wykluczenie ze zboru jest tragedią. Ale dla osób już uświadomionych nie jest to aż taka tragedia (a przynajmniej tak duża tragedia; choć mimo wszystko trzeba się niestety liczyć z ostracyzmem).
Czekam na kolejne części Twojej opowieści