Naszło mnie na napisanie eseju o „powszechnej kwestii spornej”, czyli o przyczynie zła i nieszczęść na świecie.
Czym jest powszechna kwestia sporna?
Wg SJ chodzi o 2 sprawy:
- czy Bóg ma prawo sprawować władzę nad ludźmi? (nie chodzi o to, czy jest wystarczająco potężny, by zniszczyć wrogów, bo to jest oczywiste)
- czy ludzie będą mu posłuszni z miłości i bezinteresownie?
Aby to sprawdzić wg SJ potrzebny był czas. Ludzie musieli dostać wystarczająco dużo czasu na przetestowanie wszystkich form rządów. Wtedy stałoby się jasne, że nie radzą sobie i potrzebują Boga.
Kogo obejmuje kwestia sporna?
To nie jest do końca jasne. Z pewnością wg SJ obejmuje wszystkich ludzi. Każdy musi się opowiedzieć po jednej ze stron. Czy obejmuje też stworzenia duchowe? W pewnym sensie na 100% TAK, bo one się temu przyglądają. Zatem im musi być dana odpowiedź na pytania, które im się w głowach pojawiają. Z drugiej strony nie wiadomo, czy aniołowie też nie potrafią się rządzić bez Boga, inaczej mówiąc, czy im też miał być dany czas na wykazanie, że potrafią żyć niezależnie.
Należy oczywiście zaznaczyć, że każdy – ludzie i aniołowie – umierają, gdy stają się niedoskonali. To fakt, tego udowadniać nie trzeba.
Na czym polegają moje wątpliwości?
Załóżmy, że kwestia sporna obejmuje tylko ludzi. W tej sytuacji niegodziwych aniołów Bóg mógłby od razu zniszczyć. Ich życie nie jest potrzebne do udowodnienia przez ludzi swoich roszczeń. Nawet jeżeli potrzebne było życie Diabła, to tylko jego, niczyje inne. Co więcej – pozostawienie demonów by zwodziły ludzi utrudnia ludziom poprawne postępowanie, więc w pewien sposób stawia Boga w uprzywilejowanej pozycji. Skoro ludziom jest trudniej, więc jest większe prawdopodobieństwo, że sobie nie poradzą i Bóg zatryumfuje. Wniosek – Bóg mógł, a nawet powinien od razu zniszczyć demony a być może i Diabła. Na ziemi byłoby lepiej.
Załóżmy, że kwestia sporna obejmuje ludzi i aniołów. Dodatkowo wiemy, że stworzenia nie potrafią samodzielnie sobą kierować bez Boga. I Bóg to wie, zna więc efekt końcowy. Wie, że ludzie i aniołowie sobie bez niego nie poradzą. Ale kto ma większe szanse poradzić sobie bez Boga – ludzie czy aniołowie? Pytanie jest w stylu „kto ma większe szanse zbudować komputer – ludzie czy małpy?”. Odpowiedź nasuwa się sama – stworzenia o wyższej inteligencji. Zatem, Bóg wiedział, że nikomu się nie uda żyć samodzielnie bez niego, a jednocześnie wiedział, że większe szanse mają aniołowie. Czy zatem kwestia sporna musiała być rozstrzygana w niebie i na ziemi? Czy nie wystarczyłoby tylko w niebie? Bóg mógł spokojnie zabić Adama i Ewę, stworzyć nowych ludzi, nic im nie mówić i czekać na rozstrzygnięcie w niebie (które i tak było wiadome). Na koniec powiedzieć ludziom: „słuchajcie, jest tak-i-tak, także wiecie”. Jakie efekty by to przyniosło? Dziś żylibyśmy w świecie wolnym od nieszczęść!
A co z bezinteresowną miłością?
Tu sprawa jest prosta. Udowodnił to Hiob, Jezus i kilku innych. Po co ciągnąć eksperyment dalej?
Dlaczego zatem cierpimy?
Nie podejrzewam bym był mądrzejszy od Boga, więc jeżeli moje wnioski są słuszne, to i on by na nie wpadł. Sądzę raczej, że cała ta powszechna kwestia sporna jest wielkim bullshitem. Jeżeli macie swoje przemyślenia w tym temacie, chętnie poczytam.