Od paru dni posiadam tę pozycję, wybrałem książkę czarno- białą. Jest ona drukowana przez Ridero na zamówienie i dlatego bolączką jest długi okres oczekiwania, wynoszący 13 dni. Do tego czas spakowania i wysłania, a także dostawy do rąsi własnych.
Czytam już na stronie 160 (250 stron), więc mam już jakiś ogląd. Nie wiem kto tak bardzo zapragnął oszczędzać na korekcie; zaszkodziło to książce, bowiem pełno tam literówek, szyk zdań czasami przestawiony, powtarzają się niektóre zwroty w zdaniu, brak kropek nad ż i tym podobnie. Pierwsze zdjęcie - ledwie widać ludzi, jak duchy, pozostałe też nie najlepszej jakości. Ale najgorsze jest to, że napisy pod zdjęciami całkowicie się rozjechały i zamiast być pod nimi, trafiły do tekstu w różne miejsca, często na inną stronę niż odpowiednie zdjęcie. Czy nie należało wydrukować jednej książki i sprawdzić chociaż wzrokowo, z grubsza? Szkoda, że zamówiłem aż 10 sztuk, bowiem myślę pisać do Ridero, aby poprawili te błędy i przysłali mi za to chociaż parę poprawnych książek.
Szkoda, bo ogólnie treść książki i sposób napisania podoba mi się. Dobrze się czyta i szybko, bo można się zapomnieć, szczególnie jeśli się samemu ma podobne przeżycia, na przykład z ośrodków pionierskich. Twoje skrobanie ziemniaków (obieranie) przypomniało mi jak jeden z młodych dyżurnych w kuchni nie wlał wody do ziemniaków w czasie gotowania, bo myślał, że same puszczą sok. Czuliśmy te jego ziemniaki z daleka, a później musieliśmy wszyscy w pośpiechu obierać inne; obiad się dużo opóźnił, a "kiszki nam marsza grały".
Opisałeś sporo faktów cechujących świadków Jehowy jako kult destrukcyjny, a więc szkodliwy, szkoda tylko, że za często szermujesz słowem "prawda" w stosunku do nich, nie zaznaczając, iż w tamtym, młodzieńczym czasie myślałeś, że to prawda, ale teraz tak nie myślisz i momentami wygląda to tak, jakobyś uważał ich za ostoję jedynej prawdy na świecie.
Zaskoczyłeś mnie stwierdzeniem, iż Świadkowie Jehowy są podobni w doktrynie do współczesnej religii żydowskiej. Tego akurat jeszcze nie wiedziałem, ale uważam, że rzeczywiście coś w tym jest.
To, że na stronicach u góry w stopce (z lewej) zamieściłeś swoje imię i nazwisko, a z prawej tytuł książki, nie pomaga, gdyż żeby z orientować się w tytule rozdziału trzeba wracać każdorazowo do jego początku.
Dobrym rozwiązaniem jest zamieszczenie w książce paru wywiadów, co jest dobrym materiałem dla badaczy w celu ustalania, czy dane zjawiska z wewnątrz kultu rzeczywiście kwalifikują go jako sektę szkodliwą.
No i to byłoby na tyle.... i na przodzie też.