Towarzystwo wprowadza do zborów funkcję kierownika służby mianowanego przez Brooklyn.
Zmniejsza przez to autonomiczność zborów („Świadkowie Jehowy - głosiciele...” s. 212), którą pozostawił po sobie Russell (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 19 s. 15; patrz 1932, 1938).
*** jv rozdz. 15 s. 212 ak. 3 Rozwój struktury organizacyjnej ***
Towarzystwo mianowało wówczas kierownika, zwanego później kierownikiem („dyrektorem”) służby, którego nie obejmowały coroczne wybory. Będąc miejscowym przedstawicielem Towarzystwa, miał on organizować pracę, przydzielać teren i zachęcać zbór do uczestniczenia w służbie polowej. W ten sposób obok demokratycznych wyborów starszych i diakonów pojawił się nowy element organizacyjny. Zaczęto uznawać prawo do dokonywania zamianowań przez autorytet spoza lokalnego zboru oraz kłaść większy nacisk na głoszenie dobrej nowiny o Królestwie Bożym.
Wywoła to później kolejne rozłamy („Świadkowie Jehowy - głosiciele...” s. 628).
*** jv rozdz. 28 s. 628 ak. 2-4 Próby i odsiew wewnątrz organizacji ***
Mogło się tak wydawać, gdy większość zboru głosowała za zerwaniem powiązań z Towarzystwem. Ale przypominało to gałąź odciętą od drzewa — jeszcze krótko jest zielona, a potem więdnie i obumiera. Na zgromadzeniu zorganizowanym przez oponentów w roku 1918 ujawniły się wśród nich różnice poglądów i doszło do podziału. Potem nastąpił dalszy rozpad. Część z nich jakiś czas działała w małych sektach, którym przewodziły podziwiane jednostki. Żadna z tych osób nie poświęciła się dziełu zleconemu przez Jezusa, mianowicie publicznemu dawaniu świadectwa o Królestwie Bożym po całej zamieszkanej ziemi.
Wydarzenia te przypomniały braciom słowa z Listu 1 Piotra 4:12: „Umiłowani, pożarowi między wami, który was doświadcza, nie dziwcie się, jakby się wam przydarzyło coś niezwykłego”.
Wspomniane wyżej osoby nie były jedynymi, które pozwoliły, by ich wiarę podkopała pycha. Spotkało to również innych, na przykład Alexandre’a Freytaga, nadzorcę szwajcarskiego biura Towarzystwa w Genewie. Lubił on zwracać na siebie uwagę. Kiedy tłumaczył publikacje na francuski, przemycał w nich swoje zapatrywania, a nawet wykorzystywał urządzenia Towarzystwa do publikowania własnych materiałów. Z kolei nadzorca biura w Kanadzie W. F. Salter zaczął kwestionować poglądy przedstawiane w literaturze Towarzystwa. Otwarcie mówił, iż spodziewa się zostać kolejnym prezesem, a kiedy go zwolniono, bezprawnie posłużył się papierami z nagłówkiem Towarzystwa do poinstruowania zborów w Kanadzie i zagranicą, by studiowały teksty, które sam napisał. W Nigerii do takich osób należał G. M. Ukoli, który na początku gorliwie popierał prawdę, ale później próbował się raczej wzbogacić i wyeksponować własną osobę. Kiedy jego plany zostały udaremnione, zaczął ostro krytykować wiernych braci na łamach gazet. Pojawiali się też inni ludzie tego pokroju.