Nie wiem jak lekką ręką mogli pisać to ludzie, którzy uczyli o miłości Jehowy
„Mogą się zdarzyć rzadkie wypadki, iż dziecko jest tak zatwardziałe w swej krnąbrności, że już nawet rózga skarcenia nie może jej z niego wypędzić. Za czasów Izraela rodzice otrzymali od Jehowy pouczenie, żeby zaprowadzili takiego niepoprawnego syna do ojców miasta, a ci z kolei wprowadzili tego buntownika poza mury i kamienowali go na śmierć. Dzięki temu porządkowi nie było tam młodocianych przestępców. (5 Mojż. 21:18-21), Podobnie dzisiaj Społeczeństwo Nowego Świata, w którym żyją świadkowie Jehowy, nie może i nie będzie tego tolerować, żeby w jego szeregach istniała przestępczość młodzieży. Aby więc uniknąć śmiertelnego ciosu, jakim może się okazać wykluczenie ze zboru, mądre dzieci teokratyczne biorą sobie do serca następujące wypowiedzi Słowa Bożego:...” (Strażnica Nr 18, 1961 s. 9 [ang. 01.02 1960 s. 80]).
Porównywanie wykluczania ze skazywaniem na śmierć nie jest chyba objawem miłości, a ma służyć straszeniu.
Przecież można mieć karę wykluczania, ale po co zaraz szukać podkładki dotyczącej mordowania za murami.