Dostrzegam pewną ironię w tym, ale aż tak mnie to nie dziwi. Czy gdyby to nie dotyczyło SJ też by to było takie dziwne?
Z innej strony: kiedyś był artykuł w Strażnicy co wziąć pod uwagę gdy chcesz podjąć pracę - nie liczy się sama praca, ale też, np. kto płaci, czyli kto jest twoim szefem, np. wojsko, kościół, osoba prywatna. Myślę, że czasem z pracą tak jest: dla firmy X byś nie chciał pracować, a dla firmy Y już tak - nawet jeśli praca taka sama. Ale może wartości szefów inne albo nie chcesz być kojarzony z firmą X, itd...
Oczywiście, szeregowym głosicielom tego typu decyzje sumienia były narzucane i szli do więzienia. Pytanie, czy sami podjęliby taką decyzję na podstawie własnego sumienia. Być może niektórzy tak. Inna kwestia, która jest mi nieznana: czy przed wyrażeniem zgody na służbę zastępczą zawsze było wiadomo z jaką pracą będzie się to wiązać?