Decyzje "osób na świeczniku" mają swoją moc.
Nie przechodzi się nad nimi tak obojętnie, jak nad decyzjami szeregowych świadków Jehowy.
Osobiście, podziwiam u tego małżeństwa to, z jaką uczciwością w stosunku do samych siebie podeszli do sprawy.
Mówiąc krótko, że nie chcieli reprezentować KŁAMSTWA.
Napewno byli tacy, co ich zaraz skrytykowali i wrzucili do "worka odstępców" i to bardzo groźnych.
Ale Ci, którzy mieli wątpliwości w kierunkach, o których wspomniał ów koordynator, to się tylko utwierdzili, że odkryli prawdę o tej religii.
Zwykłemu śj, szybko by wyłączyli mikrofon.
Tu, nie mieli odwagi.
Musiał to być człowiek, który miał bardzo duże poważanie, skoro tak się stało, że nie "odebrali" mu głosu.