Witam. Na początku zaznaczę, że Świadkiem nie byłam i nie będę, ale szanuję ich i inne poglądy. Do niedawna nie miałam nic przeciwko nim. Kiedyś byłam nawet na zebraniach. Siostra mojej mamy jest ŚJ już ponad 20 lat i to z nią zaczęły się problemy...
Ciotka zawsze była przez nas akceptowana. Sprawuje prawną opiekę nad bratem (rodzonym) z zespołem Downa. Od dłuższego czasu jest on coraz bardziej zamknięty w sobie, nie odzywa się. Myślałam, że to z racji starzenia się, bo jest przed 50. Ale nie. Kiedy ciotka jedzie na 3 dni na kongresy, czy coś, to my się nim zajmujemy i jest przy nas zupełnie inny. Rozmawia, śmieje się, żyje.
Pół roku temu wyszło szydło z worka... Odwiedzaliśmy często ciotkę i mojego niepełnosprawnego wujka. 17-letnia czennica ciotki zakochała się w moim bracie, który jest Ziolonoświątkowcem. I się dopiero zaczęło... Ciotka ograniczyła z nami kontakt, ubliża nam. Za naszymi plecami miesza nas z błotem. O mnie powiedziała, że dzieci w krzakach zrobiłam, a mój brat jest wyzywany od pedofilii (ma 31 lat). Do tego psychicznie wykańcza moją matkę. Często jest wulgarna.
Ja też tego "związku" nie popieram, ale nie wtrącam się. Nie moja sprawa.
Byłam teraz za granicą i wróciłam tydzień temu. Nie mogę patrzeć jak moja matka płacze po kątach, bo tęskni za bratem i nie chce żyć w nienawiści z siostrą. Ta małolata zaczęła się ponosić w domu mojej matki, podczas mojej nieobecności. Do mojego brata nic nie dociera. Gdy zwracam mu uwagę, to się obraża.
Proszę o pomoc. Nie wiem jak złagodzić tę sytuację. Boję się o zdrowie matki, bo ma wyraźną nerwicę i depresję, a skończyła już 60 lat.
ŚJ też proszę o radę, jak z tą ciotką rozmawiać.