Dalszy ciąg opracowania exŚJ NNN:
Powyżej opisane mechanizmy są z powodzeniem wykorzystywane przez kierownictwo Świadków Jehowy, jak też uczy się ich stosowania na zebraniach, przez szeregowych członków organizacji, w celach skutecznego wychowywania nowych ‘uczniów’. Wykorzystaniem metody zaangażowania i konsekwencji, jest zapraszanie obcych ludzi na kongresy i zebrania, na coroczne święto ‘pamiątki śmierci Chrystusa’ , w których to miejscach zmniejsza się ich odporność na indoktrynację, są „rozmiękczone” sytuacją, i miejscem, podniosłym charakterem święta ( dużym przeżyciem jest dla nich osobisty udział, poprzez własnoręczne podawanie dalej - chleba i wina - = zaangażowanie), a zawsze przy nich zjawia się opiekun, taki ‘anioł stróż’, który pracuje nad tym, aby wykorzystać ten moment na zaangażowanie gościa we wspólne przedsięwzięcia. Bombarduje go miłością, uprzejmością, wskazywaniem , że Jezus za niego także umarł, że nie może zmarnować takiej ofiary, że nie może odrzucać tego, bo odrzuca przecież samego Jezusa , et cetera, et cetera. Także stosowanie tzw. ‘oślej ławki’ w salach królestwa, na którą zaprasza się osoby wykluczone, służy temu, by te osoby nie tracić z pola widzenia, by nadal podlegały ciągłemu szkoleniu, by one widziały jak inni się angażują, a nie mogąc tego robić, aby wzbudzać w nich zazdrość i pragnienie jak najszybszego powrotu do działania. Także jak ciągle słyszą z mównicy, że Armagedon, Królestwo Boże, ‘wielki ucisk’ są tuż, tuż, wzmaga się w nich strach, że nie zdążą powrócić do zboru. Starsi doskonale wiedzą, że taki jak powróci do zboru, to zaangażuje się jeszcze bardziej jak przedtem, i będzie bardziej konsekwentny, wiedząc co go czeka w razie powtórnej niedyspozycji. Poza tym reguła „zaangażowania i konsekwencji” wykorzystywana jest przy wychowywaniu tzw. ‘nowych uczniów’. Świadkowie często operują na tym polu zasadą kontrastu, (jak i wszędzie gdzie się da), porównując religię fałszywą z religią prawdziwą, raj duchowy w organizacji ze złem poza nią, szczęśliwych i radosnych Świadków z nieszczęśliwymi ludźmi borykającymi się z wieloma trudnościami, rządy Boże z rządami ludzkimi, nowy porządek rzeczy ze starym, siebie jako tych co znają receptę na wszelkie zło z bezradną resztą, itp. Z jednej strony mamy do czynienia z nadmierną idealizacją, a z drugiej z nadmiernym potępieniem, jednym słowem kontrast, ale często wydumany, nieprawdziwy, bo sztucznie spotęgowany.
Prowadzący studium stara się jak najwcześniej spowodować wyruszenie nowego do ‘służby’, czyli zaangażować go do działalności publicznej, często najbliżej domu, aby pokazać go jego sąsiadom, kolegom szkolnym, aby najbliższe jego środowisko dowiedziało się o jego zmianach w poglądach i w orientacji religijnej. Stąd określenie „nieochrzczony głosiciel”. Tam ludzie utożsamią go ze Świadkami Jehowy i tak będą go traktować od tej pory na gruncie zawodowym, towarzyskim, czy szkolnym. Człowiek ten chcąc być konsekwentny, nie mając możliwości wytłumaczenia się z tej niezręcznej sytuacji, że on dopiero się przygląda, że nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, zrezygnowany brnie dalej. „Jeśli jednostka zajmie stanowisko w sposób publiczny, a więc dostępny świadomości innych, pojawia się w niej skłonność do dalszego podtrzymywania tego stanowiska, aby wyglądać w oczach innych na osobę stanowczą i konsekwentną” (Robert Cialdini). Traci mocne oparcie w swym środowisku, więc mając wrażenie, że nie ma innego wyjścia, przyjmuje propozycje chodzenia na zebrania Świadków. Tam wpada spod deszczu pod rynnę. Jest zachęcany (czytaj angażowany) do publicznego wypowiadania się (sterowanego tekstem i pytaniami, nakierowującymi na pożądaną przez ‘niewolnika’ odpowiedź, który jest specjalistą we wpływaniu na ludzi). Zobaczy na ścianach skrzynki na datki, (wiadomo dlaczego nie wiszą w ustronnych miejscach, na korytarzach, ale na Sali zebrań – osoby wrzucające są doskonale widoczne ku zachęceniu innych), i zostanie zaangażowany w samodzielne finansowe popieranie "spraw Królestwa". Wcześnie zostanie zaangażowany w przedsięwzięcia budowlane, w goszczenie różnych ‘braci’, którzy odtąd staną się jego ‘przyjaciółmi’. Nie zauważy jak szybko znalazł się całkowicie po innej stronie ‘lustra’, jak się głęboko zaangażował, uzależnił, wręcz „ zapuścił korzenie”, nie wiedząc o tym. Widząc swoją sytuację , nie chcąc być wyalienowany w swojej rodzinie postanawia wciągnąć w to swojego partnera, dzieci, dalszych krewnych. Jeśli będą się temu sprzeciwiać, każą mu ich traktować jak obcych, bo od tej pory ‘rodzinę’ ma w ‘organizacji’. Nie sprzeciwi się temu, bo już jest dawno przeprogramowany, ,korzenie’ są tak silne, że stać go na to. Sprzeciw i prześladowania spotęgują jego dążenie do bycia konsekwentnym i nie pozwolą mu na zmianę stanowiska. Jakie to silne związki wychodzi na jaw wtedy, jak przyswojone przez niego nauki nie spełnią się, a ich, a tym samym i jego oczekiwania przez to zostaną poddane próbie. Zbawienie nie nastąpi, ale za to przesunie się nieco w czasie, on znajdzie nowe powody i argumenty do kontynuowania raz obranego kierunku, zgodnie z regułą zaangażowania i konsekwencji. Pomimo niespełniania się kolejnych obietnic niewolnika - „ psy szczekają, a karawana idzie dalej”. Związki te pokazują swoją moc także w tedy, gdy delikwent zostanie wykluczony ze społeczności, z którą do tej pory się utożsamiał. Często wraca do ‘swojej organizacji na kolanach’, nie mogąc sobie poza nią znaleźć miejsca. Jest także już wtedy tak uzależniony, swoim wieloletnim zaangażowaniem ‘zapuścił tak wielkie korzenie’, że nie umie inaczej żyć, nie umie w nic innego uwierzyć i nie widzi przyszłości poza organizacją. Jak się nie spełniają dotychczasowe przepowiednie ‘jego’ organizacji, on nowe, zmienione proroctwa traktuje jak koło ratunkowe; i znowu ‘jego’ organizacja go uratowała, w myśl wyznawanej przez niego zasady: „jeśli nie Świadkowie Jehowy - to kto? – przecież nie ma innej organizacji Bożej”!