Dziś są inne czasy.
Po angielsku nie ma problemu by posiadać całą papierową literaturę, pełno jej na amerykańskich giełdach (ja mam wszystko w formie pdf), ale właśnie nie chodzi o papierową, bo kto to będzie czytał ze 137 lat.
Dziś trzeba mieć w PDF i to przeszukiwalne.
Cała metoda zapoznawania się z literaturą nie polega na czytaniu tego, bo można w domu wariatów wylądować. Trzeba znać nazewnictwo strażnicowe i umieć szukać tego co się chce znaleźć. Poza tym pomocne są skorowidze 1879-1919 i 1930-1985 oraz nowe 1986-2015
Ja gdybym miał po polsku wszystko w PDF, to bym to wszystko, co mam na papierze, wyrzucił na śmietnik.
Owszem mam wszystko polskie zeskanowne, ale od skanów do pdfów przeszukiwalnych daleka droga.
Dlatego głównie poprzez teksty ang., które mam w PDF, znajduję co chcę, a później odszukuję w mig polskie odpowiedniki i wklepuję.
Tak wygląda moja kuchnia.
Co innego Tusia, który bazuje na skanach.
Całe szczęście, że mamy znajomego, który ma czasem to, czego nie mamy.