Bardzo mi się nie podoba używanie bardzo często przez Towarzystwo słowo "motłoch".
W Polsce ma ono złe konotacje.
Jezus nigdy nie nazwał swoich przeciwników motłochem, nawet gdy szli go aresztować.
Natomiast publikacje ŚJ ponad 300 razy stosują to słowo w latach 1970-2017.
Oto przykłady:
*** w17 październik s. 4 ***
Bracia byli często wyrzucani z kwater i atakowani przez motłoch, który podjudzali księża.
*** w16 sierpień s. 5 ***
W Kilkenny, mimo gróźb agresywnego motłochu, trzy razy w tygodniu prowadziliśmy studium z pewnym młodym mężczyzną.
*** w11 15.1 ss. 26-27 ***
O licznych przykładach jego taktyki możemy przeczytać w Roczniku Świadków Jehowy, opisującym nowożytne dzieje ludu Bożego. W wielu miejscach rozzuchwalony motłoch, nierzadko podjudzany przez duchownych lub fanatyków politycznych, wyrządzał sługom Jehowy krzywdę
*** w72/6 s. 11 ***
W Stanach Zjednoczonych wprawdzie dzieło świadków Jehowy nie było oficjalnie zakazane, niemniej jednak starano się usilnie, by uciszyć głos tych świadków. W wielu miejscach wszystkich ówczesnych 48 stanów organizowano przeciw nim akcje motłochu
Przecież ktoś by mógł też nazwać motłochem zebranych ŚJ na stadionach. Nikt tak nie mówi, choć wielu też nie zgadza się z ich poglądami.
A czy motłochem nazywano ich akcje uliczne?
Jeśli ŚJ mówią, że prześladowania ich uwiarygodniają ich prawdę, to czy równocześnie trzeba ciętym językiem piętnować tych, którzy jakby potwierdzają nieświadomie ich prawdę?
Po co nazywać motłochem innych?