Zdecydowanie masz rację. Podejście, które zaproponowałem w poprzednim poście nie da się zastosować do wszystkiego. Jeśli na przykład taki Majewski mówi, że nie ma dowodów na wyjście Izraelitów z Egiptu, to nie można uznać, że w takim razie to była jakaś alegoria... To rzeczywiście nie miałoby sensu. Relacja ma znamiona historyczne, a skoro nie ma dowodów, że exodus był faktem, to zwyczajnie dopuszczam możliwość, że takie dowody się pojawią, lub wiem też, że brak dowodów na istnienie czegoś nie oznacza dowodu na nieistnienie tego samego.
Podejście wykluczające jedno z powyższych nie musi być dobre. Jeśli zaginie jakaś osoba, dajmy na to na morzu, służby mogą jej poszukiwać, a po pewnym czasie powiedzieć bliskim: "Musimy wstrzymać poszukiwania. Niestety nie mamy żadnych dowodów, że Państwa córka żyje." Rodzice mogą w takiej sytuacji uznać, że nie żyje. Ale czy jest na to dowód? Czy znaleziono ciało? Jeśli nie znaleziono, to wiadomo tyle, że jest prawdopodobieństwo, że nie żyje, ponieważ brakuje dowodów na to, że żyje. Rodzice jednak mogą uznać, że będą wierzyć w to, że ona żyje i nawet jeśli jest to mniej prawdopodobne, to nie można tego wykluczyć.
To samo odbywa się w świecie ateizmu i wiary. Niektórzy ludzie po prostu chcą, żeby córka z przykładu okazała się martwa, a inni chcą żeby żyła. Jeszcze inni nie są związani z tematem i mówią, że "pewnie nie żyje", bo im po prostu nie zależy. Ale kwestia dowodów to już zupełnie inna sprawa.
W takich miejscach biorę Biblię na wiarę. Można podejść do tego różnorako. Można zadać sobie pytanie: "Jaki wpływ na moje życie ma to, że traktuję tą relację jako historyczną? Czy odrzucenie jej sprawiłoby, że moje życie byłoby lepsze?" I tak szczerze mówiąc, chociaż są to pytania dość egoistyczne, to dochodzę do wniosku, że nie tracę nic uznając tę relację za historyczną.
Pewnie byłoby inaczej, gdybym był świadkiem Jehowy lub innym sekciarzem i ktoś na jej podstawie próbowałby wpłynąć negatywnie na moje życie. Ale odkąd to ja dam decyduję, jak to wpływa na miej życie, to ryzyka nie ma.
Takie podejście pewnie nie jest możliwe bez wiary, a skąd ta wiara się bierze, to ja nie mam pojęcia. Dlaczego ktoś ją ma, a dla kogoś innego jest to abstrakcja tego też nie wiem. Ale wielu rzeczy nie wiem. Dlaczego ktoś ma tak odmienną percepcję na inne tematy, co widać teraz w wątku o WOŚP. Tego też nie wiem. Może więc okazać się, że pewne kwestie proste i oczywiste dla mnie, nigdy nie będą choć w połowie takimi dla innego człowieka.