Tylko dwa czasopisma na cały (nie)boży rok... Kiedyś wychodziły co miesiąc nowe, szło się do ludzi z argumentem że to najczęściej drukowane i z największym nakładem wydawnictwo na ziemi. Sam w to wierzyłem. Ciekawe czy taki spadek agresywności w wydawaniu czasopism zrobiłby na mnie wrażenie gdybym nigdy się nie przebudził. Pewnie jakoś bym sobie to wytłumaczył.
Organizacja robi się z roku na rok co raz bardziej nudna. Kiedyś można było chociaż udawać że jest się zainteresowanym biblią, historią, genealogią, jakimiś para-naukowymi tematami które serwowało Przebudźcie Się! Pamiętam w latach 90' dyskusje do białego rana o tym czy Adam miał pępek, czy w skład 14400 wchodzą też rodowici żydzi, czy zabici w Sodomie i Gomorze zmartwychwstaną, było kopanie w oprawnych tomach strażnic, rycie w książce 'wiedza'. A wyjazdy na ośrodki pionierskie? Korzystanie z drewnianej sławojki, życie ośrodka koncentrujące się wokół wielkiego, zielonego wojskowego namiotu, gdzie była kuchnia polowa i kilkanaście namiotów nad jeziorem, rozmowy do późna przy ognisku, niektóre naprawdę budujące mimo że kręcące się wokół tematów religijnych. Organizacja miała smak, kolor, był w ludziach zapał i wiara. Czekało się na letnie zgromadzenia na miejskim stadionie przy smrodzie z przenośnych szaletów, chodziło się po koronie stadionu spotykając cały obwód czy okręg, brało się udział w dramatach, polowało się na młode siostry które już wiele miesięcy wcześniej miały wybrane sukienki na każdy dzień kongresu inna. I ta herbata z termosa, rozmoczone kanapki z ogórkiem małosolnym, walka z żywiołem deszczu i trzymanie w kilku pergoli żeby nie odleciała.
Teraz liczą się zoomy, logo JWORG, słupki, tabelki, loginy, przelewy, filmiki. Po jednym czasopiśmie na rok... Śmiechu warte. Jakbym to usłyszał 30 lat temu to albo bym pomyślał że jesteśmy w trakcie wielkiego ucisku albo Jehowa przestał błogosławić.