Każdy z nas wie, że „pieniądz rządzi światem”... Ale mało kto (spoza organizacji świadków Jehowy) wie, jak bardzo „cyferki” zniewoliły ten (rzekomo) „najszczęśliwszy lud na ziemi”...
Znaczna część aktywnych świadków Jehowy także nie zdaje sobie sprawy, do jak koszmarnych nadużyć prowadzi „niewinny” zwyczaj składania „sprawozdań” z głoszenia dobrej nowiny.
Pieniądze to nie tylko „cyferki” służące do rozliczania wymiany towarów i usług w gospodarce towarowo-pieniężnej, ale również („przy okazji”) narzędzie do zniewalania ludzi i do tuszowania wszelkich przestępstw
W starożytności Kodeks Hamburabiego „oficjalnie” przewidywał łagodniejsze kary za różne przestępstwa gdy przestępstwo zostało popełnione przez bogacza. Przykładowo za zabójstwo karano śmiercią, ale można było uniknąć kary śmierci, jeśli zapłaciło się karę w postaci złota lub srebra o określonej wadze. Jesteś biedny więc musisz umrzeć, jesteś bogaty więc unikniesz kary śmierci za morderstwo.
Aktualnie kodeksy państwowe „teoretycznie” przewidują, że na gruncie prawa karnego każdy człowiek (niezależnie od stanu majątkowego) ma ponieść tę samą karę, a więc „teoretycznie” bogacz powinien zostać skazany za morderstwo lub za gwałt na tyle samo lat więzienia co biedak który popełni morderstwo lub gwałt.
Oczywiście jesteśmy wszyscy świadomi, że człowieka bogatego stać na lepszego adwokata, a więc faktyczne prawdopodobieństwo że bogaty gwałciciel faktycznie trafi za kratki jest znacząco mniejsze niż faktyczne prawdopodobieństwo ukarania więzieniem biednego gwałciciela.
Mając dużo pieniędzy można opłacić adwokata, mając pieniądze można dać łapówkę, itd itp.
Przysłowie mówi, że „biednemu wiatr w oczy, a bogatemu nawet diabeł dziecko ukołysze”.
Pozornie mogłoby wydawać się, że Organizacja Boża powinna reprezentować wyższe moralnie standardy i „teoretycznie” nie powinno być takich niesprawiedliwych nierówności społecznych.
Okazuje się jednak, że w Organizacji Bożej „odpowiednikiem pieniądza” są ilości „godzin”, które konkretny wyznawca poświęca na rzecz swojego wyznania. Jeśli składasz „sprawozdanie ze służby” w którym deklarujesz dużo godzin, to łatwiej awansujesz na starszego zboru. Później, jako starszy zboru musisz dalej dużo „głosić”, a oprócz tego dużo czasu poświęcić na darmową pracę dla Organizacji, jaką będziesz bezpłatnie wykonywać jako starszy zboru. Ale „w zamian” otrzymasz władzę i faktyczną możliwość własnej bezkarności lub karania swych przeciwników.
Oczywiście jest to „możliwość” i nie każdy jest aż tak zdemoralizowany, aby z tej możliwości skorzystać, ale... Jeśli starszy zboru ma nieetyczną motywację, to popełni każde świństwo.
Podobnie jak w szatańskim świecie „nie każdy” bogacz daje łapówkę sędziemu aby uniknąć wyroku za zgwałcenie (i tysiące bogatych gwałcicieli siedzi za kratkami), ale „praktycznie” bogacz ma większe możliwości uniknięcia kary, tak też...
Tak też „w Organizacji Bożej” mężczyzna, który „dużo głosi” może „awansować na starszego zboru”, a później albo sam korzystać z bezkarności albo „załatwić” bezkarność, np. synowi...
To starsi zboru decydują, czy w razie poważnego grzechu w ogóle dojdzie do powołania komitetu sądowniczego czy też („jeśli sprawa nie jest znana publicznie”) to wtedy „zamiotą sprawę pod dywan” i ograniczą się do pouczenia „w 4 oczy” lub pouczenia „w 6 oczu”...
A jeśli już dojdzie do rozpoczęcia procedury sądowniczej, to wtedy mogą w podobnej sytuacji jednemu grzesznikowi udzielić tylko „upomnienia”, a innego „wykluczyć”, a wiec nawet narazić na to, że wyrzeknie się go własna rodzina, a w skrajnym wypadku: bedzie wyrzucony z własnego domu na ulicę!
A jaki czynnik decyduje o tym, komu dać tę wielką władzę, jaką dysponuje starszyzna? Jednym warunków jest „ilość godzin” wpisywana do „sprawozdań z głoszenia”...
Pod tym względem „cyferki” ze sprawozdań _przypominają_ „cyferki” na koncie bankowym, gdyż („nie zawsze muszą, ale czasami mogą”) stać się instrumentem do wielkiej niesprawiedliwości...