Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne
BYLI... OBECNI... => BYŁEM ŚWIADKIEM... nasze historie => Wątek zaczęty przez: lma w 27 Październik, 2019, 13:35
-
Pytanie jak w temacie. Chciałbym lepiej zrozumieć, gdzie według Was leży granica ?
-
Zniechęcanie do rozwoju. Zachęcanie do zagłuszania talentów, które nie przynoszą ewidentnych korzyści sekcie.
-
Zniechęcanie do rozwoju. Zachęcanie do zagłuszania talentów, które nie przynoszą ewidentnych korzyści sekcie.
No to chrześcijaństwo od samego początku jest sektą.
-
Dla mnie to brak możliwości odejścia bez utraty rodziny, stosowanie ostracyzmu.
-
Jednozbawczość ,"tylko my mamy patent na prawde", manipulowanie w umysłach, tak aby kosztem zdrowia, zaniedbujac rodzinę, nieświadomie za darmo pracowac na korzyść sekty a nadodatek czerpać z tego wyzysku radość ....mieszanie ludziom w umysłach...Brak możliwości swobodnego dzielenia sie swoimi myslami. Sekta chroni i prowadzi za rękę, całą reszta to swiat szatanski.
-
Pytanie jak w temacie. Chciałbym lepiej zrozumieć, gdzie według Was leży granica ?
Granica miedzy nieszkodliwa religia a destrukcyjna sekta jest niejednoznaczna i plynna .
Przykladowo Katolicyzm zachodnioeuropejski jest raczej spokojny , intelektualny , sklonny do dialogu i wspolpracy z innymi religiami . Polski Katolicyzm , szczegolnie ostatnich lat , staje sie coraz bardziej radykalny i nietolerancyjny . Przypomina w niektorych swych aspektach agresywna sekte .
Jestem swiezo po lekturze "Mnicha " T. Bartosia , bylego wieloletniego dominikanina , i mysle , ze Dominikanie oraz SJ niewiele sie roznia w traktowaniu swoich braci w wierze . Lekture polecam szczegolnie dla bylych SJ .
Pytasz , ktora ze znanych religii nie jest sekta ... Moim zdaniem wiele ewangelickich wspolnot wykazuje pozytywne cechy , wspierajac swoich wiernych w rozwoju wewnetrznym i nie narzucajac zbyt rygorystycznie zasad postepowania . Generalnie , rowniez Buddyzm ( o ile mozna nazwac go religia) jest tolerancyjny i otwarty na rozne swiatopoglady . Pzdr .
-
Hmmm...
Znalazlam kiedys w ksiazce Henrego Clouda "Jak mowic nie" opis zdrowej wspolnoty religijnej. I w sumie sie z tym zgadzam. Polecam ta ksiazke - uczy stawiania zdrowych granic.
Najwazniejsze sa sposoby odejscia. Co sie dzieje po odejsciu ale tez wiele innych czynnikow.
Ogolnie mysle, ze ludzie moga zachowywac sie I myslec jak czlonkowie sekty w kazdej zorganizowanej wspolnocie(z tych wspolnot nie wszystkie musza byc sektami by niektorzy ludzie zaczeli sie zachowywac jakby byli w sekcie). To znaczy jesli ktos zaczyna sie radykalizowac, niebezpiecznie mocno utozsamiac z groupa, byc od niej zaleznym (np nie podejmowac decyzji przed konsuktacja z czlonkami grupy) to zdrowy przywodca I zdrowa grupa taka osobe przyhamuje w jej zapedach. Niezdrowa wspolnota bedzie sie z takiej osoby zachowania cieszyc I korzystac z niego (co moze byc znakiem, ze taka grupa zaczyna zmierzac w niebezpiecznym kierunku.
Generalnie uwazam, ze ludzie nie potrzebuja religii. W moim sposobie rozumienia swiata religia jest przestarzalym sposobem wyjasnienia skomplikowanej rzeczywistosci, ktory w sumie nigdy nie dzialal na korzysc wierzacych. W dzisiejszych czasach bardziej przeszkadza niz pomaga ludzkosci w rozwoju.
Rozgraniczam tez pojecie religijnosci (powtarzanie rytualow) a duchowosci - kiedy to jednostka wyznaje jakies ideally, jakiegos boga/bogow lub ma po prostu zasady ktore pozwalaja jej kochac i akceptowac ludzi I stawiac dobro planety wysoko w swojej hierarchii wartosci. Gdy to w co wierzy czyni ja szczesliwa i pomaga jej zyc w pokoju z innymi bytami.
W moim przekonaniu religie zawodza kwestii pomagania swoim czlonkom w staniu sie bardziej rozumiejacymi, empatycznymi i szczesliwymi ludzmi.
A raczej promuja 0-1-kowosc, ciasnote pogladow, strach przed innoscia i poczucie wyzszosci u swoich czlonkow (kto powtarza jedyne sluszne rytualy ten jest lepszy niz inni).
Takie SA moje poglady na dzis. :)
Ktore religie SA sektami? Hmm... Chyba zadna religia, ktora zezwala na opuszczenie jej szeregow w bezpieczny sposob I Bez konsekwencji DLA opuszczajacego I jego rodziny, Bez straszenia Kara... nie powinna byc nazywana sekta - co nie oznacza, ze w obrebie tej religii nie istnieja sekty (np. Grupa ewangelizujaca skuoiona wokol jednego ksiedza moze juz cechy sekty spelniac). Zamkniete klasztory SA uznawane za instytucje totalne - jesli wprowadza sie w nich (w skrocie napisze) model BITE wtedy staja sie sektami.
Mysle, ze wielkie religie moglyby bardziej podpadac pod definicje struktur mafijnych (jesli np. piora brudne pieniadze)
Generalnie ciekawe zagadnienie. :) Pisze z glowy, to co mysle, nie mam zadnych cytatow definicji. A mozna byloby zrobic taka troche naukowa dyskusje z definicjami slowa sekta I wtedy dyskutowac. Bo wydaje nie sie, ze to co myslimy zalezy od tego do ktorej definicji bedziemy sie odwolywac ;) hehe a ja w sumie zadnej definicji teraz nie mam na mysli, wiec caly moj wywod jest tylko takim sobie potokiem mysli :) hahahha ah te dojazdy do pracy ;) I'm dluzsze, tym dluzsze posty 😊😊😊
-
Zniechęcanie do rozwoju. Zachęcanie do zagłuszania talentów, które nie przynoszą ewidentnych korzyści sekcie.
Zgadzam się z tym w 100 procentach. Dodałabym jeszcze tylko regulowanie przez ludzi bądź człowieka z góry każdego aspektu życia oraz ograniczanie kontaktów ze światem zewnętrznym do minimum.
-
Zgadzam sie z większością wymienianych powyżej aspektów sekty, ja bym dodał jeszcze że sekta wywołuje u jej członków dysonans poznawczy czyli rozdźwięk między tym co się praktykuje a tym w co się naprawdę wierzy i powoduje konieczność wypierania swoich szczerych myśli i dążeń, nakładanie swojemu umysłowi kagańców, robienia na swoich płatach mózgowych lobotomii na raty. Strach przed myślozbrodniami, jak u Orwella.
Na przykład ja miałem tak - siedzę na zebraniu niedzielnym, piękny czerwcowy dzień i jest w nim wałkowany jakiś artykuł ze strażnicy, totalny beton, treść kompletnie z dupy, o jakiejś kompletnie oderwanej od mojego życia doktrynie Towarzystwa uzasadnianej naciąganym na maxa wersetem z ST, na zasadzie wzięcia fragmentu z jakiejś zapomnianej księci Micheasza czy Ozeasza i doklejenia na siłę do tego wersetu z jakiegoś listu na zasadzie że oba zawierają to samo słowo... Spać mi sie chce słuchając przymusowej "dyskusji" czyli dwojga starszych wiekiem rolników z wadami wymowy którzy powtarzają prawie słowo w słowo treść właśnie odczytanego akapitu i sobie nagle myślę "Co ja tu właściwie robię?" i od razu narzucam sobie myśl "Nie mogę tak myśleć!" i się prostuję i próbuję się skupić na tym bezsensownym zebraniu marnującym mój czas i widzę że inni też siedzą i tak samo jak ja udają przed sobą i przed innymi że ich to interesuje bo muszą bo jesteśmy jedyną prawdziwą religią i to co robimy jest słuszne i trzeba do tego namawiać innych... Żeby tak samo jak my ubierali garnitury i krawaty i siedzieli na zebraniach w niedzielę i słuchali tych bzdetów zamiast robić cos przyjemnego i normalnego.
Jaka to była ulga już nie musieć tego robić.