Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BYLI... OBECNI... => BYŁEM ŚWIADKIEM... nasze historie => Wątek zaczęty przez: zero1 w 06 Wrzesień, 2018, 22:05

Tytuł: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: zero1 w 06 Wrzesień, 2018, 22:05
Zaczął się wrzesień, od dłuższego czasu jestem mentalnie po drugiej stronie 'prawdy' i karmi mnie teraz forum.
Jest jednak pewna wspominka związana z tym miesiącem i z pewnym 'wyróżnieniem', którego przed laty mogłem doznać właśnie w religii Świadków Jehowy - to zadanie pioniera stałego!
Miałem wtedy sporo na głowie w zborze, a do tego jeszcze wziąłem na siebie tą robotę. Potem przyszedł wyczekiwany kurs. No i ta 'tajemnicza, zakazana' książka. Tylko jedna osoba pozwoliła mi u siebie w domu wziąć ją do ręki i przeglądnąć, coś nawet o niej opowiadając. Kilka innych osób było tak wyszkolonych, że nie pozwalało mi jej u siebie dotknąć i nie odpowiadało na żadne pytania, dopóki sam na KSP nie pojadę. Ja po swoim nie miałem problemu z tym, aby inni ją sobie obejrzeli.
Tu rodzi się u mnie jednak pewien sentyment wyniesienia czegoś dobrego z tej gorączki religijnej - było to otrzymanie tej nobilitacji za cały rok ciężkiej pracy, dowiedzenie sobie, że jest się w stanie ciężko pracować i zdobyć się na poświęcenia a ponadto - choć wiem, że źle rozumiana, ale jednak - przyjęta do zrozumienia i napędzana ogromną chęcią dzielenia się tym 'dobrem' znajomość pewnej ideologii/filozofii/doktryny.

Przypuszczam, że wielu z Was, którzy mieliście okazję wysilać się przez pewien czas jako pełnoczasowi, też co roku wspominacie pierwszy wrzesień tej specyficznej służby w wyjątkowy sposób - był to pewien sposób mierzenia się z sobą samym i ... być może sami coś jeszcze dorzucicie od siebie.
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: salvat w 06 Wrzesień, 2018, 22:32
Gdy byłem czynnym głosicielem rozpoczęcie nowego roku służbowego znaczyło dla mnie po prostu koniec lata. Coraz krótsze i zimniejsze dni powodowały że służba na ulicy czyli szorowanie chodników było mniej wygodne. Trzeba było pójść na teren czego szczerze nienawidziłem. Oczywiście w zborze achy i ochy bo nowe cele bla bla bla... potem jakieś zgromadzenie jedno lub dwudniowe więc jakies urozmaicenie, ale i tak człowiek na sesji popołudniowej miał już dość. O książce dla pionierów dowiedziałem się przypadkiem przeglądając w gościach z nudów biblioteczkę pewnych braci. Zaciekawiła mnie pozycja więc wyciągnąłem z regału i ledwie przekartkowałem kilka stron a już ręka pionierska wyrwała mi ją z rozmachem, gniewem w oczach i słowami na ustach, ze to specjalna książka dla pionierów po kursie więc nie mogę jej czytać. Tamta reakcja mnie zbiła z tropu, więc za bardzo nie drążyłem tematu, jednak zapaliła malusieńkie światełko - stary coś tu nie gra, co to za tajemnice w prawdziwej religii???

Wówczas pomyślałem, że pionierzy to niezłe schizole i raczej nie dołączę do ich grona choć "zachęty" były, raz nawet wziąłem wniosek ze stolika pionierskiego, bo napatoczyła się grupka znajomych więc zagrałem pod publiczkę.
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Fantom w 07 Wrzesień, 2018, 09:55
Jakiś inny duchowy pokarm był w tej książce?:)
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: zero1 w 07 Wrzesień, 2018, 11:36
Tak, troszeczkę windował pionierów w ich oczach i nadawał im odpowiedzialność za robienie pionierów z innych. No i myślę, że był to też dodatkowo sekciarski element kontroli i rozbudzania pragnienia zdobycia tej gratyfikacji.
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 07 Wrzesień, 2018, 12:37
zaproszono mnie na kurs dla pionierów ale tej książki NIE dostałem

pamiętam, że mówiono nam że głosiciele powinni pozyskiwać innych głosicieli, a pionierzy powinni pozyskiwać innych pionierów. Spytałem o podstawę biblijną tego zalecenia czym wywołałem niesmak na twarzy prowadzącego.
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Iwonka w 07 Wrzesień, 2018, 15:02
Książka dla pionierów rozpalała mą wyobraźnię  aż przeczytałam ją w internecie, nic specjalnego nie zawiera, ale pionier ma satysfakcję że ją zdobył niesamowitą
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Ruda woda w 07 Wrzesień, 2018, 16:47
zaproszono mnie na kurs dla pionierów ale tej książki NIE dostałem

pamiętam, że mówiono nam że głosiciele powinni pozyskiwać innych głosicieli, a pionierzy powinni pozyskiwać innych pionierów. Spytałem o podstawę biblijną tego zalecenia czym wywołałem niesmak na twarzy prowadzącego.

po takim pytaniu... powiadam Ci nie byłeś godzien  ;D
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: zero1 w 07 Wrzesień, 2018, 21:11
Pamiętam jeszcze w związku z tą decyzją swoje osobiste rozterki - czy podołam itp.
Wiadomo, że takiej decyzji nie podejmuje się w ciągu ostatnich dni sierpnia - to jest nawet i pół roku - lub więcej - przygotowywań, a głównie chodzi o impuls - decyzję: tak, zostanę!
Potem jeszcze przychodzi czysto-racjonalne rachowanie - ale nie od teraz (np. listopad), a od września przyszłego roku, bo wysłużę 10 m-cy, a i tak na kurs mnie nie zaproszą. No i już człowiek ma to w głowie.
I w końcu mija czas mierzenia się z decyzją, następuje oddanie wniosku starszym i start!
Obawy są cały czas, zmniejszają się, gdy 30 września udaje się złożyć sprawozdanie z byle czym w rubrykach publikacji lub odwiedzin, tudzież studiów - najważniejsza jest liczba 70 w kolumnie 'Godz.'.
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 07 Wrzesień, 2018, 22:41
to ja byłem lepszy w kreatywnej matematyce :) jak miałem np. w marcu podjąć się pioniera pomocniczego, to owoc za luty składałem np. 5 lutego, a za marzec np. 30 marca - no i miałem więcej czasu na wypracowanie tych (wtedy wymaganych) 60 godzin w miesiącu...
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Gandalf Szary w 08 Wrzesień, 2018, 08:08
to ja byłem lepszy w kreatywnej matematyce :) jak miałem np. w marcu podjąć się pioniera pomocniczego, to owoc za luty składałem np. 5 lutego, a za marzec np. 30 marca - no i miałem więcej czasu na wypracowanie tych (wtedy wymaganych) 60 godzin w miesiącu...
Czyli za 5 dni lutego ? No Sebastian uczciwy nie byłeś:)
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Trinity w 08 Wrzesień, 2018, 09:04
kurs pionierski i książka również moją wyobraźnie rozpalała
będąc młodym dziewczęciem poszłam w pionierkę
wiedziałam jak to się kręci że muszę wniosek złożyć we wrześniu żeby na przyszły rok
iść na kurs
złożyłam w sierpniu. podjęłam się jakiejś dorywczej pracy i wio w teren ( miejski)
miałam dużo błogosławieństw,
ale jaką ja miałam logistyke? pracowałam do 15 a o 16 już byłam umówiona.
czasem coś zjadłam czasem już nie zdążyłam. tak sie starałam żeby z jednej służby iść w drugą o 18. powinnam być w służbie 3 godz dziennie żeby wyrobić kwantum 90 h ( to była istna rzeźnia) pracowałam zawodowo 7 godz dziennie.
do domu wracałam około 20 i tak przez rok. w soboty szłam na cały dzień, nie jeździłam do babci 😪 każdą chwile wykorzystywałam na głoszenie wg zaleceń.
mimo takiego galopu nie wyrabiałam godzin.
w soboty wieczorem imprezowaliśmy z innymi pionierami ale kulturalnie i bez alko
( kto by mi dziś kazał się tak męczyć?!)

wracając do kursu
gdy wpłynie wniosek do starszych oni się podpisują i wysyłają do BO
więc czekałam wrzesień i nic
pytałam starszego jak się sprawy mają a on że czekamy..
gdy zaczoł się październik i nie było mojego zamianowania zaczełam się denerwować
że nie " chwyci" mnie rok i nie pojade na kurs 😫
później się dowiedziałam że starszym zawieruszył się mój wniosek i dlatego go nie wysyłali
a może myśli że to mój słomiany zapał? i chcieli zobaczyć czy oddaje 90 godzin?
w każdym razie pod koniec października znów zapytałam a on mówi że czekamy...
zamianowanie przyszło 21 listopada że jestem pionierem od października.
i pomyślałam że nie zaproszą mnie na kurs bo brakuje mi 1 miesiąca.
nie wiem czy to było celowe działanie czy zwykła ignorancja.

akurat NO był człowiek z którym bardzo się polubiliśmy i wszystko mu to opowiedziałam
doradził mi żebym napisała do Nadarzyna w tej sprawie. napisałam a nawet dzwoniłam.

następnego roku pod koniec sierpnia zadzwonił telefon od koordynatora z zaproszeniem na kurs
jaka byłam szczęśliwa! że uwzględnili mi ten miesiąc!!!

prawie nigdy nie wyrabiałam 90 co było kością niezgody między mną a starszymi
szczególnie jeden wziął sobie mnie na ząb.
co zebranie mnie nękał o godziny, o za krótką spódnicę o za duży dekolt
no działałam mu jakoś wyjątkowo na nerwy
dziś nie jest w orgu może nawet to czyta.
zastanawiam się dlaczego taki był
zero miłosierdzia wobec mnie totalny antagonista
taka to moja urzekająca historia

 
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 20 Wrzesień, 2018, 12:42
Czyli za 5 dni lutego ? No Sebastian uczciwy nie byłeś:)
zracjonalizowałem to sobie że gdyby było wolą Jehowy aby zawsze sprawozdania dotyczyły pełnego miesiąca to nie zbieranoby owocu pod koniec miesiąca ale na początku następnego (a skoro i tak zdajemy owoc za niepełny miesiąc i końcówkę poprzedniego, to luty mógł obejmować np. 3 dni stycznia i 5 dni lutego a marzec 26 dni lutego i 31 dni marca)

jak pracowałem w banku to nikt nigdy nie wpadł na pomysł aby sprawozdanie finansowe za marzec składać w marcu tylko każdy wiedział że do 10 kwietnia i to była jasna zasada; a skoro w zborach i tak dokonywano łamania miesiąca to nie widziałem różnicy aby miesiąc złamać 5go a nie 28go
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Sebastian w 26 Wrzesień, 2018, 00:40
z dzisiejszej perspektywy nie mogę sobie wyobrazić siebie głoszącego od domu do domu - a byc pionierem to już w ogóle kosmos; ale kiedyś służba pionierska sprawiała mi radość...
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Proctor w 26 Wrzesień, 2018, 00:56
Wrzesień? Nigdy nie przywiazywałem wagi do tego miesiąca. Nie lubię udziwnień wiec nigdy nie pamiętałem że to nowy rok służbowy. Pionierem byłem i w przeciwieństwie do Sebastiana książkę dostałem.
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Bożydar w 30 Listopad, 2018, 09:16
Jedyne głupie pomysły z pioniurowaniem jakie miałem to wyjazd z małżonką do jakiegoś tam Equadoru czy Peru i "głoszenie propagandy JW". Na szczęście chyba do końca tego nie czuliśmy i temat sam umarł... na szczęście.
Jeśli chodzi o pionierowanie będąc osobą pracującą na pełen lub 3/4 etatu, nigdy nie uważałem tego za coś normalnego i wykonalnego. Piszę wykonalnego, bo normalny człowiek poświęca też czas dla siebie, odrobinę hobby, spotkania z ludźmi. Chociaż byłem w tej sekcie, to przynajmniej nie udało się im mnie przerobić na takiego wielbłąda, który ograbia się ze wszystkiego w imię "rób więcej". Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego do czego skłonny jest poświęcić się człowiek w imię czegoś co uważa za najważniejsze w życiu - ratowanie ludzi przed armagedonem i czczenie Boga.

Zawsze w głębi czułem, że Bóg nie jest na tyle niewyrozumiały i wie, że głównie mamy zadbać o swoje potrzeby fizyczne, a potem robić co możemy  by "głosić". Ja po ośrodku pionierskim , albo marcowej promocji na 30 godzinek miałem dosyć i czułem się wyjątkowy. Ja sam nigdy nie pionierowałem dopóki nie poznałem mojej żony. Po ślubie 4 lata z rzędu było pionierowanie w okresie marca 30h i 50h na ośrodkach (Stara wieś koło Nowej Soli, Leman koło Kolna, Limanowa, Warblewo niedaleko Koszalina). Ale na roczne zajeżdżanie bym namówić się już nie dał...  ;D Jak sobie pomyślę, że niektórzy potrafią tak ciągnąć latami to nie ogarniam jak ci ludzie funkcjonują.

Wydaje mi się, że ta książka pionierska i fotka zbiorowa z kursu jest swego rodzaju odznaczeniem za szczególne zasługo wobec Boga (czytaj organizacji) i wykorzystuje przede wszystkim zwykłe ludzkie poczucie winy/niższości i potrzebę udowodnienia, że jednak jest się wartościowym. Jest to swego rodzaju marchewka i nieco lepszy status od pozostałych przy jednoczesnym pokazywaniu innym, że jeśli poświęcą organizacji kawał swojego życia to dostaną kupkę papieru oprawioną na niebiesko/czerwono. Smutne to chociaż nie każdy wstępując w pionierkę ma takie same cele i deficyty.

Jedynym plusem jest trening obowiązkowości i samodyscyplina, które można przekuć z korzyścią dla siebie poza orgiem.
Dla mnie "rozpoczęcie nowego roku służbowego" nie miało żadnego znaczenia. Wyszedł braciak, pogadał, podsumował i zszedł, potem wszystko wracało do tej samej rutyny i monotonii.
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Nadaszyniak w 30 Listopad, 2018, 23:18
moje trzy grosze:
Czytając ten wątek i patrząc z perspektywy minionego czasu, powracając myślami do wspomnień st. p-90h, mogę stwierdzić, że jedyną pozytywną korzyścią była tylko dobra kondycja ciała: chodząc setki kilometrów po parkach ulicach i innych miejscach, długodystansowy maraton klatkowo-schodowy spowodował pozytywne efekty fizyczne - zgubienie wagi ciała ( a byłem pączek) oraz samodyscyplina …

Napiszę, coś więcej moi drodzy z powracających wspomnień z sekty (Ww): o ośrodkach pionierskich, które organizowałem -  myślę, że nie zakłócę tematu tego wątku?

Organizować od podstaw zlot z udziałem młodych ochotników w okresie wakacyjnym nawet trzy razy nie sprawiało mnie żadnych trudności, chętnych było wielu i również odniosło to pozytywny skutek między uczestnikami takiego grupowego wspólnego wyjazdu.
Przedstawiona z mojej strony w macierzystym zborze propozycja utworzenia ośrodka nie stwarzała żadnych problemów od strony grona starszych, podpisany druk wysyłano do biura (Ww) w Nadarzynie.
Najistotniejsze było zaakceptowanie takiego ośrodka pionierskiego przez naczelne biuro sekty (Ww) na podstawie zaproszenia ośrodka pionierskiego przez miejscowy dany zbór do którego grupa miała się udać.
Kiedy otrzymałem owe pełnomocnictwo  (taki druk przedstawiłem już na Forum do Waszego wglądu), miałem z górki, tylko zorganizować fizycznie taki ośrodek.

Przedstawię może teraz, niektóre  kryteria takiego dwutygodniowego ośrodka:
koszt pobytu mieścił się w kwocie 200 zł ( uwarunkowane było zasobnością uczestników, lecz w większości każdego było stać na taką kwotę), proponowałem zainteresowanym osobą, atrakcyjne tereny nad morzem w górach, zalewach i innych pięknych okolicach, aby młodzież miała miłe wspomnienia z pobytu ( to była z mojej strony żelazna reguła znalezienia takiego odpowiedniego miejsca) z wygodną kwaterą mieszczą się w prywatnym domu+korzystanie z łazienki, toalety oraz podróż samochodem na docelowe miejsce z ustalonej zbiórki.
Grupa składająca się np. z  20 uczestników, standardowo było cztery samochody (nie mogło być mniej, ponieważ każdy musiał mieć zapewniony transport-osobiście to nadzorowałem), na ośrodku zorganizowana była jednodniowa wycieczka ( paliwo pokrywał każdy prywatnie) również dodatkowe wypady w ciekawe miejsca po obiedzie całą grupą (jeżeli było w okolicach Bałtyku, byliśmy codziennie na piaszczystej plaży).
Organizując taki ośrodek pod względem finansowym starczało na wszystkie potrzeby, przy dobrej zorganizowanej grupie, nie brakowało nawet na frykasy,  (20  x 200 zł. to suma kwoty =4000,- dzienna stawka wyżywienia około 285 zł)
W roli kuchmistrzyni  wyznaczona była jedna osoba ( doświadczona niewiasta), która sprawowała całościową piecze, układałąc menu ze zmieniającymi się  dyżurnymi w kuchni przygotowujących na bieżąco posiłki.
Z grupą nie miałem prawie żadnych problemów dyscyplinarnych, ponieważ młodzież widząc moją postawę w stosunku do nich, sami pomiędzy sobą rozwiązywali zaistniałe nieporozumienia.
Z chytrą przebiegłością na zlocie z moją cichą aprobatą, wyłaniał się ''przewodnik'' pośród młodzieży, którego akceptowali młodzi i on z dozą lekkiej władzy nadzorował młodych, w poważniejszych zaognionych problemach zabierałem osobiście ostateczny głos.
Z porządkiem na obiekcie, nie było problemu bo również odpowiedzialnym za estetykę miejsca odpowiadał jeden lub trzech uczestników.
Zadania były podzielone i każdy odpowiadał za swoją przydzieloną działkę, tym sposobem nie było problemów i zamieszania.

W ostatnim dniu zakończenia zlotu, wszyscy młodzi przygotowywali się do nadchodzącego wieczoru przy ognisku, był to dzień wolny od agitacji do sekty, czas na pakowanie i ogólne sprzątanie zajmowanych pokoi, łazienki, toalety i podwórka, zwijanie namiotów skryte miejsce młodych,( powiem szczerze młodzież w chłodne i deszczowe noce nocowała w domu a tak to tylko namioty).
Wieczorem przy ognisku zabrzmiała muzyka z samograja jak również nieodzowny dyskotekowy taniec w wieczornej poświacie w blasku iskrzącego ognia, z moim przyzwoleniem pojawiło się tak upragnione dodatkowo piwo, zabawa młodych trwała prawie do brzasku dnia, ''starsza młodzież'' mocno w tym czasie już w domu spała.
Rano wspólne śniadanie, w południe wszyscy opuszczaliśmy zakwaterowanie

Oczywiście taki całokształt wyjazdu letniej grupy przygotowywałem w długim czasie biorąc pod uwagę nawet nieprzewidzianą ewentualną sytuację.
Ale było wszystko dobrze, nie było problemu z policją, sąsiadami nikt nie uległ wypadkowi czy utratą życia, a sprawy ''coś tam coś tam '' nie wchodziły w rachubę, a takie wyskoki były na niejednych zlotach a potem tłumaczenie się prowadzącego przed inkwizycją zborową za takie czy inne zachowanie. 

Jaka korzyść płynęła dla mnie w organizowaniu takich zlotów wakacyjnych:
Proszę zauważyć, jeden turnus dwutygodniowy takiej zborowej atrakcji w kwocie 200 zł x 3 wyjazdy, to kwota ogólna 600 zł, za taką kwotę nie spędzi się większą połowę wakacji w takich warunkach jakie przedstawiłem - świetne spędzenie okresu wakacyjnego.
Z biegiem czasu zauważono moją kombinację wygodnych tanich wakacji, lecz kiedy nastąpiło zakończenie tej sielanki z mojej strony, byłem na etapie wybudzania z sekty.

Korzyści z mojej strony otrzymała w pełni (Ww) i zapraszające macierzyste zbory w postaci agitacji do sekty, lecz uczestnikom nikt nie wymaże wspomnień dobrych częściowo spędzonych wakacji pośród rówieśników.
Oczywiście, inne w większości organizowane wakacyjne dwutygodniowe ośrodki pionierskie i wspomnienia nie cieszyły się pozytywną opinią, lecz kojarzyły się w negatywnych odczuciach obozowych osób w nich uczestniczących. 
(o jednym zlocie napisałem na tym Forum, który prowadziłem)


Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: zero1 w 30 Listopad, 2018, 23:31
I to były ośrodki!
A może by tak zorganizować coś podobnego najbliższego lata - żeby wszystkim było równie ciężko dojechać to w samym centrum - w Łodzi? :-D
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: salvat w 30 Listopad, 2018, 23:56
Pod warunkiem ze "łódź" będzie na jeziorze np. w Giżycku  ;)
Tytuł: Odp: Radowałem się gdy mi mówiono: "Chodźmy do domu Jehowy"
Wiadomość wysłana przez: Nemo w 01 Grudzień, 2018, 08:48
I to były ośrodki!
A może by tak zorganizować coś podobnego najbliższego lata - żeby wszystkim było równie ciężko dojechać to w samym centrum - w Łodzi? :-D
Organizuj.  :)