Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne
DYSKUSJE DOKTRYNALNE => KREW i kwestie medyczne => Wątek zaczęty przez: Roszada w 27 Lipiec, 2018, 11:03
-
Jeden z forumowiczów napisał, że nie zauważył w zborach ŚJ depresji.
Tak jakby ona była wypisana na czole takich osób.
Tymczasem wydaje się, że niedawno CK przyznało, że depresja dotyka ŚJ, choć częściej pisze ono, że głosiciele ratują innych ludzi z depresji.
Oto wspomniane słowa:
*** yb08 s. 6 Ciekawe wydarzenia z minionego roku ***
Pomimo klęsk żywiołowych, przemocy i przestępczości, chorób, depresji, podeszłego wieku czy obojętności innych ludzi Świadkowie Jehowy ‛biegną wytrwale w wyznaczonym im wyścigu’, gdyż sił udziela im ich Bóg
*** g 10/13 s. 15 Depresja ***
Daniela, będąca Świadkiem Jehowy, wspomina: „Pewien współwyznawca taktownie zachęcił mnie, żebym opowiedziała o swojej depresji. Chociaż latami tego unikałam, szybko zorientowałam się, że cały czas potrzebowałam właśnie takiej rozmowy.
*** g 8/08 s. 32 Pomoc w okresie żałoby ***
Pewnej kobiecie umarł ojciec, gdy miała zaledwie 12 lat. Długo zmagała się z niepokojem i depresją. Oto, co napisała do kanadyjskiego Biura Oddziału Świadków Jehowy:
„Ukojenie znalazłam dopiero po przeczytaniu broszury Gdy umrze ktoś bliski. Pomogła mi ona uporać się z cierpieniem. Wciąż płaczę, ilekroć przypomnę sobie, jak bardzo brakuje mi taty. Ale gdy rozmyślam, modlę się i daję upust łzom podczas lektury tej publikacji i podanych w niej wersetów, nie odczuwam już takiego bólu jak dawniej. Teraz pokrzepiają mnie Boże obietnice.
*** g04 8.1 s. 10 Nadzieja dla cierpiących ***
Katarzyna jest Świadkiem Jehowy i wraz ze współwyznawcami uczęszcza na zebrania odbywające się w Sali Królestwa. Ale niekiedy nawet te radosne spotkania stanowią dla niej wyzwanie. „Sztuczne światło, obecność mnóstwa osób i gwar czasami mnie przytłaczają. Wtedy narasta we mnie poczucie winy i przygnębienie, ponieważ zaczynam myśleć, że moja choroba jest oznaką braku usposobienia duchowego”. Jak Katarzyna panuje nad tą sytuacją? „Zrozumiałam, że depresja to choroba, z którą muszę umieć żyć
*** g04 8.1 s. 13 Jak mogą pomóc inni ***
Danuta, cierpiąca na depresję, przyznaje, że niezwykle pokrzepia ją życzliwość kochających i współczujących starszych zboru. „Kiedy starsi zapewniają mnie o miłości Jehowy, czytają fragmenty Jego Słowa, Biblii, i mówią o tym, że według zamierzenia Bożego ziemia stanie się rajem, w którym zapanuje pokój i radość, a także modlą się ze mną — nawet gdy rozmawiamy przez telefon — czuję, jakby mój ciężar stawał się lżejszy. Wiem, że nie zostałam opuszczona przez Jehowę ani przez moich braci, a to dodaje mi sił”.
*** g04 8.2 s. 30 Od naszych Czytelników ***
Depresja poporodowa Mam kochaną roczną córeczkę. Gdy w Przebudźcie się! przeczytałam artykuł „Czym jest depresja poporodowa” [8 czerwca 2003], bardziej niż kiedykolwiek odczułam troskę Jehowy.
*** g03 22.3 s. 30 Od naszych Czytelników ***
Po urodzeniu drugiego dziecka wpadłam w głęboką depresję. Moi przyjaciele i krewni nakłonili mnie, bym zasięgnęła porady lekarza. Jestem wdzięczna, że poprzez publikacje takie jak Przebudźcie się! organizacja Jehowy zapewnia duchowy pokarm we właściwym czasie.
-
Jak dotarły do mnie pierwsze informacje, że ludzie w tej religii mają depresję, to byłam wielce zdziwiona, jako już śj.
Mój tok myślenia był taki:
Jak to w takiej wspaniałej, jedynej religii prawdziwego Boga, ludzie popadają w depresję??
Powinni tryskać szczęściem i emanować samą radością!!
A tu takie kwiatki.
:'( :'(
Trudno mi było jedno z drugim pogodzić.
I tego rodzaju informacje, tworzyły u mnie różne zgrzyty nt. tej religii.
Choć różne świadkowskie tłumaczenia przykrywały rozsądne i logiczne wnioski.
Po odkryciu prawdy o tej sekcie, wszystko mi się poukładało w jedną całość.
Najbardziej byłam zaszokowana informacjami o depresjach i antydepresantach u żon starszych w zborach.
Bo uważałam, że te, to już naprawdę są przy samym Bogu, z tymi swoimi mężami, takimi świętymi wręcz.
Dziś znam prawdę o tej religii i wiem jak to naprawdę jest.
I wiem, że ta organizacja niewiele ma wspólnego z Bogiem i pobożnością.
A swoje odkrycia nt. tej sekty, uważam za cud życia, który mi się przydarzył.
Jak pomyślę, jaka byłam gorliwa w spełnianiu poleceń ciałka kierowniczego z USA.
Bo dla wielu śj on się nie przydarzy.
:) :)
-
Ciekawe są te oto powyższe słowa:
"Sztuczne światło, obecność mnóstwa osób i gwar czasami mnie przytłaczają. Wtedy narasta we mnie poczucie winy i przygnębienie, ponieważ zaczynam myśleć, że moja choroba jest oznaką braku usposobienia duchowego”. Jak Katarzyna panuje nad tą sytuacją? „Zrozumiałam, że depresja to choroba, z którą muszę umieć żyć"
Nie raz pisaliście tu o "poczuciu winy". :-\
-
Znałam takie fajne małżeństwo świadkowe, nadal ich znam, ale nie mam bliskiego kontaktu.
Ale o czym chcę napisać.
On, przykładny mąż i ojciec kilku dzieci, starszy zboru od wielu lat.
Ona, przykładna żona, aktywna, czasami bywała pionierką.
Często brali udział w różnych wywiadach na zgromadzeniach letnich i obwodowych.
Kojarzę sobie, jaki totalny przeżyłam szok, jak dotarła do mnie informacja,
że ona ma bardzo poważne problemy z psychiką i jest na silnych depresantach.
Na zgromadzeniach, jak się widywaliśmy, stwarzali z pozoru widok szczęśliwego małżeństwa, rodziny bez jakichś tam większych problemów.
Wywiady, prawie całą rodziną, wszyscy aktywni w zborze w różnej formie przywilejów.
A tu takie "ciasteczko" wyszło na światło dzienne.
Bardzo mnie zastanawiały takie sytuacje.
-
moje trzy grosze:
Chcąc zrozumieć psychikę sJ, trzeba poznać, jak widzą otaczającą ich rzeczywistość.
Obraz jaki sobie budują ma bowiem decydujący wpływ na ich relacje z otaczającym ich światem.
Obraz ten jest jednak u świadków mocno wypatrzony.
(Ww) z pomocą wszelkich dostępnych środków ukazuje otoczenie jako skupisko wszelkiego zła.
Na tym zdeprawowanym tle przedstawia swych podwładnych jako jednostki idealne.
Dzięki temu wyznawcy uwrażliwiają się na przyjmowanie do świadomości tylko tych faktów, które pasują do przedstawionego przez (Ww) obrazu rzeczywistości.
Te selektywne widzenie rzeczywistości wzmacnia tzw. ''Idealne ja'' (my jesteśmy uczciwi, prawdomówni, prostolinijni itp).
Jako silną w wierze – uważa się za osobę, zachowującą poglądy i idee (Ww), nie bacząc na fakty i rozsądek. Sztywność poglądów jest ściśle powiązana z występowaniem zachowań psychicznych.
Przez ostre, autorytatywne wychowanie wdraża się od początku tłumienie lub sublimowanie wrogich uczuć.
Zawoalowana agresja przenikając do świadomości wywołuje poczucie winy, będące silnym czynnikiem depresjo-twórczym.
Szeregowi (Ww) posłusznie przestrzegają stanowiska swoich mentorów, tak długo, jak długo pozostaje ona przy danym poglądzie.
Dopiero zmiana poglądu i oficjalne ogłoszenie jest sygnałem do zmiany powszechnego myślenia czy działania.
Są głęboko przekonani, ze lojalne przestrzeganie zaleceń i wytycznych (Ww) może skutecznie chronić przed światem a zarazem depresją, uważają że taka dolegliwość jest pojmowana jako ''kara boża'', konsekwencją (oznaką) niezadowolenia Bożego.
Pomóc tym ludziom jest niezwykle trudno, jeżeli się nie wie, jaka siła napędowa jest konsekwencją procesu nauczania, wytycznych (Ww).
Raymond Franz w ''Kryzysie sumienia'' (1983) pisze: „(...) jeżeli ktoś był wychowywany jako Świadek Jehowy lub przez pewien czas pozostawał pod ich wpływem-opuszczając Organizację-przyjmuje wiele, poglądów nauczanych przez Towarzystwo „Strażnica”.
Poprzez stawianie w złym świetle nauki i naukowców, (Ww) osiąga zamierzony cel – szeregowi są święcie przekonani iż jest tak dobrze, że nie potrzeba fachowej pomocy psychologicznej.
Zamiast tego radzi się podwładnym aby zwrócili się do starszych w zborze.
Ci ostatni jednak, najczęściej robotnicy lub rzemieślnicy, nie tylko nie są w stanie skutecznie pomóc, ale najczęściej pogłębiają zaistniały problemy.
Wszystko to przypomina średniowieczne wyobrażenie.
-
A cóż to za kłamstwa? :o Przecież..." lud Jehowy jest najszczęśliwszym ludem na ziemi". ::)
-
A cóż to za kłamstwa? :o Przecież..." lud Jehowy jest najszczęśliwszym ludem na ziemi". ::)
[/b][/size]
Nie są. Mógłbym w tym miejscu opisać osobę, którą dobrze znam od wielu lat. Osoba ta ma poważne problemy z depresją. W zborze żona starszego, pionierka pełno czasowa. Ale to w jaki sposób wyszła za mąż i jak się jej życie ułożyło poraża. Znam jej historie. Ostatnio spotkałem ją, przystanąłem i chciałem porozmawiać. Nie chciała, poszła dalej ze spuszczoną głową.
Myślę, że takich osób w zborach jest więcej.
-
A kto nieszczęśnikom zabroni żyć jak prawdziwym szczęściarzom? ::)
-
A kto nieszczęśnikom zabroni żyć jak prawdziwym szczęściarzom? ::)
Człowiek w imię wyższej konieczności jest zdolny do wielu wyrzeczeń.
-
Chyba do okłamywania się.
-
Chyba do okłamywania się.
[/b][/size]
My w to wierzymy (może ja już mniej)! Zapomniałaś?
-
Chyba do okłamywania się.
okłamywanie samego siebie to forma wyrzeczeń - człowiek (aby - nomen omen - "żyć w prawdzie") wyrzeka się swojego prawa do "życia w prawdzie"
-
okłamywanie samego siebie to forma wyrzeczeń - człowiek (aby - nomen omen - "żyć w prawdzie") wyrzeka się swojego prawa do "życia w prawdzie"
[/b][/size]
Niemożliwe do spełnienia wymagania są jednym z powodów depresji wśród ŚJ. Wzbudzanie poczucia winy oraz ciągłe nagabywanie, że robi się mniej. Sztywne zasady, które regulują życie prywatne itp. Synergia tych wszystkich elementów życia w org. powoduje to co powoduje.
-
My w to wierzymy (może ja już mniej)! Zapomniałaś?
Ja się nie okłamywałam, to mnie okłamywano i co gorsza straszono.
A mimo to od małego mówiłam głośno... "nie będę głupim świadkiem". I choć dostałam solidne manto, to ze śpikiem do brody krzyczałam matce w twarz ... słysys nie będę! ;D
-
A mimo to od małego mówiłam głośno... "nie będę głupim świadkiem". I choć dostałam solidne manto, to ze śpikiem do brody krzyczałam matce w twarz ... słysys nie będę! ;D
[/quote][/size][/b][/size]
A wzięłaś pod uwagę ile osób tak nie zrobiło i zapłaciło za to depresją? I są to osoby, które z własnej woli weszły do tej organizacji.
-
A wzięłaś pod uwagę ile osób tak nie zrobiło i zapłaciło za to depresją? I są to osoby, które z własnej woli weszły do tej organizacji.
Sorry, ale za błędy innych to ja już nie odpowiadam. Każdy jest kowalem swojego losu i trzeba ponosić odpowiedzialność za swoje wybory.
Pewnie, najłatwiej zrzucić odpowiedzialność na innych, ale czy to pomoże wyjść z dołka?
Wątpię. Można innych oszukiwać, ale póki się oszukuje siebie, to z żadnego dołka się nie wyjdzie.
-
Sorry, ale za błędy innych to ja już nie odpowiadam. Każdy jest kowalem swojego losu i trzeba ponosić odpowiedzialność za swoje wybory.
Pewnie, najłatwiej zrzucić odpowiedzialność na innych, ale czy to pomoże wyjść z dołka?
Wątpię. Można innych oszukiwać, ale póki się oszukuje siebie, to z żadnego dołka się nie wyjdzie.
Zgadza się, każdy odpowiada za siebie. Ale napisałem ci, większość ludzi w to wierzy i robi to z przekonania. Czy należy ich za to potępić? Nikt na nikogo nie zrzuca odpowiedzialności. Cierpią i milczą.
-
Zgadza się, każdy odpowiada za siebie. Ale napisałem ci, większość ludzi w to wierzy i robi to z przekonania. Czy należy ich za to potępić? Nikt na nikogo nie zrzuca odpowiedzialności. Cierpią i milczą.
Czy ja coś napisałam o potępianiu? Nie.
Nie potępiam nikogo, ale też się nad nikim nie rozczulam. Skoro komuś źle niech coś z tym zrobi, bo
to jak z bolącym zębem. Samo się nie naprawi, trzeba ruszyć tyłek i zadziałać.
A skoro cierpi i nic nie robi, tzn dobrze mu tak jak jest.
-
Czy ja coś napisałam o potępianiu? Nie.
Nie potępiam nikogo, ale też się nad nikim nie rozczulam. Skoro komuś źle niech coś z tym zrobi, bo
to jak z bolącym zębem. Samo się nie naprawi, trzeba ruszyć tyłek i zadziałać.
A skoro cierpi i nic nie robi, tzn dobrze mu tak jak jest.
[/b][/size]
Nie, nie jest mu dobrze, ale w imię wyższej konieczności godzi się z losem. Przecież armagedon tuż tuż.
Chciałem abyś spojrzała na sprawę z wewnętrznej strony orga.
-
Myśle ze bardzo wielu Świadków Jehowy ma depresję, choć nie zgadzam się z przyczynami jej powstania wskazywanymi tutaj we wpisach.
Tym co pociąga ludzi ku religii i Organizacji SJ jest nadzieja, którą ona daje. Nadziei zaś potrzebują ci, którym coś przeszkadza, coś czyni ich życie niepełnym, czegoś im brak - zdrowia, wartości materialnych, relacji emocjonalnych, poczucia własnej wartości, statusu społecznego, wygojenia ran zadanych najogólniej mówiąc przez życie lub innych braków
Religia wiara wypełnia te braki pozornie nakazując czekanie na nowy świat.
Jednocześnie jednak nakłada na wyznawców ogromne ciężary - uczestnictwo w zebraniach, służba, przywileje (np sprzątania).
I kiedy takie osoby z brakami trafiają do organizacji zaczynają być "pieszczone"poświęca się im mnóstwo uwagi i czasu - i tak do chrztu. Po chrzcie następuje zmiana. Nie ma już piezczot zaczynają się wymagania. Niektóre z nich są niemozliwe do spełnienia np nie masturbuj się. Jednocześnie snuje sie opowieści o tym, że ten i owa sobie z takim problemem poradzili. To pogłębia poczucie winy. Wina natomiast generuje lub przyczynia się do rozwoju depresji
Ja sama leczę depresję - choć przyznam ze do powstania mojej przyczyniły sie inne okoliczności niz religia, nie winie za to Świadków. Jednak jako osoba stale chodząca do psychiatry wiem, kto ze zboru jeszcze tam chadza. Jest to całkiem sporo osób.
Znałam te pewną siostre która popełniła samobójstwo. Słyszałam także o ośrodku prowadzonym przez Piotra Barczaka, w którym leczyło się całkiem sporo braci.
Stąd przekonanie o tym ze chorujących na depresję jest sporo
-
Religia wiara wypełnia te braki pozornie nakazując czekanie na nowy świat.
Jednocześnie jednak nakłada na wyznawców ogromne ciężary - uczestnictwo w zebraniach, służba, przywileje (np sprzątania).
I kiedy takie osoby z brakami trafiają do organizacji zaczynają być "pieszczone"poświęca się im mnóstwo uwagi i czasu - i tak do chrztu. Po chrzcie następuje zmiana. Nie ma już piezczot zaczynają się wymagania. Niektóre z nich są niemozliwe do spełnienia np nie masturbuj się. Jednocześnie snuje sie opowieści o tym, że ten i owa sobie z takim problemem poradzili. To pogłębia poczucie winy. Wina natomiast generuje lub przyczynia się do rozwoju depresji
I o tym w swoim poście napisałem. Uważam, że synergia tych wszystkich wymagań, zdarzeń powoduje depresję u ŚJ. A być może jeszcze inne uwarunkowania, o których tylko lekarze mogliby się wypowiedzieć. Problem jest złożony.
-
Tym co pociąga ludzi ku religii i Organizacji SJ jest nadzieja, którą ona daje. Nadziei zaś potrzebują ci, którym coś przeszkadza, coś czyni ich życie niepełnym, czegoś im brak - zdrowia, wartości materialnych, relacji emocjonalnych, poczucia własnej wartości, statusu społecznego, wygojenia ran zadanych najogólniej mówiąc przez życie lub innych braków
Tak, organizacja ich zwodzi, a później zawodzi.
Nie pierwszy raz tu pada, że łapią ludzi na życiowych zakrętach, na ich bólu i słabościach żerują, a jak pozyskają zostawiają samych sobie.
Uncjo, czy Ty byłaś na forum o świadkach na Interii?
-
Medycy (psychiatrzy) określają depresje za chorobę psychiczną i zalecają leczenie farmaceutykami (psychotropy) .
Psychologowie określają stan depresji jako stan emocjonalny i zalecają psychoterapie (nowe kółka zainteresowań i ..) .
Starsi (kierowani duchem CK) uważają depresje za "chorobę duchową" i prawie jak "opętanie złymi mocami" - lekarstwo to pokora i przyznanie się do winy ..
Faktycznie każdy człowiek przeżywa w swym życiu jakieś 'doły' i perypetie - takie życie ..
Ps. -tylko "doskonali" są 'doskonali' i nie mniemają stanów depresyjnych .. - to mrzonka ! .
-
Starsi (kierowani duchem CK) uważają depresje za "chorobę duchową" i prawie jak "opętanie złymi mocami" - lekarstwo to pokora i przyznanie się do winy ..
Faktycznie każdy człowiek przeżywa w swym życiu jakieś 'doły' i perypetie - takie życie ..
W świetle tych cytatów które przedstawił Roszada - to nieprawda. Choć przyznam ze znam takich starszych co to depresje lecza cytatami. Znam tez jednego co chadza do tej przychodni co ja.
-
Słyszałem o starszych co niemile widzieli na sali osobę która ma padaczkę. Bali się zamieszania, bo raz się zdarzyło. :-\
Inni też patrzyli przez to na tę osobę podejrzliwie.
-
W świetle tych cytatów które przedstawił Roszada - to nieprawda. Choć przyznam ze znam takich starszych co to depresje lecza cytatami. Znam tez jednego co chadza do tej przychodni co ja.
[/b][/size]
A ja znam osobę, która jeździła do Warszawy na sesję psychoterapeutyczne oraz osobę, która do tej pory cierpi w milczeniu, przez wiele lat (rzeczona pionierka). Żaden starszy nie pomógł, bo nie ma odpowiednich kwalifikacji.
-
A cóż to za kłamstwa? :o Przecież..." lud Jehowy jest najszczęśliwszym ludem na ziemi". ::)
I żyje w raju duchowym.
Rzekomo.
-
Jatiw-UNCJA
poniższa lektura autora: Jeery R. Bergman pt. "Świadkowie Jehowy a zdrowie psychiczne''
O Autorze:
Jerry R. Bergman od ponad dwudziestu lat prowadzi badania na obszarze resocjalizacji i psychologii.
Od ponad dziesięciu lat wykłada psychologię i socjologię na wyższych uczelniach.
Napisał 20 książek, ponad 300 artykułów naukowych, artykułów książkowych i monografii; m. in. podręcznik z dziedziny psychometrii i bibliografię Świadków Jehowy (Garland Press 1984).
Problematyką Świadków Jehowy zajmuje się od dawna.
Następstwem jego badań dotyczących zdrowia psychicznego tej grupy religijnej są cztery artykuły naukowe i wiele wykładów na konferencjach fachowych.
Jest czołowym ekspertem USA w dziedzinie zdrowia psychicznego Świadków Jehowy.
Następną pozycją będzie książka dotycząca poradnictwa (konsultacji) i terapii psychologicznej Świadków.
Dr. Bergman zajmuje się od ponad 20-tu lat szczegółowo doktryną i poglądami Towarzystwa Strażnica. W tym czasie regularnie odwiedza spotkania Świadków Jehowy aktywnie obserwując i opisując kolejne fazy rozwoju Organizacji.
Przygotowuje omawianą w niższym numerze książkę, prześledził gruntownie literaturę Towarzystwa uwzględniając wszystko, co mogło przyczynić się do zrozumienia tej grupy wyznaniowej.
Przeprowadził ponadto tysiące rozmów w środowisku Świadków; począwszy od pozbawionych społeczności, a skończywszy na członkach tzw.''ciała kierowniczego''.
Autor oprócz poradnictwa i pracy naukowej sprawuje psychologiczną opiekę nad ponad 100 przypadkami chorych psychicznie i obłąkanych Świadków Jehowy.
U wielu spośród nich poziom zaburzeń jest na tyle poważny, że kwalifikuje ich do leczenia na oddziałach zamkniętych.
Jednak dewiza Towarzystwa, jakoby Świadkowie nie potrzebowali psychiatrów, utrudnia pomoc tym ludziom.
-
A ja znam osobę, która jeździła do Warszawy na sesję psychoterapeutyczne oraz osobę, która do tej pory cierpi w milczeniu, przez wiele lat (rzeczona pionierka). Żaden starszy nie pomógł, bo nie ma odpowiednich kwalifikacji.
I żaden starszy nie pomoże, chyba, że z wykształcenia jest psychologiem i psychoterapeutą w jednej osobie.
Problem chorób psychicznych w ogóle jest bardzo złożony, a w tej sekcie podwójnie, potrójnie, albo i poczwórnie.
Starsi, bez urazy, z zawodu: mechanicy, stolarze, budowlańcy, itd., są może i dobrzy w swoim fachu, ale nie do rozwiązywania tego,
z czym nawet czasami bardzo zdolni psycholodzy, mają problemy, by je pomóc rozwiązać w zaawansowanej chorobie.
Trudno, by w tym grzebał się ktoś pierwszy lepszy, bez odpowiedniego przygotowania.
Ta sekta nie przygotowuje starszych do rozwiązywania tego rodzaju problemów,
tylko do wykonywania korporacyjnych zadań i wypracowywania wyników.
Tu wizyta pasterska, z kilkoma odczytanymi wersetami, za wiele nie pomoże.
To bardzo smutne, że rzeczywiste życie ludzi w tej religii tak bardzo się nie liczy.
:'( :'(
I ludzie, uśmiechają się teatralnie, z rozkrojonym sercem na tysiąc kawałków, bo tu trzeba być szczęśliwym,
albo grać przynajmniej kogoś takiego.
Chowając w bólu to, co musiało by być wykrzyczane na dachach domów.
I zapadając na przypadłości psychiczne, ciężkie depresje, które nierzadko prowadzą do schizofrenii różnego rodzaju.
Bo chodzenie do psychologa, nie było dobrze widziane.
A jeśli nawet ktoś chodził, to to skrzętnie ukrywał.
-
Pewnie pokutuje (w zborach) - tu zasada Pawła "popatrzcie na wybranych , kto jest mądry wedle tego świata .." , "albowiem Bóg wybrał to co słabe ... -
- aby to co jest mocne upokorzyć ... , .. ) . Te słowa przyjęto do kanonu PŚ .
Zaiste ta opcja ma pewną moc przekonywania (wielu) ..
-
I żaden starszy nie pomoże, chyba, że z wykształcenia jest psychologiem i psychoterapeutą w jednej osobie.
Problem chorób psychicznych w ogóle jest bardzo złożony, a w tej sekcie podwójnie, potrójnie, albo i poczwórnie.
Starsi, bez urazy, z zawodu: mechanicy, stolarze, budowlańcy, itd., są może i dobrzy w swoim fachu, ale nie do rozwiązywania tego,
z czym nawet czasami bardzo zdolni psycholodzy, mają problemy, by je pomóc rozwiązać w zaawansowanej chorobie.[/b][/size]
Zgadzam się w 100%.
Trudno, by w tym grzebał się ktoś pierwszy lepszy, bez odpowiedniego przygotowania.
Ta sekta nie przygotowuje starszych do rozwiązywania tego rodzaju problemów,
tylko do wykonywania korporacyjnych zadań i wypracowywania wyników.
Tu wizyta pasterska, z kilkoma odczytanymi wersetami, za wiele nie pomoże.
Bo nie takie jest zadanie zboru. Z tego co obserwuję zbór poszedł w kierunku tylko głoszenia. Nawet życie towarzyskie nie jest propagowane. Z tego powodu człowiek jest osamotniony, pozostawiony samemu sobie. Brak przyjaciół, problemy, wymagania zborowe, którym człowiek w pewnym momencie nie jest w stanie sprostać mogą potęgować uczucie lęku. (o lękach właśnie wspominał mi ten znajomy co jeździł do Warszawy).
I ludzie, uśmiechają się teatralnie, z rozkrojonym sercem na tysiąc kawałków, bo tu trzeba być szczęśliwym,
albo grać przynajmniej kogoś takiego.
Chowając w bólu to, co musiało by być wykrzyczane na dachach domów.
I zapadając na przypadłości psychiczne, ciężkie depresje, które nierzadko prowadzą do schizofrenii różnego rodzaju.
Bo chodzenie do psychologa, nie było dobrze widziane.
A jeśli nawet ktoś chodził, to to skrzętnie ukrywał.
[/b][/size]
I to też prawda. Także widziałem takie stany. W zborze uśmiech na twarzy, a po zebraniu tępy wyraz twarzy.
-
I to też prawda. Także widziałem takie stany. W zborze uśmiech na twarzy, a po zebraniu tępy wyraz twarzy.
Bo "naród wybrany" jest nadzwyczaj szczęśliwy i uradowany - nie powinno tam być żadnych oznak smutku i depresji .
- "po owocach ich poznacie" - no tak .
-
hmm, niby jestem "nie zniszczalny" a jednak... gdy w grudniu 2017 mnie wykluczyli... myślałem że spłynie jak po kaczce.... w końcu liczyłem się z tym i pragnąłem tego... jednak w marcu, kwietniu i maju 2018 coś mnie dopadło... przestałem pracować zawodowo... wciąż rozmyślałem... i te sny... Sny były masakryczne... że przyjaciel mi nie pomaga gdy uległem wypadkowi, że rodzice się odwracają gdy leżę w szpitalu, że siostra mówi na komisariacie że mnie nie zna.... ja pierd...ę
FUCK. Niby wszystko miałem ogarnięte, a jednak podświadomość mnie oszukała... znała prawdę...
Twardziela za którego się zawsze uważałem dopadła .... depresja... Na prawdę
Ale wychodzi się z tego nawet bez pomocy specjalisty... mi pomogła rodzina i hobby... ale 3 miesiące spędziłem niemal w łóżku...
Po tych stanach umysłu i snach, szczerze mogę wykrzyczeć - pierd...ę organizację jw.org!!!! I ostrzegam wszystkich!!!
-
FUCK. Niby wszystko miałem ogarnięte, a jednak podświadomość mnie oszukała... znała prawdę...
Podświadomość nie oszukała Szychy. Pokazała prawdę o Tobie. Bardziej ją wytresuj, to będziesz miał spokojniej w życiu, czego Tobie życzę!
-
podświadomości nie da sie wytresować kolego Moyses
to nasz bufor nasz wentyl
czasem ostrzega nas na płaszczyźnie naszej nie wiedzy świadomej
te sny Szychy były oczyszczeniem
detoxem po orgu
bo jak funkcjonujemy?
ano odgrywamy różne role w zależności od otoczenia: w domu męża żony, u rodziców syna córkę i jedziemy po koleinach wytworzonych przez lata - często nam to podświadomie nie pasuje i co robimy? nic. a nasza podświadomość musi coś z tym zrobić więc są różne sny.
najczęściej o tym czego się naprawdę boimy.
szacun mam do ciebie Szycho za szczerość bo deprecha u faceta jest gorsza niż u nas babek
i bardzo destrukcyjna dla rodziny.
nie piszę tego z pretensją lub wyrzutem tylko stwierdzam fakt.
mam za sobą pare incydentów z deprechą.
niestety to może wrócić, ale wiecie co mi pomogło?
wyzwolenie się z org
nie sądziłam że to mi tak pomoże!!!
co prawda moje wyzwolenie jest mentalne ale jakie pomocne!!!
i choćby po tym "widzę" w czym destrukcyjnym tkwiłam.
i jeszcze to forum! jakże ono ma cudowny wpływ na mnie ( najpierw bratnie)
czasem nie muszę pisać tylko czytam i już mi pomaga
-
Trinity! Bardzo Cię podziwiam, że dajesz radę chodzić na zebrania będąc w 100% przebudzona. Jak Ty to robisz ?????? Czy to tak do końca życia? Fizycznie i psychicznie niemożliwe do zniesienia. :o :o :o :o
Ja muszę przyznać, że zniosłam odejście z orga bez depresji i załamania. Także chyba jest to możliwe. Może raz jedyny zapłakałam - po napisaniu i wręczeniu listu, bo zdałam sobie sprawę, że nieodwracalnie już pozamiatane. Życiowo idę do przodu. I jest super.
Ale to nie znaczy, że nie myślę o organizacji. Ten temat jest co dzień obecny w moim życiu. Ciągle analizuję odstępcze nowości w internecie, interesuję się tematem cały czas tak samo. Staram się pomagam ludziom, którzy decydują się odejść. Org stał się poniekąd moim hobby mimo, że tej organizacji szczerze nienawidzę. Co za przewrotność !!!
Za to te sny, o których pisze Szycha to standard. Nadal mi się śni (a odeszłam ponad dwa lata temu), że wchodzę gdzieś w grupę ludzi i wszyscy wychodzą, jak ja wchodzę. Że chcę coś powiedzieć różnym osobom z mojej rodziny i znajomym, a oni się odwracają z pogardą... Że próbuję kogoś przebudzić, ratować i przedstawiam szybko jak z karabinu wszystkie argumenty jakie znam, zanim ta osoba ode mnie odejdzie i staram się na siłę ją przebudzić. Śnią mi się kongresy, zebrania itd. Aż jestem wkurzona rano, że całą noc Sala Królestwa mi się śniła......
-
Mi się organizacja nie śni, ale często mi się śni, że przychodzę nieprzygotowana na egzamin, bo nie miałam czasu się przygotować. I że mam kupę egzaminów niepozdawanych, i jak ja skończę te studia? Potem się budzę, uff... to tylko sen.
-
Salome
wybudzona jestem od paru lat i od tych paru lat nie mam dołów
tzn czasem tłucze mnie chandra związana z głupotą i ignorancją ludzką
ale na to już wpływu nie mam
na zebrania chodzę rzadko
nikt do mnie nie podchodzi z nikim nie rozmawiam
po zaraz wychodzę
środowych nie znoszę
jeszcze zanim mi klapki opadły i wierzyłam,
to nie znosiłam tych szkoleń sprzedażowych
czasem całe zabranie czytałam Biblie
a teraz jest internet!!!
cóż opinie mamy słabych
gorzej mam z mamą która jest nieprzemakalna
nawet nie chce jej budzić bo więcej bym jej szkody tym zrobiła
mam przyjaciółkę która od lat leczy się u psychiatry jedna z najlepszych osób jakich w życiu poznałam ona to wyciągnęła do mnie rękę jak byłam na dnie
-
Trzeba wziąć pod uwagę, że na terenie mało kto chce rozmawiać a jak już ktoś się trafi to często są to osoby samotne i potrzebujące pomocy, tak podliczyłam, że w naszym zborze są( przybyły w ostatnie 10 lat) 4 osoby chore na schizofrenię, 1 po udarze, 1 niezdiagnozowana lat 60 - składamy się na jej obiady, 2 którym umarli mężowie i 1 chora na serce 50+, obecnie 2 osoby zainteresowane to rozwodnicy
-
większość osób które znają Sebastiana namalowałoby podobny obraz który wyżej zaprezentował Szycha: a więc kogoś kto ma dystans do wszystkiego, itd. itp.
a mimo to także moje odejście z organizacji nie było zupełnie obojętne dla psychiki - gdyż krótko po mentalnym odejściu (2001/2002 rok) miałem olbrzymie problemy z chodzeniem i prawie utraciłem władzę w nogach. Dla mnie "uzdrowieniem" było formalne odejście (grudzień 2002) i zaowocowało szybkim powrotem do zdrowia w 2003 roku.
a co do snów: do dzisiaj śnią mi się różne rzeczy, czasami dziwne, co wiąże się z tym że zmieniałem światopogląd więcej niż jeden raz
można odnieść wrażenie że w ciągu dnia moje poglądy z czasów dawnych i obecnych są ładnie poukładane jak faktury z różnych lat w różnych segregatorach u dobrze zorganizowanego księgowego - a nocami walają się po głowie jakby je ktoś z tych segregatorów powyjmował i otworzył drzwi i okno aby zrobić przeciąg...
niektóre moje sny są tak popieprzone że budzę się i śmieję się z nich do rozpuku...
np. idę kamienistą drogą na Śnieżkę ze strażnicą w ręku po drodze spotykam braci ze zboru którzy głoszą nieoficjalnie ale oni się do mnie nie odzywają; spoglądam na zegarek, o kurcze spóźnię się na mszę św. która ma być odprawiana na szczycie Śnieżki...
innym razem śni mi się ziemski armagedon - ale osobami które giną w nim są bracia starsi ze zboru w Karpaczu, a do ocalonych zalicza się m.in. Beatka, ja i proboszcz Zenek...
innym razem w innym śnie stoję w kajdankach przed tronem na którym siedzi Jezus jako sędzia obok niego na mniejszych tronach siedzą (ubrani w jasnoniebieskie mundury przypominające strój służbowy milicjanta w Polsce Ludowej) bracia starsi z mojego zboru będący członkami komitetu sądowniczego a ja mówię na głos - przecież to jest jakaś bujda na resorach, żadnego Boga nie ma, a tym bardziej sądu po śmierci... I wtedy Jezus znika, starszyzna zborowa także, a do mnie podchodzi listonosz i wręcza mi list z izby skarbowej... "No tak, Boga nie ma ale urzędy niestety istnieją" mówię do siebie... Otwieram list i czytam: "organ odwoławczy uznał stanowisko podatnika za prawidłowe", a więc "urzędy istnieją, ale podatek którego sie ode mnie domagano NIE istnieje!" ;)
-
Kiedyś miałem dziwny sen
Śniło mi się ,że nagle WTS obejmuje władze na Ziemi
Obudziłem się cały w pocie czoła - bo zadano mi w tym śnie ogrom pracy (w sprzątaniu całej Ziemi) :-\
-
ja w moim byłym zborze znam co najmniej z 15 osób z depresją na różnym etapie. do tego 3 w mojej rodzinie najbliższej, choć nie w zborze. o tylu samych mniej więcej wiem braciach uzależnionych od pornografii.
czy ŚJ mieszczą się w średniej statystycznej z takimi "odchyłami"? być może, ale mam wrażenie, że alienacja i odcięcie od świata nasila te problemy. ukrywanie ich to standard więc problem jest jak góra lodowa - widać tylko czubek. reszta ukryta dla dobra orga
-
Bardzo ciekawy wątek,również pragnę się wypowiedzieć.
W związku z tym, że z mężulkiem wybudziliśmy się szybko i jeszcze szybciej napisaliśmy listy o odłączenie, nasza psychika za nami "nie nadążyła". Po paru miesiącach miałam okropne koszmary z orga. Coś jak Wasze sny: idę sama na kongres i rozpaczliwie wyszukuję życzliwych spojrzeń i grymasu uśmiechu, niestety wszyscy się odwracają.
Albo jestem na zebraniu z tyłu sali (nazywam to oślą ławką) i boli mnie, że nikt się do mnie nie odzywa.
Po prostu moja psychika musi to przerobić. Dzięki mojej kochanej przyjaciółce (wykluczona, wybudzona) zaczęłam przerabiać ten temat. I miałam z jakieś 3 tygodnie temu sen trochę mam nadzieję zamykający org: jestem na zebraniu, wstaję i zaczynam się śmiać, że to bzdury. W końcu nie boję się wyrazić swojego zdania i mam w d...co inne korpoludki o tym myślą. Wychodzę z sali i mówię śmiejąc się do porządkowego: tego nie da się słuchać! :) po tym już nie zdarzają mi sie te sny.
To tak jakbym ujarzmiła w końcu swojego demona przeszłości, a on z podkulonym ogonem uciekł.
-
Bardzo ciekawy wątek,również pragnę się wypowiedzieć.
W związku z tym, że z mężulkiem wybudziliśmy się szybko i jeszcze szybciej napisaliśmy listy o odłączenie, nasza psychika za nami "nie nadążyła". Po paru miesiącach miałam okropne koszmary z orga. Coś jak Wasze sny: idę sama na kongres i rozpaczliwie wyszukuję życzliwych spojrzeń i grymasu uśmiechu, niestety wszyscy się odwracają.
Albo jestem na zebraniu z tyłu sali (nazywam to oślą ławką) i boli mnie, że nikt się do mnie nie odzywa.
Po prostu moja psychika musi to przerobić. Dzięki mojej kochanej przyjaciółce (wykluczona, wybudzona) zaczęłam przerabiać ten temat. I miałam z jakieś 3 tygodnie temu sen trochę mam nadzieję zamykający org: jestem na zebraniu, wstaję i zaczynam się śmiać, że to bzdury. W końcu nie boję się wyrazić swojego zdania i mam w d...co inne korpoludki o tym myślą. Wychodzę z sali i mówię śmiejąc się do porządkowego: tego nie da się słuchać! :) po tym już nie zdarzają mi sie te sny.
To tak jakbym ujarzmiła w końcu swojego demona przeszłości, a on z podkulonym ogonem uciekł.
ech niestety co jakiś czas wraca. ja miałam dziś rano o 6.15 kryzys pod prysznicem. niby już tak dobrze. a nagle myjąc głowę coś się wykopyrtnęło w mojej główce i łzy poleciały. zamknęłam oczy i po cichu mówię: boże jak to wszystko jest? jak to będzie? pomóż to wszystko poukładać... 1,5 roku poza org a miewam i tak wredne sny. gdzieś to siedzi w podświadomości mimo wszystko
-
ja gdy obudziłem się z tego snu w którym i ja i Beatka przeżyliśmy armagedon uznałem że jestem "w połowie wyleczony" z bycia świadkiem Jehowy;
samo to że armagedon mi się przyśnił świadczy że moja psychika jest podatna na manipulacje i została poważnie nadwyrężona kilkiunastoletnim pobytem w sekcie...
ale scenariusz tego snu jest rażąco niezgodny z nauczaniem warwickim (wg strażnicy ja Sebastian powinienem zginąć bo jestem odstępcą, a Beatka gdyż jest preaktykującą katoliczką a więc wg poglądów strażnicy zatwardziałą balwochwalczynią)
a to już świadczy że moja psychika zaakceptowała że nauczanie warwickie to są bzdury
-
Niemożliwe do spełnienia wymagania są jednym z powodów depresji wśród ŚJ. Wzbudzanie poczucia winy oraz ciągłe nagabywanie, że robi się mniej. Sztywne zasady, które regulują życie prywatne itp. Synergia tych wszystkich elementów życia w org. powoduje to co powoduje.
To prawda.
CK za dużo oczekuje od świadkistów.
-
moje trzy grosze:
Idę komara ciąć- może armagedon (Ww) mnie zostanie objawiony, Nabuchodonozor ujrzał wielkie drzewo i nawet z dwoma obręczami - niesamowite ;)
-
Ponoć ten Nabu-odnozor był szalony przez 7 lat a potem cudownie ozdrowiał bez pomocy medyków -"wiara uzdrawia" - i znowu został królem w babilonie :P
-
Ponoć ten Nabu-odnozor był szalony przez 7 lat a potem cudownie ozdrowiał bez pomocy medyków -"wiara uzdrawia" - i znowu został królem w babilonie :P
Jatiw-Sawaszi
A co mnie brakuje do Niego ??
-
Jatiw-Sawaszi
A co mnie brakuje do Niego ??
Dużo - bo nie jesteś szalony i nie królujesz w babilonie :-\ - to żart :D
-
podświadomości nie da sie wytresować kolego Moyses
(...)
mam za sobą pare incydentów z deprechą.
niestety to może wrócić, ale wiecie co mi pomogło?
W tym momencie nie zgodzę się z Tobą, koleżanko Trinity.
Najlepsze jest jak ktoś mówi: "nie da się" :o. Ale podług wiary Tobie się dzieje, dlatego czeka Cię jeszcze kilka incydentów. A na pewno jeden! Chociaż i ten przy odrobinie szczęścia można ominąć. ;D
Zresztą, dorosłej kobiety i tak nie przekonam ;)
-
W tym momencie nie zgodzę się z Tobą, koleżanko Trinity.
Najlepsze jest jak ktoś mówi: "nie da się" :o. Ale podług wiary Tobie się dzieje, dlatego czeka Cię jeszcze kilka incydentów. A na pewno jeden! Chociaż i ten przy odrobinie szczęścia można ominąć. ;D
Zresztą, dorosłej kobiety i tak nie przekonam ;)
milutki jak zawsze jesteś
hmm czyli wg powiedzonka "wąchaj klej będzie nas mniej?"
podświadomość jak sama nazwa wskazuje jest czymś co robimy NIE świadomie
a jak nie świadomie to nie mamy na to wpływu
to są pierwotne instynkty, takie które pomagały nam przeżyć podczas zagrożenia
a kolejny incydent przede mną? no cóż
pójdę na L4 😁
-
Kojarzę sobie moment, jak bardzo się zdziwiłam, jak chyba w "przebudźcie się" ukazał się taki konkretny artykuł nt. depresji.
W którym było powiedziane wprost, że depresję należy leczyć, tak, jak każdą inną chorobę.
Poszukać specjalisty i nie wstydzić się iść po poradę.
Mniej więcej taki był wydźwięk treści tego, co napisali.
Pomyślałam sobie, że nareszcie napisali coś konkretnego.
Bo słyszałam, że ludzie mają problemy z depresją, a w zborach nic się z tym nie robi.
W swoim i okolicznych, obserwowałam wiele osób z różnymi stanami psychiki.
Czytanie książek psychologicznych było źle widziane.
Sama miałam książki psychologiczne, które nie stały oficjalnie na moich półkach, miałam je głęboko schowane.
Chodzenie do poradni specjalistycznych czy na terapie, też.
Od osób, o których wiadomo było, że mają problemy z psychiką, odsuwano się jak od trędowatych.
Trochę nie mogłam tego pojąć, że ludzie z depresją byli traktowani tak bez miłości braterskiej, jak ktoś gorszego sortu.
Dopiero po odkryciach prawdy o tej prawdzie, znalazłam odpowiedzi na wiele pytań w tej materii.
Sama się dziwiłam, że jeszcze w mojej sytuacji, nie zbzikowałam.
Do dziś się nad tym zastanawiam, że nie skończyłam na jakichś silnych antydepresantach.
Albo na schizofenii paranoidalnej, jak niektórzy w okolicznych zborach.
:'( :'( :'(
-
milutki jak zawsze jesteś
hmm czyli wg powiedzonka "wąchaj klej będzie nas mniej?"
podświadomość jak sama nazwa wskazuje jest czymś co robimy NIE świadomie
a jak nie świadomie to nie mamy na to wpływu
to są pierwotne instynkty, takie które pomagały nam przeżyć podczas zagrożenia
a kolejny incydent przede mną? no cóż
pójdę na L4 😁
Staram się być milutki, ale wychodzi różnie.
Jeśli tak Cię nauczono, to nikt wbrew Twojej woli Cię nie oduczy.
Od tego nie ma L4; nie znam takiego przypadku.
-
Od tego nie ma L4; nie znam takiego przypadku.
Moyses, L4 jest jak najbardziej na depresję, znam osobę która ściemniała na to max ilość czasu, czyli pół roku... Tak więc nie przekazuj informacji które się Tobie wydają.... a faktycznie nie masz o nich pojęcia... to samo dotyczy podświadomości....
-
Depresja to choroba, którą trzeba leczyć.
I nie powinno to byc nic wstydliwego. Nie bardziej niż hemoroidy czy wrzody żołądka.
To czy masz czy nie masz depresjii nie zależy od Twojej woli.
I możesz być częścią "najszczęśliwszego ludu na ziemi" i zmagać się z różnymi chorobami - również depresją.
-
i broń Boże nie leczyć stanów depresyjnych alkoholem ! - to może zrujnować (całkowicie) :-\ , :P , :'(
-
i broń Boże nie leczyć stanów depresyjnych alkoholem ! - to może zrujnować (całkowicie) :-\ , :P , :'(
Tylko i wyłącznie wóda pomoże! :P
-
Tylko i wyłącznie wóda pomoże! :P
Whisky również, może nawet lepiej?? Biały proszek także się zdarza... gorzej, jeśli mówicie że nic a nic nie bierzecie, a stówa z nosa Wam wystaje po melanżu... ;) Wszystko jest dla ludzi... bóg stworzył, człowiek spożył, albo odwrotnie?? (...) jakoś tak...
;D
-
Takie rzeczy to najczęściej u katolików + jeszcze wieszanie się ;)
Trampek, Ty naprawdę nie masz nic ciekawszego do roboty, jak trollowanie na forum ?
Nie wiem: książkę poczytaj (wiem że na nic bardziej wymagającego nie mam co namawiać, ale może jakaś bajka, czy prosty komiks), pograj w coś, pasjansa poukładaj, wyjdź do lasu itp
-
Tylko i wyłącznie wóda pomoże! :P
Moze pomoze , ale nie wszystkim ...
Mnie nie pomagala jak wlazlem w depresje , kiedy rozpierdzielalo mi sie 33-letnie malzenstwo .
Co moge polecic , to wizyte u psychologa . Pomaga .
Psychotropy niekoniecznie , mnie sie udalo bez ...
-
Tylko i wyłącznie wóda pomoże! :P
pewnie święcona ? - a chleb powszedni zapijać winem mszalnym ? ::)
- gdyby to pomagało , to wszyscy alkoholicy zaliczali by się do grupy najbardziej szczęśliwych ludzi na świecie "wybranych i świętych" :o
Hee-hee ;D
-
Porady na depresję w stylu: wyjdź gdzieś, napij się mają tyle sensu jak leczenie złamania pozytywnym myśleniem. Depresja jest chorobą jak każda inna, do tego nieleczona jest potencjalnie śmiertelna.
Problem w tym, że ludzie zwykłe wahania nastroju, "dół" nazywają depresją, mała jest świadomość w społeczeństwie czym ona tak naprawdę jest. Na szczęście powoli się to zmienia i coraz mniej ludzi wstydzi się porozmawiać ze specjalistą.
-
za moich czasów jak ktoś miał depresję to mówiono
weź się w garść,idź do służby więcej czytaj strażnic
i patrzono na takiego że jest słaby duchowo
jakim było dla mnie szokiem gdy jedna sis na kongresie w wywiadzie opowiedziała
że zmaga się z deprechą 🤔
laleczka śliczna mężuś zapatrzony jak w obraz
niepracowała, miała leżeć i pachnieć
maskotka nadzorcy zboru
dzieci cudowne piękne i mądre
a ta deprecha i co jej zrobisz?
to było w czasach gdy już tego nie dało się zamieść pod dywan
i trzeba było się wziąć za temat
-
Znałem pewnego człowieka , który zasięgał porady u wróżek i zapijał depreche - powiedział mi "od jutra już nie pije" - nazajutrz znaleziono go martwego pod swoim domem (zapił się na śmierć bo serduszko mu się zatrzymało) :'( - no i jak powiedział "już nie pije" ..
Zbyt drastyczny przykład ? - ale znam takich historii wiele (jak to alkohol ich pokonał) :(
-
Bez fąchowej pomocy przy depresji człowiek nie będzie w stanie się podźwignąć. Wiadomo wyjście, spotkania ze znajomymi i rozmowy są przydatne i potrzebne ale czasem trudno jest znaleźć światełko w tunelu i podążać ku niemu jeśli w trudnej sytuacji specjalista nie pokaże jak to zrobić.
-
jakim było dla mnie szokiem gdy jedna sis na kongresie w wywiadzie opowiedziała
że zmaga się z deprechą 🤔
laleczka śliczna mężuś zapatrzony jak w obraz
niepracowała, miała leżeć i pachnieć
maskotka nadzorcy zboru
dzieci cudowne piękne i mądre
a ta deprecha i co jej zrobisz?
Bo najczęściej osoby cierpiące na depresję z pozoru wyglądają na szczęśliwe. Na zebraniach uśmiechają się, bo tak wypada. A jak ktoś napisał już wcześniej, starsi nie mają kwalifikacji do pomocy takim osobom i zwykle nie zauważają, że coś jest nie tak. Psychika ludzka jest tak skomplikowana, że bez specjalistycznej wiedzy, po omacku, nie da się tego zrobić.
Już jakiś czas temu zauważyłem, ze w org jest coraz więcej osób z depresją czy innymi problemami psychicznymi. I zgadza się, że często takie osoby przychodzą do org, łatwiej w nich wzbudzić nadzieję i złudne przekonanie, że dzięki posłuszeństwu CK będą szczęśliwsze.
Całe szczęście ludzie mają coraz większe (chociaż nadal zbyt małe) pojęcie o tego typu kwestiach i szukają pomocy prawdziwych specjalistów, a nie tych z nadania Nadarzyna.
-
Bo najczęściej osoby cierpiące na depresję z pozoru wyglądają na szczęśliwe. Na zebraniach uśmiechają się, bo tak wypada. A jak ktoś napisał już wcześniej, starsi nie mają kwalifikacji do pomocy takim osobom i zwykle nie zauważają, że coś jest nie tak. Psychika ludzka jest tak skomplikowana, że bez specjalistycznej wiedzy, po omacku, nie da się tego zrobić.
Już jakiś czas temu zauważyłem, ze w org jest coraz więcej osób z depresją czy innymi problemami psychicznymi. I zgadza się, że często takie osoby przychodzą do org, łatwiej w nich wzbudzić nadzieję i złudne przekonanie, że dzięki posłuszeństwu CK będą szczęśliwsze.
Całe szczęście ludzie mają coraz większe (chociaż nadal zbyt małe) pojęcie o tego typu kwestiach i szukają pomocy prawdziwych specjalistów, a nie tych z nadania Nadarzyna.
Czy są/znacie jakichś Świadków wykonujących zawód psychiatrów?
-
Czy są/znacie jakichś Świadków wykonujących zawód psychiatrów?
1 psychologa
2 psychiatrów
-
Znamy jednych i drugich, chociaz lekarz wsrod SJ to rzadkosc ale znamy.
-
Znamy jednych i drugich, chociaz lekarz wsrod SJ to rzadkosc ale znamy.
Wśród wolnych badaczy jest sporo lekarzy. Swoją drogą ciekawe że wśród dwóch denominacji o wspólnych korzeniach jest taka dysproporcja w kwestii podejścia do wykształcenia.
-
Czy są/znacie jakichś Świadków wykonujących zawód psychiatrów?
Znalem w latach 90-tych jednego brata , ktory pomimo mlodego wieku mial powolanie niebianskie i ktory praktykuje obecnie jako psychoterapeuta w Bawarii. Nie jest lekarzem tylko ma wyksztalcenie zawodowe terapeuty (heilpraktiker). W Rajchu jest taka mozliwosc bez medycznych studiow .
-
Dowiedziałem się ostatnio że brat starszy z mojego byłego zboru cierpi na głęboką depresje i leczy się farmakologicznie .
Jak odchodziłem ze zboru (dawno temu) powiedział publicznie na mój temat ; "Zbyszek chyba się zbiesił" :o
Jak mu teraz pomóc ? - ja bym chciał mu pomóc ale nie wiem jak (kontakt z mim mam utrudniony, był w komitecie mojego wykluczenia zaocznego) :(
Co myślicie o tym ?
-
Prawdopodobnie ja mam cieżką depresję, ale nie mam nawet siły by z nią cokolwiek zrobić. Pogrążam się coraz bardziej i wpadam powoli w katatonię. Dobrze, że mam siłę, by rano wstać i iść do pracy przynajmniej...
Najchętniej to bym się zabił, ale muszę żyć, bo nie mam wyboru. Żałuję codziennie, ze się urodziłem. Mam nadzieję, że kiedyś zalegalizowana zostanie w Polsce eutanazja, to będzie można estetycznie odejść z tego świata i zakończyć bezkrwawo tą bezsensowną wegetację
-
Prawdopodobnie ja mam cieżką depresję, ale nie mam nawet siły by z nią cokolwiek zrobić. Pogrążam się coraz bardziej i wpadam powoli w katatonię. Dobrze, że mam siłę, by rano wstać i iść do pracy przynajmniej...
Najchętniej to bym się zabił, ale muszę żyć, bo nie mam wyboru. Żałuję codziennie, ze się urodziłem. Mam nadzieję, że kiedyś zalegalizowana zostanie w Polsce eutanazja, to będzie można estetycznie odejść z tego świata i zakończyć bezkrwawo tą bezsensowną wegetację
[/b][/size]
Drogi Snowidzie, to nie jest najprawdopodobniej tylko na pewno, jeżeli masz myśli samobójcze. Pisałem to tu. miałem kolegę, który także miał duże wahnięcia nastrojów. Jeździł do Wa - wy do psychologa. Wiem, że trudno radzić, ale może spróbuj skontaktować się z jakimś dobrym psychologiem. Najtrudniej zacząć i zmusić się do działania, zrobić ten pierwszy krok. Jak się zdecydujesz to zobaczysz jak łatwo jest działać, wystarczy tylko chcieć. Nie chcę abyś mnie źle odebrał. Życzę Ci wszystkiego dobrego, w szczególności dobrego samopoczucia.
-
Prawdopodobnie ja mam cieżką depresję, ale nie mam nawet siły by z nią cokolwiek zrobić. Pogrążam się coraz bardziej i wpadam powoli w katatonię. Dobrze, że mam siłę, by rano wstać i iść do pracy przynajmniej...
Najchętniej to bym się zabił, ale muszę żyć, bo nie mam wyboru. Żałuję codziennie, ze się urodziłem. Mam nadzieję, że kiedyś zalegalizowana zostanie w Polsce eutanazja, to będzie można estetycznie odejść z tego świata i zakończyć bezkrwawo tą bezsensowną wegetację
Przykre to co piszesz o samobójstwie (dla tego nie mogę dać Ci 'lubika' za tą wypowiedz :(
To że cierpisz na depresje nie jest wynikiem Twojego nastawienia do życia - być może są to oznaki somatyczne braku równowagi hormonów :dopaminy, serotoniny i neadrenaliny ? - to można zbadać w badaniach krwi .Ja miałem coś takiego po silnych stresach (po wypadkach losowych) :-[
Można z tego wyjść - zapewniam Cię :) :) - natomiast pomoc lekarska jest nadmiar wskazana .
Nie obawiaj się lekarzy :) :)
-
Przykre to co piszesz o samobójstwie (dla tego nie mogę dać Ci 'lubika' za tą wypowiedz :(
To że cierpisz na depresje nie jest wynikiem Twojego nastawienia do życia - być może są to oznaki somatyczne braku równowagi hormonów :dopaminy, serotoniny i neadrenaliny ? - to można zbadać w badaniach krwi .Ja miałem coś takiego po silnych stresach (po wypadkach losowych) :-[
Można z tego wyjść - zapewniam Cię :) :) - natomiast pomoc lekarska jest nadmiar wskazana .
Nie obawiaj się lekarzy :) :)
Wiem, wiem, właśnie się noszę z zamiarem umówienia do lekarza rodzinnego, żeby dał mi skierowanie na badania hormonów...
...ale nawet tego nie mam siły zrobić
...
-
Wiem, wiem, właśnie się noszę z zamiarem umówienia do lekarza rodzinnego, żeby dał mi skierowanie na badania hormonów...
...ale nawet tego nie mam siły zrobić
...
To zrób to bezsilne - ale zrób to - lekarz też człowiek i czasem też choruje - ale jego powinność w tem zawodzie medycznym jest taka aby pomagać :) :)
Dla tego jeszcze raz powtarzam Ci - nie obawiaj się lekarzy i badań :) :)
Istnieją już lekarstwa na wyleczenie prawie każdej dolegliwości - tylko jeszcze "na śmierć" nie wymyślono jeszcze panaceum i eliksiru na życie wieczne :D :D
-
To zrób to bezsilne - ale zrób to - lekarz też człowiek i czasem też choruje - ale jego powinność w tem zawodzie medycznym jest taka aby pomagać :) :)
Dla tego jeszcze raz powtarzam Ci - nie obawiaj się lekarzy i badań :) :)
Istnieją już lekarstwa na wyleczenie prawie każdej dolegliwości - tylko jeszcze "na śmierć" nie wymyślono jeszcze panaceum i eliksiru na życie wieczne :D :D
Wiesz co, jeśli będąc dzieckiem na spacerze w parku babcia ci mówi, że ona kiedyś umrze, ale ty raczej nie, bo juz będzię Nowy Świat i Królestwo Boże, i gdy słyszysz to przynajmniej raz na tydzień, jak nie od niej, to z mównicy na zebraniu i gdy po X latach okazuje się, że to był fałsz, to jednak ma jakiś wpływ na psychikę.
Teraz jak mam 27 lat i oglądam Dzień Świra, to odbieram go zupełnie inaczej niż oglądając go mając 16. Wtedy się śmiałem z Adasia, co to za frustrat i w ogóle nieudacznik, a okazuje się, że dorosłe życie (przynajmniej moje) wygląda zupełnie tak jak jego. Budzę się rano patrząc tępo w sufit, codziennie powtarzam rano te machinalne czynności i przeczekuję życie w robocie. Teraz już się nie śmieję, tylko mam łzy w oczach.
-
Czasem nasze życie jest jak film tragikomiczny - klatki się przesuwają i układają jak w kalejdoskopie .
Film można cofnąć i ponownie obejrzeć - w życiu jest troszkę inaczej (cofnąć się nie da - ale trzeba żyć dalej , bogatszym w doświadczenia) :) :) :)
Jak pisał Asnyk ;
"Trzeba do przodu iść po życie sięgać nowe , a nie w uwiędłym laurów liść z uporem stroić głowę" - to dobre jest przesłanie i pełne optymizmu :)
Tego się trzymaj - bo najlepsze jeszcze przed Tobą . Pozdrawiam Cię Serdecznie bracie Snowid
-
Prawdopodobnie ja mam cieżką depresję, ale nie mam nawet siły by z nią cokolwiek zrobić. Pogrążam się coraz bardziej i wpadam powoli w katatonię. Dobrze, że mam siłę, by rano wstać i iść do pracy przynajmniej...
Najchętniej to bym się zabił, ale muszę żyć, bo nie mam wyboru. Żałuję codziennie, ze się urodziłem. Mam nadzieję, że kiedyś zalegalizowana zostanie w Polsce eutanazja, to będzie można estetycznie odejść z tego świata i zakończyć bezkrwawo tą bezsensowną wegetację
Snowid, nie wiem, co napisać bo chyba nie jestem najlepszy w pomaganiu, ale sam przez kilkadziesiąt lat miałem podobnie. Codzienne, wręcz nachalne, upierdliwe myśli o popełnieniu samobójstwa. Jako że mieszkam na 10 piętrze często stawałem przed barierką i ganiłem się w myślach, że co to ze mnie za tchórz, że nawet tego nie potrafię zrobić. Bałem się, nawet wtedy gdy byłem świadkiem Jehowy, że piekło jednak może istnieć i że wtedy to już tak na wieczność będę miał. Nie miałem nadziei i nikt nie był w stanie mi pomóc. Lekarstwa, które mi wtedy przepisał mi lekarz nie przyjmowałem, bo te stare leki robiły z człowieka warzywo. Szczęście, że pojawiły się nowsze, niemalże że bez skutków ubocznych - to znaczy w porównaniu z tymi starszymi.
Do pewnego momentu mi pomagały, ale nie całkowicie. Odeszło wiele złych myśli, ale nie odeszła sama depresja. Po jakimś czasie włączyłem w to wszystko medytację - to teraz by było zbyt trudne dla Ciebie - ale dzięki takiemu połączeniu lekarstw i medytacji teraz czuję się w miarę dobrze. Żadne super, żadne rewelacja oczywiście, ale dobrze. Z tym, że mam ostre nawroty, ale u mnie to nie tylko depresja jest problemem.
Nie wiem. Jak nie masz sił na nic to może spróbuj przed zaśnięciem sobie puścić jakąś relaksację metodą Schultza bądź Jacobsona?
Jeżeli jesteś racjonalnym facetem to może Ci się to wydawać śmieszne, ale ja podczas relaksacji po raz pierwszy w życiu poczułem na sobie siłę wpływu psychiki na ciało. W tamtych czasach byłem pryszczaty, jak arbuz a po 6 tygodniach słuchania relaksacji, najpierw Jacobsona, a później Schultza ludzie nie poznawali mnie na ulicy. Oczywiście nie dosłownie. Ale jeżeli napiszę, że około 90 procent mojego trądziku zniknęło w tamtym czasie to nie będę zbyt daleki od prawdy.
Życzę powodzenia Snowid. Chciałbym, aby uzdrowiła Cię miłość czymkolwiek i gdziekolwiek ona jest. Przepraszam jeżeli napisałem coś nie tak.
EDIT: I ja również przez wiele lat byłem zwolennikiem eutanazji. Dzisiaj też ale jak na razie to już nie dla siebie.
-
Wiesz co, jeśli będąc dzieckiem na spacerze w parku babcia ci mówi, że ona kiedyś umrze, ale ty raczej nie, bo juz będzię Nowy Świat i Królestwo Boże, i gdy słyszysz to przynajmniej raz na tydzień, jak nie od niej, to z mównicy na zebraniu i gdy po X latach okazuje się, że to był fałsz, to jednak ma jakiś wpływ na psychikę.
Teraz jak mam 27 lat i oglądam Dzień Świra, to odbieram go zupełnie inaczej niż oglądając go mając 16. Wtedy się śmiałem z Adasia, co to za frustrat i w ogóle nieudacznik, a okazuje się, że dorosłe życie (przynajmniej moje) wygląda zupełnie tak jak jego. Budzę się rano patrząc tępo w sufit, codziennie powtarzam rano te machinalne czynności i przeczekuję życie w robocie. Teraz już się nie śmieję, tylko mam łzy w oczach.
To nie są żarty - w takiej sytuacji migiem do psychiatry. Gdybyś chciał pogadać, to pisz na priw - było ciężko, były nieciekawe myśli i nie obyło się bez antydepresantów, ale ostatecznie jest dobrze. Tulę mocno, akceptuję i wspieram <3
-
Dodam do tego że psychiatra to też lekarz i człowiek taki jak wszyscy ludzie - dla tego nie obawiaj się takiego lekarza :)
-
Lekarz nie jest w stanie mi już pomóc, niestety. Obiektywnie rzecz biorąc, przespałem swoje najlepsze lata życia, czyli dwudzieste, mam tego pełną świadomość i lekarz musiałby mi 'przepłukać' pamięć, bym o tym zapomniał.
Nigdy nigdzie nie wychodziłem z domu po studiach, w piątkowe wieczory sprzątałem mieszkanie dziadków, co tydzień
Nigdy nie byłem byłem na żadnej imprezie
Nie mam żadnych znajomych
Nikt już nawet do mnie nie pisze
Nigdy nie obchodzilem urodzin ani nie byłem na sylwestrze
I co, pójdę teraz do psychiatry i on powie: 'Słuchaj, nie myśl o przeszłości, czasu nie cofniesz, było minęło' - albo coś w tym, stylu, bo co może innego powiedzieć?!
Mam zapłacić 200 zł za wizytę, na której teraz wiem, co się wydarzy?
Kto by się chciał przyjaźnić z kimś takim jak ja, kto nic ciekawego nie ma do powiedzenia i nawet dziewczyny za rękę nie trzymał?!
Szkoda że dopiero teraz to zrozumiałem, gdy jest za późno, by naprawić pewne rzeczy, tak wygląda rzeczywistość. Im jesteśmy starsi, tym trudniej coś zmienić w życiu, zacząć robić coś nowego i zmotywować się do pracy. Mnie się już nie chce, bo po pierwsze wiem, że ten wyścig mi już uciekł, a po drugie nie mam już siły zaczynać od zera, widząc na Facebooku starych znajomych ze szkoły otoczonych ludźmi, po ślubach, szczęśliwych (nawet jeśli to złudzenie, to i tak tylko lekko podkolorowane).
Także reasumując: nie widzę już żadnej nadziei dla siebie i nie wiem, czy jutro będę miał siłę wstać z łóżka.
Dobranoc
-
Jestem w stanie Cię zrozumieć "Snowid" - ale nie mogę się zgodzić z tym myśleniem Twoim
Uważasz ze już wszystko dla Ciebie stracone :-\ - nic bardziej błędnego !
Rano wypij dobrą kawę . włącz dobrą muzykę i spójrz za okno - pomyśl pozytywnie o sobie i przyszłości swej :) :)
Życia nie przespałeś - tylko umykało Ci do tej pory przez palce :(
Nie wracaj do przeszłości przykrej - ale patrz w lepsze jutro i buduj w sobie motywacje do szczęśliwego życia :)
Przecież masz jakieś zainteresowania, marzenia i dążenia w życiu :)
Może zapomniałeś o tym wszystkim - ale to wszystko masz w sobie (może teraz uśpione) - wykop to z siebie czego pragniesz i daje Ci szczęście :)
Dasz rade - jak naprawdę tego zechcesz (a chcesz tego) :) :). Na początku zmotywowania się może nie być łatwo - ale nie poddawaj się :) :)
-
Lekarz nie jest w stanie mi już pomóc, niestety. Obiektywnie rzecz biorąc, przespałem swoje najlepsze lata życia, czyli dwudzieste, mam tego pełną świadomość i lekarz musiałby mi 'przepłukać' pamięć, bym o tym zapomniał.
Nigdy nigdzie nie wychodziłem z domu po studiach, w piątkowe wieczory sprzątałem mieszkanie dziadków, co tydzień
Nigdy nie byłem byłem na żadnej imprezie
Nie mam żadnych znajomych
Nikt już nawet do mnie nie pisze
Nigdy nie obchodzilem urodzin ani nie byłem na sylwestrze
I co, pójdę teraz do psychiatry i on powie: 'Słuchaj, nie myśl o przeszłości, czasu nie cofniesz, było minęło' - albo coś w tym, stylu, bo co może innego powiedzieć?!
Mam zapłacić 200 zł za wizytę, na której teraz wiem, co się wydarzy?
Kto by się chciał przyjaźnić z kimś takim jak ja, kto nic ciekawego nie ma do powiedzenia i nawet dziewczyny za rękę nie trzymał?!
Dobranoc
Hej, ja się mogę przyjaźnić!
Jak ci brakuje na wizytę, to coś dorzucę i jakoś uzbieramy!
Poza tym psychiatra nie jest od tego, żeby ci kazać zapomnieć o przeszlości. Moja pani doktor akurat ze mną długo rozmawiała, ale głównym zadaniem psychiatry jest diagnoza i leczenie, nawet jeśli to leczenie wiąże się z przyjmowaniem antydepresantów.
Ja wiem, że teraz jest taka moda, żeby gardzić nauką i polegać tylko na alternatywnych metodach, medytacji i słuchaniu ćwierkania ptaków, ale depresja to choroba, którą się leczy - lekami. I te leki bierze się po to, żeby mieć energię do funkcjonowania, gdy w międzyczasie będziesz sobie robił porządki w głowie.
Znam to uczucie nie obchodzenia urodzin, sylwestra. Na studniówkę nie poszłam, nie pozwoliłam sobie zorganizować panieńskiego, studia rzuciłam, bo źle. Jednocześnie jest ogromne rozczarowanie, bo pełno osób w zborze prowadzi podwójne życie i nie przejmuje się tymi zasadami, więc nosi cię, bo całe życie zmarnowane niepotrzebnie i po co to i na co....
Ale jest światełko w tym tunelu! I gdy już je odkryjesz, przekonasz się, że warto było zacząć.
-
Snowid piszesz a to dobrze pisz.
nie chce ci truć jak jakaś ciotka klotka ale, sorry
nie wiesz jak będzie na wizycie u psychiatry!
chyba nie będziesz się porównywał z kimś kto skończył medycynę
a później specjalizował się w psychiatrii 😉
da ci leki po których przestaniesz tyle myśleć bo myślenie jest bardzo nie zdrowe!
nie będę ci pisała : kochany popacz za okno jaka piękna pogoda bla bla bo tobie musi
pomóc ktoś kto się na tym zna.
zmarnowałeś najlepsze swoje lat? dwudzieste?
z autopsji wiem że to nic straconego
młodość jest przereklamowana
sprzątałeś dziadkom chatę? so cute 😍
szkoda że moja młoda jeszcze do szkoły chodzi ☺
wyjdziesz z tego tylko tylko zacznij od lekarza 1 kontaktu
a jak nie to poproszę o nr do mamy
bo ja na pewno tak nie cię nie zostawie
-
Snowid,najlepsze lata życia dopiero przed Toba.Naprawdę ,.nawet o tym jeszcze nie wiesz.Inna sprawa, ze ta 20 ,to ciężko sie określić nie nastolatek ,nie dorosły .Chodze do szkoly ,mam kontakt z paroma dziewczynami w twoim wieku.Tez sie miotaja.wciąż narzekają .Jak słucham to az nie moge uwierzyć na co.Sa zdrowe ,mlodziutkie ,maja dobre prace .super ciuchy,szczupłe,zadbane do bólu.Mają zdrowych rodziców.Niczego im nie brak.Tez ciagle patrzą na Facebook ....
podobnie.
-
Lekarz nie jest w stanie mi już pomóc, niestety. Obiektywnie rzecz biorąc, przespałem swoje najlepsze lata życia, czyli dwudzieste, mam tego pełną świadomość i lekarz musiałby mi 'przepłukać' pamięć, bym o tym zapomniał.
Nigdy nigdzie nie wychodziłem z domu po studiach, w piątkowe wieczory sprzątałem mieszkanie dziadków, co tydzień
Nigdy nie byłem byłem na żadnej imprezie
Nie mam żadnych znajomych
Nikt już nawet do mnie nie pisze
Nigdy nie obchodzilem urodzin ani nie byłem na sylwestrze
I co, pójdę teraz do psychiatry i on powie: 'Słuchaj, nie myśl o przeszłości, czasu nie cofniesz, było minęło' - albo coś w tym, stylu, bo co może innego powiedzieć?!
Mam zapłacić 200 zł za wizytę, na której teraz wiem, co się wydarzy?
Kto by się chciał przyjaźnić z kimś takim jak ja, kto nic ciekawego nie ma do powiedzenia i nawet dziewczyny za rękę nie trzymał?!
Szkoda że dopiero teraz to zrozumiałem, gdy jest za późno, by naprawić pewne rzeczy, tak wygląda rzeczywistość. Im jesteśmy starsi, tym trudniej coś zmienić w życiu, zacząć robić coś nowego i zmotywować się do pracy. Mnie się już nie chce, bo po pierwsze wiem, że ten wyścig mi już uciekł, a po drugie nie mam już siły zaczynać od zera, widząc na Facebooku starych znajomych ze szkoły otoczonych ludźmi, po ślubach, szczęśliwych (nawet jeśli to złudzenie, to i tak tylko lekko podkolorowane).
Także reasumując: nie widzę już żadnej nadziei dla siebie i nie wiem, czy jutro będę miał siłę wstać z łóżka.
Dobranoc
Któregoś dnia po opuszczeniu organizacji czułam się równie kiepsko jak Ty. Może nie aż tak kiepsko, ale nie najlepiej. Żeby czymś się zająć, poszłam na zakupy do reala, ale w pasażu zobaczyłam reklamę wycieczki, więc zamiast zrobić zakupy, kupiłam tę wycieczkę. Spodobało mi się, więc zaczęłam jeździć na następne. Pół roku później, na kolejnej wycieczce, poznałam ludzi, którzy są moimi przyjaciółmi do dziś. Razem zaliczyliśmy niejeden wyjazd, koncert, dyskotekę, imprezę karnawałową, kino, grila etc.
W szkole podstawowej i średniej też nie chodziłam na imprezy, bo rodzice mi nie pozwalali, chociaż nie byli SJ (ale fakt, pozwalali mi chodzić na imprezy szkolne, więc miałam trochę lepiej). Na studiach nie chodziłam na imprezy, bo byłam w organizacji (i nie tylko na imprezy, ale nawet nie chodziłam wtedy do kina, teatru, nie jeździłam na żadne wakacje, prawie nie czytałam innych książek poza teokratycznymi).
Odkrywać uroki życia zaczęłam, jak odeszłam ze zboru; byłam wtedy mniej więcej w Twoim wieku. Najpierw rzuciłam się na to, co było obrzydzane w teokracji, czyli książki, kino, teatr. Potem, jak napisałam, w jakiś kiepski dzień kupiłam sobie wycieczkę. Potem na kolejnej poznałam swoich przyjaciół, a z nimi naimprezowałam się za wszystkie czasy.
Tak że moje dzieciństwo i młodość też były ubogie w imprezy. Imprezować zaczęłam gdzieś około trzydziestki. Storczyk ma rację. Najlepsze lata przed Tobą. Bo jesteś niezależny od rodziców, możesz robić, co chcesz i stać Cię na to.
Trochę Cię rozumiem, bo rzeczywiście jak się ma ograniczane dzieciństwo i młodość, to trudniej jest się potem pozbierać, ale nie jest to niemożliwe. Pozdrawiam.
PS. A co się tyczy Facebooka, to na nim wszyscy są szczęśliwi. W rzeczywistości jednak nie ma ludzi, którzy nie mieliby jakichś problemów.
PS 2. Zamiast czekać, aż ktoś Cię zaprosi na imprezę, spróbuj sam taką zorganizować. W domu albo w knajpie. Zaproś znajomych. Spróbuj Ty zrobić pierwszy krok w ich kierunku.
-
Któregoś dnia po opuszczeniu organizacji czułam się równie kiepsko jak Ty. Może nie aż tak kiepsko, ale nie najlepiej. Żeby czymś się zająć, poszłam na zakupy do reala, ale w pasażu zobaczyłam reklamę wycieczki, więc zamiast zrobić zakupy, kupiłam tę wycieczkę. Spodobało mi się, więc zaczęłam jeździć na następne. Pół roku później, na kolejnej wycieczce, poznałam ludzi, którzy są moimi przyjaciółmi do dziś. Razem zaliczyliśmy niejeden wyjazd, koncert, dyskotekę, imprezę karnawałową, kino, grila etc.
W szkole podstawowej i średniej też nie chodziłam na imprezy, bo rodzice mi nie pozwalali, chociaż nie byli SJ (ale fakt, pozwalali mi chodzić na imprezy szkolne, więc miałam trochę lepiej). Na studiach nie chodziłam na imprezy, bo byłam w organizacji (i nie tylko na imprezy, ale nawet nie chodziłam wtedy do kina, teatru, nie jeździłam na żadne wakacje, prawie nie czytałam innych książek poza teokratycznymi).
Odkrywać uroki życia zaczęłam, jak odeszłam ze zboru; byłam wtedy mniej więcej w Twoim wieku. Najpierw rzuciłam się na to, co było obrzydzane w teokracji, czyli książki, kino, teatr. Potem, jak napisałam, w jakiś kiepski dzień kupiłam sobie wycieczkę. Potem na kolejnej poznałam swoich przyjaciół, a z nimi naimprezowałam się za wszystkie czasy.
Tak że moje dzieciństwo i młodość też były ubogie w imprezy. Imprezować zaczęłam gdzieś około trzydziestki. Storczyk ma rację. Najlepsze lata przed Tobą. Bo jesteś niezależny od rodziców, możesz robić, co chcesz i stać Cię na to.
Trochę Cię rozumiem, bo rzeczywiście jak się ma ograniczane dzieciństwo i młodość, to trudniej jest się potem pozbierać, ale nie jest to niemożliwe. Pozdrawiam.
PS. A co się tyczy Facebooka, to na nim wszyscy są szczęśliwi. W rzeczywistości jednak nie ma ludzi, którzy nie mieliby jakichś problemów.
PS 2. Zamiast czekać, aż ktoś Cię zaprosi na imprezę, spróbuj sam taką zorganizować. W domu albo w knajpie. Zaproś znajomych. Spróbuj Ty zrobić pierwszy krok w ich kierunku.
Aha, i jeszcze jedno. Nadmierne imprezowanie też jest przereklamowane. Moja najlepsza koleżanka z dzieciństwa, kiedy ja byłam SJ i nic z tego "światowego" życia nie miałam, non stop imprezowała. Po opuszczeniu organizacji próbowałam razem z nią, ale zmęczyło mnie to. Wpadła nie tylko w ciąg imprez, ale przede wszystkim w ciąg alkoholowy. Wiecznie pijana, wiecznie wszczynająca po pijaku awantury, wiecznie wchodząca w konflikt z prawem. A przede wszystkim wiecznie przepijająca wszystkie pieniądze. Sorry, ale takie towarzystwo też nie jest dla mnie.
-
Lekarz nie jest w stanie mi już pomóc, niestety. Obiektywnie rzecz biorąc, przespałem swoje najlepsze lata życia, czyli dwudzieste, mam tego pełną świadomość i lekarz musiałby mi 'przepłukać' pamięć, bym o tym zapomniał.
Nigdy nigdzie nie wychodziłem z domu po studiach, w piątkowe wieczory sprzątałem mieszkanie dziadków, co tydzień
Nigdy nie byłem byłem na żadnej imprezie
Nie mam żadnych znajomych
Nikt już nawet do mnie nie pisze
Nigdy nie obchodzilem urodzin ani nie byłem na sylwestrze
I co, pójdę teraz do psychiatry i on powie: 'Słuchaj, nie myśl o przeszłości, czasu nie cofniesz, było minęło' - albo coś w tym, stylu, bo co może innego powiedzieć?!
Mam zapłacić 200 zł za wizytę, na której teraz wiem, co się wydarzy?
Kto by się chciał przyjaźnić z kimś takim jak ja, kto nic ciekawego nie ma do powiedzenia i nawet dziewczyny za rękę nie trzymał?!
Szkoda że dopiero teraz to zrozumiałem, gdy jest za późno, by naprawić pewne rzeczy, tak wygląda rzeczywistość. Im jesteśmy starsi, tym trudniej coś zmienić w życiu, zacząć robić coś nowego i zmotywować się do pracy. Mnie się już nie chce, bo po pierwsze wiem, że ten wyścig mi już uciekł, a po drugie nie mam już siły zaczynać od zera, widząc na Facebooku starych znajomych ze szkoły otoczonych ludźmi, po ślubach, szczęśliwych (nawet jeśli to złudzenie, to i tak tylko lekko podkolorowane).
Także reasumując: nie widzę już żadnej nadziei dla siebie i nie wiem, czy jutro będę miał siłę wstać z łóżka.
Dobranoc
Snowid chłopie nie poddawaj się, Ja również jak żona Abrahama mogę zostać twoim kumplem jak tylko bedziesz chciał. Powiem ci że tu na forum poznałem fajnego sympatycznego człowieka który jest gotowy zawsze mi pomóc. Posłuchaj rad osób które też to przechodziły nikomu nie było lekko. trzymam za ciebie kciuki.
-
Można pisać nie poddawaj sie, włącz ulubioną muzykę(ja na chandrę sluchalam kiedyś do bólu SADE) ,idz na spacer ,imprezę itd.Snowid,ma depresję a to choroba....Musisz iść do lekarza...on zadecyduje co dalej.To jest lekarz od duszy i niemocy.My tu teoretyzujemy,ale wiele osob ,przeszlo po wyjściu taki stan jak Ty...Wiele wrażliwych osób bylo u psychiatry i psychologa....
-
Można pisać nie poddawaj sie, włącz ulubioną muzykę(ja na chandrę sluchalam kiedyś do bólu SADE) ,idz na spacer ,imprezę itd.Snowid,ma depresję a to choroba....Musisz iść do lekarza...on zadecyduje co dalej.To jest lekarz od duszy i niemocy.My tu teoretyzujemy,ale wiele osob ,przeszlo po wyjściu taki stan jak Ty...Wiele wrażliwych osób bylo u psychiatry i psychologa....
Psychiatra to podstawa. Ale i psychiatra, przynajmniej mój, oprócz przepisywania antydepresantów zaleca mi robić to, co sprawia mi przyjemność.
-
Lekarz nie jest w stanie mi już pomóc, niestety. Obiektywnie rzecz biorąc, przespałem swoje najlepsze lata życia, czyli dwudzieste, mam tego pełną świadomość i lekarz musiałby mi 'przepłukać' pamięć, bym o tym zapomniał.
Nigdy nigdzie nie wychodziłem z domu po studiach, w piątkowe wieczory sprzątałem mieszkanie dziadków, co tydzień
Nigdy nie byłem byłem na żadnej imprezie
Nie mam żadnych znajomych
Nikt już nawet do mnie nie pisze
Nigdy nie obchodzilem urodzin ani nie byłem na sylwestrze
I co, pójdę teraz do psychiatry i on powie: 'Słuchaj, nie myśl o przeszłości, czasu nie cofniesz, było minęło' - albo coś w tym, stylu, bo co może innego powiedzieć?!
Mam zapłacić 200 zł za wizytę, na której teraz wiem, co się wydarzy
Dobra, dość myziania.
Q...chrzanisz i tyle. Guzik wiesz, wszystko zakładasz z góry, że Ci nie wyjdzie, nie pomoże lekarz i jesteś skazany na klęskę.
Użalsz się nad sobą tylko i nic z tym nie robisz.
Chcesz być mądrzejszy od tych co swoje młode lata przegwizdali w organizacji, albo w nieudanych związkach i wszystko zaczynali od zera.
Ale oni się nie mazali, wstali z kolan i poszli po pomoc, do madrzejszych od siebie. Wyszli do ludzi i zaczęli żyć.
Bo chcieli zmian, czegoś nowego, a nie tylko o tym gadali. Np ja, o sobie mogę wspomnieć o innych nie jestem upoważniona.
Ja nie mówię, że było łatwo, ale trzeba chcieć, chcieć, chcieć...
PS Nawet nie wiesz, że są prywatne poradnie mające umowę z funduszem. Ja nie płaciłam, a czułam się tak jak jedyna i najważniejsza.
-
wstali z kolan i poszli po pomoc, do madrzejszych od siebie
Nieważne, ile razy upadniesz. Ważne, ile razy po upadku się podniesiesz.
-
Dodam do poprzednich wpisów, że od patrzenia w sufit manna nie spadnie (ni chu-chu) - podejmij męską decyzje aby pomóc sobie , a potem będziesz się z tego śmiał że miałeś kiedyś depresje i niechęć do wszystkiego - Naprawdę ! - ale jak nie spróbujesz pomocy to tego nie doświadczysz . Decyzja należy do Ciebie .
-
Dodam do poprzednich wpisów, że od patrzenia w sufit manna nie spadnie (ni chu-chu)
Jak to w sposób uczony ujął Pietrek w Ranczu: nic się nie zmienia od na d...pie siedzenia.
-
Kto by się chciał przyjaźnić z kimś takim jak ja, kto nic ciekawego nie ma do powiedzenia i nawet dziewczyny za rękę nie trzymał?!
Snowid, bardzo dużo w Twoich postach odniesień do dziewczyn. I być może to jest najgłówniejszy problem? Jeżeli już faktycznie nic Ci się w życiu nie chce robić, ani wstawać z łóżka, ani płacić lekarzowi to - UWAGA KONTROWERSYJNE! - może umów się gdzieś z jakąś panią do towarzystwa? Ok. Jeżeli przelobowałem z radą to sorry... Ale jak już nic nie pomaga to moim zdaniem warto spróbować uzdrawiającej mocy ponętnej kobiety.
-
Już kiedyś przytoczyłem tę historyjkę, ale do Snowida pasuje jak ulał.
Mężczyzna szedł przez park. W pewnej chwili, na jednej z ławek, zobaczył staruszka i siedzącego obok na ziemi psa. Staruszek czytał gazetę, a pies, bez przerwy, przejmująco wył. Mężczyzna postanowił dowiedzieć sie w czym rzecz.
- Proszę pana - zapytał staruszka - dlaczego ten pies tak wyje?
- Bo usiadł na kamyku i go gniecie w tyłek.
- To dlaczego z niego nie zejdzie i nie siądzie dalej?
- Bo za słabo go gniecie...
-
Jeżeli przelobowałem z radą to sorry... Ale jak już nic nie pomaga to moim zdaniem warto spróbować uzdrawiającej mocy ponętnej kobiety.
Dlaczego przeholowałeś? Moim zdaniem rada jest dobra. Wiadomo, że w organizacji można nabawić się zahamowań seksualnych. Potem trzeba się odblokowywać, a to wcale nie jest łatwe. Lepiej spróbować takiego sposobu niż żałować chwilę przed zakończeniem życia, że się jednak nie spróbowało.
Edit. Niestety, po organizacji jest często tak, że trzeba się uczyć funkcjonowania na nowo. Rzeczy, które są dla innych oczywiste, były SJ musi się uczyć. W sferze intymnej niestety też. Ja też miałam różne blokady, ale u mnie wystarczył alkohol. Nie za dużo - tyle, żeby trochę się znieczulić, ale żeby też jednak wiedzieć, co się dzieje. Jednak nie wiem, czy to się sprawdzi w przypadku faceta, dlatego pomysł z panią do towarzystwa wcale nie jest taki zły.
-
Co wy mu proponujecie ? - szukać kobiety do życia w agencji towarzyskiej ?
A to już normalnych kobiet nie ma na tym świecie :o
Snowid - są tylko trzeba się za nimi rozejrzeć troszkę :) - a może ta Twoja połowa od dawna czeka na Ciebie i myśli tak jak Ty ,że jeszcze nikt jej nie zaproponował wzajemnej miłości :-* - :-* - rozglądnij się wokół siebie :)
-
Co wy mu proponujecie ? - szukać kobiety do życia w agencji towarzyskiej ?
Nie kobiety na całe życie, ale nauczyć się funkcjonowania z kobietą.
-
Co wy mu proponujecie ? - szukać kobiety do życia w agencji towarzyskiej ?
A to już normalnych kobiet nie ma na tym świecie :o
Snowid - są tylko trzeba się za nimi rozejrzeć troszkę :) - a może ta Twoja połowa od dawna czeka na Ciebie i myśli tak jak Ty ,że jeszcze nikt jej nie zaproponował wzajemnej miłości :-* :-* :-* - rozglądnij się wokół siebie :)
Sawaszi, są. Problem jednak w tym, że, jak napisałam wyżej, w organizacji człowiek nabawia się różnych zahamowań.
Terebint - dokładnie.
-
Nie kobiety na całe życie, ale nauczyć się funkcjonowania z kobietą.
O tym jest książka "Sztuka Kochania" Wisłockiej i Starowicza :) :)
-
pamiętam Snowida jeszcze z poprzedniego forum
to chłopak bardzo zabawny i kreatywny.
pamiętam że założył wątek o retrospekcjach z mojego zbioru
wszystkieśmy się cieszyły bo były zrobione z jajem.
dlatego podejrzewam że nasz Snowid jest bardzo ciekwym facetem 😏
a nie zaszkodzi założyć profil na tinderze
nie tacy mają tam konto
moja prośba Snowid zrób tą retrospekcje tutaj pliz
-
tyle, żeby trochę się znieczulić
Chciałam napisać: rozluźnić. Nie być taka spięta.
-
Mam jeszcze jedną propozycje dla naszego Snowida
Wyjedz na turnus do senatorium (NFZ to refunduje) - mi kiedyś pomogło - poznałem tam fajnych ludzi o poczułem się o wiele lepiej :) :) :)
Skierowanie dostaniesz od lekarza rodzinnego i czas oczekiwania jest obecnie krótki :)
-
Ja trafiłem na taki turnus, że po jakimś czasie nie miałem już sił pić. ;D A mieszkałem w pokoju z kolesiem, który dorobił się w grupie określenia "głównego sponsora Polmozbytu". :P Drugi gość to poczciwy budowlaniec, który też za kołnierz nie wylewał. Dlatego też po jakimś czasie postanowiłem po zakończeniu obowiązkowych ćwiczeń od razu udawać się na piesze wycieczki poza Dziwnówek. Fajny piękny region, przyroda cudowna, pogoda również dopisywała. Kilometrów się narobiło, było super. :)
A więc Sawaszi, ludzi to na takim turnusie to można poznać różnych. ;) :D
-
Łoj to złe senatorium wybrałeś :( - jo byłem w bieszczadach (dokładnie Iwonicz Zdrój) . Zakochały się tam we mnie trzy kobiety (przez trzy tygodnie) :o
Nie żal mi tych wczasów - bo fajnie było :D :D
-
Ja trafiłem na taki turnus, że po jakimś czasie nie miałem już sił pić. ;D A mieszkałem w pokoju z kolesiem, który dorobił się w grupie określenia "głównego sponsora Polmozbytu". :P Drugi gość to poczciwy budowlaniec, który też za kołnierz nie wylewał. Dlatego też po jakimś czasie postanowiłem po zakończeniu obowiązkowych ćwiczeń od razu udawać się na piesze wycieczki poza Dziwnówek. Fajny piękny region, przyroda cudowna, pogoda również dopisywała. Kilometrów się narobiło, było super. :)
A więc Sawaszi, ludzi to na takim turnusie to można poznać różnych. ;) :D
Ale przynajmniej wyrwałeś się codzienności, piękne widoki miałeś okazję popodziwiać.
Ja zawsze mówię - i nie dalej, jak dzisiaj powiedziałam to koledze z pracy - że co najmniej raz do roku trzeba gdzieś wyjechać. Choćby po to, by popatrzeć na inne widoki niż te, które ma się na co dzień, i na inne twarze niż te, które widzi się codziennie (choćby nawet bardzo się je lubiło). Dla czystości umysłu trzeba po prostu raz na jakiś czas zmienić otoczenie.
-
Wiem że temat stary i odgrzewany ale, w moim zborze znam dwie osoby które cierpiały bądź cierpią na depresję.... Jeżeli o tym ktoś nie wie to jest w pewnym sensie ignorantem. Wśród ŚJ znam min. 8 osób które uczęszczały do psychiatry bądz terapeuty... To ciekawe bo mam również sporo osób nie będących ŚJ i znam chyba jedną taką osobę. Oczywiście ŚJ znam więcej ale oni również niechętnie mówią o swoich dolegliwościach psychcznych. Ja o większości dowiedziałem się na takiej zasadzie, że zacząłem mówić o swojej depresji i zaburzeniach psychicznych, niektórzy się otwierali i mówili o sobie. Chociaż trzeba uważać komu co mówisz bo czasem można chlapnąć za dużo i komitecik gotowy.
Wysłane z mojego LG-H870 przy użyciu Tapatalka
-
To prawda ludzie w zborze otwierają sie,dopiero jak samemu sie mowi o sobie (U mnie takie rozmowy podczas zaproszenia na zebrania .Storczyk, idz do lekarza . Przepisze ci leki przeciwlękowe ,ja sie lecze 20lat i chodze na zebrania
) .Okazuje sie, ze depresja, stany lekowe, to problem większości kobiet ok30 .Z mężczyznami ,to wiem ,ze starszy zboru służbista i beton ma depresję i bierze leki po śmierci siostry ktora sie powiesiła .
-
ostatni zbór 12 os które się leczyły emocjonalnie w różnej formie, wcześniejszy zbór 9 osób na ten moment sobie przypominam, z innych zborów z nazwiska odtworzyłem na ten moment 43 osoby.
Gdzie ten ich Buk ja się zatem pytam? I większość z syndromem Sztokholmskim - rozpacz bo są do dupy i Jehowa się z nich nie cieszy, gloszenie ograbia z sił, odpowiadanie na zebraniach stres, rozmawianie z obcymi dramat - a jednocześnie "tylko dzięki Jehowie (czyt. Organizacji) jeszcze żyję"
no żeś ku..wa ja tego nie pojmuję.
-
ostatni zbór 12 os które się leczyły emocjonalnie w różnej formie, wcześniejszy zbór 9 osób na ten moment sobie przypominam, z innych zborów z nazwiska odtworzyłem na ten moment 43 osoby.
Gdzie ten ich Buk ja się zatem pytam? I większość z syndromem Sztokholmskim - rozpacz bo są do dupy i Jehowa się z nich nie cieszy, gloszenie ograbia z sił, odpowiadanie na zebraniach stres, rozmawianie z obcymi dramat - a jednocześnie "tylko dzięki Jehowie (czyt. Organizacji) jeszcze żyję"
no żeś ku..wa ja tego nie pojmuję.
Bardziej hardkorowe chyba jest to jak słyszałem... Dzięki "prawdzie", albo służba pionierska daje mi tyle radości, ale czuję, że nie robię tego z pełnego serca...( i takie ciągłe obwinianie się), a w międzyczasie deprecha na maxa
Wysłane z mojego LG-H870 przy użyciu Tapatalka