Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne
PORTALE, BLOGI, FORA I INNE => ZE ŚWIATA => Wątek zaczęty przez: KaiserSoze w 16 Marzec, 2017, 17:40
-
mav: Post został usunięty z powodu roszczeń z tytułu praw autorskich zgłoszonych przez KaiseraSoze.
Omawiane artykuły:
http://www.patheos.com/blogs/friendlyatheist/2017/03/15/bus-driver-who-told-child-that-god-disapproved-of-his-two-moms-placed-on-administrative-leave/
http://www.theledger.com/news/20170313/polk-bus-driver-placed-on-administrative-leave-accused-of-telling-boy-he-and-his-moms-are-going-to-hell
-
Ale wieśniara >:( Bezmózgowie w najgorszej postaci.
To nie jest głoszenie, to jest straszenie.
-
O ile dobrze zrozumiałem, chłopiec chodził do drugiej klasy szkoły podstawowej
Wcina się kobieta w czyjeś życie. I jeszcze strasząc.
Gdyby chłopak miał kilkanaście lat więcej to by ją zbluzgał, że się wcina w nieswoje sprawy, a ona by uważała się za prześladowaną.
A i tak teraz uważa się za taką. :-\
-
Przecież Świadkowie Jehowy nie wierzą w piekło...
-
Ale wieśniara >:( Bezmózgowie w najgorszej postaci.
To nie jest głoszenie, to jest straszenie.
Głoszenie nieoficjalne.
-
Przecież Świadkowie Jehowy nie wierzą w piekło...
Oni wierzą w piekło, ale inaczej. ;)
Gehenna nazywana przez nas piekłem, to u nich jest brak zmartwychwstania.
Na zachodzie stosują często słowo hell zwane u innych piekłem.
*** w01 15.7 s. 32 ***
A zatem śmierć to stan niebytu, a biblijne piekło to powszechny grób ludzkości.
*** g88 8.10 s. 7 ***
Biblijne piekło to powszechny grób ludzkości, w którym umarli, miłościwie zachowani w pamięci Bożej, oczekują zmartwychwstania (Jana 5:28, 29).
Nasz hades dla nich to piekło czyli przyszłe zmartwychwstanie. :)
-
Przecież Świadkowie Jehowy nie wierzą w piekło...
To mały chłopiec, mógł np. źle zrozumieć zwrot "zginiesz w Armagedonie"
-
Piekło to grób - stan niebytu wg oficjalnego stanowiska WTS.
Więc wszystko się zgadza :-\
-
swoją drogą to chyba najbardziej idiotyczna metoda głoszenia jaką można sobie wyobrazić - straszyć kogoś że osoba najbliższa będzie potępiona i to w sytuacji gdy słuchacz nie ma wpływu na postępowanie osoby najbliższej.
za moich czasów powszechne było głoszenie oferujące "korzyść", np. Twoja matka czy dziecko zmartwychwstanie i Ty się z nią/z nim spotkasz (odniesiesz korzyść, spełni się twoje pragnienie)
spotkałem się także z szantażami dotyczącymi straty (straszenie matki małego dziecka że jeśli odłączy się od zboru to aniołowie Jehowy zamordują nie tylko matkę ale i jej małe dziecko), ale takie straszenie "miało sens" gdyż matka odpowiada i za siebie i za dziecko i może podjąć decyzję czy odejść ze zboru czy zostać
ale straszenie dziecka tym że Bóg ukara jego "dwie mamy", w tym jedną "prawdziwą" mamę? Jeśli nawet dziecko wystraszy się, to co ono biedne może zrobić? Nakazać matce aby wyrzuciła drugą lesbijkę z domu? Przecież dziecko nie ma jak tego wyegzekwować...
Sumując, zachowanie "glosicielki" jest jednocześnie nieetyczne i bezsensowne i bezowocne.