Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne
BYLI... OBECNI... => ŚWIADKOWIE JEHOWY W MEDIACH => Wątek zaczęty przez: NieZnaPrawdy w 05 Lipiec, 2020, 15:06
-
Właśnie leci na TVN7 dokument - Ślub od pierwszego wejrzenia.
Psychologowie typują ludzi którzy mają zawrzeć związek małżeński.
Ludzie ci poznają się dopiero w urzędzie stanu cywilnego.
Występuje tam Grzegorz, którego rodzice są SJ.
Chłopak ma trudne relacje z rodziną ...
Jak kogoś interesuje ten wątek to polecam.
-
jeśli ktoś zostanie wychowany w ortodoksyjnej rodzinie świadków Jehowy to jego los niewiele różni się od uczestników programu - w tym sensie, że może nie mieć praktycznej możliwości poznania współmałżonka przed ślubem; i nie chodzi mi wcale o seks: świadkowie Jehowy skutecznie utrudniają normalne spędzanie czasu przez narzeczonych, wszędzie wtykają swoje nosy.
-
A skąd wiadomo , że rodzice są świadkami ? Padło to w programie ? Pytam, bo nie jestem w temacie programu.
-
A skąd wiadomo , że rodzice są świadkami ? Padło to w programie ? Pytam, bo nie jestem w temacie programu.
To powtórka programu. Szału tam żadnego nie ma, bohater tylko wspomniał, że jego rodzice to śj, i że nie wezmą udziału w programie.
-
To powtórka programu. Szału tam żadnego nie ma, bohater tylko wspomniał, że jego rodzice to śj, i że nie wezmą udziału w programie.
Dzięki.
To już wiem, że oglądać nie muszę :)
-
Dzięki.
To już wiem, że oglądać nie muszę :)
O tak nie ma co tracić czasu. Skusił mnie temat śj w reklamie tego programu, ale to były informacje zupełnie bezwartościowe.
-
Psychologowie typują ludzi którzy mają zawrzeć związek małżeński.
Brzmi przerażająco.
-
Brzmi przerażająco.
Słowo związek powinno przerażać, bez względu na to czy chodzi o radziecki, małżeński czy wyznaniowy. ;)
-
Brzmi przerażająco.
W Indiach tak jest do dzisiaj, tylko że rodzicie nie są domorosłymi psychologami.
-
prawda jest taka że niezależnie od tego kto wybiera i tak wybór współmałżonka przypomina grę w totolotka (wygrany los trafia się jeden na ileś tam milionów, a reszta to losy przegrane)
o wiele lepszy i bardziej zgodny z naturą jest konkubinat
-
Jakoś łatwiej cierpieć z powodu błędów własnych niż cudzych.
-
z tym dokonywanym osobiście wyborem współmałżonka także nie jest różowo...
spójrzmy faktom w oczy: żyjemy w małych społecznościach, zazwyczaj mamy po kilkudziesięciu góra dwustu znajomych, z czego tylko kilkanaście lub kilkadziesiąt wolnych osób płci przeciwnej w swoim wieku; nawet jeśli wybieramy samodzielnie to wybór nie jest wielki...
co więcej: biologia sprawia że w wieku gdy wybieramy partnerów stosujemy (mówiąc eufemistycznie) mało rozsądne kryteria, np. "czy facet/kobieta umie tańczyć", a potem dziwimy się że "coś jest nie tak" w założonej rodzinie... później, gdy chcielibyśmy wyjść z takiego nieudanego związku okazuje się że (jak mówi piosenka) "dziewczyny które mam na myśli powychodziły za mąż już" a na przysłowiowy "odrzut z eksportu" szanse są niewielkie...
żeby było jeszcze gorzej: wszędzie wpycha swe brudne łapska religia i fanatyzm religijny; normalni wydawałoby się ludzie pod wpływem religii stają się fanatykami i uzyskują "zgodę od samego Boga" na rozwalanie dotąd udanych związków ("bo się nawrócili", "bo poznali prawdę" itd. itp.), z kolei inne związki nieudane "muszą trwać", gdyż ktoś wmówił partnerom że "taka jest wola Boska"...
sumując: tak czy siak, większość z nas ma _przejebane_ ....
-
Przyjelo sie w naszym spoleczenstwie , ze idealem jest tzw. trwaly zwiazek malzenski . A wiec , pobrali sie w mlodych latach ,oczywiscie z wielkiej milosci , splodzili potomstwo , wychowali , a potem razem sie godnie zestarzeli i umarli , najlepiej jeszcze w krotkim odstepie czasu . Taka bardzo romantyczna wizja malzenstwa .
To niestety tak nie funkcjonuje .
Takie harmonijne zwiazki zdarzaja sie ekstremalnie rzadko i dlatego najczesciej mamy do czynienia ze starszymi , skloconymi malzenstwami , ktore sa razem tylko z przyczyn materialnych .
Takie sa realia .
Jezeli trwalosc takich zwiazkow jest motywowana religijnie , to jest jeszcze gorzej , bo zamykaja sobie droge do jedynego , rozsadnego rozwiazania , czyli do rozwodu .
Wlasciwie to nie ma jakiegos idealnego sposobu na udany , dlugotrwaly zwiazek . Czy sie pobrali z wielkiej milosci , czy z rozsadku , to i tak po jakims czasie zwiazek ten moze sie rozpasc .
Moze lepiej wiec , przyjac od samego poczatku zalozenie , ze nie jestesmy ze soba na zawsze ?
Oczywiscie , kiedy wychowuje sie dzieci , konieczna jest stabilizacja w rodzinie i mysle , ze odpowiedzialni ludzie powinni w tym czasie powstrzymac sie od rozwodu .
Jednak pozniej , gdy potomstwo stoi na wlasnych nogach , dobrze jest przemyslec , czy lepsze dla obu stron jest trwanie w toksycznym zwiazku , czy moze jednak rozwod i ewentualne szukanie nowych partnerow .
Taka to moja propozycja pragmatycznego podejscia do malzenstwa i jego trwalosci .
-
z tym dokonywanym osobiście wyborem współmałżonka także nie jest różowo...
spójrzmy faktom w oczy: żyjemy w małych społecznościach, zazwyczaj mamy po kilkudziesięciu góra dwustu znajomych, z czego tylko kilkanaście lub kilkadziesiąt wolnych osób płci przeciwnej w swoim wieku; nawet jeśli wybieramy samodzielnie to wybór nie jest wielki...
I dlatego kongresy to były wielkie polowania a teraz nawet i to zabrali skurw.... ;D
Tak poważnie to ja starałem się nie zamykać w tym ciasnym kręgu.
Żonę zaczepiłem w sklepie bo mi się podobała.
-
Co reklamowała? :)
-
z tym dokonywanym osobiście wyborem współmałżonka także nie jest różowo...
spójrzmy faktom w oczy: żyjemy w małych społecznościach, zazwyczaj mamy po kilkudziesięciu góra dwustu znajomych, z czego tylko kilkanaście lub kilkadziesiąt wolnych osób płci przeciwnej w swoim wieku; nawet jeśli wybieramy samodzielnie to wybór nie jest wielki...
co więcej: biologia sprawia że w wieku gdy wybieramy partnerów stosujemy (mówiąc eufemistycznie) mało rozsądne kryteria, np. "czy facet/kobieta umie tańczyć", a potem dziwimy się że "coś jest nie tak" w założonej rodzinie... później, gdy chcielibyśmy wyjść z takiego nieudanego związku okazuje się że (jak mówi piosenka) "dziewczyny które mam na myśli powychodziły za mąż już" a na przysłowiowy "odrzut z eksportu" szanse są niewielkie...
żeby było jeszcze gorzej: wszędzie wpycha swe brudne łapska religia i fanatyzm religijny; normalni wydawałoby się ludzie pod wpływem religii stają się fanatykami i uzyskują "zgodę od samego Boga" na rozwalanie dotąd udanych związków ("bo się nawrócili", "bo poznali prawdę" itd. itp.), z kolei inne związki nieudane "muszą trwać", gdyż ktoś wmówił partnerom że "taka jest wola Boska"...
sumując: tak czy siak, większość z nas ma _przejebane_ ....
Ktoś tu ma ekstremalne doświadczenia, widzę :D
Ja to chyba na innej planecie żyję albo dla długostażowych ateistów przewidziano inną pulę w tym konkursie :D
-
Harnaś, wpadnij na kawę albo co mocniejszego to się więcej szczegółów dowiesz.
-
Czyli co? Chwalimy się teraz kto, gdzie, i jaką dziewczynę poznał; i co z tego wynikło? Czy to jeszcze nie ten moment?
À propos. Mój kolega swoją druga połówkę poznał w sklepie. Najśmieszniejsze, że poszedł do sklepu po drugą połówkę. Koniec końców wyszedł z dwiema. Sklep ogólnospożywczy - taki z ladą i ekspedientką. On po rozstaniu się z jakąś lafiryndą. Ją (ekspedientkę) zostawił jakiś laluś niedorobiony. On niedopity kupuje połówkę i z odwaga procentową wmawia jej, że takich ładnych oczu jeszcze nie widział. Ona do niego 'ty misiaczku'. Dwa miesiące kręcenia. Potem USC. Za niedługo domkną 3 dekadę wspólnego szczęśliwego pożycia małżeńskiego. Ona dalej mówi do niego 'misiaczku'. Tu można fraszkę przypiąć - po pierwszej połówce, czas na drugą połówkę, za którą kryje się ta właściwa połówka.
Nie zbadane są wyroki Boskie 😀