Świadkowie Jehowy - forum dyskusyjne

BIBLIOTEKA => MOJA PRZYGODA Z ORGANIZACJĄ... LEBIODA => Wątek zaczęty przez: Lebioda w 19 Czerwiec, 2015, 05:18

Tytuł: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Lebioda w 19 Czerwiec, 2015, 05:18
Z okazji zbliżającego się  >Dnia Pamięci - Ofiar Strażnicy<

Z uwagi na to, że cały tekst moich przemyśleń nie mogę zamieścić w jednej części, zmuszony jestem podzielić na kilka wpisów.




Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię
. Takim zdaniem rozpoczyna się opowiadanie pierwszej księgi mojżeszowej, występującej też pod nazwą Genesis. Dalszy opis to dzieło stwarzania gdzie końcowym efektem był Człowiek. Ten ostatni twór mówiąc najprościej nie udał się stwórcy, bo po prostu wymkną się spod kontroli i tak rozpoczął się samodzielny jego żywot ze wszystkimi jego wzlotami i upadkami. Każdy jego wzlot, było ponoć nagrodą za jego lojalność wobec pryncypała, zaś upadek był karą za wyrwanie się spod kontroli. Współcześnie na takie samo zjawisko upowszechniło się powiedzenie w postaci -kija i marchewki-. Ten kij i marchewka, jak widać towarzyszy człowiekowi od niepamiętnych czasów, a jeżeli wierzyć biblii, zapoczątkowało w rajskim ogrodzie nazwanego Edenem, gdzie JHWH, znany jako Jehowa, ale też jako Adonai lub Elochim, po raz pierwszy skorzystał z możliwości użycia jednego z tych dwóch możliwości. Od tego momentu te dwie możliwości towarzyszą człowiekowi niezmiennie po dzień dzisiejszy. Jeżeli cokolwiek ulegało zmianie, to nie treść, lecz tylko forma, mówiąc prościej i dosadniej, to nie akcesoria czyli kij i marchewka, lecz opakowanie, a jeżeli, to już dwa opakowania, bo każde z tych przedmiotów jest serwowane oddzielnie -nigdy razem.


Do pierwszego wieku naszej ery, nie było innej potrzeby, więc i opakowania były monochromatyczne, ale już od tego czasu tych opakowań o różnorodnych wzorach zaczęło przybywać najpierw w postępie arytmetycznym, aż w końcu przybywało w postępie geometrycznym. Jezus ewangeliczny wyrwał zapoczątkowany przez siebie ruch religijny spod kurateli kapłanów jerozolimskich, a mówiąc językiem współczesnym, dotychczasowy judaistyczny monopol na opakowanie monochromatyczne, został złamany. Odtąd każde oderwane ugrupowanie religijne pochodzenia judeochrześcijańskiego, te dwa akcesoria, nagrody i kary, rozpoczęło wydawać we własnym opatentowanym opakowaniu firmowym. Po wielkim reformatorze niemieckim Lutrze, już prawie amatorsko zapoczątkowano odczytywanie biblijnych opowieści i szukać w nich zapowiedzianego przez judaistycznego proroka Jezusa –końca świata. Aby ten pokątnie wykonany apokaliptyczny strach „sprzedać”, wzrosło zapotrzebowanie na urozmaicone opakowania i opatentowane logo własnej firmy, oddzielne na „kij” i oddzielne na „marchewkę”.


W Ameryce w tym czasie powstawały korporacje religijne jak przysłowiowe grzyby po deszczu, niosące ludziom nadzieje przeżycia tego światowego kataklizmu, pod warunkiem ugięcia się przed kijem, żeby otrzymać marchewkę. I tu powstawała literatura, która miała na celu trafić do ludzi, aby pomóc im wybrać właściwego dostawcę marchewki, bez możliwości oberwania kijem. Aby jednak znaleźć jak najwięcej amatorów marchewki, należało bardzo obrzydzić wizerunek kija. Poniższa opowieść, ma na celu opowiedzieć czytającemu, jak korporacje, a szczególnie jedna z nich, w bardzo pięknym opakowaniu sprzedaje marchewkę, a ponadto przedstawia los w zetknięciu z kijem tych, którzy tej marchewki nie kupią, i co jeszcze gorsze, jeżeli tę marchewkę kupią, ale jej nie zjedzą! Tym pełnym dobroci, miłosierdzia i zbawca ludzkości, oraz okrutnym, żądnym krwi i zemsty, jest jedno osobowo, ten sam Jehowa, który próbkę swojego charakteru zademonstrował już w ogrodzie Eden wobec swoich ludzkich stworzeń. Podsuną im Marchewkę i Kij pod bardzo zakamuflowanymi nazwami. Drzewo Żywota i Drzewo Dobrego i Złego.


Korporacja, lub ruch religijny jak kto woli (chociaż mnie bardziej odpowiada ta pierwsza nazwa), powstał już na bazie istniejących w Ameryce ruchów takich kościołów jak Adwentyści Dnia Siódmego, czy Mormonów powstałych na początku 19 wieku, czy ruch Baptystów, sięgający jeszcze 17 wieku. W naszym zainteresowaniu jest tzw. ruch „Badacki” od słowa –badać, czyli Badacze Pisma Świętego. Nie będę tu zagłębiał się w szczegółową historię tego ruchu, ograniczę się tylko do bardzo ogólnych niektórych przypadków. Szczegółowa historia opisana bardzo rzetelnie, jest autorstwa Juliana Grzesika TOM III -ŚWIADKOWIE JEHOWY APOSTAZJA W ORGANIZACJI I DOKTRYNIE - LUBLIN 2014. Innych opracowań nie polecam ze względu na tendencyjność wydawców. Natomiast historia wydana przez samych zainteresowanych jest po prostu nieprawdziwa.

CDN

Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Safari w 19 Czerwiec, 2015, 06:43
czekam na c.d.
 :)
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: szczebiotka w 19 Czerwiec, 2015, 10:36
Super lektura do kawy. Czekam na dalszy ciąg.
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Lebioda w 20 Czerwiec, 2015, 05:06
Krótka historia


Oficjalnie pierwszym prezesem tego ruchu (początkowa oficjalna nazwa tego ruchu >Badacze Pisma Świętego<), był Taze Russel z tytułem pastora. Napisał siedem tomów wykładów pisma świętego, które miały stanowić jego credo i obowiązywać wyznawców tego ruchu. Niestety ze względu na nagłą śmierć, siódmego tomu nie dokończył. Dokończeniem tego brakującego siódmego tomu, zajął się jego następca Joseph Franklin Rutherford z tytułem sędzia. Dokończenie tego tomu przez w/w Rutherforda, spowodowało wewnętrzny rozłam. Od tego czasu powstało wiele tzw. ruchów „Badackich” wywodzących swój prapoczątek od oficjalnie uznawanego pierwszego prezesa –Russela. W roku 1931, pod wpływem nowego prezesa, w oparciu o tzw. „nowe światło” w odróżnieniu od poprzedniej nazwy, powstała nowa nazwa >Świadkowie Jehowy<, ta oficjalna nazwa istnieje dotąd. Oficjalną długoletnią siedzibą tej korporacji dotąd był Brooklyn w Nowym Jorku -USA. Najnowsza siedziba to miejscowość Warwick 80 km. Od Brooklynu. Na czele korporacji stoi Prezes wybrany prze tzw. „Ciało Kierownicze”, w skrócie „CK”, które to „Ciało” jest inspirowane bezpośrednio przez samego Jehowę, poprzez „Duch Święty” (podkreślam wyraźnie, „Duch Święty”, a nie „Ducha Świętego). Korporacja działa na całym globie podzielonym na „Strefy”. W poszczególnych krajach są „Oddziały”, kraj podzielony jest na „Okręgi”, te ostatnie na „Obwody”. Podstawową jednostką jest „Zbór”. Na czele każdej takiej jednostki organizacyjnej stoi nie wybierany, lecz tzw. ordynowany „Sługa Zboru (według nowego światła), obecna nazwa -„Nadzorca”. Tak mniej więcej w bardzo okrojonym skrócie wygląda geneza i struktura organizacyjna tej korporacji. Nie podejmę się wyłożyć bardzo skomplikowanej wykładni struktury doktrynalnej opartej na wierzeniu, ponieważ skrótowo omówić jest to niemożliwe, tym bardziej, że doktryny w czasie ulegają zmianie w oparciu o wspomniane już. „nowe światło”, lub inaczej mówiąc „nowe światła” –liczba mnoga. Bardzo trafnie ten fenomen zmienności określił wybitny znawca „Świadkowskiej” literatury i doktryny –Piotr Andrzyszczak stwierdzeniem, że: >największym wrogiem Świadków Jehowy, jest ich własna literatura<. - Sami zainteresowani, natomiast twierdzą, że te „nowe światła” są oryginalnym ich fenomenem –prawdy.


Jeżeli już mówimy o literaturze, należy powiedzieć o sztandarowych tytułach, którymi są czasopisma –„Strażnica”, oraz „Przebudźcie się”. Z tych dwóch, naczelne miejsce zajmuje „Strażnica”, która wychodzi w dwóch wersjach, które to wersie posiadają identyczną szatę graficzną, a różnią się treścią artykułów. Jedna jest organem oficjalno-propagandowym do użytku zewnętrznego, druga jest organem, edukacyjnym do użytku wewnętrznego, w którym przekazywane są najnowsze nauki o charakterze dogmatyczno-instruktażowym. W nomenklaturze wewnętrznej, funkcjonuje to jako przekaz „pokarmu na czas słuszny” pochodzący od samego Jehowy przekazany przez widzialną „Bożą Organizację” za pośrednictwem wspomnianego wyżej „Ciała Kierowniczego”, zwanym też „Niewolnikiem Wiernym i Prawdziwym”. Jak funkcjonuje wspomniane CK, dla ogółu wiernych zwanych „głosicielami”, jest nieznane okryte powłoką tajemniczości. W ostatnich latach o CK jest głośniej, wymusił to Internet, gdzie padają śmielsze pytania, na co Brooklyn nie może jak dotąd być głuchy, ale w dalszym ciągu ta powłoka tajemniczości nadal się utrzymuje. Rąbka tajemnicy, a nawet dość pokaźny kawał powłoki, odsłonił Raymond Franz, długoletni działacz i były członek tego zacnego, acz tajemniczego ciała w książce pt. „Kryzys Sumienia”, dostępna w Polsce, a w Internecie w formacie PDF. Dla członków Organizacji, prawie na każdym szczeblu wtajemniczenia, na jej treść, jest nałożona ścisła cenzura, jedynie co odważniejsi, lub stojący na pograniczu odstępstwa, sięgają po jej zawartość. Za swoją nieustępliwą postawę, jak też wydaniem tej publikacji, autor zapłacił bardzo wysoką cenę. Został wyrzucony wraz z żoną na bruk z brooklyńskiego ośrodka dla weteranów, gdzie miał zapewniony wikt i opierunek do końca swoich dni. W wieku powyżej siedemdziesięciu lat, został na ulicy bez środków do życia, emerytury i mieszkania. Jest to typowy sposób pozbycia się z Organizacji za niesubordynację, bez względu na wiek, staż, zasługi, poniesione cierpienia i doznany uszczerbek na zdrowiu. Wspomniana publikacja jest adresowana do członków Organizacji, lub osób znających jej strukturę organizacyjno - dogmatyczną.


Obok tych sztandarowych czasopism, brooklyńska korporacja wydaje mnóstwo tytułów książkowych, broszur, traktatów i innej literatury propagandowo pomocniczej, nie licząc literatury szkoleniowo instruktażowej do celów służbowych na użytek wewnętrzny. Bez względu na charakter tej literatury, jej treść ma przemawiać do świadomości korzystającego z jej zasobów, aby czytelnik był przeświadczony o zbliżającym się końcu świata, którego kres jest nieunikniony w najbliższym czasie, a jego kulminacja nastąpi podczas kosmiczno – ziemskiej wojnie zwaną „Armagedonem”. W Armagedonie ulegnie totalnemu zniszczeniu wszystko co przeciwstawia się Jehowie i Organizacji, która tylko i wyłącznie jest powołana, aby oznajmić to ludziom na całym globie. Innej możliwości ochrony w Armagedonie nie ma, ponieważ wszystko co nie jest objęte kuratelą brooklyńskiej Organizacji, jest szatańskie, a to właśnie jest główny cel pokonanie tego arcy wroga wraz z jego dotychczasową kosmiczno – ziemską infrastrukturą. Poległych ludzkich ciał w Armagedonie będą całe stosy. Tyle kij. Marchewka, to dla tych co przeżyją. Ci zajmą się najpierw grzebaniem stosów ciał swoich byłych wrogów, a następnie od nowa przygotują cały Glob do wiecznego życia w Bożym Królestwie. Na ten cel przewidziany jest okres przygotowawczy tysiąc lat, w którym to czasie sukcesywnie będą wzbudzani z martwych, zamarli w Panu, przed Armagedonem. Po tym tysiącu lat rozpocznie się Królestwo Boże, w którym w wiecznej szczęśliwości przyjdzie żyć bez końca. Taką sztandarową publikacją przedstawiającą zapewnienie, że tym szczęśliwym pokoleniem jest właśnie nasze pokolenie, był znamienny tytuł pióra sędziego Franklina Rutherforda >Miliony Obecnie Żyjących Nigdy Nie Umrą<. Tytuł obecnie skrywany przed współczesną populacją Świadków Jehowy. Skrywaną ciekawostką jest też bardzo fantastyczna akcja w latach trzydziestych, budowania pomieszczeń dla przyszłych proroków starotestamentowych, którzy byli przewidziani do pierwszego zmartwychwstania, nawet jeszcze na krótko prze Armagedonem. Po latach II wojny światowej, która to wojna z niewiadomych przyczyn nie przekształciła się w Armagedon, bliskość tego dnia zemsty Jehowy, był spodziewany prawie każdego dnia. Aby uzmysłowić jak bardzo mocno i przekonywująco wiara w bliskość tego dnia sądu i nastania „Królestwa Bożego” jest zakodowana w umysłach wiernych, oraz bezkrytyczny stosunek do tzw. pierwszego zmartwychwstania biblijnych proroków, o których wspomniałem powyżej, niech świadczy poniższy zapis. Podaję za Włodzimierzem Bednarskim z dnia 14 –X – 2013 r. –wpis na Forum.


Bardzo podoba mi się opis oczekiwania na proroków w roku 1950 na stadionie (w Nowym Jorku - dopisek mój) podczas kongresu. Ile w nim dramaturgii:


„Przez wiele lat lud Jehowy sądził, że wierni mężowie z dawnych czasów, tacy jak Abraham, Józef i Dawid, zmartwychwstaną przed końcem tego niegodziwego systemu rzeczy. Owych dawnych sług Bożych nazywano »godnymi mężami starych czasów«, »starożytnymi mężami wiary« oraz »książętami«. (...) Toteż przed laty słudzy Jehowy wyruszali na zgromadzenia w nastroju wyczekiwania: Może na tym kongresie pojawi się choć jeden ze zmartwychwstałych książąt, czyli dawnych sług Bożych? Pamiętając o tym, wczujmy się w nastroje grupy 82 601 uczestników kongresu, którzy z przejęciem słuchali F. W. Franza w sobotnie popołudnie 5 sierpnia 1950 roku. W punkcie kulminacyjnym pasjonującego wykładu biblijnego mówca zapytał: »Czy uczestników tego międzynarodowego zgromadzenia ucieszy wiadomość, że TERAZ, TUTAJ, pośród nas, jest wielu przyszłych KSIĄŻĄT NOWEJ ZIEMI?« Cóż za ożywienie wywołało to pytanie! Oto garść żywych wspomnień: »Przypominam sobie, że zaparło nam dech w piersiach i zaczęliśmy wyczekująco rozglądać się wokół (...) czyżby tu był Dawid, Abraham, Daniel lub Job? Wiele sióstr miało łzy w oczach!« (Grace A. Estep). »Byłam tak podekscytowana, że siedziałam na brzeżku krzesła z oczami wlepionymi w przejście na mównicę. Byłam pewna, że lada moment wyłoni się jeden lub kilku starożytnych mężów« (siostra Dwight T. Kenyon). »Ludzie na korytarzach rzucili się do bram stadionu, żeby zobaczyć podium mówcy, spodziewając się widocznie ujrzeć tam Abrahama, Dawida a może Mojżesza. Widownia powstała z miejsc - atmosfera była napięta. Jestem pewien, że gdyby do podium podszedł ktoś z długą brodą, tłumu nie dałoby się powstrzymać« (L. E. Reusch). Następnie na widowni zapanowała głęboka cisza. Wydawało się, że wszyscy wytężają słuch, aby nie uronić ani jednego słowa mówcy. Omawiał on prawdziwe znaczenie hebrajskiego wyrazu przetłumaczonego na »książę«. Wykazał, że dzisiejsze »drugie owce« wycierpiały dla wiary tyle samo, co dawni świadkowie na rzecz Jehowy. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by Chrystus ustanowił te »drugie owce« »książętami na całej ziemi«, jeśli zajdzie taka potrzeba...” („Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 102; 1975 Yearbook of Jehovah’s Witnesses s. 213-214; por. „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 262-263).
[/size]
CDN
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Lebioda w 21 Czerwiec, 2015, 05:26
A, Armagedon wciąż bliżej niż myślisz


„Dzień Pański” opóźniał się. Lata pięćdziesiąte ub. wieku, wskazywane jako czas ostateczny, gdzie wg teokratycznego zegara wskazywano za pięć minut 12-ta, przeciągał się bez istotnej przyczyny. Tzw. „nowe światło” za pośrednictwem niepodważalnych nośników dobrej nowiny, czyli literatury sygnowanej przez CK, a jeszcze dobitniej ustnie przez ordynowanych sług bożych, do zborów docierały, już prawie stuprocentowe komunikaty, że ten „Dzień”, to rok 1975. (Na początku lat 50-tych, wg niektórych nadgorliwych sług, ten „Dzień Pański” miał przyjść o wiele wcześniej, na dowód czego byli skłonni oddać swoje dłonie na poletka pod wysiew nasion kaktusów). Według „skomplikowanych przeliczeń”, w tym roku przypadał akurat koniec siedem tysięcy lat boskiego odpoczynku po stworzeniu człowieka w raju i jego wygnania. Po siedmiu tysiącach lat odpoczynku, Jehowa przystąpi do udostępnienia tysiącletniego panowania Jezusa na ziemi. Początkiem tego, będzie Armagedon w celu usunięcia panowania Szata na Ziemi, któremu w tym roku miało dobiegnąć siedem tysięcy lat nieprzerwanego panowania nad Ziemią. Wyczekiwanie tego roku przebiegało dość emocjonalnie. Wprawdzie oficjalnych wskazówek jeszcze z Organizacji nie było, ale drogą ustnych zapewnień, przygotowania trwały już w pełni. Dochodziło do tego, że co bardziej podatni na takie wieści, sprzedawali swój dorobek życia światusom, ponieważ wierzyli, że po Armagedonie i tak tę własność odbiorą, może nawet z nawiązką. Poniektórzy nawet upatrywali sobie co cenniejsze obiekty by je przejąć, gdy ich byli właściciele będą już tylko potrzebni do użyźnienia ich ciałami gleby, która będzie wydawała nowe obfite plony. Były wprawdzie nieliczne przypadki, że na przełomie 1974/75 zastanawiano się nad dylematem, kupić opał na zbliżającą się zimę, czy zaopatrzyć się w gwoździe, które mogą się przydać, bo bądź co bądź, zaraz po Armagedonie będzie trzeba co nieco naprawić, a opał i tak będzie w zasięgu ręki.


To co napisałem powyżej nie jest moją wydumaną w moim umyśle fantazją. To są dramaty, które rozgrywały się rzeczywiście obok nas, a może u bliskich sąsiadów, czy nawet rodzin bliskich. Po tym znamiennym roku, gdy nic nie zapowiadało, żadnych radykalnych zmian, Organizacja nie poczuła się nawet w obowiązku poczynić jakiejkolwiek nawet próby wyjaśnienia czegokolwiek -po prostu przeszła do porządku.


Jedynym pokłosiem tego okresu był już wyżej wspomniany Raymond Frantz, członek brooklyńskiego Ciała Kierowniczego, który domagał się, aby to zacne grono wydało jakieś oficjalne oświadczenie. Doszło do bardzo poważnych perturbacji w tym gronie, tym bardziej, że wymieniony tu R. F. jest bliskim krewnym F. W. Frantza, którego poznaliśmy z wyżej cytowanego ekscytującego tekstu, z roku 1950 dotyczącego „zmartwychwstania” starotestamentowych proroków. W tej bardzo napiętej sytuacji, F. W. Frantz, nie poparł swego bratanka Raymonda i w konsekwencji wyrzekł się go, a ten ostatecznie wylądował na nowojorskim bruku w wieku 75 lat. Zdawałoby się, że Organizacja się rozpłynie, lub nastąpi jakiś radykalny zwrot. W prawdzie po tym roku nastąpił znaczny odpływ wiernych na całym świecie, ale nic ponadto. Dla Organizacji nie był to jakiś większy szok, nie jedyny zresztą w swojej historii.


Po takich wahnięciach, Organizacja zawsze wracała jako zwycięska, ponieważ był to zamysł Jehowy w celu oczyszczenia jej z elementów nie pewnych, nie zupełnie lojalnych, z których i tak nie byłoby pożytku w Królestwie Bożym. Nowojorska korporacja ma się dobrze i jak na razie z wyjątkiem pewnych zabiegów oszczędnościowych, nic jej nie zagraża. Pisze celowo o nowojorskie korporacji, ponieważ dawna siedziba Brooklyn została sprzedana. Nowy kompleks powstaje na peryferiach New York Citi i jak na amerykańskie warunki biznesowe, bardo tanim kosztem, bo wszystkie prace budowlane, wraz z wyposażeniem wnętrz, są wykonywane bezpłatnie przez rzesze wiernych, z wielu dziedzin fachowców.


Ale żeby wszystko nie było takie piękne, Organizacji zaczyna poważnie doskwierać najnowszy wymysł samego Szatana, którym jest –Internet. Wiadomo, czas tego arcywroga Jehowy -Szatana jest bliski końca, więc jego nasilenie wrogości jest skierowane na wierny lud Boży i prawdziwych wielbicieli Jehowy. Organizacja długo ostrzegała swoich podopiecznych przed tą diabelską podrzutką. ale wreszcie przyszło „nowe światło” zrozumienia -jako, że Szatan osobiście nie może nić wymyślić, bo na takie pomysły jak komputer czy Internet, jest zbyt chudym Bolkiem. Od tej pory, ten wymysł przestał być szatańskim, chociaż ten sobie go tylko podstępnie przywłaszczył, bo tylko tyle jeszcze potrafi, aby używać do niszczenia Organizacji. Korporacja spożytkowuje ten już nie taki szatański wymysł do głoszenia dobrej nowiny o Królestwie Bożym. Latem 2014 roku na ulicach pojawiły się stragany obsługiwane przeważnie przez dwie osoby na pewno jedna to „siostra” w długiej spódnicy poniżej kolan i elegancko pod krawatem ubrany „brat”. Istotą tego straganu jest umieszczony adres internetowy >JW.ORG <, co ma zaświadczyć o używaniu nowoczesnych środków przekazu i w jakiś sposób zniwelować wyrastające jak grzyby po deszczu odstępcze Fora internetowe w wielu krajach na świecie, z którymi co raz trudniej przechodzić do porządku. Ale wiadomo, trzeba być czujnym, aby nie pozwolić się wciągnąć na ich złą -odstępczą drogę i o tym ostrzega wierny i rozumny niewolnik za pośrednictwem „Strażnicy”.

CDN[/size]
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: gedeon w 21 Czerwiec, 2015, 09:48
Pięknie napisałeś Lebiodo, czytam to z wielką zadumą, to przecież stanowi 60 lat mojego życia z czego 50 poświęcone organizacji.

Twoje przemyślenia można skwitować tylko tak: "Na początku był chaos, po to, aby doprowadzić do mego chaosu i zniewolenia, co obserwujemy obecnie".
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Mario w 21 Czerwiec, 2015, 10:37
A, Armagedon wciąż bliżej niż myślisz



To co napisałem powyżej nie jest moją wydumaną w moim umyśle fantazją. To są dramaty, które rozgrywały się rzeczywiście obok nas, a może u bliskich sąsiadów, czy nawet rodzin bliskich. Po tym znamiennym roku, gdy nic nie zapowiadało, żadnych radykalnych zmian, Organizacja nie poczuła się nawet w obowiązku poczynić jakiejkolwiek nawet próby wyjaśnienia czegokolwiek -po prostu przeszła do porządku.



I tak jest do dzisiaj.
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Noc_spokojna w 21 Czerwiec, 2015, 18:30
Czytam i ciarki mnie przechodzą... choć na "piekle" jestem wychowana.
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Lebioda w 23 Czerwiec, 2015, 13:38
Odstępcy - część I


Odstępcy byli zawsze, ale w przed internetowym okresie, ten problem dla Organizacji nie istniał. Przedstawiano ich jako pomiot Szatana, znajdujący się po za Organizacją, której szkodzić już nie może, a członkowie zborów byli przed nimi, strachem i fizycznie izolowani. W dobie wszechobecnego Internetu, poprzednie metody praktycznie przestały przynosić jakikolwiek skutek. Odstępcze internetowe Fora, pojawiły się w USA, Europie, Australii no i Polska nie pozostała w tyle. Podstawowy organ nowojorskiej korporacji: -Strażnica, z dnia 14 lipca 2014 roku, pod wewnętrznym podtytułem: - ODRZUCAJ GŁUPIE I IGNORANCKIE DOCIEKANIA, na postawione przez autora lub autorów artykułu pytanie: Jak powinniśmy reagować, gdy stykamy się z odstępcami? Każdy czytelnik tego pisma powinien wykuć na blachę wszystko czego uczy to sztandarowe czasopismo -przyjąć do wierzenia i postępowania. W 10-tym paragrafie przekazuje:


10. „ słudzy Jehowy nieczęsto mają do czynienia z odstępstwem w zborze. Kiedy jednak zetkniemy się z nie biblijnymi naukami, bez względu na ich źródło musimy stanowczo je odrzucić. Niemądrze byłoby wdawać się w dyskusje z odstępcami, czy to osobiście, czy przez komentowanie ich blogów, czy też komunikując się z nimi w jakikolwiek inny sposób. Taka rozmowa nawet gdyby miała służyć udzieleniu pomocy danej osobie byłaby sprzeczna z omawianą tutaj radą biblijną. Jako słudzy Jehowy bezwzględnie się wystrzegamy odstępstwa, czyli je odrzucamy”.(Wytłuszczenie moje)


Okazuję się, że odstępca jest tak bardzo niebezpieczny dla czytelnika Strażnicy, że nawet niesienie humanitarnej pomocy jest sprzeczne z radą biblijną.


Powyższy cytat należy do wyważonego sformułowania, ale poniższa porada jest już sformułowana bardzie wyraziście: (Strażnica z dnia 15 lipca 2011 roku)


"Jehowa, Wielki Lekarz, zaleca nam, abyśmy unikali kontaktów z nimi. Wiemy, co ma na myśli, ale czy jesteśmy zdecydowani skrupulatnie zastosować się do Jego przestrogi? Z czym się wiąże unikanie fałszywych nauczycieli? Nie przyjmujemy ich w naszych domach ani ich nie pozdrawiamy. Nie czytamy ich literatury, nie oglądamy programów telewizyjnych z ich udziałem, nie przeglądamy ich stron internetowych ani nie dodajemy komentarzy na ich blogach. Z czego wynika taka stanowcza postawa? Z miłości. Kochamy ‘Boga prawdy’, dlatego nie interesują nas pokrętne nauki, które przeczą Jego prawdomównemu Słowu.” (Wytłuszczenie moje)


Apostazje występują we wszystkich związkach wyznaniowych, więc jako takie zjawisko nie jest niczym nadzwyczajnym. Pod tym względem każdy związek wyznaniowy ma swoją specyfikę do tego samego zagadnienia. Jedne są bardziej czy mniej rygorystyczne, w innych apostazja jest trudna do przeprowadzenia, a w jeszcze innych po prostu zakazana, a nawet zagrożona pod karą śmierci. Ponieważ niniejsza praca jest poświęcona odstępcom od Świadków Jehowy, jako wyjątkowo specyficzna w swoim rodzaju, z resztą jak sam związek wyznaniowy w ogóle odstępuje pod wieloma względami od innych grup wyznaniowych, też wywodzących się z podłoża chrześcijańskiego. Internetowa Wikipedia na ten interesujący nas temat podaje następującą wzmiankę:


U Świadków Jehowy ekskomunika nazywana jest wykluczeniem, a osoba, której dotyczy wykluczenie, jest określana terminem osoby wykluczonej. Świadkowie Jehowy traktują identycznie osoby, które same odeszły z organizacji (odłączyły się), jak te, które zostały wykluczone. Informacja o tym, iż ktoś przestaje być Świadkiem Jehowy, zostaje ogłoszona w miejscowym zborze. Zostaje podany komunikat o treści: „(Imię i nazwisko) nie jest już Świadkiem Jehowy” *)– nie przekazuje się żadnych dodatkowych informacji: tego, czy ktoś wystąpił sam z tego wyznania (odłączył się), czy też został z niego usunięty – wykluczony[5].
Sprawą wykluczenia zajmuje się Komitet Sądowniczy, złożony z miejscowych starszych zboru, który powołuje się w celu zbadania sprawy danej osoby. W przypadku stwierdzenia niewłaściwego postępowania członka zboru, jeśli wyrazi on szczerą skruchę za popełniony czyn i chęć poprawy, z reguły kończy się na pouczeniu przez starszych zboru i pozbawieniu go posiadanych przywilejów oraz napomnieniu, które może być podane publicznie w zborze[6]. Wykluczony ma prawo odwołania się od powziętej decyzji, którą rozpoznaje nowy Komitet Sądowniczy złożony z innych starszych. Wykluczenie obowiązuje z chwilą publicznego ogłoszenia w zborze. Wykluczony po pewnym czasie ma prawo do ponownego przyłączenia[7], które rozpatruje w miarę możliwości to samo grono starszych, które zdecydowało o wykluczeniu. Wykluczony może przychodzić na zebrania do Sali Królestwa, jednak nie może się na nich wypowiadać, a oprócz starszych zboru inni wyznawcy nie mogą z nim utrzymywać jakichkolwiek kontaktów towarzyskich (np. nie pozdrawiają) pod groźbą wykluczenia, z wyjątkiem krewnych (niewskazane są rozmowy o wierze). Starsi zboru powinni raz do roku odwiedzić wykluczonego, aby zorientować się, czy chce powrócić do zboru.


*) UWAGA:

Wyżej wytłuszczone zdanie, faktycznie było wykonywane w zborach Świadków Jehowy, ale na mocy Wojwódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie  z roku 2013, komunikat z użyciem imienia i nazwiska mówiący o osobniku iż ten nie jest już Świadkiem Jehowy,jest nie zgodny z obowiązującym prawem, wg - (GIODO) Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Dla niewtajemniczonych spoza Organizacji, ale większość szeregowych głosicieli też nie wie otym, że pukający do Twoich drzwi z dobrą nowiną o Królestwie Bożym, nie są Świadkami Jehowy i nigdy nimi nie byli pomimo, że za takich się podają. Tym samym przysłowiowy „Jan Kowalski”, wg orzeczenia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który pomimo, że przyjął symbol chrztu i nawet pełnił funkcje służbowe wewnątrz Organizacji, nie może być publicznie z imienia i nazwiska wymieniony i jako Świadek Jehowy pozbawiany członkostwa, ponieważ zgodnie z obowiązującym statutem tej organizacji, nigdy Świadkiem Jehowy nie był. W tym przypadku publiczne przetwarzanie danych osobowych przysłowiowego „Jana Kowalskiego”, jest niezgodne z (GIODO). Według Statutu, obowiązującym w Organizacji, Świadkiem Jehowy jego członkiem, może zostać osobnik, który przejdzie odpowiednie procedury statutowe i otrzyma odpowiednie pisemne poświadczenie członkostwa. Pełnoprawny członek ma czynne i bierne prawo wyborcze i prawo uczestniczenia w odpowiednich gremiach statutowych.
Więcej na ten temat: http://jw-ex.pl/wydarzenia/



W powyższej treści jest mniej więcej zawarta cała specyfika, świadkowskiej apostazji. Uważnemu czytelnikowi od razu rzucą się w oczy drobiazgowe określenia tego samego procesu, np. wykluczony – wyłączony, ponadto taki delikwent otrzymuje specjalny status, który obowiązuje jego i członków zboru, dla każdego inny. Na tę okoliczność „Wierny i Roztropny Niewolnik” czyli „CK”, wydał dość obszerną instrukcję dla „komitetów sądowniczych”. Oprócz normalnego ble, ble, instrukcja bardzo szczegółowo podaje wykonawcze wytyczne. Żeby nie zanudzać w szczegółach, tzw. „komitet sądowniczy”, jest tylko z nazwy sądowniczy. Ten organ nie rozstrzyga o winie czy niewinności, lub stopniu w jakim podsądny był zaangażowany w zarzucanym czynie, ten zespół określa tylko karę. Powzięta wiadomość o czynie podsądnego, nie podlega procesowi dochodzenia, wystarczą najzwyklejsze pomówienia, a nawet podejrzenia. Pozwany może się tylko przyznać, lub zaprzeczyć. Jedno i drugie nie ma wpływu na wymierzenie kary. Nie jest też przewidziane łagodniejsze potraktowanie podsądnego ze względu na wiek, zasługi, cierpienia za Organizację, stawanie w jej obronie i obronie w spółwiernych. Karę postanawia przewodniczący komitetu sądowniczego, pozostali członkowie po prostu ją zatwierdzają, z braku instancji odwoławczej, nałożona kara jest ostateczna. Skazany ma prawo odwołać się do Krajowego Biura Oddziału, ale jest to pisanie na przysłowiowy Berdyczów. Jeszcze krótka wzmianka, o składzie osobowym „komitetów sądowniczych”. Te osoby nie mają żadnego przygotowania prawniczego, oraz żadnej wiedzy teoretycznej o prawie. Rekrutacja tych osób, odbywa się na podstawie stażu (przy czym staż zazwyczaj nie jest określony), na stanowisku jakiegoś sługi, najczęściej wystarcza tzw. „gorliwość”. Kilkugodzinny instruktaż, do ręki taki sam podręcznik wydany pisemnie przez WTS, i już może orzekać o karze. Uwaga, Ważne! To nie „Komitet Sądowniczy” wydaje wyrok, lecz sam Jehowa poprzez „Duch Święty”. Członkowie „komitetu”, są tylko przekazicielami Bożego wyroku.

CDN
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Lebioda w 26 Czerwiec, 2015, 05:10
Odstępcy - część II


Warto się zastanowić nad samym wyrokiem. Jest tylko jeden wymiar kary –wykluczenie. Zazwyczaj jest to kara na okres nieokreślony i może się skończyć za miesiąc dwa, pół roku, rok, lub nie skończyć się nigdy. Wszystko zależy od skazanego, kiedy sam będzie skamlał o przyłączenie. Trzeba wiedzieć, że dla wiernego i przeświadczonego Świadka Jehowy o jedynie prawdziwej i kierowanej przez tegoż Boga Organizacji, być skazanym na wydalenie, jest równoznaczne z karą śmierci. Cokolwiek by się z nim w tym czasie wydarzyło, np. jego śmierć, pozbawia go wiecznego zbawienia na zawsze bez możliwości zmartwychwstania. Proszę wziąć pod uwagę takie przeświadczenie co ono znaczy dla wiernych. W tym kontekście spróbujmy rozważyć drugą możliwość –odłączenie. Odłączenie, jest to dobrowolne zrezygnowanie z dalszego „członkowstwa” w Organizacji, czyli ze wspólnoty wyznaniowej. Bez względu, czy odstępca przedstawi przyczyny swego odejścia, złoży odpowiednie oświadczenie, czy po prostu bez słowa odejdzie w siną dal, zostaje potraktowany jak obcy, poganin i wróg. jak pies, który wraca do zwracania swego, albo umyta świnia, wraca do ponownego tarzania się w błocie. [/b]


Te ostatnie określenia nie są moją wyrafinowaną przenośnią, te zwroty są w powszechnym świadkowskim obiegu. Aby każdemu, kto nigdy nie był Świadkiem Jehowy, nie wydawało się że jest w lepszym położeniu ze względu na swoją przezorność (np. stwierdzenie: jak to dobrze, że ja nie dałem się wciągnąć), śpieszę wyjaśnić, że i Ty jesteś obcym, poganinem i wrogiem ludu bożego, znajdujesz się w szponach samego Szatana i należysz do światusów, których Świadek Jehowy powinien doskonale nienawidzić. Jeżeli głosiciel jedynej prawdy, z uśmiechem pełnym życzliwości wręcza Ci zbawienne pismo, wiedz, że nie robi tego dla Ciebie iż tak bardzo Ciebie miłuje, lecz ze strachu -teraz przed swoim nadzorcą, aby go nie piętnował, że za mało poświęca się dla Organizacji (znaczy się dla Jehowy), a w przyszłości bezpośrednio przed samym Jehową, że przez jego opieszałość, Ty zginiesz w Armagedonie i swoim ciałem użyźnisz glebę w Królestwie Bożym, ale za Twoją śmierć on będzie odpowiadał. Tak więc wiedz, że nikt niema lekko, bez względu po której stronie stoisz. Jedyna różnica między Tobą, a głosicielem dobrej nowiny jest taka, że on zna swój i Twój los, a Ty nie znając swojego losu pławisz się w obrzydliwościach tego Świata i pogarszasz swój i tak już marny los. Żeby te wyżej napisane słowa nie zostały przez czytającego potraktowane jako mój osobisty uraz, czy w ogóle uznane za wisielczy żart, poniżej przytaczam oryginalną pogróżkę autentycznego Świadka Jehowy, który wszedł na odstępcze Forum, aby pogrozić wszystkim tym, którzy nie usłuchają jego głosu. Dodam, że tym grożącym palcem nie jest tuzinkowy głosiciel, lecz Pomazaniec Boży należącym do tzw. klasy niebiańskiej. Na Forum zarejestrował się pod nikiem „Jakub” –już sam nik ma świadczyć o jego doniosłości, bowiem imię Jakub, nosił brat Pański. Uwaga: polskie określenie Pomazaniec, to odpowiednik hebrajskiego –Mesjasz. Natomiast grecki odpowiednik Mesjasza, to Chrystus! Proszę rozważyć, kto do Ciebie mówi:


-Napisany 14 grudnia 2012 rok. Radzę uważać - jako pomazaniec będę współkrólował i współsądził z Chrystusem w czasie jego ujawnienia w roli Wielkiego Sędziego. Będę brał udział w sądzeniu Was wszystkich. Osądzony zostanie człowiek bezprawia, którego wspieracie swymi wypowiedziami. Ostrzegam więc - już podpadliście i o ile wszystko, co na mnie powiedzieliście, macie przebaczone, tak co do Waszego grzechu przeciwko Duchowi Bożemu, zareagować muszę jak Chrystus, gdy spierał się z Szatanem o ciało Mojżesza - niech Was zgromi Jehowa.- (zachowana oryginalna pisownia)


A oto małżonka  „Jakuba” (Chrystusa) pisząca pod nikiem „Żona Jakuba”(Chrystusa) wspiera w poczynaniach swojego męża


Odwiedzam to miejsce jedynie po to, by dać świadectwo i odpór kłamstwu, jakie się tu dokonuje. Wszystkie Wasze historie na tym forum to właśnie świadectwo kłamstwa, obłudy i typowego szemractwa. Ta organizacja tyle Wam dała - zrozumienie, wiedzę biblijną, stół duchowy, z którego mogliście brać darmo "wypowiedzi życia wiecznego" bez wypominania, czyste wody Prawdy, które odrzuciliście. To tak, jakbyście przyszli do przyjaciela na wesele, zjedli i się napili, po czym (przepraszam za wyrażenie) załatwili się na środku sali albo od razu na stole, oczernili na koniec gospodarza i poszli precz. Takimi ludźmi jesteście, (   ) Systemy ludzkie chwieją się w posadach, żyjemy w ekscytujących czasach (końcóweczka), a ja się przekonuję, że prawdę powiedział mój mąż, który miał okazję dawać Wam świadectwo, (   ) .Ja nie będę z Wami rozmawiać, bo to należy do zamianowanych i skierowanych do tego braci (mężczyzn dojrzałych duchowo, jak mój mąż).-(oryginalnie zachowana pisownia)


Przytoczone powyżej cytaty należą do powiedziałbym wyważonych. Są bardziej dosadne. Nie mam zamiaru pławić się w tego rodzaju popisach gorliwych wyznawców oryginalnej doktryny. Przejdę do właściwego wątku dotyczącego tzw. „exów”. Zapoznaliśmy się już z pojęciem „wykluczony”, „odstępca”, co określa tylko sposób opuszczenia Organizacji, natomiast „ex” znaczy tyle co ex-Świadek Jehowy, bez wyróżniania sposobu odejścia. Ci wyżej wymienieni nie kończą jeszcze problemu „wychodźstwa”. Jest jeszcze dość pokaźna grupa ukrytych dysydentów, którzy ukrywają swój rzeczywisty odstępczy stosunek do Organizacji, ale w dalszym ciągu tkwią w jej wnętrzu. Przyczyn takiego niby nie racjonalnego zachowania, jest wiele. Nie sposób wymienić tu wszystkie powody, ale wymienię tu tylko niektóre. Jeden z pierwszych, to takie zasiedzenie. Gdzieś trzeba mieć jakichś znajomych, przyjaciół, po co szukać innych, jak mam tu pod ręką. Jest to grupa ludzi bez wymagań, takich jakich wokół wielu umiejących rozmawiać tylko o pogodzie na, którą nie ma sposobu, bo i tak jest taka jaką daje Pan Bóg. Problem zaczyna się u tych wyznawców, którzy umieją trochę myśleć.


W brew pozorom, literatura świadkowska wprowadza pewne symptomy ograniczonego samodzielnego myślenia, zwłaszcza umiejętność wyrafinowanego żonglowania zapisów w biblii, na styku przekonania o wyższości jednej racji nad drugą w sferze wierzenia i wyznawanych dogmatów. Na jakimś etapie zastoju myślenia powyższa metoda pomaga, ale gdy osobnik chce „pogłębić” swoją wiedzę o wierzeniu, przechodzi na bardzo grząski grunt i zadaje pytania –„dlaczego?” Jeżeli takie wątpliwości dotyczą jednostki niezależnej, w końcowej fazie tych dylematów, albo nabierze wody w usta, lub po prostu mówi dowidzenia, lub załatwia to komitet sądowniczy. Sprawa zaczyna być trudna, gdy ktoś z członków rodziny wpada w tego typu dylematy i w rodzinie następuje rozłam. Życie pod wspólnym dachem, zaczyna przybierać poważny konflikt. Do najtrudniejszych i bardzo brzemiennych w skutkach, są przypadki tzw. „w prawdzie urodzonych” .Problemy tych dzieci zaczynają się już w szkole podstawowej, gdy muszą odstawać od pozostałych uczniów. Indoktrynowane dzieci przez ten okres, przechodzą jeszcze w miarę, mówiąc bardzo delikatnie –łagodnie. Poważne rozdźwięki zaczynają się po zakończeniu tej podstawowej edukacji i trzeba podjąć decyzje co dalej. Młodzież przyzwyczajona w Zborach do pienia nabożnych pieśni na chwałę pańską, tak jak młodzież izraelska z czasów, Epifanesa, pociągało do wyrywania się spod kontroli starszyzny zborowej, w szkole też od „światusów” odstawać nie chcieli. Utrzymanie tych młodych w ryzach zborowej świętości, staje się już nieuniknione. Jedynym jeszcze sprzymierzeńcem starszyzny był czas, dopóki ci młodzi byli jeszcze uzależnieni od domu, ale postępujący proces był już faktem nieodwracalnym. Wbrew pozorom, dalszego spustoszenia, dokonały tzw. młodzieżowe obozy pionierskie Ta młodzież „zarażona” bakcylem nowinek w szkolnych klasach i nie tylko, nie była już podatna na ciągłe nakazy i zakazy. W ten sposób wymykała się spod bezpośredniej kontroli starszyzny, ale i domu, gdzie często ojciec był jakimś tam nadzorcą. Oprócz nabożnych pieśni, wykładów i głoszenia, tworzyły się odrębne grupy, gdzie powiewało trochę innym „światem” inną myślą i innym zachowaniem. Nie można sobie wyobrazić żeby mając w rekach gitarę, nie szarpnąć za druty w celu wydobycia zakazanego taktu z innej „parafii”. Tą młodzież nie było już tak łatwo zdyscyplinować, żeby myślała tylko o strażnicowych naukach i licytowała się tylko, kto więcej wersetów biblijnych zna na pamięć. Wzorem postępującego trendu, młodzi chcą zdobywać wiedzę na poziomie uniwersyteckim. W rodzinach powstaje dylemat. Oto niech posłuży wypowiedź Internautki, pisząca pod nikiem „Profanka” jaki wywołuje to problem. Wierzę, że normalny człowiek przeczyta to jako skecz kabaretowy -a jednak jest to prawdziwy dramat:



Napisano 03 październik 2012 „-Mnie też jest żal ludzi oczekujących na wypełnienie się obietnic, które obiecujący traktują dowolnie... To robienie wody z mózgu! Zabawa wierzeniami!  Bardzo mi się to nie podoba. Może dla osób z zewnątrz to jest zabawne, ale dla wierzących niestety nie. (…) Wybaczcie, ale przypomniałam sobie gdy w roku 1974 grono braci starszych komentując mój zdany egzamin na studia (polonistyczne dopisek mój) orzekło: " Na co ci to. Przecież w przyszłym roku będzie Armagedon, a po nim wszyscy będziemy mówić po hebrajsku." No właśnie! Po co zgłębiać gramatykę opisową języka polskiego, jego historię i inne bzdety, skoro za rok tego języka nie będzie? Mojej motywacji podcięto skrzydła! Ba! Podkopano fundamenty. Od tamtej chwili minęło 38 lat. Wciąż mówimy po polsku..... A ja wierzyłam, że wiedzą co mówią...


CDN

Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: gedeon w 26 Czerwiec, 2015, 07:01
Przeczytałem, potrafisz Lebiodo przemówić  do wyobraźni.
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Weteran w 26 Czerwiec, 2015, 22:54
Lebiodo - jestem pod wrażeniemTwojej precyzji i jasności myśli. Jesteś peawdziwym WETERANEM! :) Z niecierpiwością czekam na kolejne odcinki Twoich wywodów..
Mała poprawka dot. części historycznej - rok 1975 nie był uważany za koniec 7000 lat, a za koniec 6000 lat od stworzenia Adama. Zdawano sobie wprawdzie sprawę z tego, że „dzień odpocznienia” Bożego rozpoczął się z chwilą zakończenia stwarzania EWY, a nie Adama, aby jednak podtrzymać histerię roku 1975, w artykule ze Strażnicy z 1969 roku „Księga ścisłych dat historycznych” pt. „Dlaczego oczekujesz roku 1975?” wyrażono przekonanie, że czas między stworzeniem Adama a stworzeniem Ewy mógł być „kwestią dni, miesięcy, a nie lat”. Dodatkowo literatura z tamtego okresu wpodała w pułapkę, porównując 1000 letnie Królestwo do izraelskiego roku jubileuszowego. Sęk w tym, ze rok jubileuszowy był zawsze rokiem 50-tym, zaś wg przeliczeń WTS, który publikował w tym czasie informacje, że „dni stwarzania” trwały po 7000 lat (!!), 1000-letnie Krolestwo było 49-tym tysiącleciem, a nie 50-tym. To tak na marginesie. ;) 
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: M w 26 Czerwiec, 2015, 23:31
Drobna nieścisłość:

z braku instancji odwoławczej, nałożona kara jest ostateczna. Skazany ma prawo odwołać się do Krajowego Biura Oddziału, ale jest to pisanie na przysłowiowy Berdyczów.

Jak najbardziej istnieje instancja odwoławcza, nazywa się ona komitetem odwoławczym. Każdy sądzony ma prawo się w ciągu 7 dni odwołać od decyzji komitetu sądowniczego i wtedy powołuje się komitet odwoławczy, złożony z innych starszych, który bada sprawę ponownie. Decyzja tego komitetu jest ostateczna, choć podręcznik Paście przewiduje tu również opcję nie zgodzenia się z decyzją i pisania do Biura Oddziału. Nie znam jednak osobiście takiego przypadku, bo zresztą oskarżony nie jest nawet informowany o takiej możliwości.
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Weteran w 27 Czerwiec, 2015, 00:34
Drobna nieścisłość:

Jak najbardziej istnieje instancja odwoławcza, nazywa się ona komitetem odwoławczym. Każdy sądzony ma prawo się w ciągu 7 dni odwołać od decyzji komitetu sądowniczego i wtedy powołuje się komitet odwoławczy, złożony z innych starszych, który bada sprawę ponownie. Decyzja tego komitetu jest ostateczna, choć podręcznik Paście przewiduje tu również opcję nie zgodzenia się z decyzją i pisania do Biura Oddziału. Nie znam jednak osobiście takiego przypadku, bo zresztą oskarżony nie jest nawet informowany o takiej możliwości.

I to jest właśnie najwieksza podłośc! W podręczniku „Paście” jest zalecenie, aby NIE INFORMOWAĆ, chyba że podsądny zapyta. Czytając takoe „zalecenia” wolę tego nie skomentować, ponieważ obniżyłbym poziom forum używając słów nieparlamentarnych. W 95 proc. przypadków komitety odwoławcze „zaklepują” decyzje swoich poprzedników. Znam przypadek osoby wykluczonej kompletnie bezpodstawnie, która odwołała się do BO i wydawało się, że zmiana dezyzji KO jest formalnością, a mimo to została utrzymana w mocy. Na szczęście „podsądny” po pierwszym szoku dziś jest wręcz szczęśliwy! Zas obecnie jedna sprawa sie „zawiesiła” i czekam co się stanie - ale to tak z czystej ciekawości  ;D ;D
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: M w 27 Czerwiec, 2015, 08:40
Ja znam z pierwszej ręki przypadek osoby, która sie odwołała i Komitet Odwoławczy poszedł jej na rękę. Jak mozna sie spodziewać, starsi z oryginalnego komitetu nie byli zachwyceni tą decyzją ;)
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: R2D2 w 27 Czerwiec, 2015, 08:53
Ciekawe jakie jest drugie dno, zmiany decyzji,
bo przecież już przy pierwszej wiążącej decyzji - konsultują się z duchem świetym, więc jej zmiana na odwoławczym to jakby duch świety się pomylił......
dlatego w 99% sa podtrzymywane
a ten 1% - własnie jakie jest drugie dno, jaki interes jakie znajomości, jakie powiązania rodzinne..... bo nic innego mi do głowy nie przychodzi
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: M w 27 Czerwiec, 2015, 11:38
W sytuacji którą znam nie wchodziły w grę koligacje rodzinne, a raczej fakt, że osoba (poniekąd słusznie) oskarżona umiała się dobrze zakręcić i udawać ofiarę przed komitetem odwoławczym, a ponieważ dowody były dwuznaczne, to odwoławczy nie znając dobrze tematu (bo przecież są to z reguły starsi z zewnątrz, a nie miejscowi) zakwestionował stanowisko miejscowego komitetu.

Oczywiście tak jak mówisz stawia to działanie ducha świętego w tych sytuacjach pod wielkim znakiem zapytania ;)
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Lebioda w 29 Czerwiec, 2015, 18:43
Witam Was wszystkich i b. dziękuję za zainteresowanie tematem.  Po tych kilku uwagach, widać jak daleko w czasie oddaliłem się od Swiadkowskiej doktryny. Kiedyś nie miałem większego problemu wyjaśnienia >czas – czasy i połowa czasu<. Był to swojego rodzaju test na awansowaną wiedzę. No ale ponad połowa wieku, to też szmat czasu, żeby coś tam wyleciało za burtę.


Akurat tak się składa, że nie posiadam podręcznika >Paście Trzodę Bożą< czy jakoś tak. To i tak wielki milowy postęp, że w ogóle jest „Podręcznik”, a nawet istnieje forma odwoławcza. Świadczyłoby o tym, że pomysł powstał na skutek nie dość dokładnych przekazów dla komitetu sądowniczego od Ducha Świętego. Musiały powstać jakieś pomyłki i teraz się na zimne dmucha! Nie wiem jakie są teraz priorytety grzechu, za które się wylatuje, może bardziej złożone, więc i precyzja dokładniejsza, stąd przysługujące odwołania. My mieliśmy łatwiej, odwołań w prawdzie nie było, ale sprawy moim zdaniem były łatwiejsze do wykrycia, bo najczęściej obracały się wokół damskich, a raczej dziewczęcych bioder. „Komitet” musiał być jedynie przekonany, że do tej okolicy młody braciszek miał łatwy dostęp z uwagi na postęp w nowocześniejszej modzie tej specyficznej dziewczęcej garderoby. Myśmy -Słudzy Obwodów tę wiedzę otrzymywali podczas spotkań, gdzie w razie zaistniałej potrzeby, w tych „sprawach” były indywidualne  szeptane „instruktarze”, jako, że nasz dwudziestolatko-wy wzrok jeszcze „tam” nie sięgał, a precyzja przy analizowaniu wymagała tego. Jak widać z powyższego, odwołanie przez osądzonych były raczej trudne do udowodnienia o niewinności.

Rozpraw z zakresu apostazji nie rozpatrywano. To już znacznie późniejszy okres lat 60-tych, oczywiście tu mogę się już mylić.

Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Lebioda w 01 Lipiec, 2015, 04:24
Alicja w krainie Czarów


Jeżeli poprzedni post Internautki mimo wszystko chcemy potraktować humorystycznie, to już wiele innych wypowiedzi, czyta się ze ściśniętym gardłem. Poniżej zamieszczam pełną opowieść o swoim życiu, którą pisze Internautka o niku „alka” zatytułowanym  >Alicja W Krainie Czarów …< Tekst przytaczam bez większych skrótów, bo tylko w całości można poznać ten jej własny dramat. Zachowałem też oryginalną pisownie, w której widać tyle siły i woli wydobycia naraz z siebie wszystkiego, czego nagromadziło się w jej wnętrzu.


Urodziłam się i wychowałam w rodzinie Sj. Oboje moich rodziców było Sj- ze strony mojej matki- od 4 pokoleń juz! Moja prapra babka była jednym z pierwszych ŚJ w PL Nadal na strychu u moich dziadków koło Wrocławia są stare te duże wydania Strażnicy! To nie przeszkodziło moim rodzicom zaliczyć wpadkę, i tak pojawiłam sie JA! Nie zostali wywaleni bo sami się przyznali ( a mieli wyjście? hehe) Ja zostałam wrzucona zaraz po urodzeniu do moich dziadków na wychowanie. Moj ojciec dalej studiował a moja matka....uczyła go na tych studiach, była bardzo młodą Panią doktor na uczelni- 2 lata straszą od swych studentów a ja jestem owocem romansu nauczycielki ze studentem.
Wracając do meritum- czyli do mnie;)- rosłam sobie zatem pod skrzydłami moich nawiedzonych religijnie dziadków. To była bardzo silna toksyczna ekipa -dziadek brat straszy, jego córka a moja ciotka- pionierka specjalna a jej mąż- nadzorca obwodu- Mirosław K. Od dziecka miałam więc ostro wtłaczane do głowy "prawdy" z WTS-u. Ale od zawsze samodzielnie myślałam i wiele rzeczy nie zgadzało mi się już od wczesnych lat!!! Teraz jak na to patrzę- to intuicyjnie wiedziałam, że coś tu nie gra! Ale jak to tam- żyłam sobie w poczuciu strachu i lęku przed wielkim bratem, który patrzy.... Starałam się mimo to być dobrym SJ, (zaliczałam kolejne stopnie kariery WTS-owskiej;) Chrzest w wieku 14-lat ( a jak!), od razu pionier pomocniczy itd. Byłam trochę nawiedzona po tym hehe- wtedy wierzyłam w to na serio i na poważnie. Nie umawiałam sie nawet do żadnej służby by zaczepiać ludzi na przystanku np. i pouczać starsze panie jak mają żyć! Aż dziwne, że nikt mi nie powiedział wtedy bym się ogarnęła...No taka nawiedzona smarkula ze mnie była. Do czasu. Przy tym wszystkim miałam potworne uczucie osamotnienia i życia w wiecznym kłamstwie- bo moje PRAWDZIWE pragnienia były inne! Chciałam być chirurgiem- nie mogłam, bo jak to?! SJ lekarzem??? teraz może coś się zmieniło- wtedy każdy fajny zawód był zakazany. Ulubione powiedzenie u mnie w domu brzmiało; Dzieci i ryby głosu nie mają! i tak było.
Najgorsze dla mnie było poczucie wiecznej inności. Trauma. Uważam, że to potworne zrzucać na dziecko taki ciężar! tam chyba nikt nie słyszał o potrzebie akceptacji wśród rówieśników? Na szczęście nigdy mnie nie odrzucano z tego powodu- ja czułam się inna- ale miałam sporo przyjaciół poza WTS_em od zawsze- za co mnie wiecznie w domu goniono. Potem okazało się to zbawieniem. pamiętam to chore podejście do rodzącej się seksualności nastolatki- delikatne przecież i kiełkujące! Od razu zbrukane wchodzeniem z buciorami w intymne sfery mej psychiki, wyśledzone, wyśmiane, wytropione. Kiedy rozmawiałam z moim 12-letnim kolegą- zaraz usłyszałam atak- CO ROBILAS?! nie całowałaś sie przypadkiem? itd. Bardzo agresywne, bardzo ZENUJACE dla mnie- bo ja nawet nie pomyślałam o niczym nawet a mnie przejechano jak w czołgu. aż dziw, że nie zniechęciłam się na dobre;) Ten przykład tylko pokazuje jak chore maja tam myślenie! Jakby człowiek sam nie umiał myśleć, sam o sobie stanowić czy się kontrolować!!!! Co miała moja babka w głowie wtedy? nie wiem....ale jak to w starym porzekadle- głodnemu chleb na myśli.
Za to kiedy pewien straszy zboru pocałował mnie ,14-latke w USTA- NIKT mi nie uwierzył!!!! wstręt czuje do dziś. Było to po moim chrzcie- siedziałam sama w pustym autokarze a on się do mnie przysiadł i pod pretekstem gratulacji mnie pocałował!!!! często przychodził do moich dziadków- tzw. przyjaciel domu i widziałam, jak się ślini patrząc na mnie! Bałam się go bardzo.
Miałam fajne okazy w rodzinie. Wujek nadzorca- który katował swego małego syna, który pomiatał żoną-ale na zewnątrz łeb nosił wysoko! NIC oboje nie zrobili by ochronić syna przed agresja w szkole, tylko Jehowa im w głowie- a własne dziecko było gwałcone w ubikacji w szkole! To dużo mówi czym ci ludzie się zajmują, co mają we łbach i jak to się odbija na życiu choćby ich dzieci!
Zresztą kolesia nigdy w domu nie było- wiadomo, jeździł po tournee po Pl jako ten nadzorca a jego własny syn w szkole przeżywał gehennę! Nie bez znaczenia jest to, że ci ludzie to lenie patentowe. Robić nie muszą- są utrzymywani. Więc jemu to pasowało. Potem kładł każdy interes- nie oddając kasy moim dziadkom nigdy! Czerpał zresztą chętnie profity z bycia tym nadzorcą. A to darmowe wczasy a to pożyczka itd. Oczywiście od chętnych braciszków. Teraz ich syn jest dorosły, nie skończył szkoły, pracuje na czarno u ojca ( nadal SJ!!!!), wykorzystywany i pomiatany jak dawniej zresztą. walczący z depresją i poczuciem ze nic nie znaczy.
Swoją drogą 3/4 dzieci z tej rodziny musiało skorzystać z pomocy psychiatry!!!! każdy z nas wyszedł z tego poharatany. Ja też od lat walczę z depresją. Dokładniej na 6 dzieci- TYLKO dwoje do tej pory dało sobie jakoś radę!!!! reszta- mniejsze lub większe problemy z psychiką. W tym trzy osoby wylądowały w końcu w szpitalu psychiatrycznym Dla mnie EWIDENTNIE jest to pokłosie naszego cudowneeego wychowania w WTS-ie! W emocjonalnej chłodni od wczesnych lat! Tam się liczyło TYLKO posłuszeństwo. Bycie dzieckiem SJ- to wielka samotność, brak radości!!! ( jak czytam teraz o zakazanych zabawkach- to sobie przypominam swoje dzieciństwo)
Cieszyć sie należało i można było z nadchodzącej pamiątki, z kongresu i innych bzdetów. Bron boże z osiągnięć własnych- te zawsze były kwitowane jako te " nieważne"- bo po co mi to skoro Armagedon zaraz przyjdzie! w ogóle nic nie było ważne TU i TERAZ. Cały czas się czekało na to królestwo co ma być ale coś go wciąż nie ma. I żyło się takim sztuczny, nierealnym życiem. W poczuciu, że "my tu tylko na chwilkę", że nie warto kończyć studiów itd. Nie mogłam się pogodzić z tym, że moje życie tu i teraz nic nie znaczy! a ja właśnie doświadczałam tylu rzeczy po raz pierwszy przecież! Nie było nikogo, kto by to przeżywał razem ze mną.
Zostałam SJ. 14 lat. Kończyłam szkołę podstawową i zaczęłam myśleć o wyborze dalszej szkoły. Wtedy to odwiedził mnie jeden braciszek straszy- namawiając bym....nie szła do LO tylko do zawodówki i może została stałym (pionierem) - skoro tak dobrze mi idzie:) Po co się kształcić? To mi nic nie da przecież, bo Armagedon za drzwiami. Na szczęście ani ja ani moi rodzice nie potraktowali tych "rad" serio. Poszłam do Liceum językowego. Tam spotkałam dużo fajnie myślących ludzi. Bo zawsze miałam znajomych spoza WTS-u, z nimi można było przynajmniej normalnie pogadać o książkach, muzyce, życiu. Normalnym życiu. Pod koniec LO wykluczono moją koleżankę z SJ. znałam jej rodzinę bardzo dobrze, przyjaźniłam się z nią i jej rodzicami. Zobaczyłam jak ta rodzina zaczyna rozpadać się od środka. Jak sie miotali jej rodzice- między tym co czuli do córki a tym, co im kazano. Nie wiedziałam, że za jakiś czas to samo będzie moim udziałem.
Pierwsze szczere rozmowy z jej rodzicami. Moje pierwsze spadanie łusek z oczu. W tym samym czasie nałożyło się kilka podobnych historii w koło mnie. Np. pewne małżeństwo-gdzie on, braciszek, skakał ciężarnej żonie po brzuchu a ta poroniła. Złożyła pozew o rozwód- i to do niej przyszli braciszki z upomnieniem!!!! Nie do niego- bo to ona chciała się rozwieść- i to było większą zbrodnią niż czyny damskiego boksera!  To co działo się z A. i jej rodzina mną wstrząsnęło! zaczęłam sobie zadawać pytania- czemu coś co ma niby być miłością itd. przynosi ludziom takie traumy i nieszczęście? Suma summarum, ta rodzina się rozpadła. Zaraz po niej odszedł też ojciec rodziny. Została zona i matka A. Ale tam była jeszcze trojka dzieci i oni sie na serio kochali. Nie opisując szczegółów- odeszła i mama. W między czasie posypało sie jej małżeństwo- zrobiła to za późno wg mnie- i...została sama z 3 nieletnich dzieci. Została na bruku po tym jak się już posypało jej małżeństwo. I co zrobili jej rodzice a dziadkowie A.? Wiedząc, że ich córka i wnuki nie mają gdzie mieszkać- oddali wolne mieszkanie pionierce w „potrzebie" a nie własnej córce z 3 dzieci!!!! WTS pierze ludziom umysły i serca z normalnych uczuć! Nie mogłam sie z tym pogodzić co działo sie przecież na moich oczach! Ja widziałam namacalnie cierpienie tych ludzi.
Pisze o tym- bo to było kamieniem milowym w moim odchodzeniu.  Wszystko to i to co widziałam we własnej rodzinie spowodowało, że zaczęłam pytać. I tu zaczął sie hardcore. efekt przewidywalny i wiadomy. Już wtedy okrzyknięto mnie w rodzinie odstępca:  Bo śmiem pytać! i oczerniać świętą Organizację! Widziałam tego braciszka od skakania po żonie uśmiechniętego na kongresie- otoczonego nimbem cierpienia- no bo przecież żona go zostawiła, latawica jedna- i odeszła od SJ!!!! a mnie się flaki wywracały. Zawsze na wszelkie zło tam była jedna odp.- Jehowa to sam zauważy i mamy CZEKAĆ! na co ja się pytam?
Na zło reaguje się od razu- to takie normalne chyba? Notabene Jehowa coś oślepł chyba- bo gość nadal tam jest;) jakoś sprawiedliwość go nie dosięgła
I tu zaczyna się opowieść właściwa. Kiedy zdałam sobie sprawę z wielkiego oszustwa przestałam spać, przestałam jeść. Schudłam w mies. 10kg. Moja wewnętrzna walka była straszna. Z jednej strony lata indoktrynacji i wdrukowane przez WTS nakazy itd. i teraz zanegować CAŁE moje życie? że to oszustwo i kłamstwo? Nie wiedziałam, co dalej. Przestałam chodzić na zebrania, zaczęłam inaczej patrzeć na to wszystko. Ale nadal byłam bardzo młodą osobą a cała moja rodzina TAM! cała dokładnie. Wiedziałam, że jeśli odejdę- to zostanę sama. Bałam się bardzo. jednocześnie nie mogłam tam być! Tu zaczął się pierwszy poważny epizod depresji w moim życiu. jednocześnie widziałam, co robią z ludźmi te komitety, te babranie sie w cudzych życiorysach itd. Mimo, że mentalnie zaczęłam proces odchodzenia- to nadal jakoś tam sie udzielałam. Kiedyś przysiadł się do mnie ten sam braciszek od tej zawodówki i zagaił- zobacz ile twoja matka ma godzin! DWIE w MIES! co to za świadek?!  tej pogardy nie zapomnę nigdy w jego słowach!!!!!!! Wtedy nic nie odpowiedziałam. Ale to mną też wstrząsnęło.  Czułam sie psychiczne bardzo źle wtedy jak na karuzeli. Walczył WTS we mnie z rozsądkiem. I z uczciwością, bo nie dało sie tych dwóch rzeczy pogodzić. Wtedy też nagle moja matka, która generalnie do tej pory miała taki dość normalny stosunek do WTS zaczęła robić mi jazdy. Kłóciłam się z nią, z moimi dziadkami- bo owszem, dzieliłam się tym co widzę i myślę głośno. W efekcie rzuciłam studia i wyjechałam z jedną walizeczką do innego miasta. Sama, bez dachu nad głową, bez pieniędzy- ja 20-letnia. Dość twarde wchodzenie w dorosłość. mieszkałam u znajomych...z czasem poprosiłam moich dziadków bym mogła u nich pomieszkać, póki nie stanę finansowo na nogi. Przyjęli mnie ale po 2 tygodniach wywalili z domu. Mimo wszystko czułam sie wolna! choć targał mną strach, oczywiście. Nieustannie podsycany przez moją rodzinę, która widziała, że nie mam gdzie mieszkać itd. i czekała że się złamię i wrócę grzecznie na łono WTS-u. Moi znajomi mieli naloty nadzorcy-wujka w domach!!!!!!!!! By mi NIE pomagali. Musiałam ich przepraszać za to potem itd. Stale odbierałam telefony od babki- typu- Widziano cie w jakim samochodzie z jakimś facetem (wymyślone) Potem zaczęłam drugie studia ( tez dzięki dobrym ludziom, którzy mnie postawili na nogi psych.) w T. właśnie. Ponieważ jak to studentka nie miałam za dużo kasy- to jeździłam stopem do mojego nowego przybranego domu. I słyszałam wtedy- WIDZIANO cie w Tirze! z zasugerowaniem mi, że pewnie się prostytuuję! To było bolesne- bo ja SAMA zaczęłam studia na dobrym uniwerku mimo zerowej pomocy ze strony rodziny, sama sobie dawałam radę- nie stałam się narkomanką itd. - ku rozpaczy mojej świadkowskiej rodzinki, Której to przepowiednie jakoś nie chciały sie spełnić!
W tym samym czasie mój ojciec- który kiedyś został wykluczony- a teraz się przyłączył- zachorował poważnie na nerwicę lękową. Powrót mu nie posłużył jak widać. Nie chcę opisywać koszmarnych miesięcy kiedy bałam sie o niego i jednocześnie walczyłam sama z sobą- ale finał był taki, że w 2003 r popełnił samobójstwo- jako SJ. Wtedy rozpętało się piekło. Zostałam oskarżona o jego śmierć ( sic!!!)- jako DEMON. Usłyszałam, że mam w sobie 7 demonów, SKLALI mi, że zostawił list w którym mnie obwiniał i nie życzył sobie mnie na pogrzebie. Moja i tak ledwo poskładana psyche była na wykończeniu znów inni spoza WTS-u ustawili nie do pionu, pomogli to przetrwać. jak dobrze, że miałam takich ludzi koło siebie! przekonali mnie bym jednak pojechała na pogrzeb.
Potem się okazało, że to wszystko było KLAMSTWEM! nie było żadnego listu itd. ale ja mogłam to przepłacić życiem. Szczucie mnie i ściganie przez Sj po domach- moją rodzinkę. Ludzie, którzy mi pomogli byli oczerniani i mieszani z błotem- to małe miasto i mimo, że sami nie byli nigdy SJ -obrywali rykoszetem.
Do tej pory śni mi się to w koszmarach tamten czas......Ale ja nadal formalnie byłam SJ powiedziałam im, że mogą sobie zrobić co chcą z tym faktem. Ktoś napisał anonim pełen kłamstw do mojego zboru w innym mieście ( teraz wiem, że był to Mirek K.- nadzorca były już obecnie) No i zgodziłam sie, że pojadę tam i spotkam się z braciszkami. Spotkanie trwało 20min. Napisałam karteczkę, że się odłączam, wręczyłam i na pytania o treść listu, kazałam się im ładnie wynosić z domu. Niedoczekanie by mnie dwóch dziadów obrażało w moim własnym domu. Tak więc karteczka i potem ładnie wskazałam im drzwi. Ich miny -BEZCENNE! 
Ataki na mnie trwały dalej. Tym razem poprzez moich dziadków, których kochałam przecież nadal i z którymi bardzo chciałam mieć kontakt. Oni mnie wychowali. Za każdym razem kiedy ich odwiedziłam- oni mieli reprymendę ze strony głównie zięcia. ich udręka to osobny temat. Owszem- TAK mógł mi dopiec i wiedząc o tym- ich dręczył tym mocniej. prosiłam by coś z tym zrobili! Zgłosili czy co, „nie, bo Jehowa sam zareaguje". Nie zareagował. Trochę mu w końcu pomogłam-kilka lat temu pisząc do Nadarzyna list. Mireczka K. zdjęto. Ponieważ zrobili nalot z Warszawy na K. i okazało się, że wszystko co opisałam było prawdą. Psychopata- nadzorca narobił wielu ludziom gnoju w życiu i teraz oni też zaczęli mówić. Teraz pije biedaczek z goryczy-ale nadal jest SJ. Nawet tej zimy groził moim dziadkom, ze wylądują w domu starców i ich wywali z ich mieszkania!!!! Moi dziadkowie są sami. ich córeczka pioniereczką i zięć nie interesuję się losem swych starych rodziców. nie ma koło nich też NIKOGO.
Mój mąż- nie będący nigdy SJ- przeciera stale oczy ze zdumienia. Że tak można, że można być aż TAK podłym. Nie wracałam do SJ już od daaawna. Trzymam sie od bagna z dalaaaa:) Teraz trafiłam na to forum- dostałam link i zajrzałam z ciekawości. Właśnie- wiele się zrozumiało jak zaczęłam mieć swoje dzieci. NIE WIEM CO by musiało się stać bym ich odtrąciła!!!! Nie pomogła, dla mnie to nieludzkie, potworne! Co robią z mózgami by umieć wyprzeć miłości do dziecka! Niepojęte


Całość pozostawiam bez komentarza


CDN
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Weteran w 01 Lipiec, 2015, 16:03
O wspomnianych w materiale o shunningu „kiju i marchewce” pisałem  w wierszu:

http://euterpolacje.blogspot.com/2012/04/gra-w-klasy-aneks.html
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Sławka w 01 Lipiec, 2015, 18:37
Super napisane, przeczytałam jednym tchem i czekam na ciąg dalszy
Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: R2D2 w 01 Lipiec, 2015, 18:51
Tak, jednym tchem.....
tak dużo w tym opowiadaniu mojego życia.....
jakby byli w tym szkoleni, żeby robić swoim dzieciom tak samo.......

maskara.
Dobrze, że znalazłas sobie faceta z poza, że masz wsparcie, że kochasz swoje dzieci, że jesteś!!!!!!

Tytuł: Odp: Shunning
Wiadomość wysłana przez: Lebioda w 03 Lipiec, 2015, 10:53
Na zakończenie, jeszcze o kiju i marchewce


Takich jak powyższy dramat jest opisanych dużo więcej, mniej czy więcej dramatycznych. Wyrzucanie swoich dzieci po 18–tym roku życia z domu na bruk i bez środków do życia, tylko dlatego, że ci młodzi ludzie nie chcą podzielić poglądów swoich rodziców, że wymknęli się spot ich wizji, zdawałoby się czymś nienaturalnym, obcym gatunkowi ludzkiemu, a jednak. Wielu tych młodych ludzi potrzebuje pomocy psychologa, co nie jest wcale rzadkością. Z braku zrozumienia, a nawet przymuszania do świadkowskich zachowań, ci młodzi nie widząc perspektywy wyjścia z impasu, targają się na własne życie. To nie są przypadki odosobnione. Wyrwanie się z tego środowiska jest bardzo trudne jeżeli przywiązanie do rodziny jest bardzo istotne dla danego osobnika, wtedy przeradza się to w inny rodzaj cierpienia w samotności. Przeciąga się to w lata, wymaga kamuflażu, udawanie przed bliskimi tylko po to, aby oni, ich prześladowcy byli szczęśliwi. Poniżej Internałtka pod nikiem „Zarina” przedstawia własną sytuacje rodzinną:
[/font][/size]

Rodzina jest bardzo ważna.. niestety czasem z bliskich przyjaciół rodzina, przekształca sie grupę osób, która Cie nie rozumie i nie akceptuje, tego jaka jesteś, nie akceptuje Twoich planów czy wyborów... mnie to najbardziej bolało, że musiałam grać przed najbliższymi.. bo nie chciałam ich ranić..albo Twoje szczęście i Twoja tożsamość albo podporządkowanie i żal w sercu.. nie chce być kimś kto Cie będzie namawiał do odejścia.. sama jestem Organizacji jeszcze( ach ta rodzina)ale zmienił sie mój sposób myślenia i zdaję sobie sprawę z tego, że rodzice maja po prostu klapki na oczach... że to nie Oni tylko WTS.. Jak ja marzyłam, że by usiąść kiedyś przy winku z rodzicami i opowiedzieć jak było na imprezie, na ognisku u znajomych, jak fajnie dogaduję sie z moim chłopakiem, jak zabrał mnie na romantyczną kolacje.. jak wyglądał mój pierwszy pocałunek... zazdrościłam tego moim koleżankom!!!! moje pytanie brzmiało DLACZEGO??? tak bardzo będąc sobą oddalam sie od rodziny. Teraz dopiero po kilku latach mogę cokolwiek powiedzieć i z nimi normalnie pogadać.... ale musiałam niestety udowodnić, że mam głowę na karku i ich najgorsze przewidywania sie nie sprawdziły..


Forumowiczka  „Perla” z Niemiec, pisze do Forumowicza „Bjorn


Napisano 06 sierpień 2014 - witaj Bjorn jak chcesz i czujesz taką potrzebę to nikt Cie nie powstrzyma tylko musisz wiedzieć, że dopóki się nie ochrzcisz to wszyscy będą Ci chcieli pomoc, opowiadając jakie to szczęście, błogosławieństwo, ze uwolniłeś się od tego szatańskiego świata pełnego zła, zepsucia ,niemoralności, materializmu alkoholizmu ,narkotyków ,będą Cie zachęcać do robienia postępów bo czas nagli. Będą Cie ciągle zachęcać do więcej i więcej czytania Biblii, książek i czasopism, będą ci mówić żebyś nie spędzał za dużo czasu z rodziną bo oni będą chcieli Cie odwieść od prawdziwego wielbienia Jehowy, żebyś zerwał kontakty ze swoimi znajomymi bo oni nienawidzą Jehowy ,że są złym towarzystwem i jak to będziesz tak miesiącami, latami słuchał to tak zaczniesz Myślec (taka stopniowa psycho manipulacja) i nawet nie obejrzysz się kiedy i będziesz tak samo myślał. Będą Cie ponaglać żebyś chrzest bo mało czasu pozostało. I jak przyjmiesz chrzest to będziesz musiał miesiąc w miesiąc chodzić od domu do domu przynajmniej kilka godzin miesięcznie głosić .Obrzydzą Ci wszystkie święta, wszystko złe , szatańskie i pogańskie, nie będziesz mógł pójść do rodziny, do siostry czy do matki na Wigilie, w Boże Narodzenie, czy Wielkanoc nie możesz zaprosić najbliższej rodziny świeckiej do siebie w te święta, ani do nich iść z prezentem, nie wolno Ci obchodzić urodzin, ani do kogoś iść na urodziny, nie wolno Ci Sylwestra obchodzić, nie wolno Ci chodzić z dziewczyną z poza Świadków, nie wolno na dyskotekę, zabawę, wycieczkę ze świeckim towarzystwem, oglądać telewizje, iść do kina bo tam tylko przemoc, niemoralność i złe towarzystwo. Potrafią nawet przekonać Cię, abyś nie czytał innych książek poza świadkowymi. Jak będziesz miał wypadek i będziesz potrzebował transfuzji krwi to specjalny komitet będzie siedział pod drzwiami sali i pilnować, lepiej żebyś umarł, ale nie wolno Ci przyjąć transfuzji krwi, bo zginiesz w Armagedonie, utracisz na zawsze nadzieje na życie wieczne. Ciągle będziesz słyszał że za mało robisz dla Jehowy, że trzeba więcej wytężać siły, a jak nie będziesz się, zgadzał z jakąś ich nauką, to będą Cię unikać może nawet posądzać o kontakt z wykluczonymi jak Ci się trafi jakiś skok w bok i jak ktoś się dowie to doniesie do starszych i będziesz miał Komitet Sędziowski będziesz musiał wszystko opowiadać i jak nie okażesz skruchy to cię wykluczą. Nikt ci nie poda reki, wszyscy na twój widok będą odwracać głowę w druga stronę i będą udawać, że cię nie widzą, nie znają. To tylko parę przykładów jak Twoje życie może zamienić się w piekło. Teraz jest Internet możesz, przeczytać ile ludzi popełniło samobójstwo ile nieszczęścia i zgryzot wielu doświadczyło, gdy córka nie chce znać matki, lub babcia nie może mieć kontaktu z wnukami bo przestala chodzić na zebrania, Ja nie miałam tego szczęścia nie było Internetu, tego forum, książek. Możesz przeczytać książkę „Zmienne nauki Świadków Jehowy" -Włodzimierz Bednarski który jest forumowiczem na tym forum jako Roszada jest też wiele innych książek.



Dla ludzi nie znających i nie mogących zrozumieć specyficznego położenia tych byłych Św. J., którzy zeszli na ścieżkę odłączenia się od tego środowiska, trudno jest im pojąć w czym tkwi taka trudność. Ja nazwałbym ten stan „poświadkowskim syndromem”. Jest to zespół cech emocjonalnych, dla każdej jednostki innych. Nie sposób wymienić wszystkich, a ponadto wiele tych cech nakłada się na siebie. Najtrudniejsze w tym, żeby móc sobie poradzić, jest samotność, z którą każda jednostka zawsze musi uporać się osobiście. W dobie istniejącego Internetu, ten „poświadkowski syndrom”, jest opisany anonimowo, a więc jest bardzo szczery. Dawniej takiej możliwości nie było, więc i dramat tych ludzi był osobisty, znam to z autopsji, delikwent musiał radzić sobie sam. Ponieważ takie opisy współcześnie znalazły się na Forum, dlatego korzystam z tej możliwości i niektóre tu zamieszczam aby przynajmniej w miniaturze przybliżyć ten syndrom trapiący odstępców. Poniżej postaram się zamieścić kilka wpisów wrażliwych, bardziej osobistych, intymnych. Takim wyjątkowym wpisem z rozrzuconymi myślami i wielu dylematami naraz, przeplatanymi za i przeciw, bez możliwości zrobienia kroku w przód, ale też powrotu do tyłu, zaintrygowała mnie wyjątkowo Internautka ukryta pod nikiem Szczebiotka. Wymownie zasłoniła się awatarem bardzo wiele mówiącym i dodającym wizualnej wyobraźni, a równocześnie bez możliwości przebicia się oddzielającego od wszystkich i wszystkiego, twardego muru. Ile w tych zapisanych i porwanych zdaniach mieści się normalnego ludzkiego dramatu, tej niepewności, której nie łatwo jest się pozbyć i tej rozdartej walki samej ze sobą.:


Napisano 01 marzec 2013 - 23:09 Nie wiem jak Wy ale ja bardzo często się łapię na tym że czegoś mi brakuje. Być może to tylko kwestia przyzwyczajenia ale często powtarzam te same gesty np. robiąc sobie kawę idę w stronę książek by sięgnąć tekst dzienny ,dopiero po chwili sobie uświadamiam że przecież go nie mam i nie potrzebuję.(…).Zastanawiam się też czy długo Wam zajęło wracanie do normalności? (…) (…)gdy odeszłam nie został mi nikt zaczęłam odczuwać ogromną samotność. Nie potrafię już tak od razu zaufać ludziom tym bardziej gdy zawiodłam się na tych na których mi tak zależało i których uważałam za rodzinę .Często też dopadają mnie wyrzuty- "a może oni mieli rację? Może rzeczywiście jestem nikim bez nich i wiary? I co z dziećmi a jeśli przez swoją decyzję naraziłam ich na śmierć?(często mi mówiono że gdy będę miała chwilę zwątpienia to mam wejść do pokoju dzieci spojrzeć na nie i pomyśleć "czy ja chcę je zabić? przecież nie mogę im tego zrobić i muszę walczyć o możliwość życia wiecznego". Wiem że może wyda Wam się to dziwne ale ja po prostu tak mam ,mimo tego że wiem ile jest tam fałszu to i tak czasami nachodzą mnie wątpliwości typu- "czy aby na pewno zrobiłam dobrze?" a może powinnam wrócić bo nie potrafię się odnaleźć", "czy uda mi się znaleźć przyjaciół ,znajomych po za organizacją?".Być może to tylko kwestia mojego wypranego mózgu ,nie wiem. Czy mieliście tak samo? Czy udało Wam się od tego uwolnić? ile czasu potrzebowaliście? 


A oto wpis Internautki Hello Kitty:


(…)Organizacja zadbała o to, by każdy zainteresowany "prawdą" uzależnił się od tzw. pokarmu duchowego i stylu życia promowanego przez WTS. Takie zabiegi dają organizacji większą gwarancję utrzymania delikwenta w swoich szeregach, bo nie każdy ma siłę i odwagę, by pokonać wszystkie pułapki zastawione przez nią (organizację) na drodze ku wolności.
Wejście w struktury sekty na ogół jest bardzo przyjemne i idzie dość gładko, za to odejście jest tak bolesne i trudne, że niejeden rezygnuje w pół drogi...Nawet, gdy uda się wydostać z sekty, coś się za człowiekiem ciągnie i zakłóca spokój. To wątpliwości i niemożność odnalezienia się w nowej sytuacji. Na szczęście jest to stan przejściowy i prędzej czy później przestaje zakłócać normalne funkcjonowanie.(…)


Te wewnętrzne dramaty, my odstępcy musieliśmy pokonywać, może każdy inaczej, ale jednakowo targały nas myśli wydobywane z zakamarków naszego wnętrza: -czy ten postawiony krok jest właściwy? Rozsądek mówił nam jedno, ale podszept „Wielkiego Brata” przebijał się do naszej wrażliwości i groził palcem. Klasycznym przykładem takiej samotnej walki samym ze sobą, jest IKEA. Pierwszy głęboki oddech ulgi, a jednocześnie chwila zastanowienia. Dopóki jest jeszcze most, można jakoś lżej spoglądać na tamten brzeg, ale gdy przęsło się zerwało, odwrót jest już nieodwracalny. Ta świadomość natychmiast zaczyna ciążyć. Ale niech IKEA opowie nam to osobiście:


Napisano 21 luty 2013 - 15:56  Wczoraj oficjalnie padło z podium że................. przestali być SJ. Nareszcie. Paradoks polega na tym, że dziwnie się czuję - tak jak po rozwodzie. Świadomość, że małżeństwo było toksyczne i trzeba się rozstać bo dłużej tak nie można żyć-- nie pomaga jednak w całkowitym uporaniu się z 30 -letnią indoktrynacją. Mam takie poczucie jakbym musiała zaczynać wszystko od początku. Czuję się bardzo dziwnie - z jednej strony ulga , ale z drugiej ten 30-letni strach przed zniszczeniem, niezadowoleniem Boga, odrzuceniem przez ludzi. To wszystko jest bardzo trudne. Chyba potrzebuję od Was wsparcia, upewnienia się , że to nie ja popełniłam błąd tylko KTOŚ mnie wprowadził w błąd. Mogę na Was liczyć? Chce mmi się płakać- może to reakcja na wolność, a może trzeba pozwolić sobie na odreagowanie tych nagromadzonych emocji.


Oczywiście!!! Zawsze możesz na nas liczyć. Ten post jest właśnie wyrazem takiego wsparcia dla wszystkich, którzy ten krok postawili. Na zakończenie, wszystkim odstępcom, odstępującym i tym, którym przyjdzie odstąpić niebawem, chciałbym zadedykować post Roberty, naszej Siostry Objazdowej, która pisze w prawdzie do Szczebiotki, ale zawarta głęboka myśl, może być zaliczona do klasyki każdego odstępcy.
[/size]

Szczebiotko,
Te głosy w Twojej głowie kiedyś zamilkną. Przestaną zadawać pytania, które ktoś Ci wdrukował w Twój umysł. A dzieci są po to by je kochać tu i teraz, by się do nich uśmiechać i przytulać. Ich przyszłość jest w ich rękach. Jednak łatwiej im będzie z Twoją codzienną miłością, a nie troską o odległy koniec świata.
To co Ty przeżywasz przechodził każdy, kto rozstawał się ze swoim nałogiem, miłością, nienawiścią, byciem z kimś lub z czymś. To są klasyczne objawy syndromu odstawienia od piersi
Rzucający palenie nie wie co zrobić z rękami, ten który stracił przyjaciela nie ma towarzysza rozmów... I jakoś każdy musi sobie z tym poradzić, tak po swojemu, bo inaczej się nie da. A czas... teraz tak szybko płynie, że już za chwilę przestaniesz odliczać godziny, dni, a zaczniesz liczyć tygodniami i miesiącami. Bycie w organizacji oddali się, ale nigdy Cię nie opuści, jak ta blizna po bójce w piaskownicy. Pamiętasz miejsce akcji, osoby ale okoliczności to już niekoniecznie. Jako rekonwalescentowi życzę Ci szybkiego powrotu do życia.
Trzymaj się na razie forum, będzie łatwiej.


Na zakończenie tych dramatów, trochę lżej widzi problem i jakby chciała w prowadzić nutkę humoru Internautka pisząca pod nikiem Blondynka w miarę szybko potrafiła się pozbierać, pomimo, że jak pisze:


Gdy się okazało, że "prawda" nie jest prawdą, ogarnęła mnie panika. Czułam się najbardziej bezradną i samotną osobą na świecie. Trochę to trwało. Zmęczona szukaniem odpowiedzi i " prawdziwej prawdy ",poddałam się. Wtedy poczułam ulgę. Zdałam sobie sprawę, że nic nie muszę. Przestałam planować i zamartwiać się o to co będzie, zaczęłam żyć chwilą.


Bardzo podoba mi się druga część wpisu. Z upływem czasu, w którym musiała podjąć walkę sama ze sobą, bo jak sama twierdzi:


Upłynęło parę lat i tylko czasem targa mną, że robi się ludzi w ch..ja i pierze się im niemiłosiernie mózgi. Nie tylko ŚJ to robią, są jeszcze okrutniejsze rzeczy na tym świecie.


i co najważniejsze, Ona dostrzega piękno „tego świata”, którego jeszcze niedawno oglądała przez okulary WTS. Trudno tu dodać coś więcej, niech Blondynka powie to osobiście:


Nie umiem zbawić świata, ale codziennie zbawiam siebie. Każdego dnia dostrzegam piękno, czuję miłość, zachwycam się przyrodą i jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało, to mam to gdzieś, bo wszystkie syfy odchodzą na dalszy plan. Po prostu jestem i czasem wystarczy tylko być.


Tym optymistycznym akcentem kończę te ludzkie dramaty wynikające z nadziei jaka wynika z zapotrzebowania na pięknie opakowaną marchewkę, którą jak pęczek siana przytroczony do dyszla przez powożącego, ma tylko konia mobilizować do wysiłku, aby w nadziei na osiągnięcie celu, ciągną bardziej wytrwale. Koń widząc przytroczony na dyszlu wymarzony cel, przyjmuje smaganie go batem jako miły doping przybliżający go do smacznego kąska. Wszystkim, którzy się tu zatrzymali dedykuję  wiersz naszego forumoweg Weterana1 http://euterpolacje.blogspot.com/2012/04/gra-w-klasy-aneks.html



Takich wpisów podobnych na Forach internetowych jest mnóstwo i nie sposób wypisać tutaj wszystkie, ale nie tylko ze względu na mnogość, ale również ze względu na poruszane kategorie tematyczne, które dla niewtajemniczonych w zawiłe ortodoksyjne dogmaty, symbolikę i używane słownictwo, byłoby zwykłą chińszczyzną. Uważam, że tych kilka wpisów, które zamieściłem dają pewne wyobrażenie o istocie sprawy tego skąd inną ciekawego środowiska, mimo trudności adaptacyjnych. Tutaj chciałbym wyjaśnić, skąd tytuł tego opracowania –SHUNNING-. Jest to słowo angielskie, które  zdobywa coraz większą popularność, ze względu na coraz śmielsze przeciwstawianie się subgrupom, czy subkulturom, żyjącym tylko w swoich zamkniętych enklawach,  kierowanych przez guru, czy grupę guru, według własnych praw i obowiązków, negując wszystko lub prawie wszystko co pochodzi spoza ich środowiska. Takie swoiste: „jeden wódz, jedna partia, jeden naród”, „jeden kapłan, jedna religia, jedna wiara”, „tylko my będziemy zbawieni, dla reszty -wieczne potępienie”, „tylko my głosimy jedyną prawdę, reszta to kłamstwo”, „czarne jest, czarne, a białe jest białe”, ”my stoimy tu, gdzie…, a oni stoją tam gdzie…”. Internautka „Roberta” próbuje na kilku przykładach wyjaśnić to nieprzetłumaczalne angielskie słowo:


Chciałabym zebrać w jednym wątku informacje o zjawisku wykluczenia w sensie ogólnym (…)  Wrzucam jeszcze tłumaczenia dla słowa SHUNNING, w użyciu Strażnicowym za Liberałem:
Liberal, dnia 15 Maj 2013, napisał: W Strażnicowej nomenklaturze jako odpowiednika słowa "shunning" w odniesieniu do traktowania napomnianych bądź wykluczonych używa się słowa "unikanie" lub wystrzeganie się". Kilka przykładów:
 Strażnica z 15 lipca 1999, s.30 *** Paweł polecił, by „się odsuwali od każdego brata postępującego nieporządnie”. Oczywiście nie chodziło o zupełne unikanie (ang. shunning) takiego człowieka, gdyż mieli go ‛w dalszym ciągu napominać jak brata’. 
 Strażnica z 1 października 1998, ss.17,18 ***Pewien człowiek, którego wykluczono z tamtejszego zboru, w końcu uporządkował swe życie. Jak mieli wtedy postąpić bracia? Czy do jego skruchy powinni podejść sceptycznie i dalej go unikać (ang. shunning)?
 Strażnica z 1 kwietnia 1995, s.28 ***Lojalni chrześcijanie mają biblijne podstawy, aby się wystrzegać (ang. shunning) odstępców oraz ich poglądów. 
Strażnica nr23 z 1981, s.8 ***Dlatego przez „wykluczenie ze społeczności” Świadkowie Jehowy słusznie rozumieją wydalenie i późniejsze unikanie (ang. shunning) takiego zatwardziałego grzesznika.
Można też użyć bardziej opisowego zwrotu "zerwanie dotychczasowych stosunków":
Strażnica z 15 lipca 1988, s.27 *** Zerwanie dotychczasowych stosunków (ang. shunning) było właściwe również wobec tych, którzy porzucali zbór: „Od nas wyszli, lecz nie byli z naszych, bo gdyby z naszych byli, pozostaliby z nami. Ale wyszli, aby się wyjawiło, że nie wszyscy są z naszych” (1 Jana 2:18, 19). 
 Strażnica z 15 lipca 1988, s.29 ***
W uzasadnieniu czytamy: „Nieprzestawanie z pewnymi osobami (ang. shunning) jest zwyczajem praktykowanym przez Świadków Jehowy w myśl ich wykładni tekstu kanonicznego, której nie mamy prawa zmieniać".
Możliwości jest sporo, ale generalnie wszystko zależy od kontekstu całej wypowiedzi.



Jak widać to angielskie słowo ma bardzo wiele znaczeń w zależności od kontekstu, jak to już zaznaczył Internauta „Liberał”, próbujący wyjaśnić to prawie nieprzetłumaczalne słowo. Próba zastąpienia znanym nam greckiego pochodzenia „ostracyzmem”, nie oddaje rozumienia całości zagadnień występujących w takich odosobnionych samo uwielbiających się grup. W dalszych częściach tej pracy postaram się bardziej obszernie, a nawet w szczegółach odnieść się do tych zagadnień, oczywiście w zawężeniu tylko do tej jednej grupy pod nazwą - Organizacja Świadków Jehowy.