Służba Królestwa Nr 7, 1975 s. 8:
Pogląd Towarzystwa na dyskusje publiczne
Ponieważ jesteśmy świadkami Jehowy, więc naszym naturalnym pragnieniem jest ogłaszanie dobrej nowiny o Królestwie oraz dawanie świadectwa o Jehowie i Jego spisanym Słowie. Dlatego też udzielenie niekiedy wywiadu dla radia lub telewizji w celu poinformowania ludzi o naszych wierzeniach nie jest sprzeczne z taktyką Towarzystwa. Niekiedy można się nawet zgodzić na wygłoszenie przemówienia do członków jakiegoś ugrupowania religijnego. Gdy jednak chodzi o dyskusję, to sprawa przedstawia się inaczej.
Swego czasu w angielskiej Służbie Królestwa było powiedziane: „Nie możemy przyjąć zaproszenia do udziału w jakimś programie przeprowadzonym w formie dyskusji z inną organizacją, nawet tą, która by nas zapraszała”. Dlaczego Towarzystwo nie zaleca udziału w dyskusjach publicznych? Powody podał już kiedyś brat Russell, który uczestniczył w wielu dyskusjach. W Roczniku Jehowy na rok 1975 na stronie 55 i 56 czytamy na ten temat: „Sam Russell. nie lubił dyskusji, gdyż dobrze znał ich ujemne strony dla chrześcijan: W Strażnicy- /ang./ z l maja 1915 roku można było znaleźć między innymi wyjaśnienie, że ,kto jest w prawdzie, tego, obowiązuje Złota Reguła, a jego argumenty muszą być absolutnie uczciwe, podczas gdy strona przeciwna zazwyczaj nie narzuca sobie żadnych ograniczeń. Russell pisał: „Uważa się za dozwolone wszelkie argumenty bez względu na kontekst, bez względu na Złotą Regułę i wszystko inne (...). Wydawca niniejszego czasopisma nie widzi potrzeby wdawania się w dyskusje. Nie jest zwolennikiem prowadzenia dyskusji, gdyż jego zdaniem rzadko przynoszą one coś dobrego, a często zarówno u przemawiających, jak i u słuchaczy wywołują gniew, złośliwość, rozgoryczenie itp.” Interesująca jest również wypowiedź zamieszczona w Strażnicy angielskiej z 15 sierpnia 1954 roku: „Ludzie przysłuchujący się dyskusji nie zawsze gotowi są przytaknąć prawdzie. Tłum nie zawsze reaguje rozsądnie. Raczej daje się zwieść zarozumiałemu krasomówstwu, które trafia nie tyle do rozsądku, co do uczuć. Podczas dyskusji przedstawia się tyleż pojęć błędnych co prawdziwych a wskutek odwoływania się do uczuć i do osobistych uprzedzeń liczni słuchacze w końcu opowiadają się po stronie błędu”.
Dobrze jest pamiętać, że chcąc znaleźć prawdę, niekoniecznie trzeba przysłuchiwać się dyskusji. Przypomnijcie sobie, jak to było w waszym wypadku. Czy do stanięcia po stronie prawdy potrzebna wam była obecność na dyskusji? Czy studiowanie Biblii w gronie rodziny nie jest najskuteczniejszym sposobem pomagania ludziom o szczerych sercach w odróżnieniu prawdy od fałszu? Taki jest pogląd Towarzystwa na sprawę dyskusji publicznych. Jeżeli ktoś wbrew tym wytycznym Towarzystwa dojdzie do wniosku, że może wziąć udział w dyskusji publicznej, to sam musi decydować i potem ponieść ewentualne konsekwencje takiego postępowania, gdyby przyniosło ujmę Towarzystwu i jego chrześcijańskim braciom.