Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Dziecko organizacyjne a KRzK  (Przeczytany 11434 razy)

Offline kinezyn

Dziecko organizacyjne a KRzK
« dnia: 27 Sierpień, 2016, 19:59 »
Jako, że miałem do czynienia z organizacją ŚJ jako dziecko (link) to i najwięcej będę pisał w tym dziale. No cóż, jako dorosły człowiek nie byłem wśród ŚJ, czego oczywiście bardzo nie żałuję. Lata szkolne (podstawówka) przekrywają się z okresem przynależenia do organizacji. Jestem z rodziny, w której w tym czasie ojciec był ŚJ, a matka nie (wtedy nie - odnośnie opisywanego tu zdarzenia, potem została jedynie zainteresowaną, którą była aż do wyjścia). Ci, którzy mieli podobną sytuację pewnie doświadczyli tego, czego i ja doświadczyłem - przeogromnych "jazd w domu", właśnie z powodu jarzma "wierzącego" z "niewierzącą". Muszę nadmienić, że byłem u komunii w KRzK - ale jak do tego doszło, opowiem innym razem. To, co dziś chcę przedłożyć dotyczy okresu po-komunijnego (gdzieś rok po) i to w innym miejscu zamieszkania (niż - gdzie była komunia), po przeprowadzce (do małego miasta).

Wówczas nie było lekcji religii w szkole i dzieci należące do KRzK chodziły się jej uczyć do specjalnych sal katechetycznych. Szybko zaczęły pytać, dlaczego z nimi nie chodzę. Początkowo kombinowałem, jak tylko umiałem, zmyślając przeróżne historie, ale szybko się wydało. Jakichś specjalnych prześladowań z tego powodu nie doświadczałem, może niekiedy drobne przycinki. Myślę, że z tego powodu ich w owym czasie nie było, bo dzieci w mojej nowej klasie były do tego przyzwyczajone. Była bowiem koleżanka, która należała do jakiegoś kościoła ewangelicznego i również, tak jak ja, na lekcje religii nie chodziła. Większe problemy miałem w poprzednim miejscu zamieszkania (wieś) i również z większymi, ale sporadycznymi spotkałem się dopiero później w nowym. Nie chcę tu jednak o tym pisać, wprost przeciwnie, chcę pisać o moim nie-za-dobrym zachowaniu.

Było tak, że po szkole miałem gdzieś pójść w miasto z dwiema koleżankami. Ale one poinformowały mnie, że po drodze muszą wstąpić do kościoła, bo było jakieś spotkanie ważne, nie pamiętam dziś jakie. Poszliśmy więc w trójkę pod kościół, bo i tak musiałem na nie czekać. Pod kościołem tłum dzieci, jak się okazało. Nie za bardzo kwapiły się wejść, więc wyszła zakonnica i zaczęła ich wszystkich do tego kościoła zbierać. Dużo miała pracy, bo dzieci tak się ociągały. Widząc to, oddaliłem się od drzwi - w zasadzie wyszedłem poza obręb terenu kościoła, żeby samemu nie być zagonionym do wnętrza. Gdy już wszyscy weszli, przybliżyłem się i z wewnętrznej ciekawości próbowałem podejrzeć, co też tam się dzieje. Nagle zza jakiegoś winkla wyłoniła się zakonnica (nie wiem, czy ta sama, czy inna i mówi mniej więcej tak: A Ty co? Specjalnego zaproszenia do kościoła potrzebujesz? No i zaczęło się. Dla mnie czas próby. Nie pamiętam dokładnie moich słów, tylko sens, a był on taki: Należę do religii prawdziwej, do ŚJ. Zakonnica odpowiedziała chyba coś, że jest ich tu dużo: Zobacz ile dzieci jest. A ja na to w sposób wybitnie bezczelny, z sensem takim że: szeroka jest brama na zatracenie.

Wyobrażacie sobie 8/9 - letniego gówniarza, który daje do zrozumienia dorosłej kobiecie, że jest przeznaczona na zagładę? To ja nim wtedy byłem i w takim przeświadczeniu mówiłem do niej. Ona mi tylko odpowiedziała: Dziecko drogie, co Ty mówisz? I zniknęła w drzwiach kościoła. Trochę byłem zbity z tropu. Spodziewałem się jakiegoś ataku, jakichś wyzwisk, w sumie, jakiegoś większego prześladowania z jej strony. Dalej tam stałem, nabuzowany. To nie koniec. Zakonnica musiała coś powiedzieć do księdza, bo nagle z kościoła wyłonił się ksiądz. Taki staruszek już, przynajmniej tak go postrzegałem wtedy. Wyszedł specjalnie do mnie, trzymając w ręku jakieś tzw. obrazki. Coś zaczął mówić, nie pamiętam co, ale z taką dobrocią w sercu, nic złego nie chciał, żadnej połajanki dać, tylko naprawdę z taką życzliwością i dobrym nastawieniem. Coś powiedział, coś dobrego, po głowie pogłaskał. Obrazków chyba nie przyjąłem (do dziś mam podobny i jasny pogląd w tej sprawie). Mówię chyba, bo do końca nie jestem pewny. Ale jeśli je przyjąłem, w co wątpię, to musiałem potem wyrzucić. Nie o to jednak chodzi. Byłem totalnie zaskoczony, że tak się to potoczyło. Chciałem wygrać, a poczułem się przegrany. Wtedy nie wiedziałem dlaczego, ale dziś wiem, że to oni wykazali się większą miłością, co wyczuło wtedy moje, nawet organizacyjne, serce. Spodziewałem się ataku, a dostałem coś odwrotnego. Miast się wtedy cieszyć, czułem się źle, jakby coś okazało się nieprawdą. Tyle przecież słyszałem złego o wszystkich ludziach mocno związanych z innymi religiami, a tu się nie sprawdziło. 

Po wszystkim nie czekałem już na koleżanki, tylko pędem do domu. Ojcu to wszystko opowiedziałem, zmieniając tę historię, przedstawiając siebie jako wygranego w konfrontacji i jako tego, którego próbowano prześladować. Ojciec pochwalił, powiedział, że dobrze im powiedziałem. A ja czułem się jeszcze gorzej.

Kogo winić? Siebie samego czy organizację? To jakimi jesteśmy ludźmi, to sprawa nas samych. Ile może zmienić organizacja? Nie wiem, ale jedno wiem, że organizacja ta daje pożywkę do tego, by w człowieku rosło ego. Pewnie nie u wszystkich tak się dzieje, ale jednak u wielu, bo wielu ma predyspozycje do tego, by pielęgnować tylko swoje ego. Ja takim byłem. Przeświadczenie o wyższości trwało u mnie jeszcze bardzo długo po tym, jak z organizacji wyszedłem. 

W organizacji "dobre rady" większości "cioć" i "wujków" skupiały się nie na wyuczeniu miłości chrześcijańskiej u organizacyjnego dziecka, którą miałoby okazywać pozaorganizacyjnym ludziom, ale właśnie na konfrontacji. Konfrontacji, która zawsze miała finalnie pokazać wyższość organizacji nad innymi.

Koleżanki z kościoła mówiły mi, parę razy chyba, że ksiądz się o mnie pyta. :-)
« Ostatnia zmiana: 27 Sierpień, 2016, 20:08 wysłana przez kinezyn »


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #1 dnia: 27 Sierpień, 2016, 23:25 »
Cytuj
Wyobrażacie sobie 8/9 - letniego gówniarza, który daje do zrozumienia dorosłej kobiecie, że jest przeznaczona na zagładę? To ja nim wtedy byłem i w takim przeświadczeniu mówiłem do niej.

Nie muszę wyobrażać, wystarczy że przypomnę sobie niektóre moje historie.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline tomek_s

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 109
  • Polubień: 2037
  • Nigdy nie byłem ŚJ.... KRK
Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #2 dnia: 27 Sierpień, 2016, 23:33 »

W organizacji "dobre rady" większości "cioć" i "wujków" skupiały się nie na wyuczeniu miłości chrześcijańskiej u organizacyjnego dziecka, którą miałoby okazywać pozaorganizacyjnym ludziom, ale właśnie na konfrontacji. Konfrontacji, która zawsze miała finalnie pokazać wyższość organizacji nad innymi.

Nigdy nie byłem ŚJ, ale słuchając wyznawców (od starszych po zwykłych głosicieli) odnoszę wrażenie, że trafiłeś w dyche.

Tak właśnie postrzegam większość ŚJ.
.

Można sie przekonać o ich "wyższości" i chęci konfrontacji (nauk strażnicowych) czytając fora czy grupy FB.
« Ostatnia zmiana: 27 Sierpień, 2016, 23:36 wysłana przez tomek_s »
„Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim” (Mt 8:11),


Offline Roszada

Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #3 dnia: 28 Sierpień, 2016, 09:17 »
Wyobrażam sobie, jak tą samą historię by opisało Towarzystwo w swej publikacji.
No bo taki scenariusz by się nie nadawał. Fajnie opisałeś. :)
Pewnie by napisano, że siłą chłopaka wciągano do kościoła, że polewano go wodą święconą trzymając go skrepowanego, że czyniono nad nim wypędzanie szatana i trzymano krzyż nad jego głową. ;)

Podziwiam pamięć i szczególiki, które Ci zostały w głowie po latach. :)


Offline kinezyn

Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #4 dnia: 28 Sierpień, 2016, 10:47 »
Nie muszę wyobrażać, wystarczy że przypomnę sobie niektóre moje historie.

Cóż zrobić. Tak było i już, i u mnie i u Ciebie i pewnie u wielu innych. Ważne, że teraz sobie zdajemy z tego sprawę. Przykład czegoś podobnego, z samego forum, niedawny post z tematu powitań:

No i zaczyna się. Jeszcze dobrze nie zdążyliśmy zakomunikować komukolwiek naszej decyzji, a jakiś dzieciak ze zboru w którym kiedyś byliśmy, którego akurat dodaliśmy do znajomych na FB nam odpowiedział:



Czy to jest ta słynna chrześcijańska miłość w działaniu?

Spodziewaliśmy się hejtów po naszej decyzji, ale mimo wszystko jak przeczytaliśmy po raz pierwszy, że ktoś z pogardą nazwał nas personalnie odstępcami, to trochę dziwnie się poczuliśmy. Nie wiem jeszcze jak nazwać to uczucie, ale chyba będziemy musieli do niego przywyknąć.


I gdzie tu logika? Skoro ta młoda osoba "z odstępcami się nie zadaje", to po co zadała się w tym momencie? Skoro traktują "odstępcę" jako "leżącego", to co, jeszcze upokorzyć "leżącego"?

Nigdy nie byłem ŚJ, ale słuchając wyznawców (od starszych po zwykłych głosicieli) odnoszę wrażenie, że trafiłeś w dyche.

Tak właśnie postrzegam większość ŚJ.
.

Można sie przekonać o ich "wyższości" i chęci konfrontacji (nauk strażnicowych) czytając fora czy grupy FB.

Wyższość, niestety była. Ja ją czułem na każdym kroku u siebie. Oczywiście nie generalizuję, bo to pewnie nie wszystkich dotyczy, ale myślę że wielu. Chcę tu powiedzieć, że mam szacunek do ŚJ, do ludzi. Do organizacji zaś, jako struktury z jej własnym legalizmem podchodzę bardzo, bardzo krytycznie. Natomiast główną doktrynę ŚJ, która mówi o Chrystusie Jezusie, Panu Naszym, uważam za wysoce niebezpieczną.

...
Fajnie opisałeś. :)
...
Podziwiam pamięć i szczególiki, które Ci zostały w głowie po latach. :)

To zdarzenie zapisało się w mojej pamięci, bo było na swój sposób mocne.
Wielu jednak innych nie pamiętam. Próbowałem sobie je przypomnieć, ale umysł je wyparł.
« Ostatnia zmiana: 28 Sierpień, 2016, 10:49 wysłana przez kinezyn »


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #5 dnia: 28 Sierpień, 2016, 11:02 »
I gdzie tu logika? Skoro ta młoda osoba "z odstępcami się nie zadaje", to po co zadała się w tym momencie? Skoro traktują "odstępcę" jako "leżącego", to co, jeszcze upokorzyć "leżącego"?

Logika? poszła na balety.
Kto powiedział że w tym, ma być logika?
Jest posłuszeństwo, a to ważniejsze.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline TomBombadil

Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #6 dnia: 28 Sierpień, 2016, 17:05 »
Widzisz Kinezyn,miałeś szczęście,że trafiłeś na fajnego księdza. Masz co wspominać. Ja zanim zostałam świadkiem latałam do Kościoła,by poznać inną ,dominującą religię.Prosiłam księży o rozmowę,wyjaśnienie czegoś,ale nie byli chętni. Zdarzyło się,że ksiądz podstawił mi nogę,innym razem zamiast przyjść na umówioną rozmowę zamknął mnie w kościele na ok.2 godziny. Wyproszono mnie z lekcji religii. Bo zadawałam pytania. Ale grzecznie,bo naprawdę chciałam wiedzieć. Zakonnice po 1 rozmowie uciekały ode mnie,przechodziły na 2 stronę ulicy. Ogólnie księża nie znali biblii.Nie byli nastawieni na pomoc. Po latach podobnego ducha spotkałam w zborze. Też mi podziękowano. Dziś widzę zmianę wśród księży,szczególnie tych młodych. Czytają Słowo Boże,są chętni do pomocy,duchowi.A świadkowie przejęli cechy dawnego kleru. Tak to widzę.


Offline kinezyn

Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #7 dnia: 28 Sierpień, 2016, 17:51 »
Widzisz Kinezyn,miałeś szczęście,że trafiłeś na fajnego księdza. Masz co wspominać. Ja zanim zostałam świadkiem latałam do Kościoła,by poznać inną ,dominującą religię.Prosiłam księży o rozmowę,wyjaśnienie czegoś,ale nie byli chętni. Zdarzyło się,że ksiądz podstawił mi nogę,innym razem zamiast przyjść na umówioną rozmowę zamknął mnie w kościele na ok.2 godziny. Wyproszono mnie z lekcji religii. Bo zadawałam pytania. Ale grzecznie,bo naprawdę chciałam wiedzieć. Zakonnice po 1 rozmowie uciekały ode mnie,przechodziły na 2 stronę ulicy. Ogólnie księża nie znali biblii.Nie byli nastawieni na pomoc. Po latach podobnego ducha spotkałam w zborze. Też mi podziękowano. Dziś widzę zmianę wśród księży,szczególnie tych młodych. Czytają Słowo Boże,są chętni do pomocy,duchowi.A świadkowie przejęli cechy dawnego kleru. Tak to widzę.

Ano różnie to jest. Znam wiele przypadków, że ludzie poszli do organizacji, bo nikt nie potrafił im udzielić odpowiedzi na pytania biblijne. ŚJ zdawali się znać Biblię i wielu dociekliwych, ciekawych i szukających Boga ludzi tam się udało.

Dostali szkołę w organizacji, jak mało kto.

Dziś wychodzą.


Efezjan

  • Gość
Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #8 dnia: 28 Sierpień, 2016, 18:13 »
Widzisz Kinezyn,miałeś szczęście,że trafiłeś na fajnego księdza. Masz co wspominać. Ja zanim zostałam świadkiem latałam do Kościoła,by poznać inną ,dominującą religię.Prosiłam księży o rozmowę,wyjaśnienie czegoś,ale nie byli chętni. Zdarzyło się,że ksiądz podstawił mi nogę,innym razem zamiast przyjść na umówioną rozmowę zamknął mnie w kościele na ok.2 godziny. Wyproszono mnie z lekcji religii. Bo zadawałam pytania. Ale grzecznie,bo naprawdę chciałam wiedzieć. Zakonnice po 1 rozmowie uciekały ode mnie,przechodziły na 2 stronę ulicy. Ogólnie księża nie znali biblii.Nie byli nastawieni na pomoc. Po latach podobnego ducha spotkałam w zborze. Też mi podziękowano. Dziś widzę zmianę wśród księży,szczególnie tych młodych. Czytają Słowo Boże,są chętni do pomocy,duchowi.A świadkowie przejęli cechy dawnego kleru. Tak to widzę.
To pewnieś dość sędziwa wiekiem. :P
Ksiądz nieznający Biblii - to aż się wierzyć nie chce... 6 lat studiów, potem posługa. W KK ksiądz codziennie odprawia mszę - tam są czytania biblijne - dwa albo trzy - poza tym każdy od diakona wzwyż zobowiązany jest do odmawiania Liturgii Godzin, gdzie też są czytania biblijne. Jakim cudem delikwent, jakiego spotkałaś został księdzem? Teraz to już musztarda po obiedzie, ale ja bym biskupowi zgłosił, bo to jaja jak berety są...

Kolejna sprawa: KK zachęca wiernych do czytania Biblii - a tu takie kwiatki?
Sorry, że znów się wtryniam i może nie na temat, ale dla mnie to szokujące.
To tak, jakby nauczyciel polskiego nie wiedział, kto napisał 'Lalkę'. Tak to mniej więcej wygląda.

Cytat: kinezyn
Ano różnie to jest. Znam wiele przypadków, że ludzie poszli do organizacji, bo nikt nie potrafił im udzielić odpowiedzi na pytania biblijne. ŚJ zdawali się znać Biblię i wielu dociekliwych, ciekawych i szukających Boga ludzi tam się udało.

Dostali szkołę w organizacji, jak mało kto.

Dziś wychodzą.
A propos: jest bardzo fajny dominikanin, którego mogę polecić, ale na PW, nie chcę znowu mieć nieprzyjemności od M czy Nemo, że promuję KK. ;)
« Ostatnia zmiana: 28 Sierpień, 2016, 18:19 wysłana przez Efezjan »


Tusia

  • Gość
Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #9 dnia: 28 Sierpień, 2016, 18:28 »
To pewnieś dość sędziwa wiekiem. :P
Ksiądz nieznający Biblii - to aż się wierzyć nie chce... 6 lat studiów, potem posługa. W KK ksiądz codziennie odprawia mszę - tam są czytania biblijne - dwa albo trzy - poza tym każdy od diakona wzwyż zobowiązany jest do odmawiania Liturgii Godzin, gdzie też są czytania biblijne. Jakim cudem delikwent, jakiego spotkałaś został księdzem? Teraz to już musztarda po obiedzie, ale ja bym biskupowi zgłosił, bo to jaja jak berety są...

Ja po prostu nie wierzę w takie opowieści. To są mity krążące wśród ŚJ. Kiedy słyszę od kogoś taką opowieść, zaraz pytam: który ksiądz i w jakiej konkretnie parafii to się działo. Od razu się wycofują.
W mojej parafii św. Jacka w Gliwicach jeszcze żaden ŚJ nie przyszedł nawracać księdza. Specjalnie się pytałem. Prowadzę już dłuższy czas: http://piotrandryszczak.pl/punkt_informacji_o_swiadkach_jehowy.html i też żaden ŚJ nie przyszedł. Przychodzili natomiast katolicy szukający pomocy.
« Ostatnia zmiana: 28 Sierpień, 2016, 18:30 wysłana przez Tusia »


Efezjan

  • Gość
Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #10 dnia: 28 Sierpień, 2016, 18:33 »
Ja po prostu nie wierzę w takie opowieści. To są mity krążące wśród ŚJ. Kiedy słyszę od kogoś taką opowieść, zaraz pytam: który ksiądz i w jakiej konkretnie parafii to się działo. Od razu się wycofują.
W mojej parafii św. Jacka w Gliwicach jeszcze żaden ŚJ nie przyszedł nawracać księdza. Specjalnie się pytałem. Prowadzę już dłuższy czas: http://piotrandryszczak.pl/punkt_informacji_o_swiadkach_jehowy.html i też żaden ŚJ nie przyszedł. Przychodzili natomiast katolicy szukający pomocy.
No więc zapytamy TomaBombadila: Jaki ksiądz, jaka parafia i dlaczego nie zgłosiłaś tego biskupowi?


Offline Roszada

Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #11 dnia: 28 Sierpień, 2016, 18:41 »
Może to ksiądz przedsoborowy był, a wtedy łacina dominowała. ;D
Nie znał polskiej Biblii. :(

A mój pierwszy poznany głosiciel tajniaczył się w szkole z bycia sympatykiem ŚJ:

Cytuj
W bloku mieszkałem po sąsiedzku z chłopakiem starszym ode mnie o jeden rok. Ponieważ przyjaźniliśmy się od dzieciństwa, zawsze marzyliśmy o tym, by chodzić do jednej klasy. Było to jednak do czasu niemożliwe. Aż właśnie w siódmej klasie mój kolega nie uzyskał promocji do klasy ósmej i spotkaliśmy się w jednej ławce. Okazało się, że opuścił się w nauce, gdyż jego mama stała się głosicielką, później zaś pionierką Świadków Jehowy. Całe dni spędzała poza domem, a chłopca nie miał kto dopilnować w nauce. Jego matka zrezygnowała nawet z pracy, by w terenie aktywniej dzielić się swą wiarą (wyjeżdżała też poza Gdańsk). Z kolei jego ojciec pracował od rana do wieczora w stoczni, by utrzymać rodzinę.
Był rok 1973, kiedy to od mojego kolegi, który z mamą uczęszczał na zebrania, usłyszałem właśnie pierwszy raz o Świadkach Jehowy. Choć prosił mnie, bym w klasie nic nie mówił o jego wierze, to jednak sam mnie zasypywał swą wiedzą, którą bardzo chłonął. Wpadłem w sam wir roku 1975!
« Ostatnia zmiana: 28 Sierpień, 2016, 18:45 wysłana przez Roszada »


Offline TomBombadil

Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #12 dnia: 29 Sierpień, 2016, 22:35 »
Nikt nie musi mi wierzyć. Nie byłam sama na takiej rozmowie. Parę osób odsunęło się przez to od Kościoła. Ksiądz nawet rzucił moją biblią(3 wyd.tysiąclecia) o ścianę. Potem spotkałam na wiejskiej parafii księdza homoseksualistę. Żył w jawnym związku z organistą. Wszyscy o tym wiedzieli. Na sąsiedniej parafii ksiądz był hazardzistą. Zjeżdżali się do niego księża z odległych stron na karty. Ksiądz ten był zresztą bardzo krewki i rzucał się do ludzi z rękami. Mnie kiedyś zepchnął ze schodów. Po przejściu ks.homoseksualisty na parafię trafili ksìęża mocno rozrywkowi.Dyskoteki ,dziewczynki,głośna muzyka. Potem wyjechałam.Moja najbliższa koleżanka z roku była w związku księdzem. Nieraz nocowałam u niej. Miałam okazję poczytać książki jej ukochanego.Luby z czasem ją zostawił,gdy sprawa nabrała rozgłosu.Ona ciężko to przeżyła.
Były to lata 90-te.
A co do rozmów biblijnych z księżmi,to miałam ich wiele. Podobnie z zakonnicami.I moje wnioski są takie,że nie każdy ksiądz poszedł pełnić posługę.Dziś kładzie się większy nacisk na Biblię i uświadamianie wiernych jak ważne jest osobisty kontakt ze Słowem Bożym.Może krytyka Kościoła i odpływ wiernych sprawił,że sprawy duchowe zaczęto traktować poważniej?
Dziś w KK jest mniej ludzi,ale ci co są to mają bardziej przemyślaną sprawę i głębszą wiarę. Czyli mniej,ale jakościowo lepiej. Nie ma co się upierać,że wszyscy księża są super,bo to pobożne życzenie. Nie można też wszystkich wkładać do jednego wora,bo wielu to bogobojni,wspaniali ludzie wiary. Tak już jest .Pszenica z chwastami.


Tusia

  • Gość
Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #13 dnia: 29 Sierpień, 2016, 23:26 »
Nikt nie musi mi wierzyć. Nie byłam sama na takiej rozmowie. Parę osób odsunęło się przez to od Kościoła. Ksiądz nawet rzucił moją biblią(3 wyd.tysiąclecia) o ścianę. Potem spotkałam na wiejskiej parafii księdza homoseksualistę. Żył w jawnym związku z organistą. Wszyscy o tym wiedzieli. Na sąsiedniej parafii ksiądz był hazardzistą. Zjeżdżali się do niego księża z odległych stron na karty. Ksiądz ten był zresztą bardzo krewki i rzucał się do ludzi z rękami. Mnie kiedyś zepchnął ze schodów.

Jak to jest, że widzi się drzazgi w oku innych, a własnej belki się nie dostrzega? Cóż to była za wiara tych paru osób, skoro grzechy innych miały wpływ na odsunięcie się od Kościoła. Oni nigdy nie byli wierzący.
Jak łatwo jest oskarżać innych. Ten ksiądz jest taki, a tamten jest taki...
Czy ja będę odpowiadał przed Bogiem za innych czy może za siebie? Czy ja jestem tym, który by pierwszy rzucił kamień?
« Ostatnia zmiana: 29 Sierpień, 2016, 23:28 wysłana przez Tusia »


Offline TomBombadil

Odp: Dziecko organizacyjne a KRzK
« Odpowiedź #14 dnia: 30 Sierpień, 2016, 00:26 »
A to dlaczego Jezus mówił ,że jeśli ktoś zgorszy brata,to lepiej mu kamień na szyję ...
Kościół to ludzie,nie struktury. Organizacja czy to kościelno-katolicka,adwentystyczna,świadkowska,czy jakabądź nie gwarantuje ani wiary,ani zbawienia,ani mądrości. Jeśli ktoś zachowuje się niewłaściwie,to nie ma znaczenia kim był,jest,za kogo się uważa. Ludzie odchodzą od systemów religijnych,bo one stają się bezduszne. Tu na forum opowiadamy co nas boli,czy bolało w organizacji. Ale wielu trafiło tam,bo zostali sponiewierani w ramach swoich kościołów. Jedna z mam ze szkoły dziecka ciekawie powiedziała,że nie czuje się katoliczką,bo trafiała na złych księży. Obserwując co się wokół niej działo,straciła wiarę. I tak wychowuje synów. Gdyby miała duchowych księży na parafii,pewnie byłaby wierzącą,praktykującą. Inni rodzice przyznawali jej rację.
Masz rację,że wiara musi być silna. Ale nikt z nas nie może być przyczyną upadku duchowego brata. Za to odpowiemy. Komu więcej dano od tego więcej będzie się oczekiwało.   Papież Franciszek krytykuje swoje środowisko i przypomina naukę Chrystusa. I co? Biskupi są zachwyceni? Zaskakująca jest krytyka papieża przez jego własne środowisko. Takie mamy realia.