W temacie samego reportażu:
brawo Maciek, brawo przede wszystkim Ewelina!!!
Co rzuciło mi się natychmiast w oczy? Gdyby analogiczny reportaż, np. o córce wykorzystywanej przez duchownego innej religii, przedstawiany był w ramach JW tylko-nie-BRODa-CASTING, stawiam wszystkie pieniądze na to, że tam skrzywdzona kobieta zalewałaby się w spazmach łzami. A w tle wtórowałaby jej skrajnie rzewna muzyka. Jednym słowem z ludzkiego nieszczęścia zrobione byłoby propagandowe show. Zwróciliście uwagę, że tam w tego rodzaju relacjach nawet mężczyźni jeśli nie płaczą, to przynajmniej snują swoją opowieść łamiącym się głosem?
I żeby była jasność. Nie mam absolutnie nic przeciwko wyrażaniu uczuć, przeciwko łzom, nawet w męskim wydaniu! Obrzydzeniem napawa mnie natomiast świadome "wyciskanie" tych łez w programach kręconych bynajmniej nie na żywo, lecz starannie wyreżyserowanych i wyprodukowanych od pierwszej do ostatniej sekundy ("Siostro, tym razem wyszło naprawdę dobrze. Ale wykonajmy jeszcze jeden dubel. Zwróć uwagę, by w momencie, w którym smarczesz w chusteczkę nie zasłaniać lewą ręką naszego logo JW.ORG. A gdy wypowiadasz zdanie o tym, że zdołałaś wytrwać tylko i wyłącznie dzięki Bożej organizacji, dosłownie na moment powstrzymaj łkanie i spróbuj nadać tonowi swojego głosu nieco więcej zdecydowania")
O ileż przyjemniej, Ewelinko, było wysłuchać Ciebie! Pomimo niewiarygodnej tragedii, jaką przeżyłaś, nie próbowałaś "sprzedać" swojej historii jako produktu dla jarmarcznej gawiedzi. Potrafiłaś opowiedzieć o tym, co Cię spotkało z imponującym spokojem, koncentrując się na przekazaniu treści, a nie graniu na emocjach. Jeszcze raz BRAWO!!!