Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z życia wzięte .....  (Przeczytany 331646 razy)

Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1095 dnia: 01 Kwiecień, 2018, 20:22 »
To dla tego CK szczyci się, że wciąż krążą wokół prawdy, a nie ją znają :)
Tazła właśnie zapaliłaś nowe światło i zrewidowałaś moje zrozumienie tek kwestii. Idę się ochrzcić.

  Iććć, tylko pamiętaj, jak będą Cię zanurzać, skrzyżuj palce. Nie będzie wiążące z niebiosami.  ;D
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline josh82

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1096 dnia: 01 Kwiecień, 2018, 20:37 »
Wyrzuciliby mnie chyba z basenu widząc krzyż z palców :P


Offline Światus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1097 dnia: 01 Kwiecień, 2018, 20:51 »
Wyrzuciliby mnie chyba z basenu widząc krzyż z palców :P

Kto wie, może woda by wyparowała ;D
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?


Offline PoProstuJa

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1098 dnia: 01 Kwiecień, 2018, 21:58 »
Tazła jak zwykle w Twoim stylu, przerwanie w najlepszym momencie, co sprawia że czytelnik ma apetyt na więcej, więc czekam :)

A dla mnie to utrudnienie niestety (dzielenie opowiadania na zbyt wiele części), bo często zapominam połowę pierwszej części historii i gdy dopiero po kilku dniach czytam ciąg dalszy, to już nie pamiętam ani dokładnie wątku ani bohaterów (a ciągle pojawiają się nowi).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1099 dnia: 01 Kwiecień, 2018, 21:59 »

   Wszystkim nie da się dogodzić. Są tacy co narzekają na zbyt dużą ścianę tekstu, przez którą ciężko przebrnąć. Dlatego trzeba rozbijać.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline PoProstuJa

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1100 dnia: 01 Kwiecień, 2018, 22:18 »
   Wszystkim nie da się dogodzić. Są tacy co narzekają na zbyt dużą ścianę tekstu, przez którą ciężko przebrnąć. Dlatego trzeba rozbijać.

Nie mam nic przeciwko rozbijaniu - jeśli części pojawiają się w tym samym dniu. :)


Offline ogórek kiszony

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1101 dnia: 03 Kwiecień, 2018, 22:38 »
  Iććć, tylko pamiętaj, jak będą Cię zanurzać, skrzyżuj palce. Nie będzie wiążące z niebiosami.  ;D
Chyba, z brooklinem, czy gdzie tam siedzą. Z niebiosami to oni nic nie mają wspólnego.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1102 dnia: 05 Kwiecień, 2018, 17:58 »

      Złodziej gdy coś ukradł, to oznajmia przed Bogiem, że to był prezent cd.



     
       Gdy adorator dowiedział się, że mieszkanie jest już zapisane, a Wanda i rodzice mają tylko służebność, jego uczucie osłabło. Wybrał inną siostrę, była biedna jak mysz kościelna, nawet była brzydsza i starsza. Jednak jak mówi Bogdan, była zawsze uśmiechnięta, działała na ludzi jak magnez. Wanda dużo sobie obiecywała po tym związku, gdy dostała kosza, zaczęła walczyć.

Początkowo próbowała wpłynąć na samego kandydata, później przegonić rywalkę, choć tamta specjalnie nie zabiegała o mężczyznę. A gdy to nie pomagało, poszła do starszych z donosem, że ta pcha się mężczyznom do łóżek.
Rozwinęło się małe piekiełko, przesłuchania, wywiady, kolejne sensacyjne odkrycia Wandy.
Jednak gdy dochodziło do konfrontacji, konkretów, nic nie umiała udowodnić, poza swoim czczym gadaniem. Zadecydowano, że mężczyzna przejdzie do innego zboru, a po ślubie dołączyła także jego wybranka. Wanda została ze swoim żalem i goryczą, winiła wszystkich. Rodziców, że zapisali mieszkanie na rodzeństwo, starszych, że źle to rozegrali. Nie dopuszczała do siebie, że tak naprawę problem był gdzie indziej.

Bogdan coraz częściej wyczuwał od siostry alkohol albo intensywny miętowy zapach. Nieważne o której porze dnia, zawsze była wyraźnie pobudzona. Kiedyś Ewa powiedział, że rodzice wspominali, że Wanda nie jest już pionierką. Później zaczęła coraz mniej chodzić na zebrania, a za to była widywana w dziwnym towarzystwie. Rodzeństwo nie reagowało, była dorosła, jednak rodzice bardzo rozpaczali. Widać było, że kobieta się stacza.
Kilka razy wylądowała na izbie wytrzeźwień, znikała na kilka dni, a gdy wróciła wyglądała jak kloszard. Po śmierci ojca Bogdan zabrał mamę do siebie, Wanda mieszkała sama. Pewnego dnia, zadzwoniła sąsiadka ze skargą, na ciągłe imprezy i hałasy w ich mieszkaniu. Gdy zajechał zastał otwarte drzwi i puste mieszkanie. Zmienił zamki, a sąsiadów poprosił, aby powiedzieli siostrze, gdy wróci, żeby zgłosiła się do niego.

Tygodnie mijały, a Wandy nie było widać, gdy pytał innych lokatorów, nikt jej nie widział.
Po około roku dostał anonimowy telefon, aby się zgłosił pod wskazany adres w sprawie siostry. Lokalizacja była mu znajoma, tam mieścił się komisariat policji. Tam się dowiedział, że znaleziono zwłoki kobiety, nie miała przy sobie dokumentów, tylko w kieszeni małą wygniecioną karteczkę. Gdy ją Bogdanowi pokazano wiedział co to, znajomy napis..żadnej krwi. Na tej kartce widniały dane osób ze zboru, które w latach swojej świetności, Wanda darzyła zaufaniem. Dowiedział się od policjantów, że ustalono adresy mężczyzn i wezwano ich do rozpoznania zwłok. Obaj zgodnie stwierdzili, że nie znają kobiety. A więc planowano pochować ją jako NN na koszt państwa. Widać jednak, że któregoś ruszyło sumienie i dał znać Bogdanowi.

Co do samego pogrzebu, walczyli z Ewą, aby przekonać matkę, że pogrzeb będzie świecki. Nie dała się przekonać, przecież jej córka była kiedyś takim dobrym świadkiem, bracia mają prawo ją godnie pochować. Chcieli jej oszczędzić szczegółów, ale nie dało rady. Bogdan wyrzucił z siebie jak ją potraktowano, że wyparli się jej, bo była brudna i odpychająca. Zaparli się jej jak Judasze. Postawili na swoim, jedynym ustępstwem był nekrolog na tablicy pod salą królestwa. Dzień przed pogrzebem zadzwonił jakiś mężczyzna z zapytaniem o pogrzeb, Bogdan powiedział tylko..zapraszam. Wiedział, że szykują się, że zrobią fetę, nie zamierzał im na to pozwalać.

 Tak też było, zjechał tłum, mama była prawie uśmiechnięta, Ewa przerażona, że jednak zdominują uroczystość. Jednak mężczyzna jako głowa rodziny, nie miał zamiaru na to pozwalać. Wyszedł do nich, podziękował za tak liczne przybycie, poinformował też, że zgodnie z wolą rodziny, pogrzeb będzie miał charakter świecki. Choć starsi próbowali podjąć negocjacje, nie dał się wciągnąć w dyskusję, zwyczajnie ich zignorował. Po chwili, z ogromnej grupy świadków Jehowy, zostało może dziesięć osób.

Mama bardzo przeżyła to ich zachowanie. Osoby, które uważała za najbliższe w zborze, poszły sobie, nie wspierały ją w tej trudnej chwili. Całe dnie powtarzała jedno i to samo..jak oni tak mogli, a my oddaliśmy im całe życia, tak samo i Wanda. Na zmianę płakała i wściekała się. Nie spała całe noce, czytała Biblię, to znów strażnice. Kiedyś, gdy jedli rodzinny obiad powiedziała.. Moje kochane dzieci, dziękuję i przepraszam za te lata niesprawiedliwości. Pewnego dnia, gdy Bogdan wrócił do domu zastał ją siedzącą nieruchomo w fotelu, zaś w kominku resztki niedopalonych publikacji świadków Jehowy. Lekarz stwierdził zgon, niewydolność krążeniowo oddechowa. Bogdan wie swoje, doznała zawodu, zawiedli ją ludzie, którym ufała jak nikomu innemu i dlatego pękło jej serce.
« Ostatnia zmiana: 05 Kwiecień, 2018, 18:55 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Lame Dog

  • Gość
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1103 dnia: 05 Kwiecień, 2018, 20:07 »
Tym razem opowieść bez happy end - u.
Bardzo duże brawa dla Bogdana, który w każdym wątku tej historii zachował się jak zawodowiec.
Tak... Każdy pojedynczy świadek jest potrzebny organizacji do momentu, gdy poświęca jej czas, pieniądze i siebie.
Obie kobiety zawiodły się na świadkach i na zborze, mimo, że ich rozczarowanie miało inne podłoże.
Przyjaciół poznaje się w biedzie... Bieda przyszła, "przyjaciele" odeszli.
Wielka przestroga dla "orgowych podglądaczy" forum...


Offline Światus

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1104 dnia: 05 Kwiecień, 2018, 20:12 »
Najtrudniej jest wybaczyć sobie samemu.
Cudza zdrada boli, ale do siebie ma się największy żal, że można się było aż tak pomylić.
A przecież chciało się dobrze...
Czy warto zrywać relacje z powodu omylnej Strażnicy?


Offline Startek

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1105 dnia: 07 Kwiecień, 2018, 00:10 »
To świadkowie kłamali na policji , ładny numer . Raptem nie znają człowieka , w jednej sekundzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki następuje utrata pamięci .


Online Gremczak

Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1106 dnia: 07 Kwiecień, 2018, 00:36 »
To świadkowie kłamali na policji , ładny numer . Raptem nie znają człowieka , w jednej sekundzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki następuje utrata pamięci .
Niektórzy to dostają nawet jakiegoś paraliżu karku.Tak im dziwnie jakoś głowę na bok, albo do tyłu wykręca. ;D


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 517
  • Polubień: 14345
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1107 dnia: 07 Kwiecień, 2018, 00:41 »
Na tej kartce widniały dane osób ze zboru, które w latach swojej świetności, Wanda darzyła zaufaniem. Dowiedział się od policjantów, że ustalono adresy mężczyzn i wezwano ich do rozpoznania zwłok. Obaj zgodnie stwierdzili, że nie znają kobiety.
Dlaczego mnie to nie dziwi? Może dlatego że to takie świadkowskie?
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1108 dnia: 07 Kwiecień, 2018, 20:55 »
Dlaczego mnie to nie dziwi? Może dlatego że to takie świadkowskie?

  Spróbuję pogdybać sobie..
Dwóch panów pod krawatami, teczki w dłoniach lub pod pachą. Szli na policję, nie bardzo wiedzieli po co, a więc byli przygotowani. A tu im pokazują zapijaczone zwłoki, bezdomnej kobiety, która od dłuższego czasu się nie myła i nie przebierała.

I jak ci zacni przedstawiciele jedynej poprawnej organizacji, mogą powiedzieć, że to coś to ich była siostra? A nie daj Boże, policjanci by zapytali..dlaczego tak się stoczyła? Czy też nie mogli jej pomóc?
A tak, wyparli się, że nie znają, albo że nie rozpoznają bo taka sfatygowana i jak zawsze spadli na cztery łapy.

Jestem tylko ciekawa jednego, czy po wyjściu razem wpadli na taki pomysł, aby zadzwonić do brata? Czy też jeden w tajemnicy przed drugim, dał znać, bo go sumienie ruszyło, a raczej jego resztki?

Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Z życia wzięte .....
« Odpowiedź #1109 dnia: 10 Kwiecień, 2018, 19:32 »

      Każdy wybór może zmienić Cię bezpowrotnie.


      Mateusz miał 10 lat, gdy zmarła jego mama, ojca nigdy nie poznał. Z dnia na dzień, jego spokojne życie, wywróciło się do góry nogami. Musiał zmienić dom, szkołę, już nie chodził na religię, ale na zebrania.
Opiekę nad nim przejęli dziadkowie, bardzo gorliwi śJ. Ciężko mu się było odnaleźć, ale nie miał wyjścia, to była jego jedyna rodzina. Dziadkowie byli nawet fajni, ale gdy zaczynali być świadkami, stawali się nie do zniesienia.

Najgorsze były te ich nauki , uczyli go zasad, jakie go teraz obowiązują, podsuwali do czytania nowe książki i używali terminów, które nic dziecku nie mówiły. Opornie, bo opornie, ale Mateusz wsiąkał w te wszystkie klimaty. Nie robiło na nim wrażenia, że w szkole koledzy za nim miauczeli, na podwórku wyzywali od jehowców. Tęsknota za mamą była tak ogromna, że cała reszta w porównaniu z tym bólem, była niczym.

Z domu zabrał bluzkę mamy, która pachniała tak samo, jak ona i gdy było mu bardzo źle, wyjmował ją ze szczelnie zapakowanego woreczka. Przytulał się do niej i czuł jak kiedyś, gdy razem leżeli na łóżku, on czuł delikatny zapach jej perfum, a ona głaskała go po głowie.
Miał w głowie mętlik, nie wiedział, w co wierzyć, kogo się bać? Czasem idąc z dziadkami na zebranie, z dziwną tęsknotą zerkał w kierunku kościoła. Chodził tam z mamą, to był bardzo fajny czas. Teraz mówiono mu, że kościół jest zły, dobry jest Jehowa i jego trzeba się bać.
A więc gdy mu było źle, bał się czegoś, modlił się do mamy, tego był pewien, że ona jedna była dobra. A cała reszta, była dla niego niewiadomą, niezrozumiałą rzeczą.

Gdy miał piętnaście lat, pod naciskiem dziadków, zdecydował się na symbol. Nie robił tego z przekonania, robił to dla świętego spokoju. Noc przed, prawie nie zmrużył oka, przytulał sweter mamy i prosił ją o wybaczenie. Pamiętał, że sama nie chciała być świadkiem i jakby przeczuwała co może się stać, mówiła do syna..pamiętaj tam nic dobrego człowieka nie czeka. I choć dziadkowie byli podekscytowani, on szedł jak na egzekucję, czuł się jakby zdradzał mamę. To że udawał przed dziadkami kogoś kim nie był, wcale mu nie przeszkadzało, czuł się wobec mamy jak zdrajca. Robił coś czego ona nie chciała, a teraz patrzy na niego z góry i jest jej smutno. Tuż przed samym wejściem do basenu zaczął w myślach modlić się do mamy, kochana mamuniu, co ja mam zrobić...
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).