Nie tylko za rok 1975 powinni wylecieć z organizacji. Takich blamaży było dużo więcej na przestrzeni lat. Bardzo mnie bulwersowały próby zrzucenia odpowiedzialności za niespełnione przepowiednie na ogół świadków, jak na przykład w "pytaniach czytelników" w Strażnicy z 1 czerwca 1997 roku:
"(...) Trzeba przyznać, iż nie zawsze podchodziliśmy do słów Jezusa w ten sposób. Niedoskonali ludzie mają skłonność do ustalania, kiedy nadejdzie koniec. Przypomnijmy sobie, że nawet apostołowie chcieli się dowiedzieć więcej szczegółów, gdy zadali pytanie: „Panie, czy w tym czasie przywracasz królestwo Izraelowi?” (Dzieje 1:6).
Równie szczere intencje przyświecały nowożytnym sługom Bożym, którzy na podstawie tego, co Jezus powiedział o „pokoleniu”, próbowali obliczyć jakiś konkretny czas, wychodząc od roku 1914. Rozumowano na przykład, że skoro pokolenie może żyć 70 lub 80 lat, a ludzie należący do „tego pokolenia” musieli być w takim wieku, żeby pojąć znaczenie I wojny światowej oraz innych wydarzeń, to możemy obliczyć, ile mniej więcej zostało nam do końca.
Nawet jeżeli takie rozumowanie prowadzono w dobrej wierze, czy było ono zgodne z następną radą Jezusa? Oznajmił on: „O dniu owym i godzinie nie wie nikt — ani aniołowie niebios, ani Syn, tylko sam Ojciec. (...) Dlatego czuwajcie, gdyż nie wiecie, którego dnia wasz Pan przyjdzie” (Mateusza 24:36-42).
A zatem ostatnie wyjaśnienia Strażnicy na temat „tego pokolenia” nie zmieniają naszego zrozumienia wydarzeń z roku 1914. Dzięki nim jednak lepiej pojmujemy, w jakim sensie Jezus użył określenia „pokolenie”, i dostrzegamy, że nie stanowi ono żadnej podstawy do obliczania, ile lat po roku 1914 nadejdzie koniec."
Czy faktycznie nowożytni słudzy Jehowy sami wynaleźli tę arytmetykę prowadzącą do Armagedonu? Wręcz przeciwnie! To Ciało Kierownicze na łamach Strażnicy podało nam takie zrozumienie. Kazało pod groźbą wykluczenia wierzyć i rozpowszechniać tę naukę! Wielu świadków nie tyle szczerze próbowało cokolwiek obliczyć, a raczej szczerze wątpiło czy ktokolwiek ma prawo do takiej wykładni. Gdyby jednak ktoś próbował się jej sprzeciwić zostałby z miejsca podejrzany o odstępstwo i albo uciszony albo wywalony ze zboru. Kiedy jednak po raz kolejny przepowiednie nie spełniły się, padło owo wymijające zdanie mające znaczyć: "Sorry, nie udało się, ale Bóg nam świadkiem, że chcieliśmy dobrze". A więc zbłaźniło się nie CK tylko ogół świadków na całej Ziemi. Cóż za bezczelność i bufonada!