Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Moja historia z Towarzystwem Strażnica  (Przeczytany 3675 razy)

Offline Przebudzony

Moja historia z Towarzystwem Strażnica
« dnia: 07 Listopad, 2015, 17:10 »
Na wstępie chcę się ze wszystkimi przywitać, wasze dotychczasowe opowieści oraz informacje bardzo zbudowały moje przekonanie, iż dokonałem słusznego wyboru życiowego :)
Jestem osobą wychowaną w "prawdzie" od urodzenia. Jak bardzo mocno wpajano we mnie nauki Organizacji niech Wam unaoczni fakt, iż w wieku 5 lat rozpocząłem moją przygodę z TSSK, a dwa lata później zrobiono ze mnie nieochrzczonego głosiciela (to absolutnie nie ma charakteru przechwałki, z perspektywy czasu z niedowierzaniem patrzę na to, jak łatwo i szybko wdrożono mnie w tą całą machinę). Przypuszczam, ze każda osoba wychowana przez ŚJ ma podobne wspomnienia dotyczące szkoły, pierwszych miłości z osobami "nie w Panu" (:D) itd. itp. Pominę więc moje przeżycia i liczne wybory podyktowane doktryną Organizacji dokonywane w tamtym czasie (od składek pienięznych na Dzień Kobiet, po odmawianie cukierków na urodzinach kolegów). Prawdziwe wolny poczułem się dopiero na studiach (na które akurat puszczono mnie bez większych ceregieli, co samo w sobie jest jakimś tam wyjątkiem na tle wielu rodzin ŚJ).
Nie zrozumcie mnie źle - nie czuję się jak człowiek spuszczony z łańcucha. Bądź co bądź, Organizacja wbiła do głowy każdemu pewne zasady moralne wynikające bezpośrednio z Biblii, czego nie mogę im odmówić. Miałem jednak nieskrępowany dostęp do morza informacji, zarówno w formie cyfrowej jak i książkowej dotyczącej Towarzystwa Strażnica. Od dziecka zawsze nękała mnie polityka Świadków Jehowy dotycząca krwi, zaś tych wątpliwości nie była w stanie wyrzucić mi z głowy cała rodzina (mój ojciec pełnił niegdyś funkcję sekretarza; od strony matki cała rodzina to nadzorcy zborów itd...innymi słowy beton) :D Kolejną sprawą była chronologia historyczna przyjęta przez Towarzystwo. Od dziecka niezwykle pasjonowałem się tematami historycznymi (w zasadzie moją ulubioną publikacją Organizacji była ksiązka do studium o proroctwie Daniela, oraz Wnikliwe Poznawanie Pism). I tutaj dochodzimy do kolejnej ważnej odmienności - rok 1914 (czy może właściwiej powiedzieć - 607 p.n.e.). Długo sprawdzałem, badałem, dociekałem, jednak w żadnym świeckim źródle nie mogłem znaleźć cienia dowodu na poparcie tej (jakże ważnej dla polityki Świadków) tezy. I oto jakieś 2 lata temu dotarłem do książki "Kwestia Czasów Pogan" napisanej przez byłego starszego ze Szwecji, który poświęca ponad 500 stron (!!!) dokładnie tej tematyce. Dla mnie to był swego rodzaju przełom. Zrozumiałem, jak ważna i doniosła różnica istnieje między "niewidzialną obecnością" a "widzialnym przyjściem" naszego Pana.
Praktycznie momentalnie zarzuciłem Przekład Nowego Światła i sięgnąłem po inne tłumaczenia (m.in. przekład Stronga, który otworzył mi oczy na wiele przekłamań). Jako że mój ojciec ma dusze kolekcjonera i posiada obfitą biblioteczkę publikacji Towarzystwa (po które nigdy z nudów wcześniej nie sięgałem), tak teraz rozpocząłem ich pilną lekturę. Po przestudiowaniu 6 tomów Wykładów Pisma Świętego stwierdziłem, że poglądy Russela całkowicie różnią się od tego, czego naucza dzisiaj Towarzystwo (legitymujące się tym, iż był on natchniony przez Boga). Zanim zabrałem się za lekturę "Kryzysu Sumienia", postanowiłem w całości przeczytać Biblię (znowu, tym razem za pomocą innych przekładów), tak by nikt nie mógł powiedzieć, iż poglądy jakiegokolwiek człowieka wpłynęły na mój sposób postrzegania nadziei Chrystusowej. Nie mogłem posiąść się ze zdumienia czytając 1 rozdział listu do Hebrajczyków, którego będąc 20 lat w Organizacji praktycznie nie znałem, a który mówi tak wiele o naszym Zbawicielu.
Lektura książki Raya Franza doinformowała mnie o sposobie zarządzania korporacją Strażnica i o bólu, jaki decyzje kilku osób w Nowym Jorku, mogą zadać członkom zborów po drugiej stronie globu (chociażby kwestia Malawi). Później natrafiłem na wykłady Szymona Matusiaka, publikacje Włodzimierza Bednarskiego oraz Piotra Andryszczaka, które również zwróciły moją uwagę na wiele zakłamań zawartych w literaturze Towarzystwa.
Jako chrześcijanin cały czas buduję swoją wiarę, ufając iż Chrystus pokieruje moimi krokami we właściwym kierunku. Będąc przez wiele lat zdominowany przez nauki autorytarnej Organizacji, dopiero teraz odczuwam błogosławieństwa i radość chrześcijańskiej wolności i lekkość jarzma, o którym mówił nasz Pan. Moim szczęściem życiowym jest z pewnością fakt, iż nie zdecydowałem się na chrzest, przez co moje wycofanie się z życia Świadka Jehowy nie jest tak bolesne dla żadnej strony. Część rodziny wie o moich wątpliwościach (jednak z pewnością nie ma pojęcia o ich zaawansowaniu ani rozmiarach).
Sam mam naturę badacza, przez co w wolnym czasie zapoznaję się z Organizacją zarówno od strony doktrynalnej, jak i tej czysto organizacyjnej. Oczywiście nie wszystkie informacje i wspomnienia da się przedstawić słowem pisanym, ale myślę, że pokrótce wyjaśniłem co mnie tutaj przywiodło. Moja ucieczka nie była motywowaną żadną urazą, konfliktem, młodzieńczym buntem czy ateizmem. Dopiero teraz mogę odnosić wszystkie słowa i obietnice Nowego Przymierza także do siebie, nie rezerwować ich w swoim umyśle dla jakiejś grupki panów w garniturach rezydujących w Brooklyn'ie. I cieszę się, że nie jestem w tym wszystkim sam (co widać po liczbie osób przebywających na tym forum).
Przepraszam jeśli pisałem zbyt nudno, lub rozwlekle :D


Offline M

Odp: Moja historia z Towarzystwem Strażnica
« Odpowiedź #1 dnia: 07 Listopad, 2015, 17:17 »
Napisałeś bardzo ciekawie i to co potrzebne. Dzięki za Twoją historię :). To kolejna cegiełka, która może pokazać innym jak to jest z osobami, które porzucają "Organizację Bożą" - że nie są to osoby spaczone, zbuntowane czy chore psychicznie, jak czasami próbuje się ich przedstawiać. Każdy z nas na swój sposób przejrzał na oczy i odkrył to co dla niego najważniesze.

Cieszę się, że do nas zawitałeś i życzę Ci powodzenia w Twojej dalszej drodze życiowej. No i czuj się u nas jak w domu ;D.


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 517
  • Polubień: 14345
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: Moja historia z Towarzystwem Strażnica
« Odpowiedź #2 dnia: 07 Listopad, 2015, 17:28 »
Witaj Przebudzony. Zachowałeś się tak jak uczy organizacja... jak Berejczyk. Życzę Ci żebyś nie osłabł w "sprawdzaniu nauk w pismach" :)
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi


Offline awmala

Odp: Moja historia z Towarzystwem Strażnica
« Odpowiedź #3 dnia: 07 Listopad, 2015, 18:42 »
I ja Cię witam Przebudzony :)  Napisałeś ciekawie i rzeczowo. Bardzo fajnie się czyta. Gratuluję otwarcia umysłu. Trwaj w poznawaniu prawdy o prawdzie a przede wszystkim bądź szczęśliwy i korzystaj z uroków życia :)


Offline Iza

Odp: Moja historia z Towarzystwem Strażnica
« Odpowiedź #4 dnia: 07 Listopad, 2015, 18:54 »
Witaj, cieszę sie , ze tu trafiłeś, Twoja droga do przebudzenia w wielu miejscach jest podobna do mojej. I cieszę sie , ze te poszukiwania zbliżyły Cie do naszego Pana, Chrystusa. Pozdrawiam i czekam na Twoje kolejne posty.
Gdzie Duch Pana, tam wolność.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Moja historia z Towarzystwem Strażnica
« Odpowiedź #5 dnia: 07 Listopad, 2015, 20:58 »
  I ja Cię witam :)
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline owca

  • Nieochrzczony głosiciel
  • Wiadomości: 91
  • Polubień: 78
  • Wolna od 2015r.
Odp: Moja historia z Towarzystwem Strażnica
« Odpowiedź #6 dnia: 09 Listopad, 2015, 08:45 »
To niezwykłe ze po odejściu z org czuje się lekkość jarzmo chrześcijańskiejwwolności.