Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: McGinnis moja historia  (Przeczytany 28448 razy)

Offline PoProstuJa

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #45 dnia: 03 Wrzesień, 2018, 21:19 »
Cierpie ,bo nie radze sobie z tym,ze podwaliny mojej wiary wlasnie sie burza,a to,w co wierzylam to jedna wielka sciema...Jak zyc?w co wierzyc? Odbija sie to niestety na moim zdrowiu fizycznym (skoki cisnienia,bezsennosc ,gniew ,zlosc zal a w rezultacie migreny itd)Ogromnym wsparciem jest moj mąż,przejdziemy przez to ,ale narazie jest mi bardzo źle.

Polecam Wam obie książki Raymonda Franza - najpierw "Kryzys sumienia", a potem "W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności".
Pierwsza książka opisuje bagno w jakim znalazło się parę milionów Świadków, a druga książka pomaga w przywróceniu duchowej równowagi. Mi obie bardzo pomogły i wyszłam sobie od Świadków prawie bezboleśnie - żadnych traum, depresji itd. A wręcz przeciwnie - ulga i pozytywne emocje :)


Offline Trinity

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #46 dnia: 03 Wrzesień, 2018, 22:27 »
nawet nie trzeba piniądz na psychola
należy iść do rodzinnego po skierowanie
i zadzwonić do psychola na nfz owszem czeka się
ale można wytrzymać
da się



Offline Proctor

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #47 dnia: 04 Wrzesień, 2018, 00:04 »
Polecam Wam obie książki Raymonda Franza - najpierw "Kryzys sumienia", a potem "W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności".
Pierwsza książka opisuje bagno w jakim znalazło się parę milionów Świadków, a druga książka pomaga w przywróceniu duchowej równowagi. Mi obie bardzo pomogły i wyszłam sobie od Świadków prawie bezboleśnie - żadnych traum, depresji itd. A wręcz przeciwnie - ulga i pozytywne emocje :)

Zgadzam się.
Po czasie rozumiem że bezsensowne są pytania o doktryny, różnice i czy robimy dobrze odchodząc do JW.org. Często chcemy gotowej odpowiedzi od uczestników forum, potwierdzenia czy dobrze robimy myśląc o opuszczeniu organizacji. Szkoda że tu dostajemy kubeł zimnej wody w postaci stwierdzeń: (g...no nas obchodzisz szukaj sam odpowiedzi na swoje pytania).
Teraz wiem że jak nie będę miał czasu żeby komuś poszukać gotowych odpowiedzi na jego pytania to przynajmniej podpowiem: Stary przeczytaj dwie książki Raymonda Franza I WSZYSTKO BĘDZIE JASNE DLA CIEBIE.
Szkoda że nie spotkałem na swojej drodze człowieka który by powiedział do mnie to proste zdanie....szkoda.
Forum? Czasem tu zajrzę dla garstki osób które cenię za osobowość i to tyle chyba.
Sory ale tak to widzę......


Offline salvat

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #48 dnia: 04 Wrzesień, 2018, 05:51 »
To przykre i boli gdy ktoś nas tak traktuje w miejscu, gdzie zdawałoby się powinno oczekiwać zgoła czegoś odmiennego.
Ludzie są różni, czasem i ktoś dobroduszny może zachować się jak gbur. Nierzadko ktoś nowy dostaje rykoszetem od starych wyjadaczy bo akurat ci mają na głowie jakiś poważny problem w życiu i na forum dają upust swej frustracji, albo ogólnie ich styl życia i bycia na skutek wybudzenia i ewentualnego wykluczenia lub odłączenia nie jest już orgowy i zwyczajnie nie liczą się z innymi za bardzo, popadając w skrajności. Może też być jak u każdego, tzw. zły dzień i wtedy bez kija nie podchodź. Łatwo o zniechęcenie na forum. Dlatego trzeba czasu. Chociażby na to, by zapoznać się z ciekawymi wątkami i postami. Warto też nawiązać kontakt z niektórymi na priv.
« Ostatnia zmiana: 04 Wrzesień, 2018, 05:59 wysłana przez salvat »
Jak nazwać człowieka, który mając trochę władzy mówi jedno, a robi coś co tym słowom zaprzecza?

https://www.youtube.com/watch?v=cZMCsCO9hYw


Offline Światus

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #49 dnia: 04 Wrzesień, 2018, 17:58 »
Wystarczy tego biadolenia  ;)

Wydaje mi się, ze każdy, kto szuka argumentów potwierdzających słuszność decyzji o opuszczeniu org, z pewnością je tu znajdzie i ogromna większość użytkowników pomoże mu się w tym przekonaniu utwierdzić.

Natomiast osoba taka, prawdopodobnie nie uzyska odpowiedzi na pytanie; "Gdzie teraz pójść?" I uważam, ze to bardzo dobrze. Każdy powinien sam zdecydować, do jakiego wyznania chce należeć, a może nie chce należeć do żadnego, tylko wierzyć w Boga "na własną rękę".
Czy ja, jako katolik, mam zachęcac taką osobę do zostania katolikiem?
Czy ktoś inny - do zostanie Zielonoświątkowcem?
A jeszcze inni - do stania się ateistą?
Już widzę oczami wyobraźni tę wojnę religijną ;D

Wg mnie, każdy moze należeć tam gdzie się dobrze czuje. I ma prawo szukać tak długo, aż znajdzie. Amen.
« Ostatnia zmiana: 04 Wrzesień, 2018, 17:59 wysłana przez Światus »
Prawda jest niezmienna i dla wszystkich taka sama. Inaczej nie jest prawdą.


Offline Estera

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #50 dnia: 04 Wrzesień, 2018, 18:34 »
(...) Wg mnie, każdy moze należeć tam gdzie się dobrze czuje. I ma prawo szukać tak długo, aż znajdzie. Amen.
   Dokładnie tak, Światusie, podzielam Twoje spostrzeżenie.
   Niech każdy ma prawo do wyboru swojej drogi, bo i tak konsekwencje poniesie sam.
   NIE EWANGELIZUJMY, TOLERANCJI DLA CZYICHŚ WYBORÓW Z RELIGIĄ CZY BEZ.
   Niech każdy znajdzie swój sposób na dalsze życie.
   I też amen.
   ;) ;)
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Safari

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #51 dnia: 04 Wrzesień, 2018, 23:28 »
   Dokładnie tak, Światusie, podzielam Twoje spostrzeżenie.
   Niech każdy ma prawo do wyboru swojej drogi, bo i tak konsekwencje poniesie sam.
   NIE EWANGELIZUJMY, TOLERANCJI DLA CZYICHŚ WYBORÓW Z RELIGIĄ CZY BEZ.
   Niech każdy znajdzie swój sposób na dalsze życie.
   I też amen.
   ;) ;)

Potwierdzam. Tak najlepiej.

Kazdy Sam. Bo kazdy Sam najlepiej wie, co my pomaga byc lepszym czlowiekiem.

Nie ewangelizujmy, ale tez rozmawiajmy, wymieniajmy sie pogladami. Nie zgadzajmy sie ze soba ale z zaciekawieniem dla cudzego punktu widzenia.

Aaaaaameeen....
« Ostatnia zmiana: 04 Wrzesień, 2018, 23:30 wysłana przez Safari »
"Faith, if it is ever right about anything, is right by accident" S.Harris


Offline Estera

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #52 dnia: 05 Wrzesień, 2018, 09:51 »
Nie ewangelizujmy, ale tez rozmawiajmy, wymieniajmy sie pogladami. Nie zgadzajmy sie ze soba ale z zaciekawieniem dla cudzego punktu widzenia.
   Absolutnie na tak.
   Rozmowy, wymiana poglądów, jak najbardziej, byle nie naciski.
   I również jest okazja wtedy poznać nowych, przeciekawych ludzi.
   :) :)

   
   
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Ruda woda

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #53 dnia: 05 Wrzesień, 2018, 22:17 »
moi drodzy. będzie Wam tak ciężko jak nawet nie jesteście sobie tego w stanie wyobrazić. odwróci się od Was rodzina i przyjaciele??? mocne słowo. w którymś momencie będziecie mieli tylko siebie i dzieci. będą stany depresyjne, będzie płacz w poduszkę, będzie tragedia, ostracyzm w najgorszym wydaniu. ale dacie radę!!! przeżywam od 1,5 roku to samo. jakby co zapraszam na pw. póki co trzymam kciuki i w waszej rodzinie siła. razem dacie radę, choć będzie mega, mega cięzko
"Nigdy nie próbuj upodobnić kogoś do siebie. Ty wiesz - i Bóg wie to również - że jeden taki egzemplarz jak ty zupełnie wystarczy"  Ralph Waldo Emerson


Offline ewa11

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #54 dnia: 06 Wrzesień, 2018, 14:25 »
Może nie śpieszcie się tak z tym listem? Może na początek ograniczcie zebrania i służbę, ale nie zrywajcie od razu kontaktów (a taki raczej skutek będzie miał list o odłączeniu). Dajcie sobie czas na ochłonięcie, oswojenie się z nową sytuacją, a przede wszystkim na zbudowanie nowych znajomości poza zborem. Ja na ostatnim zebraniu byłam ok. 20 lat temu, a list o odłączeniu napisałam dopiero teraz. I świat nie zawalił się z tego powodu, że w kartotekach tyle czasu figurowałam jako nieczynna.


Offline Matylda

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #55 dnia: 06 Wrzesień, 2018, 14:34 »
moi drodzy. będzie Wam tak ciężko jak nawet nie jesteście sobie tego w stanie wyobrazić

Oj prawda,bardzo prawda :(
Co racja,kiedy ja odeszłam to nie dostępców",nie traktowano tak jak dziś,ale żeby się odciąć i nie być ciągle pod naciskiem musiałam całkowicie unikać matki.Siostrę,wtedy jeszcze nieletnią i nieochrzczoną i ojca nie świadka widywałam sporadycznie.
Całkowicie człowiek nie wie jak żyć,czy odpowiedzieć na "Wesołych świąt"czy nie. Czy popłynąć na fali i jak cywilizowany człowiek obcować z innymi,czy może jednak dalej robić z siebie małpę,bo a nóż jehowa widzi :o
Każde niepowodzenie w życiu to znów strach że a nóż to miecz jehowy mnie dosięgł był.
Pocżęstować się tym jednym papierosem żeby wiedzieć co to za demoniczny nawyk?Czy lepiej tkwić w niewiedzy bo jehowa może jednak istnieje :( i mnie udusi tym papierosowym dymkiem. Umówić się na winko z koleżanką z pracy pochodzącą z mojego miasteczka czy nie?Bo jednak mamusia mowiła że ona się niemoralnie prowadzi!?
Podczas nieprzespanych nocy te natrętne myśli.Co ja zrobię w razie będzie mi potrzebna transfuzja.\Zgodzić sie? Może lepiej nie?Bo w razie armagedon przyjdzie szybko to jehowa uwzględni że w gruncie rzeczy jestem dobrym człowiekiem a przedewszystkim że mimo że nie chodzę na zebrania to przestrzegam jego wszystkich zasad.
Potem kiedy już sie okrzepnie to bliscy po pierwszej próbie kiedy to brali człowieka na wytrzymałość,w myśl zasady,zatęskni i wróci.
Po jakiś czasie druga próba:Matyldziu a może przyjdziesz w tym roku na kongres????????// :o :o :o :o :o :o :o
Panika,co robić? iść?Jak sie  zachować.Nie mam plakietki,trzeba się będzie odrazu braciom przyznać przy wejściu żeby wiedzieli  że nie powinni mi podawać ręki,bo zasmucą jehowę.
Dobra idę na ten kongres,nie chcę ranić matki.Idę ale ubieram spodnie,żeby zademonstrować swoje ja".
Upokorzenie okropne,bracia zawiadomieni lojalnie że jestem wykluczona,cofają rękę.Po dotarciu na sektor,bracia z mojego zboru witają się w większości,serdecznie,przytulają.
Emocje są nie do opisania.Istne szaleństwo.
Kończy się silną depresją.Latami przyjmowania antydepresantów.
Dopiero kiedy dwa lata temu już wprost powiedziałam że moim bliskim że są samolubami chołdującymi sekcie a mojej matce wygarnęłam na całe gardło że jej jehostwo zniszczyło całą naszą rodzinie i odwróciłam się na pięcie.Dopiero wtedy odzyskałam spokój.
Nie widziałm ich od dwóch lat i dopiero teraz jestem spokojna.
Zważywszy że właśnie chyba jakoś mija 30 lat jak odeszłam,łatwo nie jest. Naprawdę.
Myślę że ci z nas co nie zostawiają tam rodzin mają deko łatwiej,ale to też pewnie nie jest reguła,bo trudno wywalić z glowy lata indoktrynacji.

Tery i Percepcjo jak by co to i ja stawiam się do dyspozycji na priv,jeśli mogę Was jakoś wesprzeć.Tymczasem trzymajcie się dzielnie :) :)




percepcion38

  • Gość
Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #56 dnia: 06 Wrzesień, 2018, 15:46 »
Ewo,Matyldo myślę,ze w ferworze emocji i sprzecznych uczuć chcielismy walnąć focha z przytupem i zrobic krotkie cięcie...Narazie muszę się oswoić z tym ,ze jestesmy oszuka i,oklamywani,manipulowani...Bylismy wczoraj na zebraniu.Slucham tych wszystkich bzdur i mam dosc,alezabi. Zdecydowanie odejdziemy musimy sie poukladac emocjonalnie.Matylda ,strach przed gniewem Jehowy .Jak nasz synek trafil do szpitala w ciezkim stanie to z placzem powiedzialam Mezowi ,ze to na pewno dlatego,ześmy "odstępcy"...Rozumiesz jaka schiza?Potem jeszcze jedna trudna sytuacja sie wydarzyla i znow mysl w glowie ,ze Jehowa cofnął blogoslawieństwo...Terry przyjmuje to wspaniale moim zdaniem,bo nie wierzy w cos takiego i mu lżej.Ale tez nie byl od dziecka indokrynowany wiec tez jest w innej sytuacji...Mam swiadomosc jak kieruje sie ta sekta poczuciem winy,wywolywaniem strachu i lęku...To straszne jaka mentalnaąwładzę mają psychopaci z Warwick...Mają i nie da sie zaprzeczyc.Mistrzowie szantażu emocjonalnego i wyzwalacze depresji...No to sobie pomarudziłam...😁
« Ostatnia zmiana: 06 Wrzesień, 2018, 15:55 wysłana przez percepcion38 »


Offline ewa11

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #57 dnia: 06 Wrzesień, 2018, 15:56 »
Oj prawda,bardzo prawda :(
Co racja,kiedy ja odeszłam to nie dostępców",nie traktowano tak jak dziś,ale żeby się odciąć i nie być ciągle pod naciskiem musiałam całkowicie unikać matki.Siostrę,wtedy jeszcze nieletnią i nieochrzczoną i ojca nie świadka widywałam sporadycznie.
Całkowicie człowiek nie wie jak żyć,czy odpowiedzieć na "Wesołych świąt"czy nie. Czy popłynąć na fali i jak cywilizowany człowiek obcować z innymi,czy może jednak dalej robić z siebie małpę,bo a nóż jehowa widzi :o
Każde niepowodzenie w życiu to znów strach że a nóż to miecz jehowy mnie dosięgł był.
Pocżęstować się tym jednym papierosem żeby wiedzieć co to za demoniczny nawyk?Czy lepiej tkwić w niewiedzy bo jehowa może jednak istnieje :( i mnie udusi tym papierosowym dymkiem. Umówić się na winko z koleżanką z pracy pochodzącą z mojego miasteczka czy nie?Bo jednak mamusia mowiła że ona się niemoralnie prowadzi!?
Podczas nieprzespanych nocy te natrętne myśli.Co ja zrobię w razie będzie mi potrzebna transfuzja.\Zgodzić sie? Może lepiej nie?Bo w razie armagedon przyjdzie szybko to jehowa uwzględni że w gruncie rzeczy jestem dobrym człowiekiem a przedewszystkim że mimo że nie chodzę na zebrania to przestrzegam jego wszystkich zasad.
Potem kiedy już sie okrzepnie to bliscy po pierwszej próbie kiedy to brali człowieka na wytrzymałość,w myśl zasady,zatęskni i wróci.
Po jakiś czasie druga próba:Matyldziu a może przyjdziesz w tym roku na kongres????????// :o :o :o :o :o :o :o
Panika,co robić? iść?Jak sie  zachować.Nie mam plakietki,trzeba się będzie odrazu braciom przyznać przy wejściu żeby wiedzieli  że nie powinni mi podawać ręki,bo zasmucą jehowę.
Dobra idę na ten kongres,nie chcę ranić matki.Idę ale ubieram spodnie,żeby zademonstrować swoje ja".
Upokorzenie okropne,bracia zawiadomieni lojalnie że jestem wykluczona,cofają rękę.Po dotarciu na sektor,bracia z mojego zboru witają się w większości,serdecznie,przytulają.
Emocje są nie do opisania.Istne szaleństwo.
Kończy się silną depresją.Latami przyjmowania antydepresantów.
Dopiero kiedy dwa lata temu już wprost powiedziałam że moim bliskim że są samolubami chołdującymi sekcie a mojej matce wygarnęłam na całe gardło że jej jehostwo zniszczyło całą naszą rodzinie i odwróciłam się na pięcie.Dopiero wtedy odzyskałam spokój.
Nie widziałm ich od dwóch lat i dopiero teraz jestem spokojna.
Zważywszy że właśnie chyba jakoś mija 30 lat jak odeszłam,łatwo nie jest. Naprawdę.
Myślę że ci z nas co nie zostawiają tam rodzin mają deko łatwiej,ale to też pewnie nie jest reguła,bo trudno wywalić z glowy lata indoktrynacji.

Tery i Percepcjo jak by co to i ja stawiam się do dyspozycji na priv,jeśli mogę Was jakoś wesprzeć.Tymczasem trzymajcie się dzielnie :) :)
Prawdą jest, że strażnicowe myślenie potrafi siedzieć w głowie długo po opuszczeniu org. I pewnie rzeczywiście jest trochę łatwiej, jak nie zostawia się tam rodziny. Mi co prawda moja rodzina wyjścia nie ułatwiła, wręcz przeciwnie, zachowywali się tak, że przez moment miałam ochotę wracać do "przenajświętszej". Kiedy byłam SJ, matka obiecywała mi cuda na kiju: że kupi mi mieszkanie (miałam 20 lat), że ufunduje mi wycieczkę, gdzie tylko sobie zamarzę - oczywiście odebrałam to jako pokusy szatana. Natomiast jak przestałam chodzić na zebrania i głosić, to wróciła codzienność sprzed organizacji: wieczne awantury i wieczne czepianie się o byle g... A to spodnie za długie, a to spódnica za krótka (a do samotu to w ogóle nie wolno jej ubierać), a to fryzura nie taka, a to torebka nie taka etc. Ale jedno trzeba przyznać: w kontaktach z rodziną spoza organizacji nie ma bombardowania świadkowskimi "mądrościami". Dla mnie antidotum na świadkowskie myślenie: tego nie wolno, to zabronione, było po prostu odcięcie się od "pokarmu duchowego na czas słuszny". Im dalej od tego pokarmu, im więcej zajmowania się takimi zwykłymi rzeczami, jak książki, kino, teatr, wycieczki, spotkania z nieświadkowskimi znajomymi, hobby etc., tym mniej strażnicowego myślenia w głowie.


Offline Matylda

Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #58 dnia: 06 Wrzesień, 2018, 16:50 »
Matylda ,strach przed gniewem Jehowy .Jak nasz synek trafil do szpitala w ciezkim stanie to z placzem powiedzialam Mezowi ,ze to na pewno dlatego,ześmy "odstępcy"...Rozumiesz jaka schiza?

Doskonale rozumiem.Doskonale.
Po odejściu od organizacji,znalazłam sobie męża na wolnym rynku(światusa znaczy :P)i zaczęlismy się starać o dziecko. Straciłam cztery ciąże i urodziłam martwego synka.W sumie pięć razy nadziei,łez,bólu,ryzyka transfuzji i najgorsze,tego wszechobecnego przeświadczenia że to jehowa mnie tak karze.
To sprawa dość osobista ale spokojnie ja już to dawno mam za sobą.
Ciekawostka jest taka że jak już wymyślili badanie zwane tajemniczo histeroskopią i zajrzeli do środka to się okazało że mam dwie macice :o i to była przyczyna bo były dwie,więc obie miały za mało miejsca żeby się na tyle rozciagnąć żebym mogła donosić ciążę.
Szczerze wątpię żeby Jehowa był na tyle przebiegły żeby przewidział że moja mama ileś tam lat po moim urodzeniu zostanie swiadkiem i mnie też do tego pośrednio nakłoni,że ja po paru latach odejdę od tzw zboru,zostanę odstepcą i trzeba mnie będzie ukarać zabijając moje kolejne nienarodzone dzieci i dlatego już w moim życiu płodowym obdarzył mnie wadą genetyczną w postaciu dwu macic.
Nie mówiąc już o tym że teraz dzieciątaka z takich ciąż jak moje przeżywają.Więc oprócz dwu macic trzeba mnie było obsadzić jeszcze we własciwych czasach. Nieeeeeeeee no to już naprawdę za wiele.
Żaden Jehowa nie ma takiej mocy i to sie nie trzyma kupy.Nie daj się Percepcjo zwariować. Korzystaj z naszych doświadczeń i kierujcie się z małżonkiem własnym sercem i wyczuciem.
Może to i racja co Ewa11 mówiła że odchodźcie powoli,na tzw raty.Najpierw się troche wycofajcie i dajcie sobie czas żeby ochłonąć.
Wiele na was spadło.Internet jest bezlitosny i zawiera wszystko nawet to na co jesteśmy jeszcze gotowi.
 :)

 


Offline Nemo

  • El Kapitan
  • Wiadomości: 5 508
  • Polubień: 14309
  • Często pod wiatr. Ale zawsze własnym kursem.
Odp: McGinnis moja historia
« Odpowiedź #59 dnia: 06 Wrzesień, 2018, 17:03 »
Jak nasz synek trafil do szpitala w ciezkim stanie to z placzem powiedzialam Mezowi ,ze to na pewno dlatego,ześmy "odstępcy"...Rozumiesz jaka schiza?
Skąd ja to znam... Nie tylko Tobie taka "schiza" się przydarzyła.
Niemądrym jest być zbyt pewnym własnej wiedzy. Zdrowo jest pamiętać, że najsilniejszy może osłabnąć, a najmądrzejszy się mylić.
Mahatma Gandhi