Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Jestem Świadkiem Jehowy  (Przeczytany 11623 razy)

Offline siostra2007

Jestem Świadkiem Jehowy
« dnia: 19 Maj, 2015, 11:48 »
Jestem Świadkiem Jehowy, jestem jedną z tych "wychowanych w prawdzie".
Mam dużo żalu do świadków za to, że sprawili, że moje dzieciństwo i wczesna młodość nie były takie, jak tego chciałam. W moim przypadku "przebudzenie" nastąpiło dzięki mojej pasji, psychologii, potem już standardowo, blogi, vlogi na you-tube, kryzys sumienia, czytanie Waszych wypowiedzi na starym forum w kwestiach, które mnie interesowały, długie rozmowy z przyjaciółmi będącymi "w prawdzie", dyskusje nad kwestiami doktrynalnymi, czytanie Biblii i "starego" światła.
Chciałabym Wam o sobie opowiedzieć, ale muszę najpierw pozbierać myśli. Obecnie zajmuję się planowaniem przyszłości, a nie analizą tego co było. Inaczej bym zwariowała.
Ludzie mi bliscy, którzy są świadkami i znają nie od dziś, mniej lub bardziej "prawdę o prawdzie" mówią, że nic nie poradzą, że tak już jest, że może będą wolni... po śmierci własnych rodziców, nie chcą ich stracić, doprowadzić do głębokiej frustracji, będą udawać, grać, zakładać maskę, oddawać fikcyjne sprawozdania, a może nawet pójdą do służby raz na jakiś czas, dla świętego spokoju i będą modlić się, żeby nikt się nimi nadmiernie nie interesował i nie ciągnął za język.
Ja nie mogę tak dłużej. Nie widzę w tym sensu i nie godzę się na zmarnowanie sobie życia. Pewnie wyjdę na tą najgorszą, impulsywną egoistkę, której się coś pomieszało, myśli o sobie za dużo, że nie może uszanować - dla dobra rodziny- "kilku wskazówek ze strażnicy". Trudno.
Przyszłam do Was, ponieważ z jednej strony potrzebuję Waszego wsparcia. Z drugiej strony chciałabym uzyskać realną pomoc, poradę profesjonalisty, może być dobry psycholog, który zna się na temacie (Poznań). Sytuacja jest bardziej skomplikowana, ponieważ w mojej bliskiej rodzinie jest osoba całkowicie i ślepo zapatrzona w Strażnicę, prawdziwie fanatyczna, wyprana doszczętnie z własnej osobowości i własnych myśli, gorliwa do granic, w dodatku psychicznie chora - ciągle się zastanawiam, czy mogę tej osobie pomóc, wyleczyć ją z fanatyzmu? Z wpływu strażnicy? A może to przypadek beznadziejny, spisany na stratę? Wszyscy z nią postępują jak z jajkiem i chronią przed najmniejszą "złą" informacją, żeby nie potrzebnie jej nie martwić. I co tu począć...


Offline Kitty

Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #1 dnia: 19 Maj, 2015, 12:00 »
"Ludzie mi bliscy, którzy są świadkami i znają nie od dziś, mniej lub bardziej "prawdę o prawdzie" mówią, że nic nie poradzą, że tak już jest, że może będą wolni... po śmierci własnych rodziców, nie chcą ich stracić, doprowadzić do głębokiej frustracji, będą udawać, grać, zakładać maskę, oddawać fikcyjne sprawozdania, a może nawet pójdą do służby raz na jakiś czas, dla świętego spokoju i będą modlić się, żeby nikt się nimi nadmiernie nie interesował i nie ciągnął za język."


Smutne i przerażające zarazem!
Trzymaj się kochana i nie poddawaj się.Oby Ci się wszystko powolutku poukładało.Dobrze,że nie popadłaś w marazm,tylko szukasz pomocy.


Offline Roszada

Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #2 dnia: 19 Maj, 2015, 12:47 »
Głowa do góry!
Co roku setki ŚJ odchodzi. Wielu zamknęło ten etap życia i nie chcą nawet o tym rozmawiać. Inni wolą wyrzucić z siebie swe żale i poskarżyć się na zmarnowane lata.
Ty też wybierz sobie nową przyszłość. Ale ostrożnie, jak sama mówisz i wiesz najlepiej.


Offline uncja

Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #3 dnia: 19 Maj, 2015, 13:15 »
.
Mam dużo żalu do świadków za to, że sprawili, że moje dzieciństwo i wczesna młodośc nie były takie jak tego chciłam................

Ja nie mogę tak dłużej. Nie widzę w tym sensu i nie godzę się na zmarnowanie sobie życia.

 w mojej bliskiej rodzinie jest osoba całkowicie i ślepo zapatrzona w Strażnicę, prawdziwie fanatyczna, wyprana doszczętnie z własnej osobowości i własnych myśli, gorliwa do granic, w dodatku psychicznie chora - ciągle się zastanawiam, czy mogę tej osobie pomóc, wyleczyć ją z fanatyzmu?

ciekawe co piszesz siostra. ja nie wychowałam sie w rodzinie SJ jednak to ze dzieciństwo nie było takie jak chciałam nas łączy
Co chciałabyś zmienić w moim dzieciństwie co ci w nim uwierało przeszkadzało zebrania a może codzienne modlitwy do posiłku a może rodzice coś na tobie wymuszali  lub na kazdym kroku przypominali Ci bys zwracała uwage na to co sie podoba jehowie ,może chciałaś byc bliżej kolegów w klasie a Ci na to nie pozwalano - Opowiedz coś o tym

i jeszcze o tym co zamierzasz teraz zmienic w swoim życiu by nie było zmarnowane jakie zajęcia porzuciłaś co zdecydowałaś sie zrobić takiego na co wcześniej bys sobie nie pozwoliła

ciekawi mnie to niezmiernie bo zauważam ze osoby wychowane w prawdzie myślą o życiu inaczej niz ci ktorzy zetknęli sie z prawda jako dorośli i wychwytywanie tych roznic jest dla mnie pouczajace

A co do fanatyzmu i mozliwosci leczenia go to chyba polega to na tym właśnie ze jest to fanatyzm a nie na tym ze ma zwiazek ze straznica. fanatyzm to jest utrata równowagi jak nie religia to nadgorliwość w czyms innym zdrowe zycie dieta sport lub jeszcze cos innego I tłumaczenie ze niektore zalcenia Ck sa po prostu debilne a i zrozumienie proroctw pozostawia wiele do życzenia niewiele takiej osobie pomogą


Offline Ariana

Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #4 dnia: 19 Maj, 2015, 13:52 »
witaj jeszcze raz:)

Napisz swoją historię. Będzie łatwiej :)


Offline gedeon

Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #5 dnia: 19 Maj, 2015, 20:41 »
Siostro Twoja historia jest mi bardzo bliska, bo tez przez 60 lat od urodzenia byłem w tej wspólnocie wyznaniowej.
Moją skrótową historie możesz przeczytać tu:
http://swiadkowiejehowywpolsce.org/index.php?topic=6.0

Ja mieszkam pod Poznaniem, to zawsze możemy się spotkać, w tej chwili jestem na urlopie ale po moim powrocie jest to możliwe.
« Ostatnia zmiana: 19 Maj, 2015, 20:43 wysłana przez gedeon »


Offline siostra2007

Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #6 dnia: 12 Czerwiec, 2015, 09:18 »
Znam tę historię Gedeonie. Usłyszałam o Panu po raz pierwszy, kiedy wystąpił Pan w dzień dobry tvn. Podziwiam Pana niesamowitą pokorę i odwagę. Ja za wszelką cenę chcę ukryć swoją świadkową tożsamość, bo wstyd mi za to, że określałam siebie jako świadka jehowy... od kilku lat tego nie robię i nawet moi przyjaciele nie wiedzą o tym fakcie.


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #7 dnia: 14 Czerwiec, 2015, 09:56 »
Jestem Świadkiem Jehowy, jestem jedną z tych "wychowanych w prawdzie".
Mam dużo żalu do świadków za to, że sprawili, że moje dzieciństwo i wczesna młodość nie były takie, jak tego chciałam. W moim przypadku "przebudzenie" nastąpiło dzięki mojej pasji, psychologii, potem już standardowo, blogi, vlogi na you-tube, kryzys sumienia, czytanie Waszych wypowiedzi na starym forum w kwestiach, które mnie interesowały, długie rozmowy z przyjaciółmi będącymi "w prawdzie", dyskusje nad kwestiami doktrynalnymi, czytanie Biblii i "starego" światła.
Chciałabym Wam o sobie opowiedzieć, ale muszę najpierw pozbierać myśli. Obecnie zajmuję się planowaniem przyszłości, a nie analizą tego co było. Inaczej bym zwariowała.

Przyszłam do Was, ponieważ z jednej strony potrzebuję Waszego wsparcia.

   Witaj :)
Masz rację, pierw się pozbieraj i obierz jakiś kierunek, w przeciwnym razie będziesz stała w miejscu i kręciła się bez sensu jak te koła samochodu zawieszone w piachu.

Na wszystko potrzeba czasu, wiem po sobie.... pierw musiałam sobie uświadomić czego nie chcę.
Później podjąć jakieś kroki, a na gmeranie we wspomnieniach i analizy przyszedł czas później.

Życzę Ci powodzenia i dużo sił, a jeszcze więcej wiary we własne możliwości. :)
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline R2D2

  • Pionier
  • Wiadomości: 700
  • Polubień: 113
  • "Umiesz mówić prawdę? Naucz się też jej słuchać. "
Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #8 dnia: 14 Czerwiec, 2015, 10:09 »
Ja za wszelką cenę chcę ukryć swoją świadkową tożsamość, bo wstyd mi za to, że określałam siebie jako świadka jehowy... od kilku lat tego nie robię i nawet moi przyjaciele nie wiedzą o tym fakcie.

Ja też przez to przechodziłam..... Nie da się tego przejść w kilka dni, u mnie to były lata.... potem przyszedł czas kiedy dla odmiany wszyscy WIEDZIELI że byłam świadkiem i każdemu głosiłam prawdę o tym jak naprawdę wygląda sekta od środka A ZWŁASZCZA WTEDY KIEDY KTOŚ CHCE ODEJŚĆ.... ludzie są w szoku kiedy to słyszą!
Miłość nigdy nie ustaje..., [nie jest] jak proroctwa, które się skończą 1 Kor 13:8


Offline PMJC

Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #9 dnia: 23 Czerwiec, 2015, 08:26 »
Ja też już wiem, że to nie jest prawda. W pierwszej chwili pomyślałem - WYJŚĆ! WYJŚĆ! ZOSTAWIĆ TO WSZYSTKO, "STRZELIĆ DRZWIAMI"!
Ale zostałem póki co.  Jest tego jeden plus. "Rzucam ziarno" - rozmawiam z bliskimi mi ludźmi, przyjaciółmi i modlę się za nich, żeby zobaczyli w czym tak naprawdę tkwimy. Gdybym odszedł, nie miałbym już możliwości, żeby porozmawiać. Chcę wykorzystać ten czas do maksimum.



szczebiotka

  • Gość
Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #10 dnia: 23 Czerwiec, 2015, 08:29 »
Ja też już wiem, że to nie jest prawda. W pierwszej chwili pomyślałem - WYJŚĆ! WYJŚĆ! ZOSTAWIĆ TO WSZYSTKO, "STRZELIĆ DRZWIAMI"!
Ale zostałem póki co.  Jest tego jeden plus. "Rzucam ziarno" - rozmawiam z bliskimi mi ludźmi, przyjaciółmi i modlę się za nich, żeby zobaczyli w czym tak naprawdę tkwimy. Gdybym odszedł, nie miałbym już możliwości, żeby porozmawiać. Chcę wykorzystać ten czas do maksimum.
I tak trzymaj :) może dzięki Tobie zostanie uratowane kilka osób, czego Ci życzę.


Offline R2D2

  • Pionier
  • Wiadomości: 700
  • Polubień: 113
  • "Umiesz mówić prawdę? Naucz się też jej słuchać. "
Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #11 dnia: 23 Czerwiec, 2015, 09:19 »
Ja też już wiem, że to nie jest prawda. W pierwszej chwili pomyślałem - WYJŚĆ! WYJŚĆ! ZOSTAWIĆ TO WSZYSTKO, "STRZELIĆ DRZWIAMI"!
Ale zostałem póki co.  Jest tego jeden plus. "Rzucam ziarno" - rozmawiam z bliskimi mi ludźmi, przyjaciółmi i modlę się za nich, żeby zobaczyli w czym tak naprawdę tkwimy. Gdybym odszedł, nie miałbym już możliwości, żeby porozmawiać. Chcę wykorzystać ten czas do maksimum.



TAK, tak, tak trzeba!!!!!  Siedz tam ile się da!
Jak tak dalej pójdzie to 70% ludzi w Organizacji będzie "swoich".....

Już myślałam o tym jak sie rozpoznawać...... jakąś czarną kropkę na serdecznym palcu lewej ręki czy jak........
Miłość nigdy nie ustaje..., [nie jest] jak proroctwa, które się skończą 1 Kor 13:8


Offline gedeon

Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #12 dnia: 23 Czerwiec, 2015, 09:44 »
Znam tę historię Gedeonie. Usłyszałam o Panu po raz pierwszy, kiedy wystąpił Pan w dzień dobry tvn. Podziwiam Pana niesamowitą pokorę i odwagę. Ja za wszelką cenę chcę ukryć swoją świadkową tożsamość, bo wstyd mi za to, że określałam siebie jako świadka jehowy... od kilku lat tego nie robię i nawet moi przyjaciele nie wiedzą o tym fakcie.

Dziękuję za dobre słowo.
Różne są drogi wyjścia z tego bałaganu i Twoja też jest dobra.
Lecz trudno o tym zapomnieć.


Mario

  • Gość
Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #13 dnia: 23 Czerwiec, 2015, 11:29 »
Ja też już wiem, że to nie jest prawda. W pierwszej chwili pomyślałem - WYJŚĆ! WYJŚĆ! ZOSTAWIĆ TO WSZYSTKO, "STRZELIĆ DRZWIAMI"!
Ale zostałem póki co.  Jest tego jeden plus. "Rzucam ziarno" - rozmawiam z bliskimi mi ludźmi, przyjaciółmi i modlę się za nich, żeby zobaczyli w czym tak naprawdę tkwimy. Gdybym odszedł, nie miałbym już możliwości, żeby porozmawiać. Chcę wykorzystać ten czas do maksimum.



PMJC tak trzymaj , może się okazać, że razem z Tobą wyjdą wartościowe osoby.A na pewno łatwiej będzie Ci oceniać pewne sprawy będąc jeszcze w środku a patrząc się już na wszystko zdrowo-rozsądkowo


Offline siostra2007

Odp: Jestem Świadkiem Jehowy
« Odpowiedź #14 dnia: 23 Czerwiec, 2015, 12:20 »
Owszem, rozumiem to, o czym piszecie tu i w wielu innych miejscach. Żeby nie uciekać tak szybko od organizacji. Zdaję sobie sprawę, z tego, że będąc w środku, jesteś na bieżąco, masz dostęp do ludzi, a Twój głos jeszcze się liczy itp. Mam co do tego wszystkiego mieszane uczucia, które zamierzam tutaj nieskładnie wylać  ::)

Z jednej strony to szalenie szlachetne... poświęcenie każdej następnej minuty reszty swojego życia np. na zebrania (już nie mówiąc o innych obowiązkach teokratycznych), tylko po to, żeby kogoś wyciągnąć stamtąd, wzbudzić wątpliwości, prowadzić rozmowy, argumentować. Nie sądzę jednak, żeby należało komuś sugerować lub doradzać w kwestii odejścia lub wprost mówić, co ma zrobić. Zachęcajmy lepiej ludzi, żeby nauczyli się sami kierować swoim życiem i podejmować swoje decyzje -  mogą zacząć od decyzji o wyjściu z sekty, w taki sposób, jak chcą. A możliwości odejścia jest, jak już powiedziano, faktycznie wiele, każdy znajdzie coś dla siebie. Myślę sobie na przykład, czytając powyższe posty, że gdyby moja rodzina w zborze dowiedziała się kiedyś, że ja działam/działałam, będąc w środku przeciwko organizacji, to nasz kontakt totalnie by się urwał, a ja byłabym uważana za wroga nr 1. Wnioskuję, że dla mnie nie tędy droga. Moim zdaniem, choć mogę się nie znać ( i w ogóle, co ja tam wiem), w ten sposób mogą działać ci, którzy nie mają nic do stracenia albo po prostu uczucia innych nie są dla nich ważne, są mniej ważne lub nie zdają sobie sprawy, jak to może kogoś zaboleć - takie jest moje zdanie. To dobrze, że w zborach są tacy ludzie, szanuję ich wybór, jest to kwestia priorytetów. Ale nie jest to na pewno zabawa dla każdego.

Tak czy owak, w takiej sytuacji, jaka jest teraz w moim życiu i tak nie mogę odejść w ciągu kilku następnych miesięcy, bo pewne moje sprawy nie są jeszcze załatwione, a po odejściu, takie pozostaną pewnie na długo, o ile nie na zawsze. Postanowiłam zatem poświęcić na to, o czym mówicie potrzebny mi czas. Ale kompletnie nie wyobrażam sobie zostać tam, "tak długo jak się da", "zanim się coś wyda". Strażnica zabrała mi dosyć życia... Chcę zacząć od nowa z nową tożsamością.
Poza tym czy to naprawdę możliwe, zabrać kogoś ze sobą na zewnątrz? Albo chociaż wzbudzić w kimś wątpliwość? Jak tak myślę o tym, mam wrażenie, że ja z tymi ludźmi już nie umiem rozmawiać... Przecież nigdy wcześniej nie znałam dwóch stron tego medalu, muszę się przyzwyczaić do nowego stanu. Nie wiem jak się do tego zabrać i co mogę mówić. Nie potrafię tych ludzi wyczuć, oni są tak wyszkoleni, że mam wrażenie, że nawet na "lekkie" wypowiedzi zareagują oporem, agresją, a nawet strachem. Przeprowadziłam kilka "owocnych" rozmów z mamą. Ale nie chcę się oszukiwać, że mam taką moc sprawczą, żeby wpłynąć na poglądy, jakie miała już zanim się urodziłam.