Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Czy ... TO TYLKO JAKIŚ ETAP ... w drodze do Boga, bycie Świadkiem Jehowy ...  (Przeczytany 37266 razy)

Offline Estera

  To co napisałeś, jest prawdziwe, jak najbardziej, pewnych sytuacji się nie uniknie.
  Jednak wiedza, do której dziś każdy może mieć dostęp np., dzięki internetowi, może powodować,
  że jednak wielu ją posiadając, nie wejdzie do żadnej sekty.
  Przynajmniej ze mną tak było i bardzo sobie cenię każdy rodzaj wartościowej wiedzy ntt.

  Taka osoba będzie umiała rozpoznać wszystkie, albo przynajmniej część tych mechanizmów działających w nich.
  Bo jednak odpowiednia wiedza otwiera wrota niewiedzy.

  Religie, oczywiście ewoluują i zmieniają swoje oblicze z upływem czasu, to taka normalna kolej rzeczy.
  I może tak być, jak właśnie napisałeś, za 2000 lat, np., z chrześcijaństwem.

  A jeśli chodzi o ten wątek, to może nie chodzi mi o roztrząsanie problemów osób rozczarowanych wts-em...
  Na to jest sporo tych wątków tutaj.
  Choć przy okazji się o tym również wspomina ... bo trudno jakby oddzielić jedno od drugiego.
  Ale raczej, jak ten etap życia, wpłynął jakby na nasze dalsze decyzje i zapatrywania, na dalsze losy tych co wyszli.
  Jakie wnioski ktoś z tego wyciągnął, dla siebie czy dla innych.
  Także śmiało można zabierać głos i dzielić się swoimi przemyśleniami, żeby inni mogli z tego odnosić korzyść.
  Bo sporo jest osób, które jako goście, to forum czytają i odnajdują swoje myśli.
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline listonosz

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 281
  • Polubień: 3498
  • Der bestirnte Himmel über mir...
 

  A jeśli chodzi o ten wątek, to może nie chodzi mi o roztrząsanie problemów osób rozczarowanych wts-em...
  Na to jest sporo tych wątków tutaj.
  Choć przy okazji się o tym również wspomina ... bo trudno jakby oddzielić jedno od drugiego.
  Ale raczej, jak ten etap życia, wpłynął jakby na nasze dalsze decyzje i zapatrywania, na dalsze losy tych co wyszli.
  Jakie wnioski ktoś z tego wyciągnął, dla siebie czy dla innych.

 
                                                                                                                                                    Z pewnoscia zostanie SJ bylo dla mnie bardzo intensywnym przezyciem ,zmiana swiatopogladu ,celow zyciowych ,srodowiska... A ,ze wychowany bylem ateistycznie i w dodatku w wojskowej rodzinie to mozesz sobie wyobrazic ,ze na wsparcie ze strony najblizszych nie moglem za bardzo liczyc. W dodatku byl to poczatek lat 80-tych ,a wiec rowniez chaos polityczny, kryzys itd. Teraz mysle,ze to cale  zyciowe zdezorientowanie mialo znaczny wplyw na zanik krytycznego myslenia u takiego 20 letniego mlokosa jakim wowczas bylem. W zborze znalazlem to ,czego mi brakowalo na codzien : milych, uczciwych ludzi ,konkretne zasady postepowania ,nadzieje na przyszlosc , a ze mialem tzw."gadane" to predko przyszly przywileje i co za tym idzie rowniez akceptacja otoczenia. Poznawanie Biblii (choc jednostronne ),nauka logicznej argumentacji ,umiejetnosc przemawiania do duzej liczby ludzi to z pewnoscia pozytywne umiejetnosci nabyte u SJ ,dodam do tego jeszcze nauke uczciwej i ciezkiej pracy .Bylem bowiem wczesniej dosyc mocno rozpieszczonym maminsynkiem i lubilem sie migac od roboty ;D  Ale sa to cechy ktore z pewnoscia mozna rowniez zdobyc w inny sposob . W czasie gdy bardziej krytycznie spojrzalem na ta spolecznosc i rowniez na siebie,pomocne mi byly co niektore ksiazki (tak,tak wtedy jeszcz czytano ,a PC byl zadkoscia  ;) ) Np : "My" Zamiatina , rozne eseje S. Lema , "Bog urojony" Dawkins`a  no i pozniej ,gdy juz mialem Internet to oczywiscie "Kryzys sumienia" . Na pewno waznym elementem mojego duchowego rozwoju jest tez Aikido i medytacja Zen ktore praktykuje juz od wielu lat. Nie ma to nic wspolnego z Biblia ale uczy pokojowego rozwiazywania konfliktow i dystansu do samego siebie. No ,w kazdym razie dosyc duzo bylo turbulencji zanim wyplynalem na spokojniejsze wody !...Pzdr  :)


Offline Estera

  No fajnie listonosz, że podzieliłeś się tym swoim etapem życia.
  I że przeżyłeś pomyślnie te swoje "turbulencje", zanim dotarłeś na spokojne wody.
  Bo mogłeś się utopić i nie byłoby Cię tu, na forum.
   :D :D :D
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Estera

   
                  ... TO TYLKO JAKIŚ ETAP I TRZEBA IŚĆ DO PRZODU ...

         Tak to mogę na tę chwilkę określić, jeśli chodzi o moje życie.
         Jakby ta pierwsza fala szokowego tsunami po odkryciach nt. tej jedynej zbawiennej, jest już poza mną.
         Minęła ta pierwsza wściekłość na te oszukańcze praktyki WTS.
         Jest już ponad rok, jak mentalnie wyszłam z tej sekty, życie moje toczy się dalej.
         I co najważniejsze, toczy się tak, jak sobie zaplanowałam.
         Zacznie się nowy rozdział w nim. Lepszy. Już od jakiegoś czasu jest lepszy, radośniejszy.

         I WSZYSTKIM, KTÓRZY PRZEŻYWALI, TO CO JA, ŻYCZĘ POUKŁADANIA SWOJEGO ŻYCIA NA NOWO.
         Taki start od nowa, nie jest łatwy, ale możliwy.
         Mój etap, jakby świadkowego życia zakończył się.
         Wygląda ono dziś, zupełnie inaczej, niż to było ponad rok temu.
         I to jest moje zwycięstwo.
         I takich zwycięstw, życzę wszystkim, poszkodowanym w jakikolwiek sposób przez tę sektę.
         Pozdrawiam serdecznie.
          :D :D :D :D :D :D :D
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Maro

Wielu z nas, tu przebywających na tym forum, może zastanawiało się nad tym ...
Jak to się stało, że na naszej drodze w poszukiwaniu Boga, stanęliśmy na ścieżce Świadków Jehowy?
Jeżeli szukaliśmy Boga, prawdy o Nim, to dlaczego stanęliśmy na takiej fałszywej drodze do Niego?


Wczoraj ,rozmawialem ze Swiadkiem Jeowy. To miala byc krotka 5 minutowa rozmowa. Jak sie okazalo, rozmawialismy chyba ze dwie godziny. Poznalem nieco jego historie i po naszej rozmowie postawilem sobie dokladnie to samo pytanie co Ty. Jak to sie stalo,ze stanal na sciezce Swiadkow Jehowy?  Sluchajac go i jego historii doszedlem do wniosku, ze ta religia odpowiedziala na jego potrzeby, a dokladniej pomogla mu wydostac sie ze skomplikowanej sytuacji zyciowej. Nadala mu inny kierunek i nadala inny sens.   Dzis ma przekonanie, ze dokonal slusznego wyboru. Z czym sie  oczywiscie nie zgadzam, lecz mu tego nie powiedzialem.  Mysle, ze cos zrozumialem,a mianowicie, ze to nie przypadek, ze tam sie trafia. Jesli masz jakos porobane zycie, nie masz celu, albo wpadasz w jakies nalogi, albo ksiadz nie chce dac ci rozgrzeszenia i przychodzi czas, ze dochodzisz do dna, moze sie zdarzyc, ze zostanie SJ jest jakims wyjsciem, jakas terapia. I jesli mamy w sobie jakas iskre by nie stac w miejscu ale sie rozwijac, bycie SJ bedzie nasza czescia drogi zyciowej, doswiadczeniem, rozwojem a nie celem.  Zrozumialem tez, ze nie moge brac odpowiedzialnosci za jego zycie i wyciagac go z tego. Nie czuje w sobie takiej misji, bo uwazam, ze przyjdzie czas i spotka odpowiednich ludzi, ktorzy przyczynia sie do tego, ze pojdzie dalej,albo i nie. To jego zycie i jego wybory.  By wejsc musi byc odpowiedni czas i by wyjsc takze. Ja przynajmniej nie zamknalem sobie drogi do daleszej rozmowy.

Pytasz czy to falszywa droga do Boga?  nie wiem czy jest to wlasciwie postawione pytanie. Nikt nikogo na sile nie pcha do tej organizacji, nie mam watpliwosci,ze ten czlowiek ja i kazdy inny ze szczerych pobudek zostaje SJ. Ale nie mozna tez zapominac o naszej wlasnej odpowiedzialnosci.  Nie wierze w falszywe czy prawdziwe religie, kazda jest tak samo prawdziwa jak i falszywa. Dlaczego? Bo kazda religia jest jakby szyta na miare. Jeden wybiera SJ, inny Mormownow inny Ewankelikanow, Adwentystow, itd. Bo skoro tam poszlismy cos nam Osobiscie sie podobalo, jak wychodzimy to tez z tego samego powodu, osobiscie cos sie nam nie podoba.  Moze warto postawic dodatkowe pytanie.  Czy wazne jest w co wierzysz, czy raczej kim jestes?   
« Ostatnia zmiana: 20 Luty, 2017, 16:54 wysłana przez M »


Gorszyciel

  • Gość
Wczoraj ,rozmawialem ze Swiadkiem Jeowy. To miala byc krotka 5 minutowa rozmowa. Jak sie okazalo, rozmawialismy chyba ze dwie godziny. Poznalem nieco jego historie i po naszej rozmowie postawilem sobie dokladnie to samo pytanie co Ty. Jak to sie stalo,ze stanal na sciezce Swiadkow Jehowy?  Sluchajac go i jego historii doszedlem do wniosku, ze ta religia odpowiedziala na jego potrzeby, a dokladniej pomogla mu wydostac sie ze skomplikowanej sytuacji zyciowej. Nadala mu inny kierunek i nadala inny sens.   Dzis ma przekonanie, ze dokonal slusznego wyboru. Z czym sie  oczywiscie nie zgadzam, lecz mu tego nie powiedzialem.  Mysle, ze cos zrozumialem,a mianowicie, ze to nie przypadek, ze tam sie trafia. Jesli masz jakos porobane zycie, nie masz celu, albo wpadasz w jakies nalogi, albo ksiadz nie chce dac ci rozgrzeszenia i przychodzi czas, ze dochodzisz do dna, moze sie zdarzyc, ze zostanie SJ jest jakims wyjsciem, jakas terapia. I jesli mamy w sobie jakas iskre by nie stac w miejscu ale sie rozwijac, bycie SJ bedzie nasza czescia drogi zyciowej, doswiadczeniem, rozwojem a nie celem.  Zrozumialem tez, ze nie moge brac odpowiedzialnosci za jego zycie i wyciagac go z tego. Nie czuje w sobie takiej misji, bo uwazam, ze przyjdzie czas i spotka odpowiednich ludzi, ktorzy przyczynia sie do tego, ze pojdzie dalej,albo i nie. To jego zycie i jego wybory.  By wejsc musi byc odpowiedni czas i by wyjsc takze. Ja przynajmniej nie zamknalem sobie drogi do daleszej rozmowy.

Pytasz czy to falszywa droga do Boga?  nie wiem czy jest to wlasciwie postawione pytanie. Nikt nikogo na sile nie pcha do tej organizacji, nie mam watpliwosci,ze ten czlowiek ja i kazdy inny ze szczerych pobudek zostaje SJ. Ale nie mozna tez zapominac o naszej wlasnej odpowiedzialnosci.  Nie wierze w falszywe czy prawdziwe religie, kazda jest tak samo prawdziwa jak i falszywa. Dlaczego? Bo kazda religia jest jakby szyta na miare. Jeden wybiera SJ, inny Mormownow inny Ewankelikanow, Adwentystow, itd. Bo skoro tam poszlismy cos nam Osobiscie sie podobalo, jak wychodzimy to tez z tego samego powodu, osobiscie cos sie nam nie podoba.  Moze warto postawic dodatkowe pytanie.  Czy wazne jest w co wierzysz, czy raczej kim jestes?

Ciekawy wpis. Ale chyba nie powiesz, że nikt w tę religię nie pcha dzieci ŚJ?


Offline Maro

Ciekawy wpis. Ale chyba nie powiesz, że nikt w tę religię nie pcha dzieci ŚJ?




Nie wiem co miales na mysli stawiajac to pytanie?  Ale jesli np. rodzice sa Swiadkami Jehowy to wedlug Ciebie powinni je zostawic w domu gdy udaja sie na zebranie?  Wiem z wlasnego doswiadczenia gdy bylem dzieckim mnie bylo wsio ryba do jakiego kosciola chodze(rodzice byli Katolikami).Dopiero gdy mialem kilkanascie lat zaczalem zastanawiac sie bardziej nad tym wszystkim i wyciagac wlasne wnioski. Dziecko ma zaufanie do rodzicow i czesto przyjmuje ich poglady religijne.  Co innego gdy rodzice zmuszaja wlasne dzieci do wyznawania jakiejs religii. Czyli jak uzyles w pytaniu pchaja swoje dzieci. Albo odwracaja sie od nich gdy np.dziecko nie chce byc SJ.  Ale raczej jest to retoryczne pytanie, bo zmuszanie kogokolwiek jest forma przemocy a czy to zle czy dobre mysle, ze kazdy zna odpowiedz.  Przypomnialy mi sie rozne tego przyklady opisywane na tym forum. Np jak matka z malym synem i corka chodzila na zebrania. Matka zmuszala dzieci by w bezruchu siedzialy cale zebranie. Maly chlopczyk, moze ze strachu albo z powodu malej pojemnosci pecherza sikal  w majtki. Mial odparzona pupe,wiec mocz parzyl go ,sprawial bol, wiec chlopiec zsuwal sie w dol, a matka potrzasala nim i sadzala na krzesle.  Sam pamietam matke, ktora moze z dwuletnim synem wychodzila w trakcie zebrania do toalety bo sie wiercialo czy halasowalo i tam trzepala mu pupe. To sa dramaty. Albo straszenie dzieci Armagedonem ze zgina w nim jesli nie zrobie tego czy owego. Albo szarpanie czy bicie. Nie znalazlem nigdy w literaturze SJ zachety do przemocy nad dziecmi. To czasem rodzice majacy w gruncie rzeczy problem z samym soba staja sie pewnego rodzaju oprawcami, sa agresywni, konformistyczni i chca zmusic dzieci by nie zaburzaly im idealistycznego obrazu wlasnej rodziny jaki chca pokazac innym. Znalem tez rodziny SJ kochajacych w rozsadny sposob swoje dzieci, do niczego ich nie zmuszajac dajac im odczuc ze szczerze je kochaja i szanuja.  W tym przypadku nie mam pewnosci czy dzieci czulyby sie w takiej sytuacji pchane do religii SJ? Wedlug mnie nie.   Wierze w madrosc dzieci i gdy damy im  wolnosc wyboru, nauczymy ich samodzielnego myslenia, zauwaza falsz czy hipokryzje, moga wybrac wedlug wlasnego uznania, nawet jesli nam sie to nie podoba. Ja jestem osoba niewierzaca bo to moj wlasny wybor ,wedlug mnie najlepszy. Ktos inny dokona innego wyboru,wedlug niego najlepszy. Wedlug mnie te dwa wybory sa tak samo dobre. Bo uwazam, ze nie ma nic zlego w tym ze ktos wierzy czy nie wierzy. Jesli znam osobe wierzaca, ktora jest wrazliwa,madra,zyczliwa, otwarta, przyjacielska,z poczuciem humoru ,uczciwa, majaca ciekawe hobby, szalona, zakrecona, fajna po prostu kochana, to co moze mnie obchodzic jej wiara? Nic! po prostu w tej kwestii mam inne zdanie. A czy jest w tym cos niezwyklego?  Wlasnie to jest fajne, bo dla mnie to jest do wyrzygania nudne gdy wszyscy mysla tak samo. Dlatego takie osoby z powyzszymi cechami szanuje. Dla mnie to to samo jakbym mial mniej kogos lubic bo ma inny kolor skory,a poza tym jest ok. Wiec podsumowujac wierze, ze jesli dziecko ma szczerych kochajacych, dobrych, zyczliwych rodzicow to nie sadze ze ta czy inna religia wyrzadzi jakies trwale szkody na psychice. Bo rodzina bedzie dla nich silnym fundamentem a nie religia.


Offline Startek

Ja pamiętam z dzieciństwa te straszne sceny armagedonu w książkach które były unas  w domu. Bałem się po nocach ,


Offline Estera

    Chociaż byłam bardzo gorliwą osobą, będąc świadkiem Jehowy,
    to nie zmuszałam swoich dzieci do tego, czego nie chciały w tej kwestii.
    Tym bardziej, że bardzo szybko zauważały tę obłudę zborową, którą ja też widziałam.

    Owszem, jak były małe, prowadzałam je na zebrania i wyjeżdżałam na zgromadzenia, jak to przykazywał wts i tam inne pierdoły.
    Ale jak podrosły i chciały same dokonywać wyborów w tych sprawach, to pozwalałam im na to.
    Nie było mi przyjemnie wtedy, że nie chciały służyć Bogu, ale liczyłam na to, że jednak z czasem się opamiętają i pójdą drogą śj.
    Dziś, kiedy odkryłam prawdę o WTS, cieszy mnie fakt, że dzieci nie są świadkami.
    Obrały swoje drogi życia i nie muszę się za nich wstydzić, chociaż nie są w tej "przenajświętszej, jedynej, zbawiennej" wts.
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Gorszyciel

  • Gość
No rozumiem wszystko. Ale czemu ostracyzm, jak wybudzi się ktoś, kto się ochrzcił mając lat 9 czy 15 i nie widząc innej alternatywy? Wg mnie ŚJ nie są jak piszesz religią jak każda, a po prostu sektą z bardzo destruktywnymi praktykami działania, które niszczą ludzi, którzy jakkolwiek ośmielą się pomyśleć inaczej, nawet w mało znaczącej sprawie.


Offline HARNAŚ

Organizacja to jednak kupa szczęścia z przewagą .... kupy ;D


Offline Startek

Jeśli chodzi pytanie zawarte w temacie : Czy to tylko jakiś etap ... To śmiało mogę powiedzieć , dla mnie to że byłem Świadkiem Jehowy , było pewnym etapem w drodze do Boga . Wyniosłem z tamtąd pewna lekcję . Nie należy ufać różnym takim nauczycielom ,  nie wiem jak potoczyło by  się moje życie , być może latał bym do kościoła co niedzielę , ewentualnie jak większość byłbym religijny od święta . Albo całkiem utracił bym wiarę i było by tak Bóg swoje a ja swoje . Na prawdę nie wiem ,  będąc świadkiem miałem jednak do czynienia z biblią , jakiś czas była ta normalna , dopiero później pojawiła się Nowego Światła.  Miałem sentyment do Nowego Testamentu w przekładzie Biskupa Romaniuka , którą  często sobie czytałem  , gdy nie było jeszcze przekladu nowego światła , wiele osób czytało jednak Pismo Święte coś zawsze w umyśle zostało . Nauczyliśmy się operować Biblią i byliśmy w jakiś sposób zachęcani do czytania jej . Na przestrzeni lat mnóstwo osób wyszło z WTSu , odnalazło swoją drogę do Boga w Chrystusie . Rozmawiałem z wieloma ludźmi którzy byli świadkami każdy opowiadał co było przyczyną że się obudzili. Jeden z braci opowiadał że Jego poruszył taki werset z Obu 1: 7 ,, Oto nadchodzi wśród obłoków. Ujrzy Go każde oko , również ci , którzy Go przebili . Opłakiwać Go będą wszystkie plemiona ziemi . Nam wmawiano przyszedł niewidzialnie lub jest obecny od 1914 r . PAN JEZUS  powiedział gdzie dwóch lub trzech zgromadzi się w imię moje Ja będę tam obecny . Poznaliśmy Biblię na tyle że mogliśmy z konfrontować nauki strażnicy ze Słowem Bożym .  Każdy z nas ma swoją historię wyjścia , każdego pobudzalo co innego do spojrzenia na tą całą organizacje w innym aspekcie .  Na całym świecie wybudza się mnóstwo ludzi i odnajdują drogę do Boga którą jest Chrystus . Czy uważacie że każdy z nas , ot tak ,  o własnych siłach wybudził się i opuścił tą organizację . Macie dowody , bliscy nasi którzy tam siedzą i nasze próby aby ich wybudzać .  Bóg na różne sposoby dotyka nas i pomaga nam przejrzeć ,  składa się na to także praca wielu ludzi , akcje informacyjne w internecie  czy odpowiednia literatura .  Gdy już jestemy wybudzeni  i wychodzimy , pojawia się problem , CO DALEJ I DOKĄD PÓJDZIEMY ?  Wielu z nas , jest obrażonych i traci wiarę , szczególnie w tych początkowym  okresie po wyjsciu .  Ja swój kierunek już obrałem , posłużę się słowami Ap . Piotra  ,, Ty Panie masz słowa życia wiecznego "  . Dlatego ja twierdzę że bycie tam w WTSie , było pewnym etapem mego życia w odnalezieniu drogi do Boga . Jakąś lekcje z tamtąd wyniosłem . Moja drogą jest teraz Jezus Chrystus , tego z całego serca życzę wszystkim na forum i tym którzy się wybudzają i wybudzą .



Offline Estera

Ja pamiętam z dzieciństwa te straszne sceny armagedonu w książkach które były unas  w domu. Bałem się po nocach ,
     Ładnie to opisałeś Startek  :) :) :)
     Bycie świadkiem, to jakiś etap, który zaważył w jakiś sposób na naszym życiu.
     Dał nam wts w kość, ale mogliśmy też zauważyć, co jest prawdą, a co fałszem, w tej religii korporacyjnej.
     WTS, już przynajmniej, nas wybudzonych, nie straszy Armagedonem i zazębiającymi się pokoleniami.
     A Jezusa w swoim życiu, możemy naśladować bez wts-u.
Kim będziesz beze mnie? Zapytał strach. Będę wolna!
PAŚCIE TRZODĘ BOŻĄ - tajny kodeks karny Świadków Jehowy tylko dla starszych.


Offline Maro

No rozumiem wszystko. Ale czemu ostracyzm, jak wybudzi się ktoś, kto się ochrzcił mając lat 9 czy 15 i nie widząc innej alternatywy? Wg mnie ŚJ nie są jak piszesz religią jak każda, a po prostu sektą z bardzo destruktywnymi praktykami działania, które niszczą ludzi, którzy jakkolwiek ośmielą się pomyśleć inaczej, nawet w mało znaczącej sprawie.




Rozumiem Twoje odczucia. Dzialo sie i dzieje tam tez wiele zlego, ale zalezy na czym chcemy sie skupic. Nie jestem rzecznikiem tej religii wiec nie czuje sie kompetentny do wyjasniania spraw czemu ostracyzm, czemu sekta lub czemu nie, jakie metody manipulacji stosuje itd. Dlaczego ktos niszczy i w jaki sposob kogos kto mysli inaczej. Na te pytania to pewnie kazdy sobie sam musi odpowiedziec.


Moge w zasadzie wypowiadac sie w swoim imieniu i podzielic swoim wlasnym doswiadczeniem i wlasnym punktem widzenia.  Bylem czlonkiem komitetu sadowniczego wiec znalem rozne sprawy od podszewki.   Ale aby byc uczciwym, w kazdej religii mozemy spotkac zlych i dobrych ludzi, przeciez tez tam byles, ja bylem, a wielu dobrych ludzi jest tam nadal. Nie wydaje mi sie religia Swiadkow Jehowy jakos inna od innych pod tym wzgledem.  Niemniej rozne religie mozna ulozyc na skali od tych fundamantalistycznych a konczac na tolerancyjnych i pozwalajacych na spora niezaleznosc i wolnosc mysli. Swiadkow Jehowy zapewne moznaby umiescic po tej stronie religii bardziej fudamentalnych. Ja osobiscie mam ponad dwudziestoletni romans z ta religia. Bylem dosc aktywnym czlonkiem od poczatku az do samego konca. Kilka lat bylem pionierem pomocniczym,potem stalym,sluga pomocniczym, starszym, mialem rozne zadania. Bedac teraz z boku, nie odczuwam, zadnej zmiany , ze bylem kiedykolwiek innym czlowiekiem jak obecnie, poza pewna zmiana perpektywy. Nigdy nikt  w zborach jakich bylem nie zabranial mi na wyrazanie mi mojego zdania. Owszem z wiadomych wzgledow spotykalem sie z oporem ale ja z uporem maniaka robilem swoje, konczylem szkoly ,studia, prowadzilem wlasne firmy itd. A jak ktos tu na forum obrzuci mnie blotem, bo bedzie mial inny punkt widzenia, to mam to forum nazwac sekta?.  Gdy wyglaszalem np. wyklady w roznych zborach,oczywiscie poruszalem sie w granicach szkicu, ale zawsze staralem sie poruszac to co wydawalo mi sie za wazne, i co moze byc pomocne sluchaczom. Kochalem szczerze tych ludzi i nie mnie oceniac samego siebie ale nie sadze bym byl jakims fanatykiem. Owszem,musialem poruszac sie wedlug pewnych granic,ale to wydaje mi sie naturalne jesli wierzlem w to co do zasady.  Zawsze udalo mi sie znalezc jakis artykul, mowiacy wprost lub ktory sugerowal to co uwazalem  za sluszne i wlasciwe,wiec nie mialem nigdy problemu w forsowaniu tego co chcialem.

Np. Gdy nie mialem w zborze jeszcze zadnyc przywilejow mialem powazny konflikt ze starszym zboru , sprawe postawilem na ostrzu noza i zajal sie tym przedstawiciel z Nadarzyna. Starszy z ktorym bylem w konflikcie przygotowal sie do dyskusji, wynotowal sobie rozne wersety by wygrac ze mna potyczke,wiedzialem, ze nie gra ze mna szczerze. Przewidzialem jego ruchy, zalozylem, ze nie bedzie korzystal ze straznic wiec przygotowalem artykuly ze Straznicy. No i potyczke przegral. Musial mnie przeprosic i po tym stracil cala pewnosc siebie i po prostu sie mnie bal, widzialem ze czuje respekt i nigdy juz wiecej nie mialem z nim zadnego konfliktu. Rozmawialem takze z kobietami sam na sam w cztery oczy, bo czesto czulem, ze sa tematy ktorych nie da sie omowic w szesc oczu , bo czulem ze byloby to naruszajace ich godnosc. Ale robilem to w taki sposob, ze nikt nie byl w stanie nic mi zrobic. Bo zawsze takie rozmowy przeprowadzalem w parku na lawce. Z mezczyznami bylo podobnie gdy sprawy byly dyskretne.  Rozmawialem tez z wykluczonymi i nie stronilem od nich.  Pamietam jak takze przez internet wiele lat temu, a ze to juz bylo ladnych nascie lat temu, nie wiem czy czegos nie przekrece ale to byly rozmowy chyba z niejakim Janoszem bylym SJ, cos mi tak swita. To byly bardzo ciekawe dla mnie rozmowy i dla niego jak pamietam takze. Rozmawialismy o Jezusie i jego naukach. Co ciekawe w zasadzie ze wszystkim ze mna sie zgadzal i nie umial pojac jak ja Swiadek Jehowy mam takie a nie inne wnoski i spostrzezenia. Wiec podsumowujac. Nie czulemsie tam jak w wiezieniu

Na koniec wroce do tego co mowisz na temat destrukcyjnych metod dzialania, bo to mnie tez jakos intryguje. Nie wiem, czy gdyby przyrownac nasza dominujaca religie w Polsce do wyznania SJ to czy KK by nie wygral.  Ta religia to dopiero jest mistrzem destrukcji. Chce kontrolowac wszystko i wszystkich. Jest w wojsku, policji, szpitalach, strazy pozarnej, sluzbie lesnej, w kazdym urzedzie wisi krzyz, jest w kazdej instytucji, po prostu macki ma wszedzie jak mafia. Polska tak naprawde nie istnieje, mamy kolejny rozbior tego kraju przez to panstwo Watykanskie, ktore kontroluje to panstwo i ludzi. W normalnym kazdym kraju jest rzad danego kraju, ktory rzadzi i dba o dobro ogolu. Np w Anglii to krolowa i parlament ustala kto zostanie biskupem w kosciele anglikanskim,a nie kosciol ustala kto bedzie rzadzic..  Ale nie w Polsce, bo rzad najpierw dba o dobro kleru a co skapnie o dobro ogolu. Bo kto rozdaje karty? Kosciol mowil do rzadzacych:  my nagonimy wam ludzi by na was glosowali,wiec dostaniecie wladze a jak wygracie bedziecie nas sluchac i dbali o nasze interesy. No i tak jest. Kto dalej rozdaje karty? KK. Jesli sie nie spiszecie i nie bedziecie nam ulegli to nie wygracie kolejnych wyboror bo to my mamy ludzi w kieszeni mowi kk, a nie wy. A o kogo bedzie dbal rzad? , o siebie, by nie przegrac kolejnych wyborow wiec bedzie spelnial postulaty i zachcianki kosciola i bedzie jemu ulegly. A co robia ciemni ludzie ? tancza jak zagraja. To wyznanie oglupia wieksza czesc narodu, wiec kto jest lepszym mistrzem manipulacji?. Naczelna wladza w tym panstwie jest KK a potem rzad marionetkowy ulegly tym ponad rzadem,wiec tak naprawde nie zyjemy w wolnym kraju i to jest bardziej tragiczne niz religia SJ. Dla mnie to jest przyklad destrukcyjnej sekty.

Jesli poczytamy opinie innych na tym forum, okazuje sie , ze sa naprawde rozne, maja rozny stosunek do religii SJ,rozne wnioski i kazdy wybiera swoja wlasna droge. Mysle,ze warto je czytac bo to rozszerza  horyzonty.  Mysle tez, ze zycie przeszloscia raczej nie ma sensu bo ona byla a nie jest. Jest dzis i nadzieja na lepsze jutro, ale by jutro bylo lepsze,  musi byc  lepsze dzis.


Offline Startek

Pamiętam taką książkę ,, Od raju utraconego do raju odzyskanego " i jeszcze inne .  Zresztą czytanie książek do dziś jest moja pasją . Chodź przyznam ostatni rok to , miałem ostre czytanie Biblii i odstępcze strony internetowe i literatura .  Choć przyznam że koniec roku 2015 i początek 2016 był bardzo ciężki , walka syna z tą straszną chorobą , odwrócenie się części rodziny bo ogłosili go w zborze z powodu transfuzji . Ja w pewnym momencie straciłem wiarę ,miałem jakieś załamanie  .  Syn dopiero dzisiaj otwiera się  , opowiada niektore fragmenty walki z chorobą , o których nie wiedzieliśmy  , szczególnie te ciężkie  chwile . Coś mnie tknęło i zacząłem drążyć temat krwi , a potem lawinowo się potoczyło .  Aż mnie wyrzucili  z WTSu . Za uznawanie Jezusa jako Pana.  To co spotkało naszą  rodzinę ,  to mogę twierdzić że to naprawdę jest działaniem Bożej łaski . Wyzdrowienie syna moje wyjście z organizacji , odnalezienie drogi którą jest Chrystus . Dziękuję za to Bogu oraz wszystkim których modlitwy się do tego przyczyniły . ☺