Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Co siedzi w głowach niedoszłych "odstępców"?  (Przeczytany 5173 razy)

Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Co siedzi w głowach niedoszłych "odstępców"?
« Odpowiedź #15 dnia: 10 Sierpień, 2018, 10:56 »
  A moje zdanie jest takie..siedzą tam bo im tak wygodnie.
Jeśli ktoś nie chce odejść, znajdzie dziesięć tysięcy powodów aby się usprawiedliwić.

Jak jeden się rozwiąże, zaraz znajdzie pięć innych, że on/ona tam jednak musi pozostać.
Nic mnie nie przekona...rodzina, praca, przyjaciele, powiązania biznesowe, finansowe czy mieszkaniowe. To są tylko wygodne wytłumaczenia. Wszystko da się pokonać, przejść jeśli się czegoś bardzo chce.
Wszystko to przerabiałam i to w dobie gdy nie było miejsc takich jak to, a mnie wmawiano, że jestem jedynym takim złem wcielonym nawet nie w zborze, ale na całym świecie.

Można oszukiwać vel wmawiać otoczeniu, dlaczego to ja biedaczek nie mogę się wyrwać ze szponów tej paskudnej, wrednej, złej sekty. Jednak gdy oszukujemy sami siebie to już jest źle.

Zauważcie jedną zależność...ci co najbardziej najeżdżają, że sekta, że zło wcielone, tak naprawdę  siedzą tam jeszcze pod uszy. Kogo tak usilnie przekonują, otoczenie czy siebie, że przejrzeli na oczy?
A może to tylko taka zasłona dymna?

Efekt jest taki...lata płyną, a człowiek tam sobie siedzi bo coś go trzyma, a jak nawet nie trzyma to się okazuje...że już jest za stary na zmiany. No bo gdzie ja teraz pójdę? I kolejny powód aby tam być.

Mamy przypadki na forum, mamy w życiu, gdzie wieczorami namiętnie klepią w klawiaturę na forum, a w niedzielę podnoszą pięknie paluszki na zebraniu.

Szczerze to ja mam gdzieś, czy ktoś odejdzie czy nie, jak komuś takie życie odpowiada,proszę bardzo.
Ale litości...niech nikt nie robi z siebie męczennika, niech nie roni krokodylich łez i nie manipuluje otoczeniem. Jedno jest pewne, takie coś wcześniej czy później obróci się przeciwko takiej osobie. To trochę jakby wzorować się na zborze, tam każde wyzwisko czy niepowodzenie jest  podciągane pod przepowiednię Jezusa i czyni z nich lud prześladowany w imię Pana.

Wszystko co w życiu robimy, najpierw robimy dla siebie, dopiero później dla innych. A więc jeśli nadal się  tam jest, to też dla siebie, dla własnego spokoju, wygodny nie dla innych.
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline PoProstuJa

Odp: Co siedzi w głowach niedoszłych "odstępców"?
« Odpowiedź #16 dnia: 10 Sierpień, 2018, 13:00 »
Tazła mi się wydaje, że ludzka motywacja jest dużo bardziej skomplikowana i wygodnictwo może być jednym z elementów, ale muszą w tym być także inne motywy.

Moim zdaniem łatwiej jest wyjść z organizacji będąc urodzonym w religii ŚJ niż przystępując do niej w wieku dorosłym.

Gdy rodzisz się w rodzinie Świadków, to otaczasz się na co dzień narzuconą Ci religią. Są zasady, które mogą Cię denerwować i postanawiasz sobie: "jak dorosnę, to wyjdę z tej głupiej religii." Czasami ktoś mówi sobie tak wprost, a czasami to są myśli nieświadome, krążące gdzieś tam po głowie.

Ja urodziłam się w rodzinie katolickiej. Gdy (jeszcze jako uczennica podstawówki) dostrzegłam, że są w niej rzeczy moim zdaniem niewłaściwe - np. różańcowe "klepanie" modlitw, różne rytuały kościelne itd., to postanowiłam sobie (i czasem mówiłam to koleżankom): "ja w przyszłości nie będę katoliczką. Sama sobie wybiorę religię jak przeczytam Biblię!"
I rzeczywiście się tak stało. Mimo, że w mojej rodzinie wszyscy byli katolikami (mniej lub bardziej gorliwymi), to ja wyszłam z tej religii (pisząc nawet pismo).
Inna kwestia jest taka, że w momencie, gdy postanowiłam sobie wybrać tę religię po przeczytaniu Biblii, na mojej drodze stanęli Świadkowie Jehowy. Używali Biblii, to mnie oczarowało... wzięłam więc chrzest i byłam z tego zadowolona, że w końcu jestem w tej religii prawdziwej.
Dla mnie wyjście z katolicyzmu - choć wbrew rodzinie i ku ich dużemu niezadowoleniu - nie było aż tak wielkim problemem.

No i teraz taka sytuacja... tkwię już w tej religii "prawdziwej" sporo lat, a tu się okazuje, że ze świętością i prawdziwością nie ma ona zbyt wiele wspólnego. Pedofilia od której uciekłam z kościoła katolickiego, "dopada" mnie również w mojej religii prawdziwej.
Wtedy to - dowiadując się o aferze w Australii - przyjęłam założenie: to nie może być religia prawdziwa! I zaczęłam drążyć temat, szukać więcej informacji o Świadkach.
Ale aby podejść do tego z otwartym umysłem najpierw musiałam przyjąć założenie, które podałam powyżej: to nie może być religia prawdziwa!

Tymczasem moje obserwacje są takie, że gro ludzi nie może przejść przez ten etap, czyli dopuścić do siebie myśl, że ich religia może nie być prawdziwa.
Zatem czytają oni artykuły o Świadkach, ale do nich nie docierają: "mają oczy, a nie widzą; mają uszy, a nie słyszą".

Idźmy dalej. Przyjmując założenie, że "to nie religia prawdziwa", muszę jednocześnie przyznać przed sobą, że POPEŁNIŁAM BŁĄD! ŹLE WYBRAŁAM!
A nie każdy potrafi popatrzeć się w lustro i to przyznać!
Mi pomogło, gdy powiedziałam sobie wprost: Ty głupia pało!  ;D

Są ludzie, którzy nigdy nie dopuszczą do siebie myśli, że mogli się pomylić. Bo jeśli się pomylili, to może wyjdzie na to, że są głupi.

Nie są głupi... są omylni! (jak Ciało Kierownicze!)  ;D

I teraz refleksja - skoro jestem omylna, źle wybrałam... to co robię z tym dalej?
Wychodzę z tego bagna, czy brnę dalej... mam błoto po kostki, a później po kolana...

Zdanie sobie sprawy, że tkwi się w bagnie jest bardzo nieprzyjemne. Niemniej jednak jeśli nie podejmiesz żadnych działań, aby z niego wyjść, to w końcu zapadniesz się do niego po szyję i się utopisz!
Da się żyć w bagnie przez jakiś czas... ale ten kto przeżył na własnej skórze życie w "rozdwojeniu jaźni" wie jakie to trudne!

W człowieku cały czas toczy się więc wewnętrzna walka i kalkulacja.
Znam takich, którzy kalkulują na chłodno: zysk korzyści i strat...
A co mi szkodzi być w tej religii? Pedofilia jest wszędzie, a tu przynajmniej są dobrzy ludzie, mam towarzystwo, jasne zasady...". I tak sobie żyją latami.

Ale gdzieś tam wewnątrz nich gryzie ich sumienie, niczym wewnętrzny kornik.
Na szczęście sumienie można uśpić.
Przy czym w nagłej sytuacji - np. widzisz newsa w TV o Świadkach lub wykluczony zostaje Twój przyjaciel - taki człowiek z uśpionym sumieniem nigdy nie wie jak do końca zareaguje. Czasami to może być dla niego jak walnięcie obuchem w głowę... wtedy się budzi...

Jestem więc zdania, że dopóki na własnej skórze taki wybudzony-uśpiony odstępca nie zazna jakiejś przykrości ze strony zboru, to może tkwić w takim stanie przez dłuższy czas. Przy okazji jednak jego organizm się męczy. Wewnętrzna walka zapewne odbija się na zdrowiu psychicznym - poczucie winy, strach, obniżony nastój, depresja, lęk.... pewnie takie uczucia kiedyś "zapukają" mu do głowy.

Kolejną sprawą jest brak pomysłu na siebie. Coś jak z księdzem. Jeśli do tej pory jego praca polegała  na odprawianiu mszy, to jak ma sobie wyobrazić swoją codzienność poza kościołem? Całe życie układane od nowa. Nie każdy ma na to chęci i siły!

Oprócz tego trzeba być dobrym w przyjmowaniu "opluwania" przez innych Świadków, którzy będą komentowali odejście odstepcy. Których "odstępca" będzie widział na ulicy i nie będzie wiedział jak się zachować wobec nich.

Dla osoby, która nie ma zbudowanej sieci znajomych "w świecie" te problemy mogą być nie do przejścia.

Tak więc do wygodnictwa opisanego przez Tazła dodałabym jeszcze LĘK.

Ja również przechodziłam opisane powyżej etapy. Bałam się odejścia. Szukałam sił.
Czekałam na "znak".
I w końcu to przyszło! :)

Idę sobie teraz dumnie przez miasto i z uśmiechem patrzę na wszystkich Świadków, którzy widząc mnie uciekają na drugą stronę ulicy! :) A ja specjalnie na nich patrzę, uśmiecham się! - aż im oczy z orbit ze zdziwienia wychodzą! :)

Mam też radosne momenty - gdy spotykam kogoś, kto jest w organizacji, ale wita się ze mną. Niektórzy też myślą o odejściu, ale jeszcze się boją, jeszcze kalkulują.

Świadkowie twierdzą, że po wyjściu z organizacji nie ma nic, że jest pustka. I wszyscy się tej pustki boją.
A tymczasem na świecie jest kupę fajnych ludzi! Poznaję ich non stop. Moje odstępcze grono sukcesywnie się powiększa... zdarza się, że zadzwoni do mnie lub napisze kolejna wybudzająca się osoba, którą znam... Rośnie nam to odstępcze grono, rośnie!
To już całe podziemie jest! Ale oczywiście ludzie boją się póki co ujawniać.

Tak mi się wydaje, że strach przed wyjściem jest taki jak strach przed pierwszym porodem... człowiek nigdy tego nie przeżył, nie wie jak będzie, boi się komplikacji, panikuje wyobrażając sobie jak najgorsze scenariusze.
I faktycznie różnie bywa - jedne porody są łatwe, inne trudniejsze - jednak gdy na świecie pojawia się dziecko, to przestaje się już myśleć o doznanym przez chwilę bólu...
bo LICZY SIĘ JUŻ WTEDY NOWE ŻYCIE! :)



« Ostatnia zmiana: 10 Sierpień, 2018, 13:03 wysłana przez PoProstuJa »


Offline Tazła

  • Mistrzyni Ciętej Riposty
  • Wiadomości: 3 356
  • Polubień: 12349
  • Nigdy nie marzyłam o sukcesie. Pracowałam na niego
Odp: Co siedzi w głowach niedoszłych "odstępców"?
« Odpowiedź #17 dnia: 10 Sierpień, 2018, 19:15 »
     Tu nie chodzi o to aby się licytować komu łatwiej. Ci co się wychowali w org..odchodząc idą w ''nieznane''. Coś co do tej pory było złe i wrogie, ma być ich nowym życiem, niejednokrotnie muszą do tego ''złego'' wyciągać rękę po pomoc.

Jeśli ktoś myśli, że jest to czas bez lęku i obaw, bardzo się myli. Każdy się boi, lęk to nie jest oznaka słabości, to taka sama emocja jak każda inna. Jednak jeśli chcemy z nim walczyć, postawić mu się to jest coś. Coś co na pewno będzie owocować.

Ci co są z werbunku, muszą stawić czoła czemu innemu. Muszą się przyznać sami przed sobą, że dali się zrobić w konia, omamić czy zdurnieli i dali się nabrać na słodkie słówka.
Nie każdy to potrafi, zawsze lepiej obwiniać innych, że nas złowili. Jednak tak aby wina była tylko po jednej stronie, w tym wypadku nie jest.
Zawsze też otoczenie, które ich znało jako katolików (lub innych)  dowie się, że nie są świadkami, może sobie poużywać i zapytać...a teraz gdzie pójdziesz?

Wracając do tematu...
Mężczyzna,  kilka lat temu mówi...brzydzę się tą prawdą, te ich fałszywe nauki itd itp.
Ale nie mogę odejść, matka, brat , żona...cała rodzina mnie trzyma.
Mija kilka lat, matka zmarła, żona wyjechała za granicę i się z nim rozwiodła, sam nie wie czy nadal jest świadkiem. Brat odszedł z organizacji w ubiegłym roku.
Pytam go...i co teraz z tobą? Na co mój  znajomy...no wiesz, praca mnie trzyma i nadal się brzydzi org, albo jeszcze bardziej jak kiedyś.
Co tu dużo mówić/pisać... jak ktoś nie chce odejść, znajdzie sobie nowy powód, aby tam być.
Pytam, ale po co to czarowanie?
« Ostatnia zmiana: 10 Sierpień, 2018, 19:29 wysłana przez Tazła »
Szukam osób wątpiących w słuszność organizacji z okolic Wyszkowa ( mazowieckie).


Offline Ruda woda

Odp: Co siedzi w głowach niedoszłych "odstępców"?
« Odpowiedź #18 dnia: 07 Wrzesień, 2018, 16:54 »
ja się celowo podłożyłam na komitecie nie okazując skruchy. mając ten rozum i tamte chwile rozegrałabym to inaczej, ale moje wybudzenie nastąpiło po wykluczeniu, więc po ptokach.

byłam tak zmęczona org, spełnianiem czyichś chorych wymagań, buntem wewnętrznym, rodziną, rodzicami i presją, że po wszystkim jak się poryczałam poczułam mega ulgę. kamień z serca, ale niestety prosto na stopę bo potem konsekwencje w postaci ostracyzmu  :P

patrząc jednak z perspektywy czasu - i tak było kwestią czasu mój aut z orga
"Nigdy nie próbuj upodobnić kogoś do siebie. Ty wiesz - i Bóg wie to również - że jeden taki egzemplarz jak ty zupełnie wystarczy"  Ralph Waldo Emerson


Offline dziewiatka

Odp: Co siedzi w głowach niedoszłych "odstępców"?
« Odpowiedź #19 dnia: 07 Wrzesień, 2018, 21:15 »
Ja nikogo nie obwiniam ,że dałem się upolować.Uważam że nawet odniosłem pewne korzyści.Nie będę robił żadnych gwałtownych ruchów by oficjalnie zaznaczyć mój rozbrat z orgiem,bo o tym i tak już wszyscy wiedzą.Z tego powodu czasami dochodzi do komicznych sytuacji.Jeżeli chcą mnie wywalić to niech się potrudzą,nie będę miał nic przeciw takiemu obrotowi sprawy,ale za pójście na skróty dam im po łapkach ot tak dla rozrywki.


Offline sawaszi

Odp: Co siedzi w głowach niedoszłych "odstępców"?
« Odpowiedź #20 dnia: 07 Wrzesień, 2018, 22:12 »
Pewien starszy mnie powiedział "odstępców zwodzi szatan , mistrz kłamstwa" , ksiądz pewien powiedział mnie "świadkowie to fałszywi prorocy , wilki w owczych skórach, wypatrujący ofiary aby tylko zbałamucić, to nie są chrześcijanie , tylko heretycy ... " i komu tu wierzyć  :o