Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Autor Wątek: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"  (Przeczytany 163281 razy)

Offline Lila

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #165 dnia: 13 Grudzień, 2016, 00:56 »
Jan Piątek usługuje jako pionier specjalny w zborze Cieszyn Południe. Mieszka na Osiedlu Podgórze. Prowadzi Strażnicę, którego prowadzenia większość nie trawi

No cóż... Czas go posunął ;)
Lata świetności ma już za sobą.


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #166 dnia: 13 Grudzień, 2016, 02:13 »
Jak tak możesz!?! Zdążyłam się przekonać, że z niego są bardzo ładne odstępczynie i przystojni odstępcy ;)

Odstępczynie i odstępcy tak, ale ci co zostali to oj, nie ma na czym oka zawiesić  :-\
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline prot

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #167 dnia: 13 Grudzień, 2016, 09:09 »
Również czekam na kontynuację, zwłaszcza, że to moje bliskie, okołowrocławskie strony.


Offline mav

  • Ja tu tylko sprzątam
  • Wiadomości: 1 228
  • Polubień: 6988
  • Nie sztuka się godzić, sztuką jest się wcale nie pokłócić.
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #168 dnia: 12 Luty, 2017, 23:09 »
Minęło zdecydowanie za dużo czasu od ostatniego odcinka naszej historii, za co biorę pełną odpowiedzialność i przepraszam, mea culpa. Przyznam szczerze, że ciężko mi się było zebrać do opisywania tej części z kilku powodów, po pierwsze dlatego, że zbliżamy się do kulminacyjnego punktu historii i mój wrodzony perfekcjonizm powstrzymywał mnie przed rozpoczęciem pisania dopóki nie poukładałem sobie wszystkiego dobrze w głowie, po drugie moja skłonność do prokrastynacji wynajdywała mi co rusz inne zajęcia. Po trzecie wreszcie to właśnie w tej części będę pisał o największym zawodzie jakiego doznałem w życiu, o złamanym sercu, zrujnowanej wierze i otrzymaniu ciosów nożem w plecy od osób którym wcześniej ufałem. Przyznacie, że nie są to wydarzenia należące do najprzyjemniejszych w opisywaniu. Skoro więc mamy moje tłumaczenie się z głowy (jakoś tak mam że zawsze czuję potrzebę wytłumaczenia się przed innymi), przejdźmy do meritum sprawy. Przy okazji dodam, że będę tu opisywał pewne sprawy doktrynalne i moje spojrzenie na różne fragmenty Biblii z tamtego okresu. Nie oznacza to, że teraz myślę w tych tematach dokładnie to samo - po prostu będę starał się opisać to, co myślałem wtedy.

W zamian za tak długie oczekiwanie mam dla Was ścianę tekstu, ale mam nadzieję, że będzie ona interesująca.


Po lewej: podczas głoszenia grupowego miesiąc po naszym przyjeździe
Po prawej: szkolenie działów nagłośnienia na Sali Zgromadzeń w Skarbimierzu, na którym byłem jednym ze szkoleniowców przedstawiających materiał, 18 stycznia 2014

Wołów dla mnie z perspektywy świeżo upieczonego starszego był niczym spełnienie marzeń. Mały zbór w małym miasteczku, duże potrzeby w kwestii głoszenia, dużo młodych których można "zachęcać", zaledwie trzech starszych i kilku sług więc miałem możliwość się wykazać na każdym szczeblu. Miałem możliwość być na prawie każdym możliwym stołku - nadzorca szkoły, służby, sekretarz. Prowadziłem własną grupę służby w której regularnie prowadziłem zbiórki do służby, wygłaszałem wykłady, zajmowałem się wieloma technicznymi sprawami. Czułem, że spełniam się w "służbie dla Jehowy". Razem z nami do zboru zostało przydzielonych trzech młodych sług pomocniczych i pionierów stałych z którymi znaliśmy się już wcześniej, a którzy mieli podobne ambicje do moich - być jak najbardziej "pomocnym" w nowym zborze. Przyznam, że szczególnie z początku bardzo dobrze się nam z nimi żyło, często się spotykaliśmy towarzysko poza głoszeniem i zebraniami i miło spędzaliśmy czas. Nierzadko na tych spotkaniach pojawiał się alkohol, od którego ani my ani oni (ani w sumie nikt z tego zboru) nie stroniliśmy, choć trzeba szczerze przyznać, że nie dochodziło do jakichś pijatyk. Ot - standardowy przekrój zachowań zborowej młodzieży.


Po lewej: Pionierska młodzież zboru Wołów
Po prawej: Michał Wicenciak w czasie wolnym podczas pobytu na kwaterze u nas w domu. Koty już wtedy wiedziały że coś się święci więc nie opuszczały go na krok

Jak już wcześniej pisałem, do tego zboru zostaliśmy wysłani przez ówczesnego nadzorcę obwodu - Michała Wicenciaka. Na tamten czas wydawał się on nam bardzo fajnym człowiekiem - miał poczucie humoru, rzeczowe wykłady, a do tego prywanie dawał się lubić. Razem ze swoją żoną (przemiłą osobą) jeszcze w Świerzawie nocowali podczas wizyt w domu mojej siostry, a gdy już byliśmy w Wołowie - byli na kwaterze również u nas. I dopiero wtedy poznałem też jego drugą stronę - służbisty Nadarzyna. Wtedy jeszcze wydawało mi się to czymś pożądanym - w końcu ktoś musi pilnować, żeby wszystko działało tak jak trzeba, ale jak się później okazało, ta druga strona wkrótce miała obrócić się przeciw nam.


Kulturalne spędzanie czasu u Marka i Beaty - miejscowego starszego i pioniera specjalnego

Lena opisywała już starszych ze zboru Wołów, ale stan który opisywała był z ostatniego roku naszego pobytu tam. Gdy przyjechaliśmy do Wołowa w czerwcu 2013 roku, grono starszych składało się razem ze mną z czterech osób. Najstarszy stażem i wiekiem był Andrzej. Wieloletni starszy, żona wieloletnia pionierka (ukrywająca depresję i ciągle miotająca się pomiędzy chęcią rzucenia wszystkiego w cholerę, a wyrzutami sumienia za takie właśnie myślenie). Osoba bardzo wyważona, czasem nawet wydawał mi się zbyt luźno podchodzący do pewnych organizacyjnych spraw. Nie liczyła się dla niego tak bardzo litera prawa WTS-u jak zdrowy rozsądek. Bywało, że na tym polu miał nawet spięcia z nadzorcami obwodu. Niestety, później bardzo się zmienił, ale do tego jeszcze dojdziemy. Drugim starszym z grona był Marek Szewczyk. Były betelczyk, którego przydzielili razem z żoną jako pioniera specjalnego do Wołowa. Zawsze do bólu uśmiechnięci i mili, ale była to tylko fasada, szczególnie w przypadku Marka. Gość był chyba najbardziej oderwanym od rzeczywistości człowiekiem jakiego do tamtej pory poznałem (dopiero po napisaniu tego zdania przypomniałem sobie, że Lena napisała o nim niemal dokładnie te same słowa). Nie tylko razem z żoną byli wpatrzeni w organizację jak w obrazek, traktując każde słowo niewolnika jak święte, często byli wręcz skorzy (szczególnie Marek) do ustanawiania własnych "wytycznych". Gdy jakiś czas później pokazywałem mu że te jego wytyczne nie mają pokrycia w tym co dostarcza Ciało Kierownicze (o Biblii nie wspominając) usłyszałem, że brakuje mi pokory (zresztą nie pierwszy raz słyszałem ten zwrot będąc w organizacji i jak widać po tym gdzie obecnie jestem, coś w tym musiało być - po prostu nie potrafiłem być bezmózgim wykonawcą poleceń z góry). Oprócz tego zapamiętałem go jako człowieka wiecznie zmęczonego - wymóg robienia 130 godzin w miesiącu (któremu notabene ani razu nie sprostał wg stastystyk do których miałem dostęp, podobnie zresztą jak jego żona - ciekawe, czy Nadarzyn suszył im za to głowę?) i mnóstwo innych "teokratycznych" obowiązków w widoczny sposób wysysały z niego życie. Beatka z kolei to tzw. wzorowa żona i "siostra", zawsze wypowiadająca się w pozytywnym tonie, zawsze po stronie męża uwzględniająca swoją niższą pozycję w stosunku do niego, zawsze broniąca zasad organizacji jakkolwiek absurdalne by nie były. Trzeba założyć chustę na głowę podczas studium? Żaden problem. Ktoś wypowiada pod koniec modlitwy "przez Jezusa Chrystusa amen" zamiast "w imię Jezusa..." - trzeba go skorygować, bo przecież Jezus nie jest pośrednikiem drugich owiec, tylko pomazańców. Gdyby niewolnik napisał w Strażnicy, że prawdziwy chrześcijanin powinien raz dziennie stać przez 10 minut na jednej nodze - robiłaby to bez wahania przy okazji obficie argumentując dlaczego to zalecenie jest dla nas korzystne.


Przemówienie członka Ciała Kierowniczego podczas specjalnej transmisji do zborów, 23 marca 2014

No i wreszcie ostatnim starszym w gronie był Jacek. Różnił się on od innych starszych pod wieloma względami. Z jednej strony również był wieloletnim starszym, jego żona również była pionierką. Jednak w odróżnieniu od pozostałych mieli też dzieci, normalne życie, zainteresowania, można było z nimi porozmawiać na wszystkie tematy, a nie tylko te poprawne politycznie. Dlatego też razem z Leną bardzo szybko się z nimi zaprzyjaźniliśmy, a ponieważ mieszkali niedaleko - często odwiedzaliśmy się nawzajem. Jacek miał też jedną cechę z którą spotkałem się pierwszy raz w swojej karierze jako Świadek Jehowy - był pasjonatem Biblii. Nie artykułów ze Strażnic czy Wnikliwego Poznawania Pism, ale samej Biblii. Ja jestem osobą z natury dociekliwą, ale wychowano mnie w sposób który do tego momentu nie pozwolił mi nawet pomyśleć, że mógłbym do tej księgi sięgnąć samemu, bez pomocy. Przyznam też, że wcześniej nie ciągnęło mnie do jej lektury - nie jestem niestety wielkim fanem czytania książek (ostatnio staram się to powoli zmieniać), więc podobnie jak to było z lekturami w szkole - wolałem czytać opracowania, w tym wypadku Strażnicowe. Zaledwie w kilka miesięcy po naszym przyjeździe do Wołowa i kilku rozmowach w domu Jacka to się zmieniło - dzięki niemu odkryłem, że są w tej księdze rzeczy o których nie miałem pojęcia i to mnie - nas - zafascynowało. Do dzisiaj pamiętam od czego się zaczęło - list do Efezjan 5:31,32 i pytanie do tego fragmentu i wersetów go poprzedzających - dlaczego Chrystus i zbór jest przyrównany do męża i żony i dlaczego jest mowa że mąż - Chrystus - ma opuścić ojca i matkę (wg Towarzystwa - "niebiańską organizację"). Oznaczałoby to, że Jezus nie będzie panował z "pomazańcami" w niebie, ale na ziemi. Nie miałem na to żadnego argumentu. Owszem, Towarzystwo podawało pewne fragmenty dotyczące życia w niebie, ale wydawały się one mocno naciągane pod ich tezę. To właśnie wtedy dostrzegliśmy coś co z jednej strony wydawało się przerażające, ale z drugiej bardzo ekscytujące - że istnieje możliwość, że Towarzystwo może się mylić w pewnych sprawach. To był przełom.

Mimo to sprawy posuwały się powoli. Rozmawialiśmy o naszych odkryciach z różnymi osobami i spotykaliśmy się z różnymi reakcjami. Jedni byli zaciekawieni, inni wręcz przeciwnie. Wiele razy zadawaliśmy sobie pytanie - a co, jeśli daliśmy się oszukać? A co jeśli szatan nas opętał i próbuje odciągnąć od prawdy? Obawiałem się bardzo konsekwencji jakie może przynieść ze sobą wniosek, że Towarzystwo nie ma racji i nieraz o tym rozmawialiśmy. Pozostali starsi zboru też nie byli zachwyceni tym czym się zajmujemy. Pewnego styczniowego wieczora w 2014 roku dostałem od Jacka SMS, że "wątpliwości mają swoją wartość", ale "lepiej czekać na Jehowę aż uporządkuje sprawy" i przyznam, że odetchnąłem wtedy z ulgą. Jednak tego co zobaczyłem nie dało się już odzobaczyć. Zaledwie miesiąc później sam napisałem do Jacka: "A co jeśli ilość spożywających emblematy coraz bardziej rośnie, bo bracia doszli do takich samych wniosków co Ty, ale poszli o krok dalej...?".  Przez kolejne dwa miesiące rozmawialiśmy o tym niemal przy każdej okazji, czasami do późna w nocy. Gdy w parę dni przed Pamiątką wysłałem Jackowi SMS'a z wersetem "Żaden człowiek, który przyłożył rękę do pługa, a ogląda się wstecz, nie nadaje się do królestwa Bożego" odpisał żartobliwie "wiesz, że za podpuszczanie też masz wyrok raem ze mną. Ja za jedzenie, a Ty za pokuszenie:)". Już wtedy wiedzieliśmy, że trzeba się opowiedzieć po którejś ze stron, ale gdy doszło co do tego - stchórzyliśmy. Inaczej było z Jackiem. 14 kwietnia 2014 stał się pierwszą osobą, którą widziałem osobiście jak podczas Pamiątki spożywa chleb i pije wino.


W dniu pamiątki wracając ze służby mieliśmy wypadek samochodowy, wpadliśmy na zakręcie w poślizg bo dopiero co padał deszcz. Pamiętam swoje przerażenie, bo dosłownie kilka chwil przed tym zdarzeniem zacząłem mówić pozostałym pasażerom o tym co myślimy na temat Pamiątki. Po powrocie do domu biłem się z myślami, że Bóg mnie pokarał za to, że mówimy coś co jest niezgodne z wykładnią Ciała Kierowniczego. Tak, byłem tak mocno zindoktrynowany.

Tego wieczora, po Pamiątce, spotkaliśmy się u Jacka w domu. Wszyscy byli bardzo podekscytowani tym co się wydarzyło, a my z Leną mieliśmy wyrzuty sumienia - uważaliśmy, że nie dopisaliśmy, że powinniśmy byli zrobić to samo. Opowiadaliśmy też Jackowi i jego żonie o tym jak zaraz po zakończeniu uroczystości rozmawialiśmy z różnymi osobami o tym co miało miejsce. Niektóre z nich zareagowały bardzo pozytywnie (te osoby są zresztą dziś również wybudzone i poza zborem), ale jedna w szczególności - Monika - zareagowała dość dziwnie. Kręciła głową, a gdy wyjaśniliśmy jej, że to nie są żarty, że znaleźliśmy w Biblii fragmenty sugerujące, że wszyscy powinniśmy spożywać chleb i wino - wydawała się zszokowana. Byłem wtedy jednak zbyt podekscytowany by dostrzec, że coś jest nie tak. Dlatego też gdy już na drugi dzień przyszła do nas do domu, nie zwietrzyłem żadnego podstępu. Wypytywała mnie o to co dokładnie myślimy w kwestii pomazańców, Pamiątki, niewolnika. Następnie bez mojej wiedzy wypytała o to samo Lenę, którą spotkała na korytarzu gdy odchodziła. Wspomniała też, że ma do Jacka osobistą zadrę, bo kiedyś uczestniczył w jej komitecie sądowniczym (z którego udało się jej wywinąć podczas komitetu odwoławczego). Wtedy myślałem, że to tylko jakieś niewinne zagrywki, że może jest zazdrosna że ona nie czuje i nie poznała tego samego, albo coś w tym rodzaju. Jednak już kilka dni później okazało się, że ona miała inny cel. Spotkali się z nami pozostali starsi zboru i dali do zrozumienia, że rozsiewamy odstępcze poglądy i że im się to nie podoba. Chodziło oczywiście o Monikę, która się im poskarżyła na to co jej powiedzieliśmy. Zostały mi nawet odczytane konkretne zdania, które wypowiedziałem podczas rozmowy z nią co sugerowało, że mnie nagrywała. Udało się nam jednak załagodzić sytuację, przeprosiliśmy ich i daliśmy do zrozumienia, że jeśli tak się sprawy mają to nie będziemy o tych tematach z nikim rozmawiać. I wtedy naprawdę w to wierzyliśmy - chociaż Ciało Kierownicze się myli co do kwestii Pamiątki, to kiedyś Bóg im to pokaże i wszystko się wyprostuje. Do tego czasu byliśmy gotowi milczeć i "czekać na Jehowę". I gdyby sprawa się na tym zakończyła, to pewnie nadal bylibyśmy w organizacji. Jednak jeden z nich, Marek, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i bez wiedzy drugiego zadzwonił do Nadarzyna spytać jak w takiej sytuacji postąpić. W Nadarzynie najwyraźniej stwierdzili, że należy dmuchać na zimne. 28 kwietnia odebrałem telefon od nadzorcy obwodu - Michała Wicenciaka.

- Maćku, jesteśmy tu z takim bratem w okolicy, akurat przejeżdżamy przez Wołów, możemy wpaść do Was na kawę?
- (lekko zszokowany) Jasne, wpadajcie

Jak się później okazało - nie, to nie był przypadek że "akurat przejeżdżali" przez nasze miasto. Michał był wtedy na obsłudze w innym zborze, jednak Nadarzyn specjalnie ściągnął jego i drugiego gościa z Legnicy - Zbigniewa Malarskiego - aby odwiedzić najpierw nas, a potem Jacka. Tym samym zbliżamy się milowymi krokami do wydarzenia opisanego w pierwszym poście tego wątku, jednak zanim to nastąpi musimy Wam opowiedzieć to zupełnie przypadkowe wpadnięcie do nas na kawę i rozmowę, która wtedy miała miejsce. Rozmowę, która sprawiła, że spadły nam łuski z oczu. Ale o tym... w następnym odcinku :).

cdn.
« Ostatnia zmiana: 12 Luty, 2017, 23:32 wysłana przez mav »


Blizna

  • Gość
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #169 dnia: 12 Luty, 2017, 23:24 »
"Tak, przypadkiem przechodziliśmy, z tragarzami. Bardzo Cię polubiłem, chłopie".
Tak mi się skojarzylo.

https://www.youtube.com/watch?v=poKypDc58yU


Offline Startek

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #170 dnia: 13 Luty, 2017, 00:19 »
Ciekawe , że każdy z nas ma swoją historię , a każda historia to niesie też z sobą  ludzkie dramaty,  w formie odrzucenia , tracenia rodzin przyjaciół . Ale i też radości z odnalezionej drogi do Ojca i przyjaźni z naszym Panem . Te historie są budujące i pomagają nam w tych trudnych chwilach , gdy się wybudzamy . Dzięki wielkie .☺


Offline wrzesien

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #171 dnia: 13 Luty, 2017, 00:28 »
Mav- myślę zupełnie tak samo. Absolutnie się z Tobą zgadzam :)


Offline HARNAŚ

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #172 dnia: 13 Luty, 2017, 09:44 »
To takie męczące obrzydliwe kłamstwa , które i tak się przecież wydadzą. PRZYPADKIEM PRZEJEŻDŻAMY  mówione tym słodkopierdzącym  wymodulowanym głosem. To tak samo jak to ich MARTWIMY SIĘ O WAS a tak na prawdę mają satysfakcję ,że ktoś ma problemy a oni mogą wykazać się wyższością i swoja i nienagannością.


Offline Krzychu

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #173 dnia: 13 Luty, 2017, 10:25 »
Maćku znam pewne małżeństwo pionierów z Wołowa, pytanie czy nadal są na tamtym terenie (jakby co to PW). Sytuacje które opisujesz są mi dobrze znane. Niestety Towarzystwo dba ostatnimi czasami o to by samych starszych pszesiać i zostawić tylko tych najwierniejszych i ślepo posłusznych. Choduje się ich na maszyny do oczyszczania zboru bez mrugnięcia okiem. Nie masz prawa mieć wątpliwości ani interpretować Biblii samemu. Albo nas słuchasz albo wypadasz z poczuciem że Jehowa cię nienawidzi. Wiele nas łączy Maćku, też udzielałem się w .org latami i straciłem mnóstwo sił i pieniędzy w "służbie dla Boga". Ciekawie piszesz, czekam na finał:)


Offline chmura

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #174 dnia: 13 Luty, 2017, 11:17 »
Zbyszek Malarski kiedyś ok 20 lat temu był również nadzorca podróżującym, myślę że wybór jego na osobę towarzysząca nie był przypadkiem.
Nareszcie żyję :)


Offline gedeon

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #175 dnia: 13 Luty, 2017, 13:39 »
Maćku są to przeżycia które szokują a jednocześnie cieszą. Wyjście z tak głębokiej hibernacji ideologicznej jest nie lada wyczynem.
Głęboka analiza, powiązanie faktów pozwoliło Wam odkryć zupełne inne oblicze tej Korporacji Wydawniczej.
Skoro widziałem to ja, widzicie Wy i dziesiątki innych piszących tu na forum, to dlaczego nie widzą tego inni, którzy brną w zaparte?
Gdy na początku lat 2000 po 50 letniej bytności opuszczałem Korporację, prawie nie było ludzi którzy wychodzili z niej ze względów ideologicznych, teraz takich osób jest coraz więcej.
Przez ostatnie 16 lat mojej działalności rozmawiałem z setkami osób, słyszałem różne historię i cieszy mnie ze nasza praca nie poszła na marne.
Dlatego cieszę się że wychodzicie z tej Korporacji nie ze względów roszczeniowych ale  spraw prawno-organizacyjnych i ideologi.


Offline Lechita

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #176 dnia: 13 Luty, 2017, 15:23 »
mav Twoja historia pochłonęła mnie niczym najlepszy serial, a to przecież życie, realne uczucia, emocje,wspomnienia...
Jako ciekawostkę dorzucę tylko informację, że latem 2012 pomagałem budować salę w Wołowie ;)
Czekam na kontynuację opowieści...

Pozdrawiam!
"Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą"  William "Bill" Cooper


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #177 dnia: 13 Luty, 2017, 17:25 »
Maciek, w czasie tej służby, udało się helenie i mi, namówić jedną glosicielkę do przyjęcia chrztu, żeby porozmawaiała ze starszymi. Tą w krótkich, ciemnych włosach co rozmawia z Marleną. Jak pamiętasz szybko chrzest przyjęła  :-\

mav Twoja historia pochłonęła mnie niczym najlepszy serial, a to przecież życie, realne uczucia, emocje,wspomnienia...
Jako ciekawostkę dorzucę tylko informację, że latem 2012 pomagałem budować salę w Wołowie ;)
Czekam na kontynuację opowieści...

Pozdrawiam!

Daj mi więcej info na pm, ciekawa jestem czegoś.
« Ostatnia zmiana: 13 Luty, 2017, 17:45 wysłana przez NiepokornaHadra »
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>


Offline Ariana

Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #178 dnia: 13 Luty, 2017, 20:44 »
Kiedy czytam Twoją historię wracają moje wspomnienia...
Widzę zdjęcia, na których są zupełnie mi obcy ludzie, zupełnie inne miejsca ale czuję się jakbym oglądała migawki ze swojego życia. Znam te sytuacje jak własną kieszeń: sala, służba...

Jak dobrze, że to już przeszłość.


Offline NiepokornaHadra

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 1 078
  • Polubień: 2332
  • "Zabierz ze sobą tylko dobre wspomnienia" (GD)
Odp: "Brat Maciej od zawsze miał wątpliwości"
« Odpowiedź #179 dnia: 14 Luty, 2017, 23:32 »
Tak mi sie przypomniało. Wasz przyjazd to było ogromne blogosławieństwo, co zgromadzenie to chrzest i tyle pionierów stałych i pomocniczych, no, no, działao sie, że terenu brakowało. Pamiętam że Marlena dość długo nei miala swojego, a była pionierka stałą, więc byliście ogromnym błogosławieństwem. Co do reszty się nie wypowiem, bo jakby to, lepiej nie, trochę sie pozmieniało, a nawet bardzo.

Co do opisu starszych, to strzal w 10. Andrzej to mozna powiedziec, zawsze był swój czlowiek, spoko chłop, jedyny o ktorym nie mogłabym powiezieć złego słowa. A znam andrzeja już 20 lat. Co do reszty, Marek eee, czyli nie tylko ja takie miałam wrażenie, dodam że od zawsze reagowałam na niego alergicznie, za co sie strasznie ganiłam, bo jak to tak można na braci tak uduchowionych, bla, bla, bla..... Co do Beaty, tak żona idealna, pyta o wszystko czy ma pozwolenie. Jacek, spoko koleś, zawsze można było pogada i pożartować, jakoś normalnie pogadać, nawet strażnicowo, jednak nie mechanicznie jak to z niektórymi :/. Jedne z normalniejszych wykładów, gdzie zapamiętywało się jedynie to że się ziewało.

Ten wypadek to pamięatam, później gadanina na temat spożywania. Bo niewolnik, bo CK, ble, ble, ble.

Wasze koty pamietam, jak bylam u was pierwszy raz to ode mnie uciekały, jak diabeł od świeconej. A do Michała polazły, dziwnie sie poczułam  :-[.
Co do Moniki, to zdaje sie ze nie ona jedna miała w tym swój udział, i nie myślała sama za się, jeśli wiesz o co mi chodzi. GTo może będzie w następnej cześci.
"Bardziej niż w kwiaty, które więdną, możemy wdać się w chwasty. A te stale rosną i trudno się ich pozbyć" <T.O.P>

"...niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie..." <Immanuel Kant>