Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach  (Przeczytany 16188 razy)

Offline patulinka

26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« dnia: 23 Luty, 2018, 23:10 »
Myślę, że i na mnie nadszedł czas, żeby opowiedzieć o sobie  :)
Jestem Patulinka i mam 26 lat. Ostatni rok był najgorszym rokiem mojego życia, ale po kolei.
Praktycznie od urodzenia byłam w organizacji, mój tata wziął chrzest jak ja miałam 1,5 roku. Sam bardzo wiele poświęcił, żeby zostać SJ, natomiast moja mama nigdy "siostrą" nie została, mimo, że zawsze na zebrania i zgromadzenia z nami chodziła. Po latach mówi, że to dlatego, żeby po prostu z tatą spędzać - tak czy inaczej - czas.
Mój tata nigdy nie był "betonem", chociaż mimo to był dosyć zagorzałym świadkiem. Ale nigdy mnie nie cisnął żebym wzięła chrzest itp. Raczej cierpliwy był, jeździliśmy razem na ośrodki itp. Wspominam te lata akurat bardzo dobrze, dużo wspaniałych osób poznałam i zaliczyłam dzięki temu też wiele fajnych imprez :D
Chrzest wzięłam tuż po maturze, przed rozpoczęciem studiów. A jak już jesteśmy przy studiach i nauce, to całe życie byłam raczej pilną uczennicą z zamiłowaniem do języków obcych, a także, a może przede wszystkim, otaczającej nas przyrody. Pamiętam, że rodzice zawsze wspierali mnie w nauce, finansowali moje dodatkowe kursy języków, nawet jeśli te nieco kolidowały z zebraniami. Pamiętam, że siostra, która wtedy prowadziła ze mną studium bardzo kręciła na to nosem, no bo jak to, spóźniać się na zebrania tylko dlatego, że mam po południu jakiś tam kurs? No way...
Tak więc nastoletnie lata zleciały mi w atmosferze bezpieczeństwa, nauki i ośrodków. Tuż po chrzcie zaczęłam "chodzić" z pewnym bratem z mojego zboru. Jego rodzina jest bardzo wysoko w hierarchii zborowej i uwielbiają prestiż z tym związany, brat ma coś wspólnego z nadarzynem, ale nie mieszka tam i nie wiem dokładnie. Po roku chodzenia pobraliśmy się i wydawało się, że mam wszystko czego mogłabym zapragnąć. Miałam 20 lat, męża, beztroskie studenckie życie. Najpierw mieszkaliśmy z jego rodzicami, potem wynajęliśmy mieszkanko. Było cudownie.
Tuż przed drugą rocznicą naszego ślubu, mój tata zaczął mnie delikatnie uświadamiać, jaka jest prawda o organizacji. Byłam w szoku słysząc od niego takie słowa. Pamiętam, że spytałam go, czy jest pewny że Szatan go właśnie nie zwodzi... Natomiast argumenty i dowody nie pozostawiały złudzeń. Przez następne pół roku musiałam sama przetrawić ten temat. Pamiętam to uczucie, jakbym była w matriksie, że to co dotychczas uważałam za oczywistość to po prostu jakiś fake. A wierzcie mi, naprawdę nigdy nie byłam jakąś super zapatrzoną w organizację siostrzyczką. Próbowałam przemycać informacje mojemu mężowi, ale on skutecznie mnie zbywał i ganił za to. Mąż był starszym, zapomniałam dodać, tata zresztą też. I tak dla świętego spokoju chodziłam z mężem na zebrania, ale zawsze się na nich wyłączałam i nie słuchałam.
Pewnego dnia odbyło się spotkanie starszych podczas obsługi. Wtedy u nas gościł Kopcik, na którego potem mówiłam Kopeć. Podczas spotkania padło pytanie, czy ktoś z rodziny od któregoś ze starszych studiuje na wyższej uczelni... Zgłosił się mój mąż i został wyproszony za drzwi celem oceny jego kwalifikacji do usługiwania :-\ nikt się za nim nie wstawił oprócz...mojego taty, który wręcz poszedł "na noże" z Kopeciem, żądając biblijnej podstawy. Nawet jego własny ojciec nie pisnął słowa. Pamiętam, że to męża siekło wtedy i stracił chęci, żeby się starać. Pamiętam, że napisał wtedy długi list do Nadarzyna, który oczywiście zlali. Trochę mnie to ucieszyło, bo w końcu przestałam być żoną starszego i w końcu nikt nie wymagał ode mnie określonej liczby godzin w służbie. W tą przestałam się już całkiem angażować, tak na marginesie nigdy tego nie lubiłam, uważałam, że zawracam ludziom głowę nieproszona. Koszmar. Mąż wypisywał mi w sprawozdaniu 4 h miesięcznie, ale sam też nie chodził do służby, raczej liczył sobie godziny ze studium, które jeszcze wtedy mieliśmy z jedną siostrą. Lubiłam ten stan, w którym nie musiałam się spinać ani on się nie spinał. No ale do czasu. Teście skutecznie suszyli mu głowę, co rusz wspominali, że czas się zaktywizować, odzyskać przywileje, mnie co rusz dopytywali, kiedy w końcu skończę te studia, i dlaczego w ogóle studiuje dwa kierunki, jeden by spokojnie mi wystarczył, a ten drugi to taki nieżyciowy (biotechnologia i filologia germańska). Czasem przekornie odpowiadałam, że planuję doktorat.... W międzyczasie kupiliśmy mieszkanie i w marcu zeszłego roku zrobiliśmy parapetówkę. Zaprosiliśmy całą rodzinę. Na tejże imprezie teście dopadli mojego tatę i wywarli presję, żeby się określił czy będzie świadkiem... On zaprzeczył... Zbiegło się to także w czasie, kiedy mój mąż zaczął naciskać na mnie, żebym znowu zaczęła chodzić po domach i na zebrania.. Powiedziałam mu, że jak chce, to proszę, niech chodzi do służby i na zebrania, ale to co ja mogę zrobić to jedynie pójść na zebranie z nim. To już i tak było dla mnie za wiele, bo nie mogłam patrzeć na tych ludzi, którzy go tak okropnie potraktowali na pamiętnej obsłudze (było głosowanie, prawie wszyscy się zgłosili ze strachu przed kopeciem, żeby go ściągnąć z przywileju). Zaczął mnie szantażować, że albo się uaktywnię, albo nie będziemy mogli mieć dzieci, bo one przecież nie mogą się wychowywać w domu podzielonym pod względem religijnym, i że właściwie to nasz związek wtedy też nie ma sensu.
Dwa tygodnie po parapetówce wyprowadził się. Tydzień później złożył pozew o rozwód. Żądał szybkiego, bezproblemowego rozwodu. Błagałam go żeby wszystko przemyślał, prosiłam żeby wrócił. To był najgorszy czas w moim życiu.
To było w kwietniu rok temu. 19 lutego br. sąd orzekł rozwód.
W międzyczasie jeszcze (we wrześniu) odwiedziło mnie dwóch starszych z zaproszeniem na komitet sądowniczy. Poszłam na niego z moim adwokatem od sprawy rozwodowej, bo domyślałam się, że komitet jest bezpośrednio związany ze sprawą, ojciec męża to przecież koordynator grona starszych. Próbowali mi zarzucić zdradę małżeńską. Swoją drogą adwokat był mega ogarnięty i we dwójkę bardzo dobrze poradziliśmy sobie z nimi, mam nawet nagranie z tego zdarzenia :) wtedy wręczyłam im list o skutecznym wystąpieniu z organizacji, a jako powód podałam, że nie zgadzam się z rozbijaniem rodzin, który przejawia się w ostracyzmie wobec osoby, która zmieniła poglądy.
Tak jak wspomniałam wcześniej, ostatni rok to było istne trzęsienie ziemi, dopiero teraz zaczynam stawać na nogi i na nowo układać sobie sprawy..
Jeśli coś Ci w życiu nie idzie i wpadasz pyskiem w błoto, to musisz być jak dzik: pchać to błoto ryjem do przodu.


Offline dezet70

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #1 dnia: 23 Luty, 2018, 23:23 »
Witaj w wolnym świecie siostro


Offline Trinity

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #2 dnia: 23 Luty, 2018, 23:28 »
dziewczyno ale masz jajca
nie zginiesz
a facet nie idzie won
tego kwiatu jest pół światu im szybciej sobie to uświadomisz tym będziesz zdrowsza


Offline Dorkas

  • Pionier
  • Wiadomości: 880
  • Polubień: 2976
  • Pierwszy krok wędrówki jest zawsze najdłuższy.
Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #3 dnia: 23 Luty, 2018, 23:30 »
Witaj , mam tylko jedno pytanie , starsi zgodzili się na obecność prawnika na komitecie sądowniczym??
Aż nie chce mi się wierzyć , co więcej , nie wierzę w takie cuda  :)
Dziś wiem więcej niż wczoraj


Offline patulinka

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #4 dnia: 23 Luty, 2018, 23:37 »
No oczywiście nie chcieli ze mną rozmawiać w jego obecności, ale nie daliśmy się tak łatwo zbyć. Rozmowa trwała w sumie 30min ponad, pletli oczywiście bzdury że oni dbają o zdrowie duchowe owieczek i tą swoją standardową regułkę, ale adwokat dobrze zapoznał się z Paście.. przed wizytą więc nie dał sobie zamydlić oczu. Ostatecznie komitetu jako takiego mi nie zrobili, ale zarzuty wyartykułowali, a ja wręczyłam im "wypowiedzenie". Co ciekawe nie chcieli mi podpisać, że to wpłynęło do ich akt, strasznie sie przed tym bronili. Potem wysłałam jeszcze do koordynatora (teścia) za potwierdzeniem odbioru i do Nadarzyna.
Sama nie dałabym rady, wszystko mi się udało dzięki wsparciu mojej rodziny, w tym także tej "świeckiej"...
Jeśli coś Ci w życiu nie idzie i wpadasz pyskiem w błoto, to musisz być jak dzik: pchać to błoto ryjem do przodu.


Offline accurate

  • Pionier
  • Wiadomości: 577
  • Polubień: 1142
  • Kłamstwo obiegnie cały świat, zanim prawda zdąży..
Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #5 dnia: 24 Luty, 2018, 00:13 »
Czyli...jednak JWORG rozbija zamiast jednoczyć rodziny.
Za to dobrze cementują tzn. Betonują głowy i usztywniają myślenie.. wrażliwość... umiłowanie szczerości i prawdy ..wyobraźnię.... wolną wolę i kilka rzeczy i cech które po drodze karzą człowiekowi zostawiać i nie używać...
Smutne i przykre .
« Ostatnia zmiana: 24 Luty, 2018, 00:16 wysłana przez accurate »
Kłamstwo obiegnie cały świat zanim prawda zdąży włożyć buty a ludzie uwierzą we wszystko co odkryli np.amerykańscy naukowcy a mocniej gdy to bedzie łaciną hebrajskim greką ważne żeby brzmiało powaznie


Offline peleg

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #6 dnia: 24 Luty, 2018, 00:51 »
Jeżeli facet cie nie kocha i nie wie co wiele art str mówią o małżeństwie to jak trynity powiem niech idzie won.Przyjdzie czas że jeszcze będziesz szczęśliwa.


Offline Bożydar

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #7 dnia: 24 Luty, 2018, 01:21 »
Kolejna dzielna kobieta wyszła z szeregów betonowych borgów. :)
Jesteś wielka i jesteś wolna. Niedługo wszystko się wyprostuje i będzie lepiej. :)
Postawa strasznych pokazuje jakie kumoterstwo panuje w gronach "mianowanych duchem św" ;)
Trzymaj się. :)


Offline HARNAŚ

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #8 dnia: 24 Luty, 2018, 07:19 »
Pozdrów tatę i namów do pisania na forum . Wciągnął Cię nieświadomie w bagno chcąc lepszej dla Ciebie przyszłości ale wyciągał z bagna już całkiem świadomie. Gratuluję.


Offline gedeon

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #9 dnia: 24 Luty, 2018, 08:47 »
Witaj , mam tylko jedno pytanie , starsi zgodzili się na obecność prawnika na komitecie sądowniczym??
Aż nie chce mi się wierzyć , co więcej , nie wierzę w takie cuda  :)

Mogę Ciebie zapewnić, że takie cuda się zdarzają chociaż nie znam przypadku udziału prawnika w tej części zamkniętej KS.
Ja również stawiłem się na KS w asyście prawnika i swobodnie 20 min prowadziliśmy dialog. W obecności prawnika postawiono mi też zarzut "odstępstwa"


Offline disloyal

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #10 dnia: 24 Luty, 2018, 09:55 »
I znowu sprawdza się moja teza że wśród ŚJ zjawiska patologiczne są powyżej średniej narodowej. Piszę to w kontekście małżeństw i rozwodów. Polskie statystyki pokazują że 30% małżeństw się rozwodzi. Wśród ŚJ rozwody są równie powszechne i gdyby nie nacisk grupy i doktryny to ponad połowa małżeństw albo i więcej by się rozpadła.


Offline Dorkas

  • Pionier
  • Wiadomości: 880
  • Polubień: 2976
  • Pierwszy krok wędrówki jest zawsze najdłuższy.
Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #11 dnia: 24 Luty, 2018, 10:30 »
Mogę Ciebie zapewnić, że takie cuda się zdarzają chociaż nie znam przypadku udziału prawnika w tej części zamkniętej KS.
Ja również stawiłem się na KS w asyście prawnika i swobodnie 20 min prowadziliśmy dialog. W obecności prawnika postawiono mi też zarzut "odstępstwa"

Odbyła się rozmowa w obecności prawnika i to jest do przyjęcia , ja podważyłam obecność prawnika jako Twojego obrońcy podczas komitetu sądowniczego wtedy kiedy zadawane są upokarzające pytania .
Poza tym kiedy jesteś już w pełni świadomy Twoja rozmowa ze starszymi przebiega  zupełnie inaczej .
Wielu wykluczeń dokonuje się za nieokazanie skruchy, co często jest bardzo subiektywnym wyrokiem ze strony starszych . Urażona ambicja starszego wystarczy by podkreślał brak skruch oskarżonego .
Mówi się tez o rozpasaniu czyli  zuchwałej postawie , i nie dotyczy to tylko niemoralności płciowej .
Zuchwała postawa, pod to hasło można podciągnąć np. nie zgadzanie się z decyzja starszych , nie wolno Tobie rozmawiać w zborze o tym , że postąpili niesprawiedliwie .

Zarzut odstępstwa jaki Tobie przedstawiono mieści się w wewnętrznym prawie związku , ponieważ działałeś całkiem świadomie nie robiło to wielkiego wrażenia , ale ostracyzm jaki stosują , utrata rodziny , przyjaciół to są te rzeczy jakie są dla wielu nie do zniesienia .
Moim celem jest pokazanie bezdusznej postawy wts, przez która niszczą ludzi doprowadzając ich do głębokich depresji , załamania psychicznego czy czasami nawet do samobójstwa .
Niech sobie mają swoje wewnętrzne prawo , ma je każda religia, każda partia  , ale taki ostracyzm jaki stosują świadkowie jest nie do zaakceptowania w żadnej mierze.
Dziś wiem więcej niż wczoraj


Offline Villa Ella

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #12 dnia: 24 Luty, 2018, 14:53 »
To na prawdę smutne, że mąż wybiera wątpliwą "karierę" w zborze, zamiast szczęśliwej rodziny... Jako były i obecny starszy, musi przecież wiedzieć, że nie ma to nic wspólnego z Biblią. Wspóczuję tobie przykrych przeżyć.
Jednocześnie cieszę się, że przejrzałam na oczy i nie wykąpałam się...
Trzymaj się mądra, dzielna dziewczyno.
Obojętnie czy postąpisz według czyjejś rady, czy według własnego uznania, konsekwencje zawsze poniesiesz  ty sam.


Offline Lechita

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #13 dnia: 24 Luty, 2018, 15:22 »
Witaj patulinka!

Podzielam zdanie moich przedmówców - jesteś twarda babka!
Przetrwałaś najgorsze i to z podniesionym czołem!  Brawo dzielna Słowianko  ;)

Ciesze się, że dołączyłaś do forum i opisałaś swoją historię. Mam nadzieję, że będziesz częstym gościem forum. 
Powodzenia w życiu na wolności, jestem przekonany i (tego Ci życzę), że właściwie wykorzystasz odzyskaną wolność.

Serdecznie pozdrawiam - Lechita :)
"Czytaj wszystko, słuchaj każdego. Nie dawaj wiary niczemu, dopóki nie potwierdzisz tego własną wnikliwą analizą"  William "Bill" Cooper


Offline patulinka

Odp: 26 lat życia opisana w kilku zdaniach
« Odpowiedź #14 dnia: 24 Luty, 2018, 19:43 »
Dziękuję za wiadomości.
Tak jak już wspomniałam, typowego komitetu w obecności prawnika mi nie zrobili, ale ja też takowego nie chciałam. Celem było raczej wręczenie im wypowiedzenia i w taki sposób żeby oni mnie przy okazji nie osaczyli.

Na początku ciężko mi było, za każdym razem jak mijałam "braci" na ulicy, to rozwalało mnie to psychicznie. Teraz powoli się uodparniam, wydaje mi się wręcz, że zrobili mi przysługę zapraszając na komitet. Teraz czuję się naprawdę wolna. Jest jednak spora różnica, gdy człowiek faktycznie formalnie się od nich uwolni.
Dzień po odłączeniu spotkałam się z moją dawną znajomą ze zboru, opowiedziałam jej wszystko co się wydarzyło przez ten czas. Nie chciałam zeby wersja rodziny mojego męża była jedyną obowiązującą... Bo wiem, co zaczęli wygadywać o mnie. Swoją drogą nawet moja najlepsza przyjaciółka ze zboru, zeznawała przeciwko mnie w sądzie.
Swoją drogą wiecie, że za składanie fałszywych zeznań w sądzie nie robi się komitetów sądowniczych? Możecie sobie wyobrazić, co podczas przesłuchań świadków slyszałam na swój temat...
Jeśli coś Ci w życiu nie idzie i wpadasz pyskiem w błoto, to musisz być jak dzik: pchać to błoto ryjem do przodu.