Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE  (Przeczytany 22753 razy)

Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #45 dnia: 22 Listopad, 2018, 00:09 »
bo wieje nudą niestety
potrzebujemy jakiejś świeżej krwi
jakiejś ofiary coś do spalenia Molochowi

Czytając te słowa od razu przypomniał mi się tekst jednej z moich ulubionych komedii:
"Przyszłem wcześniej, gdyż nie miałem co robić".

A forumowicze powiedzą: "poczytałem, bo chciałem nudę zabić!"  ;D

Ale zapraszamy wszystkich - i tych co chcą zabijać... nudę, oraz tych, którzy nie chcą zabijać, ale są ciekawi dalszych losów naszych bohaterów! :)


Offline ihtis

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #46 dnia: 22 Listopad, 2018, 00:53 »
bo wieje nudą niestety
potrzebujemy jakiejś świeżej krwi
jakiejś ofiary coś do spalenia Molochowi

jak tu przyszłam to było tyle ciekawych tematów naczytać sie nie mogłam, rozumiem
że ja też tworzę to forum dlatego nie mam żalu do nikogo że teraz jest troszkę nudnawo 😉
jesteśmy na różnych poziomach odstępstwa
w fazie jakiegoś cyklu , nie mam zamiaru też robić coś na siłę.
przymusu nie cierpię, to już przerabiałam

Życie to też codzienność. Także i forum, musi trochę szarości zakosztować.



Offline Światus

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #47 dnia: 25 Listopad, 2018, 20:47 »
SEN DŻEFREJA.

      Tego wieczora Dżefrej zjadł obfitą kolację – gęsie wątróbki w sosie malinowym, spora porcja ziemniaków, a na deser aż 3 kawałki tortu orzechowego.
„Pycha. Teraz człowiek, że żyje”. - pomyślał zadowolony, i poluzował nieco pasek, gdyż spodnie zaczynały niebezpiecznie trzeszczeć w szwach. - „Nareszcie czuję się jak polityk. Wysoko, najedzony i za nic nie odpowiada”. - uśmiechnął się do siebie w myślach.
- Dziękuję Dżony, pójdę już spać. Dobranoc. - powiedział do stewarda i klapnął ciężko na łóżko.
- Dobranoc bracie Dżefreju. Spokojnej nocy. - Dżony zebrał brudne naczynia na tacę i niemal bezszelestnie opuścił apartament.
      Sapiąc i wzdychając, bo z pełnym brzuchem trudno mu było się schylić, zdjął buty i ściągnął spodnie. Ściągnął koszulę i rzucił ją byle jak na krzesło. Zgasił nocną lampkę, przyłożył głowę do poduszki i po kilku minutach odleciał do krainy snów.

      Tej nocy, z pewnością, nie można było nazwać spokojną. Prawdopodobnie zbyt obfita kolacja spowodowała, że śniły mu się koszmary. Jeden gorszy od drugiego. A to atakowała go bestia o 10 rogach, a to Betel zmieniało się w ruinę podczas Armagedonu. Jednym ze straszniejszych był ten, że musiał przez całą godzinę być na mszy, a co gorsza, ksiądz kropił wodą święconą wszystkich obecnych. Brrr, czuł, jakby mu się w skórę wbijały metalowe opiłki… Ale najgorszy koszmar przyśnił mu się tuż nad ranem.

      Była noc. Czerwona poświata spowijała księżyc, który niemrawo rozjaśniał niebo. Stał chyba na jakiejś łące. Gęsta jak mleko mgła sprawiała, że nie widział dalej niż na kilka metrów.  Ruszył powoli przed siebie i zaklął, bo w tej chwili potknął się o leżącą na ziemi kamienną płytę. Przyjrzał się jej i stwierdził, że to płyta nagrobna. Przeczytał napis na niej;

Nicolas Brown
Żył 34 lata.

„Szkoda takiego młodego”. - pomyślał Dżefrej. - - „No cóż, zdarza się”.
Mgła trochę się rozrzedziła, rozejrzał się wokół i zobaczył, że takich płyt są setki. Był na cmentarzu. Jednak na żadnym grobie nie było krzyża. Teraz już wiedział na pewno – to cmentarz Świadków Jehowy. Przyjrzał się kilku tablicom.

Mary Clark
Żyła lat 22.

Sean Cleary
Żył 2 lata.

George Murray
Żył lat 49.

      Napisy na innych nagrobkach były podobne. Zaledwie na kilku ujrzał, ze wiek zmarłego przekraczał 50 lat. „Co jest u licha”. - pomyślał. - „Ofiary katastrof albo wypadków? Może to po Czarnobylu… Ach te ludzkie rządy”. - westchnął. - „Oto przykład, do jakich skutków mogą doprowadzić. Umierają tacy młodzi ludzie, a mogliby żyć i dalej służyć Jehowie”.

      Już chciał odejść, gdy nagle usłyszał dziwne trzaski i zgrzyty. Wytężył wzrok i włosy na głowie stanęły mu dęba. Płyty nagrobne zaczęły się odsuwać i z mogił zaczęły wychodzić szkielety. Dżefrej próbował uciekać, ale nogi miał jak z waty. Szkielety zaczęły otaczać go coraz ciaśniejszym kołem… Zbliżały się, patrząc na niego pustymi oczodołami. Jedne były stare i wysuszone, na innych wisiały jeszcze strzępy skóry.
- Czego ode mnie chcecie?!! - krzyknął piskliwym głosem blady, przerażony Dżefrej.
Niesamowity pochód się zatrzymał. Naprzód wysunął się ten, który wyglądał na najstarszy i prawdopodobnie był przywódcą.
- Jesteśmy tymi, którzy stracili życie z powodu odmowy przyjęcia transfuzji. Ja byłem pierwszą ofiarą! To przez ciebie i takich jak ty wszyscy tutaj jesteśmy. Nie zrobiłeś nic, żeby nas uratować. Pójdziesz z nami! - mówił dudniącym głosem, przenikającym do szpiku kości.
- Nie chcę umierać!!! Mam świetne życie, pozycję, żonę! - zawodził Dżefrej.
- My też mieliśmy rodziny, kariery, plany na przyszłość i zostawiliśmy to wszystko, bo okłamano nas, że tak chce Bóg Jehowa. Jesteś jednym z tych, którzy o ludzkim życiu decydują w głosowaniach! Pójdziesz z nami!!! I zapewniam cię, przez wieczność nie zaznasz spokoju!
- Ale ja nie chcę, nie chcę! - Dżefrej niemal jęczał płaczliwie.
- Dobrze. Masz szansę, żeby wszystko naprawić. Jeśli tego nie zrobisz, pamiętaj, dołączysz do nas!
Szkielety zaczęły rozluźniać koło wokół niego. Odchodząc, znikały we mgle, która na powrót stała się gęsta, tak że można ją było prawie kroić nożem.
   
      Dżefrejowi ze strachu nogi odmówiły posłuszeństwa i osunął się na trawę pośród nagrobków. Widząc to, jeden z kościstych maruderów zawrócił. Złapał go za klapy marynarki i zaczął nim potrząsać. Otworzył szeroko usta w groźnym grymasie, ukazując ostre zęby.
- Wstawaj Dżefrej! Chodź z nami! - krzyczał złośliwy kościotrup, otwierając szczęki tak szeroko, że gdyby miał migdałki, z pewnością można by je było zobaczyć.
- Zostaw mnie! Nigdzie nie idę!!! - Dżefrej rzucał się, chcąc uwolnić się z uścisku kościstych palców. Nie wiadomo, jakby potoczyły się wydarzenia, gdyż właśnie w tym momencie się obudził. Nadal jednak czuł, że ktoś nim potrząsa. Otworzył oczy i ujrzał nad sobą szeroko otwarte usta brata Stephena Letta, który lekko nim potrząsał.
- Wstawaj Dżefrej! Chodź z nami! - mówił Lett. - Już po 9-tej. Idziemy zobaczyć, jak posuwają się prace budowlane.
- Już, już Stephen. - Dżefrej szybko się ubrał. Gdy wychodzili, spojrzał przez okno, jaka jest pogoda. Na dworze była gęsta mgła...
« Ostatnia zmiana: 25 Listopad, 2018, 20:50 wysłana przez Światus »
Prawda jest niezmienna i dla wszystkich taka sama. Inaczej nie jest prawdą.


Offline Nadaszyniak

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 5 964
  • Polubień: 8456
  • Psychomanipulacja owieczek # wielkiej wieży(Ww)
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #48 dnia: 25 Listopad, 2018, 21:15 »
Jatiw- Światus
Przeszył mnie mały dreszcz.. brrrr, opowiadanko mocne, ale jak rzeczywiste, nikt z nas nie przewidzi mary sennej.
Interesująco z napięciem czyta się Twoją narrację- BRAVO i pisz nadal  :) :)


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 771
  • Polubień: 5137
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #49 dnia: 26 Listopad, 2018, 21:05 »
Hej Światus miało być zabawnie, a wyszedł horror. Jak z rodem książek Grahama Mastertona.
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline Światus

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #50 dnia: 27 Listopad, 2018, 00:20 »
Hej Światus miało być zabawnie, a wyszedł horror. Jak z rodem książek Grahama Mastertona.

Gandalfie, mam nadzieję, że jeszcze będzie. A jakieś urozmaicenie musi być  :P
Prawda jest niezmienna i dla wszystkich taka sama. Inaczej nie jest prawdą.


Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #51 dnia: 27 Listopad, 2018, 10:21 »
Hej Światus miało być zabawnie, a wyszedł horror.

Gandalfie... wszystko jest z życia wzięte...
miał być Raj na ziemi, a wyszedł pedofilski Armagedon...
Życie to nie je bajka...


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 771
  • Polubień: 5137
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #52 dnia: 30 Listopad, 2018, 21:22 »

Odcinek 5. Scena 1 – Zemsta brata Dżefreja
[/b][/b]
Jamesson wszedł do pokoju zwanym Big Brotherem pewnym i spokojnym krokiem. Dobrze znał ten pokój, to tutaj zaczęła się jego kariera w Organizacji. Od urodzenia w prawdzie, ojciec starszy zboru, a mama pionierka stała. Gdy tylko skończył 10 lat naśladując rodzicielkę zaangażował się w służbę polową. Przeszedł wszystkie szczeble w organizacji od pioniera pomocniczego do misjonarza, a dwa lata temu, w tym pokoju został Betelczykiem. Na jego korzyść przemawiał fakt tradycji rodzinnej oraz przyjęcie chrztu w wieku 12 lat. Jamesson widział przed sobą świetlaną przyszłość. Armagedon go nie przerażał. Jako Betelczyk będzie zarządzał z ramienia małej trzódki tu na ziemi, a poza tym….
- Tak szepnął uśmiechając się pod wąsem. Jego myśli powędrowały do służby polowej z zeszłego tygodnia. Długo się wahał. Ale wreszcie się zdecydował i poprosił Laren do służby. Na tę okoliczność zakupił pierścionek zaręczynowy. W tym dniu opracowywali drapacz chmur na jednym z ekskluzywnych dzielnic w Nowym Yorku. Po służbie zaprosił ją na kawę i po dłuższej rozmowie postanowił się oświadczyć i zgodziła się. Oczywiście nie, nie teraz dopiero po Armagedonie, kiedy jej obecny mąż zostanie powołany do nieba. Był pewien, że Loren dotrzyma słowa.
- A może? Szepnął do siebie. Dżefrej przecież nie jest najmłodszy, nawet dziś albo jutro może zostać powołana do Pana, a on wtedy..
-  No jasne !! Nie będzie musiał czekać, a z Loren wdową po bracie króla…..
- Nooo - wyrwało mu się, moja kariera nabrałaby tępa. Może zostałbym powołany do nieba? Tu wyobraził sobie jak zasiada na tronie, razem z 143 999 współkrólami obok swego konkurenta.
- Nie, nie – otrząsnął się. Mając taką Loren pod bokiem nie może zrezygnować z przyjemności. Przecież ziemię po armagedonie trzeba będzie napełnić. Wiedziony oczami wyobraźni zaczął roić sobie przyszłość z Loren po Armagedonie i jak z nią napełnia ziemię…..No i trzeba zarządzać owieczkami i przekazywać pokarm na czas słuszny.
 Tak  - szepnął. Będą nowe zwoje i on będzie przekazywał nowe światło otrzymywane bezpośrednio od byłego męża Loren. Na tę myśl na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wspaniała perspektywa !!
Nagle jego myśli przerwał trzask otwieranych drzwi.
 -  Witaj barcie Jamessonie  - odezwał się brat William. Zanim Jamesson zdążył się odezwać do pokoju wkroczyli brat Dżefrej oraz Stiphen Let. Na twarz Jamessona odbił się grymas zaskoczenia.
- Witajcie bracia. Cóż takiego ważnego się wydarzyło, że wezwaliście mnie tutaj. Czyżby jakieś zadanie specjalne? - zapytał Jamesson, a na jego ustach pojawił się wymuszony uśmiech. 
- Musimy porozmawiać bracie Jamesson – odpowiedział brat William.
- Bracie Jamesson – odezwał się Stephen Let. Czy słyszałeś o problemie tasowania się Betelczyków w pokojach?
- Słyszałem, ale ja…próbował odpowiedział zaskoczony Jamesson.
- Otóż zostało przeprowadzone śledztwo przez specjalnie powołaną komisję do rozwiązania tego problemu w domu Betel - kontynuował Stephen, przerywając Jamessonowi.
- Na twoim łóżku znaleźliśmy dziwnie wygniecioną poduszkę – wtrącił brat William. Możesz to nam jakoś wyjaśnić?
- No i twój współlokator zeznał, że nad ranem trzymałeś koc między nogami – wtrącił Dżefrej nie czekając odpowiedzi.
- No właśnie – powiedział brat William, a co z obnażonymi pośladkami, gdy wychodziłeś z łazienki?  Twój prawy lokator musiał to wszystko oglądać!!
- Nie zapomnij o eksponowaniu genitaliów bracie Williamie, założyłeś zbyt obcisła bieliznę – wtrącił Dżefrej bezpośredni zwracając się do Jamessona.
- Ależ Barcie Króla to nie tak!! – jęknął do Dżefreja Jamesson kompletnie zaskoczony.
- A jak?  Mamy świadka – wydarł się Stephen Let. Przyznajesz się do zarzutów?
- Przecież ja nigdy nie…..- próbował tłumaczyć się Jamesson.
- Nie? – wrzasnął brat William, a co z propozycją tasowania się w fotelach siedząc naprzeciw siebie! – Zaprzeczysz?
- Słyszałem, że lubiłeś siadać na kolanach swego współlokatora – wtrącił Let.
- Dotykanie narządów płciowych to porneia !!! – rzucił Dżefrej do wszystkich. A po cichu patrząc w oczy Jamessonowi wyszeptał - już po tobie. To za moją Loren!!
 Jamesson oszołomiony spuścił głowę. Wiedział, że jego czas w organizacji dobiegł końca. Nie ma szans przeciw Barciom Króla.
- Bracie Jamesson czy możesz nas na chwilę zostawić samych? Musimy się zastanowić – już spokojnie zwrócił się do Jamessona brat William.
Jamesson posłusznie wyszedł z Big Brothera. Stojąc w korytarzu zastanawiał się jak zareagują jego rodzice na wykluczenie. Nurtowały go pytania czy zerwą z nim całkowicie kontakt czy też nie. Nie dane mu było dokończyć myśli, gdyż za niecałą minutkę wyszedł do niego brat William i zaprosił go z powrotem do pokoju. Jamesson wszedł posłusznie do pokoju pełen złych przeczuć.
-  Bracie Jamesson – zaczął Dżefrej. Nie możemy tolerować niemoralności, nawet w sytuacji, gdy nie było ejakulacji. Nie ma na to zgody w organizacji Pana.
- Pocieranie narządów pułciowych jest równoznaczne z porneią – dodał brat William.
- Jesteśmy zgodni. Za twoje niemoralne zachowanie jesteśmy zmuszeni cię wykluć ze społeczności Świadków Jehowy. Sprawa jest zbyt głośna!! - dodał Stephen Let.
- Zawsze możesz starać się o powrót do jedynej arki ratującej przed Armagedonem – rzucił z satysfakcją Dżefrej.
Brat Jamesson wyszedł z domu Betel jak zbity pies. Wiedział, że po tym, co zrobił, powrotu do organizacji nie ma. Teraz zupełnie innym wzrokiem spojrzał na otaczający go świat. Zupełnie sam, bez zawodu, wykształcenia odcięty od rodziny i organizacji, w której miał przyjaciół będzie musiał sobie poradzić. Ruszył przed siebie w nieznany świat pełen obaw, co dalej!!

Koniec epizodów Brata Dżefreja.
« Ostatnia zmiana: 30 Listopad, 2018, 22:14 wysłana przez Gandalf Szary »
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #53 dnia: 01 Grudzień, 2018, 06:56 »
Koniec epizodów Brata Dżefreja.

Nie znałam brata Dżefreja od takiej mstliwej strony!  ;D

Ale zapewniam, że to nie koniec brata Dżefreja... on jeszcze parę rzeczy ma do zrobienia w organizacji... o czym się dowiecie w najbliższym czasie... a ten czas pędzi niczym rydwan jotwuorga!  ;D

Kiedy dokładnie kolejny odcinek...? Jeszcze przed Armagedonem... czyli już niebawem!  ;D ;D ;D
Już za chwileczkę, już za momencik! Uważajcie, żeby ten dzień Was nagle nie zaskoczył!   ;D ;D ;D
« Ostatnia zmiana: 01 Grudzień, 2018, 06:58 wysłana przez PoProstuJa »


Offline Światus

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #54 dnia: 01 Grudzień, 2018, 13:16 »
Gandalfie, z przyjemnością dałem Ci lubika  :D
Naprawdę jest się z czego pośmiać  :)
Prawda jest niezmienna i dla wszystkich taka sama. Inaczej nie jest prawdą.


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 771
  • Polubień: 5137
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #55 dnia: 01 Grudzień, 2018, 13:57 »
Gandalfie, z przyjemnością dałem Ci lubika  :D
Naprawdę jest się z czego pośmiać  :)
[/b][/size]
Dzięki! Naprawdę długo zbierałem się, żeby napisać ten epizod. A jak go ukończyłem to zastanawiałem się czy go wstawić.
Ale miło, że komuś się spodobał.
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline Dorkas

  • Pionier
  • Wiadomości: 880
  • Polubień: 2976
  • Pierwszy krok wędrówki jest zawsze najdłuższy.
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #56 dnia: 01 Grudzień, 2018, 14:48 »

Odcinek 5. Scena 1 – Zemsta brata Dżefreja
[/b][/b]

- Nie, nie – otrząsnął się. Mając taką Loren pod bokiem nie może zrezygnować z przyjemności. Przecież ziemię po armagedonie trzeba będzie napełnić. Wiedziony oczami wyobraźni zaczął roić sobie przyszłość z Loren po Armagedonie i jak z nią napełnia ziemię…..No i trzeba zarządzać owieczkami i przekazywać

 ;D ;D ;D
rewelacja!!! ale mam jedno zastrzeżenie ,przecież po Armagedonie będą jako aniołowie , tzn nie będą napełniać ziemi w tak oczywisty sposób jak marzyło się bratu ;D
Dziś wiem więcej niż wczoraj


Offline Gandalf Szary

  • Pionier specjalny
  • Wiadomości: 2 771
  • Polubień: 5137
  • Najbardziej boję się fanatyków.
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #57 dnia: 01 Grudzień, 2018, 15:07 »
;D ;D ;D
rewelacja!!! ale mam jedno zastrzeżenie ,przecież po Armagedonie będą jako aniołowie , tzn nie będą napełniać ziemi w tak oczywisty sposób jak marzyło się bratu ;D
[/b][/size]
Ale ci co mają nadzieję niebiańską. A ci co na ziemi.... ::) A Jamesson ma nadzieję ziemską. A właściwie już nie, bo jest poza arką. Nie dla psa kiełbasa :)
« Ostatnia zmiana: 01 Grudzień, 2018, 15:11 wysłana przez Gandalf Szary »
„Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest”.

Johann Wolfgang Gothe,


Offline Dorkas

  • Pionier
  • Wiadomości: 880
  • Polubień: 2976
  • Pierwszy krok wędrówki jest zawsze najdłuższy.
Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #58 dnia: 01 Grudzień, 2018, 15:20 »

Ale ci co mają nadzieję niebiańską. A ci co na ziemi.... ::) A Jamesson ma nadzieję ziemską. A właściwie już nie, bo jest poza arką. Nie dla psa kiełbasa :)

No właśnie nie , chyba , że zatrzymałam się na starym świetle :D , pamiętam , że dotyczyło to tych co na ziemi .
Dziś wiem więcej niż wczoraj


Offline PoProstuJa

Odp: Z cyklu: DYLEMATY WARWICKO-NADARZYŃSKIE
« Odpowiedź #59 dnia: 01 Grudzień, 2018, 15:28 »
No właśnie nie , chyba , że zatrzymałam się na starym świetle :D , pamiętam , że dotyczyło to tych co na ziemi .

Na ziemi ludzie mają się rozmnażać dopóki ktoś nie powie STOP (nie wyjaśniono jednak kto to ma być - Bóg czy Strażnica  ;D ).
O aniołach na ziemi to raczej "światła" nie było  ;D