Witaj, gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj się.

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Autor Wątek: Dla apologetów WTS - czy warto bronić czegoś, co jest nie do obrony?  (Przeczytany 1235 razy)

Offline Weteran

                                                                                                Świadkowie - zacznijcie myśleć!

F
ałszywe, nigdy niespełnione proroctwa, błędna chronologia niezgodna z Biblią, potajemne stowarzyszenie z ONZ (1992-2001). Wystarczy? Nie? Tuszowanie zjawiska pedofilii w zborach, ochrona dla molestujących, niebiblijna polityka w sprawie transfuzji krwi i jej składników, skutkująca śmiercią niewinnych ofiar wśród dzieci i dorosłych. Mało? To „dorzućmy” jeszcze tajne, zbójeckie „komitety sądownicze”, składające się z kompletnych amatorów bez najmniejszych kwalifikacji do „sądzenia” kogokolwiek, tropiące zwłaszcza myślące jednostki nazywane przez WTS „odstępcami”. Nadal mało? To może pomyślmy o shunningu, czyli bezmyślnym traktowaniu wykluczonych lub odłączonych byłych członków zboru przez ślepo posłuszną przywódcom (niestety!) większość społeczności SJ jako najgorszych zbrodniarzy, niegodnych nawet zwyczajowego, zgodnego z miejscową kulturą pozdrowienia. Zjawisko to ma wszelkie cechy zwykłej nienawiści i pogardy dla bliźniego, rzekomo na rozkaz Boga, a owa pogarda przenosi się nawet na powiązania zawodowe, skutkiem czego poddane shunningowi osoby zostają bez środków do życia, jeśli ich dotychczasowa aktywność zawodowa koncentrowała się wokól ich „chrześcijańskich braci”. Coś jeszcze? Może pogarda dla solidnego wykształcenia (zwłaszcza wyższego) i zniechęcanie do rozwoju wrodzonych talentów, bo „czas nagli”! A może brak zainteresowania samotnymi, schorowanymi osobami w starszym wieku, bo przecież zamiast wybudować parę porządnych domów opieki dla współbraci lepiej przeznaczyć ogromne środki finansowe na drukowanie literatury, o której za 10 – góra 20 – lat nikt nie będzie pamiętał, bo stanie się nieaktualna z powodu „nowego światła”. No właśnie – a owo 'światło' będące opartą na fałszywej interpretacji Księgi Przypowieści 4:18 „wykładnią” WTS (począwszy od „pastora” Russella), służącą do maskowania kłamstw i fałszywych proroctw, uchodzących w danym okresie za „teraźniejszą prawdę”? Gdzież tu chrześcijańska uczciwość i prawdomówność? A gdzie pokora, polegająca na przeproszeniu współwyznawców i przyznaniu się do błędu – pokora, której zaleceń pełno na kartach publikacji, ale w stosunku do „owieczek”, które mają „pokornie” przyjmować wszystko, co im podsuną tzw. „pomazańcy” (czyli chrystusowie) z Ciała Kierowniczego?
Ci ostatni przecież NIGDY NIE PRZEPROSILI ZA SWOJE BŁĘDY!

Wiem, wiem – strażnicowi apologeci – powiecie o stosunku do armii – ale i tu mamy problem ze zmieniającą się „wykładnią” dotyczącą służby zastępczej i ofiarami polityki WTS w tej materii. Pamiętacie sprawę Malawi, Dominikany i Meksyku, opisywaną przez Raymonda Franza, byłego członka CK w „Kryzysie sumienia”? Nie mam nic do dodania.

Nie oczekujcie, drodzy Czytelnicy, że będę reagować na błędy w każdej ukazującej się Strażnicy, ponieważ – choć czasami trzeba – nie lubię się powtarzać. Sami odpowiedzcie sobie na pytanie, czy warto bronić czegoś, co choć mieni się być „religią prawdziwą”, prawie całkowicie pozbawione jest przesłanek mających o tym świadczyć. Myślcie i wyciągajcie wnioski, póki jest czas! Jak powiedział Jezus – Jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną (Ewangelia wg Mateusza 15:14). Jak głosił niegdyś tytuł jednego z wykładów przedstawianych w zborach – NIE POZWÓLCIE NIKOMU KIEROWAĆ SWOIM ŻYCIEM!

http://rozpoznacieichpoichowocach.blogspot.com/2014/06/swiadkowie-zacznijcie-myslec.html
Weteran

Ignoruję posty: accurate, Ebed, Efektmotyla, Efezjan, Kamil. Przebudzony, sabekk, tomek_s, ZAMOS