Szymon cd.
Między Mikołajem, a Bożym Narodzeniem Szymon wrócił ponownie do domu dziecka. Na odchodne usłyszał od babki..idź do swojego boga szatana, zginiesz w armagedonie jak cała reszta. Te słowa nie robiły na nim żadnego wrażenia. Dziś, gdy wspomina to zajście, mówi, że tak naprawdę to mu ulżyło, gdy się go pozbyli. Dom dziecka był lepszy, przejrzyste zasady, żadnego szantażu emocjonalnego.
Po kilku dniach rozpoczęły się ferie. Część dzieci została zabrana do domów rodzinnych, zaprzyjaźnionych rodzin, została nieliczna grupka, a między nimi i Szymek. Było mu przykro, jednak gdy pomyślał, że mógł teraz być u dziadków i słyszeć ich nagabywanie, cieszył się, że jest w placówce. A najgorsze co robili to, mówili źle o jego ukochanych rodzicach. Za to był gotów ich pobić.
Dzień przed Wigilią obudził go znajomy głos, dochodzący z korytarza. Po chwili do pokoju weszła wychowawczyni z domu dziecka i jego wychowawczyni ze szkoły, pani Magda. Zapytała go.. Szymek, a co być powiedział na święta spędzone w moim domu? Zamurowało go, wydawało mu się, że śni. Po stracie rodziców, to pani Magda była mu najbliższą osobą.
W dziesięć minut był gotów do wyjścia i wciąż nie dowierzał, że to się naprawdę dzieje.
Kobieta miała czwórkę swoich dzieci i męża pracującego w delegacji. Przyjeżdżał raz w miesiącu, wiedział o tym i idąc do jej domu, obiecał sobie, że nie sprawi jej żadnego problemu.
Miał spać w pokoju z synem Magdy, chłopak był dwa lata młodszy. Szymon jako gość miał zająć łóżko, zaś chłopiec miał spać na polówce. Nie chciał się na to zgodzić, to on jest przybyszem i powinien spać na polówce, nie mógł wyrzucać nikogo z łóżka. W końcu doszli do porozumienia i spali na zmianę.
Święta minęły bardzo szybko i choć nie śmiał, miał ochotę zapytać..kiedy znów będę mógł was odwiedzić? Był na tyle dorosły, aby wiedzieć, że Magda praktycznie sama zajmuje się czwórką dzieci, on byłby tylko obciążeniem.
Jednak marzenia się spełniają, początkowo spędzał w domu wychowawczyni dwa weekendy w miesiącu, później wszystkie. Pewnej niedzieli, gdy siedzieli przy śniadaniu, Magda zapytała.. Szymek, a co ty na to, aby zamieszkać z nami na stałe? Nic nie odpowiedział, wybiegł z kuchni, schował się w pokoju. Kobieta zastała go płaczącego, na pytanie dlaczego? Przytulił się do niej i powiedział..bo ja się o to modliłem do rodziców, abym mógł z wami zostać na zawsze. I tak oboje się rozpłakali.
Ze względów finansowych, zostali rodziną zastępczą dla Chłopca. I choć było im trochę ciasno, to jednak nigdy nie było większych zgrzytów. Najmłodszy brat Szymka miał trzy latka, później były dwie dziewczynki i najstarszy Olek. Starał się jak umiał, pomagać i nie sprawiać żadnych problemów. Kiedyś usłyszał, jak Magda mówiła do swojej siostry..ty wiesz, jak Szymek zostaje w domu, to jakby została gospodyni. Jak go zostawię z maluchami, jestem spokojna jakbym sama z nimi była. Kazali, aby się do nich zwracał po imieniu, jednak unikał tego. Wolał bezosobowo, tak czuł, że okazuje im większy szacunek.
Uczył się bardzo dobrze, zawsze świadectwo z paskiem. Po maturze, choć nalegali aby poszedł na studia dzienne, on się uparł i poszedł na wieczorowe. Chciał pracować, aby ich nie obciążać. Mówili, że on ma pieniądze, dostaje rentę po rodzicach, ale Szymek wiedział swoje. Te pieniądze się należały im, za dom, za rodzinę, za wszystko, co miał.
Gdy dostał się na studia, kupili kwiaty i poszli całą rodziną na cmentarz. Wtedy po raz pierwszy powiedział nad grobem..mamo, tato byliście cudownymi rodzicami, mama Magda i tata Wojtek są tak samo wspaniali. To był pierwszy raz, kiedy się do nich zwrócił jak do rodziców.
Gdy skończył studia i się obronił, zorganizowali mu wielką imprezę. Od rodziców dostał książeczkę, a na niej pieniądze, jakie dostał od państwa za te wszystkie lata. Była tego tyle, że mógł sobie kupić niewielkie mieszkanie. Gdy zapytał, dlaczego z nich nie korzystali?
Usłyszał ..przy naszej szóstce i ty siódmy się wykarmiłeś. Chcieliśmy abyś miał jakiś start. Jesteś tak samo naszym dzieckiem, jak i reszta. A te pieniądze potraktuj jak pamiątkę po rodzicach.
Dziś Szymon ma swoją rodzinę, a jego dwaj synowie wspaniałych dziadków, wujków i ciocie. Prowadzi szkołę jazdy w jednym z dużych miast i powodzi mu się całkiem nieźle.
Mówi, że Bóg miał go w swojej opiece, sprowadził do domu dziecka, aby później trafił do tak wspaniałej rodziny.
Ani pracownicy placówki, w jakiej przebywał, ani jego nauczyciele czy też rodzice, nie rozumieli argumentów rodziny. Swoje decyzje uzasadniali..trudne, krnąbrne, dziecko, z którym nie ma żadnego kontaktu. To nijak do niego nie pasowało. Gdy Szymek nie słyszy, Magda mówi, że to najlepsze z jej dzieci. Najczulsze, najwrażliwsze, od którego nigdy nie usłyszała słowa..nie lub później. I choć wszystkie zawsze traktowała jednakowo, to mówiła głośno, że jego musi kochać podwójnie, za siebie i za mamę Basię.
Jakieś dziesięć lat temu, poinformowano go, o śmierci dziadka, nie pojechał. To na nim nie zrobiło żadnego wrażenie, przecież dla niego to byli obcy ludzie.